Groteska.

-Halo?  
-Chodź już do domu, ciocia przyjechała. Musisz kogoś poznać.  
-Dobrze mamo, zaraz będę, pa.  
Minęły 3 lata. Nadal nie pamiętam wszystkiego dokładnie. Tego lipcowego dnia, kiedy odebrałam telefon, poznałam kuzyna, cztery lata starszego Krystiana i jego młodszą siostrę Kasię. Pierwsze spotkanie zakończyło się pomyślnie. Pośmialiśmy się, pogadaliśmy, zagraliśmy wspólnie w piłkę. Krystian był bardzo miły, nawet za bardzo. Widzieliśmy się pierwszy raz w życiu, a on przy każdej okazji mnie przytulał. Wtedy nie wydawało mi się to podejrzane, ale może gdybym odpowiednio wcześniej coś zauważyła...  
Pod koniec sierpnia odwiedzili nas ponownie, scenariusz się powtórzył. Uznałam, że jest bardzo rodzinny. Nasi rodzice umówili się wkrótce na kolacje w mieszkaniu ciotki. Polubiłam nowe kuzynostwo, więc nie zgłosiłam sprzeciwu. Tak w oczekiwaniu na ten wieczór mijały ostatnie dni wakacji...  
     Nadszedł 5. września. Piątkowy wieczór. W końcu! Byłam podekscytowana, choć sama właściwie nie wiem czemu ogarnęła mnie taka euforia. Wybrałam strój. Jak nigdy pamiętam co miałam na sobie. Wszytko nowe, niebieski stanik, fioletowa bluzka i spodnie przywiezione dopiero co z Łodzi. Wyglądałam niezwykle aseksualnie jak przystało na szanującą się dwunastolatkę.  
Byłam grzecznym, poukładanym dzieckiem. Bez problemów, bez uczuć chyba też. Nie wiedziałam co to alkohol, o fajkach tylko tyle, że tata je pali. Nie potrzebowałam kasy. Tabletki były ostatecznością w bólu, a nie oderwaniem się od rzeczywistości. Byłam bezbronna, bo nic mi nie zagrażało. Byłam delikatna, bo nie musiałam o siebie walczyć. Byłam odporna psychicznie, bo nie miałam problemów. Byłam naiwna i to się najbardziej zmieniło.  
Dojechaliśmy. Wysiedliśmy z auta przed wysokim, bladoróżowym bloku na Przylesiu. Z uśmiechem zmierzyłam wzrokiem budynek i ruszyłam za rodzicami w stronę klaki C.  
Ding dong. Wchodzimy, ciepłe powitanie i zaraz każda grupa wiekowa rozchodzi się do innych pokoi. Kasi nie ma. Pojechała do dziadków. Dziwne, uwielbiała mnie.  
Ciasny, ciemny pokój pełen elektroniki. Sprzęty do miksowania muzyki i rożne światła. Kable. Małe biurko, na nim komputer. Ogromne głośniki. Łóżko. Przez pierwszą godzinę rozmawialiśmy o szkole, nauczycielach, zainteresowaniach. Za oknem pociemniało, za ścianą coraz głośniej. Śmiechy i rozmowy zagłuszały moją ulubioną wtedy piosenkę. Krystian przeprosił mnie na chwilę, po czym wyszedł, jak twierdził do toalety. Wrócił po trzech minutach. W dłoniach miał dwie szklanki schłodzonej PEPSI. Podał mi jedną z nich. Podziękowałam. Nie wiedząc jeszcze za co jestem mu wdzięczna. Wzięłam łyka. Odstawiłam napój, zaczęłam opowiadać jedną ze swoich życiowych historii.  
-Pij – przerwał patrząc nerwowo to w moje oczy to w stronę szklanki.  
-Dobra, dobra - uległam upijając parę sporych łyków.  
