Pogrążony w mroku cz. 1

Historia ta działa się w domu. Pamiętam że pewne małżeństwo zatrudniło mnie do opieki nad ich jednym dzieckiem i paroma psami. Dom był ogromny a plac wydawał się nie mieć końca. Do tego miejsca wiodła tylko jedna polna dróżka na której jedynym źródłem światła był księżyc i gwiazdy. W domu była także sprzątaczka. Ci młodzi rodzice powiedzieli mi wcześniej że zjawi się na parę godzin. Dziecko było bardzo małe i cały czas spało, mogło mieć może pięć albo sześć lat. Nie powiedzieli mi nawet jego imienia kiedy wychodzili. W pewnym momencie gdy przechodziłem z pokoju do pokoju aby zobaczyć czy mały chłopiec ciągle śpi usłyszałem jakby ktoś dobijał się do drzwi. Myślałem że ktoś puka do frontowych drzwi. Zszedłem na dół ale przed drzwiami nikogo nie było. Po jakimś czasie milczenia znowu rozległo się pukanie do drzwi. Tym razem stałem zaraz przed frontowymi drzwiami i to nie stąd dobiegał ten odgłos. Zacząłem iść za dźwiękiem. Po dość długim czasie szukania poczułem pod stopami jakąś wypukłość w jednym z pokoi. Ściągnąłem dywan i otworzyłem drewnianą klapę. Na dół prowadziły drewniane spróchniałe schody które skrzypiały przy każdym kroku. Zszedłem na sam dół. Nic nie widziałem, intuicyjnie zacząłem macać po ścianie za przełącznikiem od światła który rzeczywiście tam się znajdował. Rozpaliły się lampy w całej piwnicy. Teraz widziałem dokładnie. Zauważyłem przejście. Byłem pewien że to stamtąd dobiega ten głos. Przeszedłem więc do następnego pomieszczenia na końcu którego stały wielkie żelazne drzwi z otworem, coś jak okienkiem na podawanie żywności w wiezieniu w izolatce. W końcu ciekawość wzięła górę, otworzyłem otwór i starałem się dojrzeć cokolwiek ale widziałem pustkę, ciemność. Zacząłem się głupkowato dopytywać kto tu jest i kim jest. Po chwili usłyszałem płacz dziecka, które zaczęło do mnie mamrotać jakieś niezrozumiałe słowa mieszane z łkaniem. Pomyślałem wtedy że to młode małżeństwo to zrobiło, tylko po co mieli by więzić kogokolwiek. Nie mogłem uwierzyć że byli by zdolni do czegoś takiego. Tym bardziej że sami mają małe dziecko. Bez zastanowienia przesunąłem wszystkie klamry, łańcuchy i zamknięcia. Otworzyłem drzwi, gdy nagle w tej ciemności zauważyłem małą dziewczynkę. Wydawała się mieć może około dziesięć lat. Starałem się coś od niej dowiedzieć ale nie rozumiałem ani słowa. Chciałem szybko powiadomić policję o tym zdarzeniu. Wziąłem dziewczynkę na ręce i poszedłem do góry. Pamiętałem że jeden telefon był w kuchni, poszedłem więc pierw tam jednak w słuchawce nie było żadnego sygnału. Przypomniałem sobie o swoim telefonie komórkowym który zostawiłem w salonie. Dopiero w tym momencie zorientowałem się że w domu nie ma żadnych psów ani sprzątaczki. Jedyne co chciałem zrobić to uratować tą małą dziewczynkę. Wszedłem do salonu i zauważyłem na stoliku telefon. Podszedłem gdy przez drzwi z tarasu do salonu wszedł pies. Pomyślałem że wcześniej musiał ktoś zostawić uchylone. Szedł powoli i nagle się zatrzymał niedaleko przede mną, zaczął szczerzyc kły a z pyska leciała mu piana zabarwiona na czerwono. Nie wyglądał już jak zwykły pies ale bardziej jak wilk. Próbowałem go uspokoić jednak rzucił się na mnie i przewrócił na plecy. Odruchowo próbowałem chronić głowę. Zaczął gryźć mnie po rekach, poczułem ze wgryza się bardzo mocno a z rąk zaczęła płynąć krew. W pewnej chwili zauważyłem że dziewczynka podrzuciła mi nóż kuchenny. Miałem go teraz w zasięgu ręki ale w pierwszej chwili nie potrafiłem go użyć, nienawidziłem patrzeć jak jakiekolwiek zwierzęta cierpią a ponadto nigdy nawet nie skrzywdziłem fizycznie żadnej żywej istoty, jednak teraz chodziło o moje życie. Wziąłem więc nóż i żeby jak najszybciej to zakończyć postanowiłem że uderzę jednym cięciem gdzieś przy przednich łapach. Chciałem uderzyć w serce żeby pies się nie męczył. Uderzyłem raz, nóż wszedł gładko na całą swoją długość aż do rękojeści. W tym momencie przestał mnie gryźć i zaczął skomleć, widziałem że ciągle stoi. Łzy zaczęły spływać mi do oczu.  
Uderzyłem drugi raz w ta sama okolice co przy pierwszym ciosie, lecz dalej stal, uderzyłem
ponownie trzeci i czwarty raz, chciałem jak najszybciej to zakończyć. Czułem się wtedy jakby ktoś mnie kontrolował, jak bym nie panował nad swoim ciałem. Zobaczyłem jak jego ślepia wypełnia krew, aż w końcu padł zaraz obok mnie w kałuży krwi a ja zacząłem płakać. To był pierwszy raz kiedy musiałem zabić jakiekolwiek zwierze, ciągle miałem jeszcze w głowie to skomlenie i przyjadanie w uszach. W końcu pozbierałem się i poszedłem do kuchni aby obmyć się z krwi i zawinąć czymś ręce żeby zatamować krwawienie. Nagle ta mała dziesięcioletnia dziewczynka zaczęła coś mówić a ja zacząłem ją rozumieć. Powiedziała mi że bezpieczniej będzie jeżeli pójdę za nią, a ja jak zahipnotyzowany zacząłem wykonywać jej rozkazy. Wyszliśmy z domu i zaczęła mnie prowadzić ku ciemności.

Hevek

opublikował opowiadanie w kategorii sen, użył 976 słów i 5267 znaków.

2 komentarze

 
  • Hevek

    Będzie dalsza część ale nie oparta o sen.

    25 paź 2012

  • Morosov

    Fajne. Podejrzewam ze w tym momencie sen sie skonczyl, i ciagu dalszego nie bedzie?

    25 paź 2012