Lex amor Rozdział 3 cz.I

Lex amor Rozdział 3 cz.INa początku bonus z poprzedniej części. Jutro na blogu znów troszeczkę dłuższa część. Proszę o komentarze. Miło byłoby wiedzieć, że naprawdę ktoś czyta. Pozdrawiam  
MMM

PIOTR
Oczywiście, że ją widział. Dojrzał ją gdy tylko weszła do klubu z jakąś bandą.Pijąc setkę za setką obserwował jej każdy ruch. Gdy tańczyła z jakimiś fagasami  
poczuł tak silną zazdrość, że musiał rozbić butelkę.Ręka sam wykonała ruch.
-Spokojnie zapłacę za to.-Powiedział wyciągając banknot.
Coś kazało mu znów spojrzeć w jej stronę. Wyrywała się z łap jakiegoś pijaka. Piotr gwałtownie wstał, miał podejść i skopać gówniarzowi dupę. Nie myślał, uczucia decydowały za niego. W tym samym momencie jakiś wysoki facet Wyrwał Lenę z łapsk tamtego.Już się nie opierała. Piotr w przypływie gniewu mocno objął ładną blondynkę, która cały czas starała się go zagadywać. Pocałował ją natarczywie i namiętnie chcąc w tym pocałunku wyrzucić z siebie całą frustrację  
, rozgoryczenie i zazdrość. Nie panował nad sobą.ta sytuacja wybiła go z równowagi i nie potrafił zrozumieć dlaczego Lena wywołała w nim takie emocje. Spojrzał na nieznajomą, uśmiechnęła się zachęcająco, złapał ja za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.

ROZDZIAŁ 3
Ten weekend był straszny. Lena nie mogła znaleźć sobie miejsca, nie potrafiła zagłuszyć w głowie tej myśli o niesamowitych, pięknych hipnotyzujących oczach. Nie mogła też pozbyć się wrażenia, że te oczy należały do jej szefa.Na szczęście dwa dni upłynęły jej szybko na porządkach i nauce. W niedzielny wieczór dziewczyna czuła, że przepisy i artykuły kodeksów wychodzą jej nosem, oczami i przez paznokcie. Lena siedziała na parapecie okna, za szybą miała swoje ukochane miasto, w pokoju zrobiła się romantyczna atmosfera, mała lampka rozjaśniała jedynie blat biurka, a płomień świecy rzucał nastrojowe cienie na ścianę. Lena uwielbiała takie wieczory, gdy mogła marzyć i snuć swoja bajkę, jednak tym razem czuła się samotna. W każdym z pokoi za ścianą jej przyjaciele spędzali wieczór z ukochaną osobą. Wzięła na kolana kota, zwierzak cicho mruczał, a jego aksamitne futro ogrzewało wiecznie chłodne dłonie.  
-I co mały? Nawet nie wiesz jak masz fajnie. Wszyscy cię kochamy zawsze masz komu pomruczeć, a ja zostanę starą panna. Samotną wściekłą wiedźmą jak ta sąsiadka z dołu. Okropne nie? Może chociaż kota będę mieć co? Zostaniesz ze mną?- Kociak zdawał się ignorować Lenę.wyraźnie zamierzał uciąć sobie drzemkę na jej kolanach.  
-Dobra możesz tu zostać na noc tylko nie zasypiaj na mnie. Chodź, od spania jest łóżko, mogę nawet cię przykryć.
-Słuchaj chyba Eustachy nam uciekł!!-do pokoju z przerażeniem w oczach wpadła Ida.-On tu jest ?! Ja się tak martwiłam wszędzie go szukam, a ten sobie śpi!-Ida udawała złość na pupila.
-A co od niego chcesz?
-Nic takiego. Uff ale się zdenerwowałam. Chyba muszę wypić jakąś walerianę. Mamy coś takiego?
-Napij się wódki podobno też działa-zażartowała Lena.
-Masz rację tak zrobię. Cześć. Dobranoc.
-Słodkich snów.
Lena podeszła do szafy, chcąc wybrać coś na jutro. Bezwiednie sięgnęła po sukienkę, która miała na imprezie. Pogładziła koronkowy rękaw, ale szybko  
potrząsnęła głową chcąc pozbyć się dziwnych, choć przyjemnych uczuć. Przygotowała sobie strój i zgasiła lampkę. Śniła o ciemnych oczach.
  
