"Wysoka Fala Nonsenso-Spontanu"
Fruwał między jasnoszarymi chmurami na tle niebieskiego nieba. Wylądował na jednym z obłoków. Padał deszcz miniaturowych znaków podobnych do tego z Hollywood. Przyleciał magiczny łódkolot. Wszedł do środka. Wewnątrz panowała totalnie czarująca atmosfera. Schował się w małżowej kanapie. Obok przebiegło stado badylarko-strusi. Stał się balonem zmieniającym kolory. Znalazł się pod sufitem. Zamienił się w chrząszcza. Przysiadł na żyrandolu, skąd podziwiał ryby zaglądające przez okna. O ścianę oparte było lustro. Wyskoczył z niego zielony kangur z rogami jelenia, zamienił się w patyczaka i opuścił pokład latającej łodzi podwodnej, przenikając przez ścianę. Pofrunął na grzbiecie wyspowego liopleurodona do krainy wiecznego plażowego relaksu w cieniu drzew i w otoczeniu grzybów.
Zielony ludzik zabrał go ze sobą na księżyc. Poszli wzdłuż wielokolorowej autostrady. Na końcu widniał garniec pełny międzywojennych imbryków i średniowiecznych lamp oliwnych. Przeszedł przez lustro udające okno i znalazł się na trawniku. Niedaleko znajdował się basen, w którym kąpały się drzewa. Poszedł za wielki głaz, a tam stała pusta muszla ślimaka. Wciągnęła go do środka. Wewnątrz było bardzo wygodnie. Na ścianach można było zobaczyć wyrzeźbione pytajniki, wykrzykniki i klucze. Został posiadającym na grzbiecie namiot trzewikodziobem wielkości wiewiórki. Wszedł do płytkiego otworu, który następnie został zamurowany przez rój bąków.
Zrobił przewrót w tył i przebrnął przez spiralny tunel, po czym wylądował w krainie mchu. Promienie zachodzącego słońca pokazały mu przeznaczenie, a wtedy zrozumiał, że musi wspiąć się na wysokie chmury. Pofrunął i otworzył drzwi, a wtedy został oświetlony blaskiem radości i spełnienia. Nad jego głową zaświeciło kilkadziesiąt złotych, srebrnych i brązowych gwiazdek mądrości, sztuki, nauki i kultury. Wokół niego fruwały krokodyle i hipopotamy wielkości orzechów. Popłynął na wyspę, leżącą na pustynnym jeziorze i pełną atrakcji. Wszedł do piramidy, a drogę rozjaśniały mu świecące czajniki i filiżanki.
Na pustyni tańczyły palmy i wielbłądy. Jeden z nich był pojazdem, którego załoga to małe pomarańczowe ludziki z liśćmi jako włosami. Nagle cały świat się zawalił. Po drugiej stronie stał zamek, na którego balkonach tańczyły postacie ubrane w długie jasne szaty. Kilka skrzydlatych istot wzbiło się w powietrze. Po dziedzińcu biegały bizony, a wysoko ponad nimi fruwały dinozaury ze skrzydłami nietoperzy. Na piasku obok zamku pojawił się wielki kamień Wkrótce dołączyły do niego dziesiątki kolejnych głazów. Okazały się one być domami dwunożnych tapirów ze skorupami żółwi stepowych i uszami wyglądającymi jak łabędzie skrzydła.
Za murem stał rząd drzew, a przed ścianą można było zobaczyć trawnik otoczony małymi roślinami z kwiatami bądź owocami. Na płocie wylądowały cztery ślimaki winniczki z nogami skowronków, skrzydłami ważek i głowami dzięciołów. Nad fosą stały armaty, broniące wejścia do igloo. Wiewiórki pofrunęły na szczyt leśnego wzgórza, gdzie znajdowały się długie wąskie stawy, w których rechotały traszki, po trawie biegały salamandry, a nad nimi unosiły się złote biedronki znad jeziora zajętego przez podstępne żaby i latające ryby. Płazy fruwały między drzewami, żądląc w nos leśne i łąkowe trolle. Z kapelusza grzyba wyrosła stokrotka, a w trzonie zamieszkały niebieskie stonki. Na słoneczniku pojawiło się pięć motyli pijących oranżadę.
Na przedmieścia wjechały trzy samochody osobowe. Wyskoczyły z nich kraby i homary, które następnie wspięły się na cyprysy, a wtedy po niebie przefrunęło kilkanaście meduz i wręczyło im nagrodę w postaci skrzydeł gęsi i kluczy do miast pełnych rozgwiazd, a wtedy otworzyły im się mózgoczaszki, z których wytrysnęły fontanny wielobarwnych figur geometrycznych. Po dżungli z betonu biegały dynie na mewich nóżkach i kalarepki na żabich udkach. Po niebie fruwały talerze ze skrzydłami samolotów i śmigłami helikopterów. Jedna deskorolka doleciała na szczyt wieżowca, a wtedy przed rowerem otworzyły się niewidzialne drzwi, które od tej pory były widoczne, ale na razie tylko dla hulajnóg. Po drugiej stronie okna był złoty ocean, pomarańczowe niebo, fioletowe chmury i niebieskie wyspy, a nad wszystkim unosiły się fioletowe i granatowe rybitwy.
Koniec.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.