Manuskrypt

ManuskryptWitaj! Basiu.

  

Nie mogę temu zaprzeczyć, tak, dawno nie pisaliśmy do siebie, w czym wina zapewne leży po mojej stronie. I cóż mi pozostaje? Jedynie przeprosić i w tym momencie przyjąć to na klatę, bez żadnych usprawiedliwień, wydumanych podtekstów i przyznać, że zaniedbałem się i Cię. Wiem, mało gramatycznie, ale w chwilach krytycznych opuszcza mnie mój subtelny urok, ulotność.

Pocieszam się, być może mrzonką, choć liczę, że jestem bliski prawdy, że jesteśmy na takim stadium znajomości, która pozwala rozpanoszyć się rutynie. Przynajmniej odnoszę takie wrażenie, że między nami to już (?) jest jak w starym małżeństwie. Zapewne już szykujesz ripostę, że to wszystko zależy od podejścia i być może oddycham rękawami stąd takie łapanie się „ prawd życiowych” neurotycznego Jasia. Na wszystko jestem przygotowany i chętnie się poprzekomarzam, bo wciąż uwielbiam, nie tyle pisać, co do Ciebie pisać.

  

Tyle tytułem wstępu, Pani Basiu. A teraz, jeśli pozwolisz, moja koleżanko, przejdę do milszej części Twej czcionki.

  

To świetnie, że znowu ruszyłaś z kontynuacją swej powieści. Tak czytając, co mi przesłałaś, to miałem wrażenie, że jesteś nabuzowana, rozpiera Cię energia i wręcz chciałabyś już do mnie to wysłać, by wklepywać dalsze losy swych bohaterów. Ale czy słusznie kieruję swoje podejrzenia, że spowodowane jest to nie tylko poprzez własne samozaparcie? Mam wrażenie, że ktoś w tym maczał palce. Zresztą, sama to potwierdziłaś w następnych zdaniach pisząc:

  

- " W mojej głowie jest dosłownie wir, zawierucha, wizje przeplatają się ze strzępami rozmów. Możesz mi nie wierzyć, ale nie jestem w stanie tego wszystkiego wyłapać, stąd decyzja by to zapisywać w takim specjalnie kupionym na takie okazje, notesiku. I jak jestem gdzieś w plenerze, to bardzo często sięgam po niego by nie gubić tych założeń. Nie muszę pisać, że czasem zdarza się to w najmniej odpowiednich momentach.

I tak w środę byłam z Sofią na bulwarze, rozmawiamy o jej sytuacji, jako emigrantki, co niewątpliwie jest dla niej ważne, a mnie dopada mega scena. Wiesz, taka przełomowa, o której się mówi petarda i czuję, że to muszę zaznaczyć, bo umknie.

Przepraszam ją, wygrzebuję z torebki czerwony kajecik i myk koło fontanny. Sofia stoi jak słup soli, a ja bazgram jakby mi ktoś dał cynk, gdzie jest najlepsza amfa w mieście. Nie zważam na nic, na młodzież mizdrzącą się tuż obok, na staruszków karmiących gołębie, gościa nawołującego na cukrową watę, czy Azjatów błyskających fleszami. Odcinam się od całego tego zgiełku by zostać sam na sam ze swymi bohaterami i zasuwam jak stenotypistka chcąc dogonić swe drugie ja.

  

Tak, pisarze to wariaci, ja prawdopodobnie należę już do nich, skoro pogodziłam się z dualistyczną naturą. Muszę pomyśleć o dyktafonie, choć w dzisiejszym świecie to już tylko substytut zaawansowanej myśli technicznej.

  

Chciałabym Ci jeszcze powiedzieć, że ten notatnik kupiłam u tego Wenezuelczyka, o którym Ci pisałam poprzednim razem. Zaimponował mi swą determinacją w walce o lepsze jutro swej rodziny, którą zostawił w kraju. Facet jest niesamowity, zaczął od takiego kramiku, koszyczków wiklinowych, które sam wyplatał, a dziś ma sklep, takie nasze 1000 drobiazgów.

Od pewnego czasu na chodniku wystawia takie rysy, szkice, architekturę, manufakturę i jak się niedawno dowiedziałam, kreślone jest to jego dłońmi. Przed wczoraj przystanęłam, tak z ciekawości, by sobie dokładnie obejrzeć. Przykucnęłam z ręką przy czole, by padająca pryzma światła nie zakłóciła widoku i w najlepsze dokonuje rekonesansu owych prac.

W pewnym momencie czuje na ramieniu dłoń i nim się obejrzałam usłyszałam głos właściciela, Carlosa: - Senorita, Baszja ( tak mnie zwykle nazywa) Czy pozwolisz się sportretować? -

  

Kacper! Zatkało mnie. Nikt mnie nigdy nie malował, dla mnie to jakaś abstrakcja. Zanim się wyprostowałam wykorzystał chwilę mojej konsternacji i postawił krzesełko, pomógł usiąść i nawet nie zdążyłam się sprzeciwić gdy Carlos już swymi smukłymi palcami unosił mój podbródek.