Wyjątkowo szybko skończyłam mówić. Nagle zrobiłam się śpiąca. Bezwładnie padłam na kanapę. Leżałam na plecach kompletnie sparaliżowana. Nie mogłam się poruszyć. Noga, ręka. Nic. Nic nie chciało współpracować. Byłam rozgoryczona. Wszystko wirowało. Obraz spowolnił. Traciłam świadomość, chciałam uciec, ale fizyczność zawiodła. Zrozumiałam co się dzieje. Podszedł do mnie. Osiągnął swój cel. Usiadł na moich udach. Moje ciało znalazło się w uścisku jego kończyn. Nie mogłam się bronić. Zaczął mnie dotykać. Przesunął delikatnie palcem wzdłuż lewej miseczki stanika tak, by poczuć pierś. Wkładał dłonie pod koszulkę, bieliznę. Zbadał każdy kawałek mojego ciała. Ja nadal płakałam, ale tylko w środku. Na zewnątrz byłam martwa. Po kilku godzinach, nie wiem nawet ilu, wciąż kojarzę wszystko jak przez mgłę, wstał, ktoś go zawołał. Wyszedł. Trwało to chwilę. Zebrałam się w sobie i z rozpaczliwym bólem przewróciłam na brzuch. Chyba straciłam przytomność. Ocknęłam się dopiero kiedy kończył zaspakajać się moją bezbronnością. Nienawidziłam go. Miałam na sobie kaganiec niemocy, ale gdyby nie on mogłabym zabić kochanego kuzyna.  
     Kilka minut po północy obudziłam się. Przeraźliwa bezradność pomogła mi wstać. Wytoczyłam się bez słowa z tej gorzkiej komnaty, położyłam się ze strachem w pokoju naprzeciwko. To była najcięższa noc w życiu. Miałam dziurę w pamięci. Próbowałam sobie przypomnieć co się właściwie stało. Na próżno. Pociłam się. Miałam chyba gorączkę, a na pewno halucynacje. Chciałam krzyczeć i nic. Nie wydusiłam z siebie nawet żałosnego pisku. Zasnęłam. Przez sen płakałam. Czułam to, tak jak czułam, że się szamoczę. Z agonii wyrwał mnie potworny ból brzucha. Było kilka minut po szóstej rano. Obudziłam rodziców, błagałam, żebyśmy wyszli. Udało się. Nadal nic nie pamiętałam. Poprzedniej nocy zostawiłam w TAMTYM pokoju kurtkę, ale podświadomie nie chciałam tam wchodzić. Wróciłam do domu. Zamknęłam się w swoim świecie, czekając na cokolwiek co mogłoby mi pomóc. Chorowałam cały dzień. Strach odebrał mi noc.  
     Wspomnienia wróciły po trzech miesiącach. Często w snach. Nie naraz, ale powoli. Elementami. Elementy zaczęły układać się w całość. Całość we wnioski. Wiedziałam, że podał mi jakiś środek. Tabletkę gwałtu. To musiało być to.  
Moja życiowa sielanka stała się jednej nocy groteską. Myślałam, że Bóg, albo może los ze mnie zakpił, ale nie. On mnie nauczył. Nauczył być twardą. Nauczył chwytania życia za mordę. Radzenia sobie wtedy, gdy inni się poddają. Nauczył siły, a jednocześnie pokory. Kazał wydorośleć i pomagać wszystkim wkoło. Rozbudziłam w sobie wszystko to, co dotąd było uśpione. Bunt. Walka. Uczucie.  
Poznając nienawiść poznałam też miłość. Stałam się hieną w świecie udających hieny owieczek. Dusiłam to w sobie do dziś. Nikt nie wiedział jaką zmazę noszę w duszy i sercu. Gdzieś w głębi siebie chcę się wreszcie zemścić. Zrobię to.  
Nie boję się reakcji, bo już nie boję się żyć. Palę, piję, pójdę do piekła. Tego też się nie boję. Boje się, że on znów kogoś skrzywdzi. Nie chcę, żeby żadna dziewczyna musiała przeżywać tego co ja. Psychiczne blizny nie znikają, rany nie zasklepiają się. Może z czasem bledną, ale nie da się ich wymazać. Zostają na całe życie. Nawet w tych najsilniejszych.

natalia516

opublikowała opowiadanie w kategorii sen, użyła 1145 słów i 6503 znaków.

Dodaj komentarz