PIOTR
Nie potrafił rozładować napięcia, ciągle był poddenerwowany, wkurzało go wszystko i wszyscy.Przygodny seks w najmniejszym stopniu nie przyniósł satysfakcji. sobotę spędził na treningu odmawiając znajomym wyjścia do baru choć wiedział, że znów nie zmruży oka. Sam nie wiedział co właściwie go tak denerwuję, wspomnienie Leny w objęciach jakiego faceta czy fakt, że w ogóle o niej myśli. W niedzielę wykręcił się od cotygodniowego obiadu u rodziców nadmiarem pracy. Do swojego kalendarza wpisał wszystkie możliwe spotkania, tak aby jak najmniej przebywać w kancelarii. Zdawał sobie sprawę z tego, że kiedyś będzie musiał  
porozmawiać z tą dziewczyną przecież miał ją uczyć, ale chciał to odwlec w czasie dopóki mógł. Wieczorem w jego mieszkaniu rozległ się dzwonek.  
-Jak tu wlazłeś?-spytał poirytowany Piotr
-Cześć jakie miłe powitanie. Też się cieszę, że cię widzę przecież nie gadaliśmy od czwartku.-Marek znał wspólnika i wiedział, że tak długie milczenie nie jest dobrym sygnałem.
-Dobra sorry. Nosi mnie, mam kiepski nastrój.
-No co ty powiesz? Sam bym nie zauważył.
-Zejdź ze mnie. Siadaj gdzie chcesz rób co chcesz wiesz co i jak. Chcesz coś do picia?-Piotr skierował się w stronę kuchni zostawiając Marka, który wygodnie rozsiadał się na sofie-Słuchaj masz do mnie coś ważnego czy tylko mnie sprawdzasz?
-Yy no to daj mi jakiś sok. Może mam, ale teraz myślę, że to może poczekać. No popatrz takie coś ładne znalazłem za oparciem-Marek na palcu bujał różowym stanikiem, gdy Piotr wchodził do salonu ze szklanką soku.-Mówiły mi ptaszki na mieście, że wyrwałeś jakąś laskę, ale nie myślałem, że przyprowadzisz ja do domu.
-Masz pomarańczowy. Wyrzuć to do śmieci. Tak wyszedłem w piątek z laską, ale to nie jej.Nie przywiózłbym jej tu, pojechaliśmy w plener. Sam nie wiem, której to jest. W sumie dobrze, że to znalazłeś wyrzucisz po drodze, a pani Bogusia by mi truła głowę miesiącami.
-Ok poświęcę się. Co z tą praktykantką? Byłeś na tej uczelni?
-Byłem. Cholera stary czemuś ty mi nie powiedział, że to wygra dziewczyna? Nie wiedziałeś?
-Wiedziałem, ale po co miałem mówić jak i tak byś ją zobaczył, to nic nie zmienia.  
-Nie zmienia, ale ja się mogłem wydurnić.  
-Daj spokój o co ci chodzi? Coś się tam wydarzyło?
-Nic się nie wydarzyło, ale mogłem wyjść na idiotę.-Piotr prawie wykrzyczał te słowa. Marek nie rozumiał o co chodzi przyjacielowi.
-weź może coś na uspokojenie, wyśpij się porządnie, bo masz oczy jak jakiś przepity królik. Pogadamy jutro. Cześć.
Piotr nie odpowiedział. Usłyszał trzaśnięcie drzwiami i dopiero wtedy wstał, żeby zamknąć drzwi na klucz. Podszedł do okna w kuchni, zobaczył marka już po drugiej stronie ulicy jak wyrzucał ten wstrętny stanik.  
-Kurwa co się ze mną dzieję?! Jeszcze gadam do siebie.
Z lodówki wyciągnął butelkę whisky i nalał sobie całą szklaneczkę. Uznał, że bez porządnego "wspomagacza" nie zaśnie. Zaniósł alkohol do sypialni zrzucił ubrania na podłogę i poszedł pod zimny prysznic.
    

                                           **************
-Witaj aniele. Jak po weekendzie? Rodzinny obiadek był?-Piotr robił dobra minę do złej gry. Postanowił za wszelką cenę nie okazywać, że Lena wzbudza w nim jakiekolwiek emocję. Sam zresztą nie potrafił ich sprecyzować.
-Dzień dobry. A był obiadek i nawet nie ja musiałam gotować. Aż szkoda było wracać do pracy.-Ilona od rana była w ruchu, nawet rozmawiając z Piotrem podawała mu równocześnie kawę i kilka listów.
-Tak ci źle u nas?-Piotr parzył usta w gorący czarnym naparze.-Ja się ciesze, że jednak wróciłaś do pracy. Strasznie bym tęsknił. Marek u siebie?
-Czaruś z ciebie, ale ja już cię znam. Nie ma go jeszcze możliwe, że będzie później, przyjedzie dopiero po rozprawie.
-Ok. Mam prośbę. Panią yyy Kuczewską umów na 11.30, a panią praktykantkę na 12 dobrze? Proszę zajmij się tym tej klientki nie możemy stracić a była przekładana już dwa razy.
-Spokojnie już do nich dzwoniłam. Pani Kuczewska powiedziała, że to piękna godzina na spotkanie z tobą, a ta dziewczyna bardzo mi dziękowała, bo zdąży coś tam sobie pozałatwiać. W dziekanacie pewnie.
-Dzięki wielkie. Mówiłem anioł nie kobieta. Idę do siebie. Mogłabyś przynieść mi kawę?-Piotr udawał, że pilnie przegląda korespondencję. Nie chciał się zdradzić przed Iloną, a czuł jak wzmianka o Lenie przyśpieszyła mu tętno. Trzęsącymi się dłońmi za nic nie doniósłby sobie sam filiżanki.

MeMyszMiss

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1447 słów i 8143 znaków, zaktualizowała 13 sie 2017.

1 komentarz

 
  • Rthv

    Ktoś ci już mówił ze masz talent? Mega fabuła i lekkość czytania. Podziwiam i pozdrawiam

    17 sie 2017

  • MeMyszMiss

    @Rthv Dziękuję ,ale opowiadanie chyba zostanie zawieszone . Chyba nie wzbudziło zainteresowania ,pewnie przez braki w interpunkcji albo zjadanie liter co mogłam przeoczyć. Pozdrawiam MMM

    18 sie 2017