Odszedł dwa kroki, zmrużył oczy a z wyciągniętych przed siebie dłoni ułożył coś na wzór ramki. Następnie zbliżył się, wpatrywał dość intensywnie w lewy profil, opuszkami palców przygładził kołnierzyk, uwolnił mi policzek od niesfornego loka i…stało się. Przywiozę ten obrazek ( już oprawiłam) to ocenisz.

Gościu ma talent, dla mnie to fenomen by mieć tyle talentów, bo oprócz tego jeszcze rzeźbi w drewnie a i modelowanie nie jest mu obce. " -

  

Dla mnie, słowo klucz - „ …i stało się’. Chyba nie muszę tego komentować.

  

Nie wiedziałem, że masz czas na telewizję, a zwłaszcza tego typu programy jak Big Brother. Co prawda oglądałaś to ze względu na swoja koleżankę po fachu, ale jednak to pewne zaskoczenie dla mnie. Posłuchałem się i wszedłem na yt, aby zobaczyć, a zwłaszcza usłyszeć, co ta Blanka Lipińska w tym programie miała do powiedzenia. I muszę przyznać, że nie dziwię się, ze zaproszono ją do sesji nocnej, bo nie przebiera w słowach. Podejrzewam, że gdyby nie fakt emisji na żywo, nie byłoby wiele do zmontowania.

Nie chcę być purytaninem, ale według mnie przegięła, gdy Chajzer powiedział: - „Teraz krótka przerwa, zróbcie sobie herbatę, może zróbcie coś do zjedzenia…” . I nim skończył Twoja Blanka wypaliła – „ albo loda.” No, ale skoro pisze się takie mało wysublimowane erotyki, a i w CKM- ie miało się sesję, to już pewnie granica dobrego smaku została przesunięta.

  

Piszesz, że Włosi ponieśli klapę odgrzewając ten program a i u nas Wielki Brat przepadnie z kretesem. Tu bym polemizował, ale nie chcę się rozdrabniać nad różnicą między gustami Włochów i naszą mentalnością, bo jak wiesz to zagadnienie nie da się okiełznać. Ważniejsze jest to, co zaznaczasz jako pewnik, czyli odgórne naciski na każde reality show, które jednak nigdy nie będzie żyło własnym życiem.

Jeśli jest tak jak twierdzisz i uczestnicy dostają odgórnie polecenie by wypowiadać pewne kwestie, to dla mnie to porażka. Nie mogę w to uwierzyć, że za każdy kolejny tydzień dostają trzy klocki, są jakby najemnikami i w razie potrzeby dostają polecenie sfingować kłótnię, by - jak to nazwałaś – rozjarać telewidzów.

Ale skoro tylko 16 h jest nadawane live, a i to ponoć czasem jest zawieszane, to można wszystko ustalić pod publiczkę, na uciechę. Bo jak wiemy z tym jak w polityce, im gorzej tym lepiej.

  

Słyszałem jakieś ploty, że w „ Tańcu z gwiazdami” są naciski i wygrywa ten, kogo TVN jako stacja ma na jesień w swojej wizji jako prowadzącego, czy głównego bohatera serialu. Teraz jednak nabiera to dla mnie nowego wymiaru i kto wie czy za kilka lat nie wyjdzie na jaw, że wszystkich ludzi nabrali, a ci, którzy wysyłają sms-y, jak to było w którejś z reklam, puszczają je w las. A wygra i tak ten lub ta, na kim BB może najwięcej zarobić. Obyś Basiu nie miała racji, choć teraz to sobie przypomniałem, co Bartek kiedyś powiedział:

  

- „ Kacper, czy ty naprawdę myślisz, że ta cała Jola Rutowicz aż tak wyjebane miała i waliła takie smuty za czapkę orzeszków ziemnych? Albo miała syndrom Calineczki i chodziła po tym domu z jakimiś futrzakami by nie czuć się samotną?”

  

I jeszcze taka sprawa. Wiesz, że moja ciocia miała znajomą w totolotku i ta jej szepnęła w zaufaniu, że co jakiś czas w okręgu w różnych kolekturach mają wywieszać informację o wygranej by napędzić koniunkturę. Parę lat temu była taka wywieszka i u nas w tej na Staszica, że w Mini Lotka, ktoś dziabną piątkę i rozeszła się fama, że to na 1 Armii. Pewnie pamiętasz tą sytuacje, ale jakoś do dziś nie doszły mnie słuchy, kto przynajmniej poznał tego szczęśliwca, a o wiele większych brudach i skandalikach z naszego poletka się dowiadujemy.

  

Do diaska! Basiu! Świat jest zakłamany, mamonie się oddał i nie wiem sam, komu już wierzyć mogę.

  

Trzymaj się moja Senorito Baszju.

  

Pozdrawia Cię twój Cacper Carlos z Polszi

  

P.S. Ale jakbyś kiedyś dostała propozycję udziału w programie Big Brother, to zaręczam Ci, że wykupuje abonament. Bo kto, jak kto, ale Ty to byś się nie dała zmanipulować i byłoby tam 100 procent naturalności. Prawda? Basia w całej krasie, nawet w czasie myju myju. Bo pod prysznic chyba nie wchodziłabyś w bikini? Przepraszam. Zagalopowałem się.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii sen, użył 1525 słów i 8641 znaków.

Dodaj komentarz