pragniemy czas rozciągnąć 
wiedząc że ziemia jest żarłoczna 
każemy językowi tkwić za zębami 
a jej czekać  
innych pozostawiamy na pożarcie  
 
ona zaś czyha nie pod a za życiem 
wszechobecna pani 
siedzi na peryferiach miasta na betonowych mostach   
na straganach warzywnych gdzie stare kobiety sprzedają orzechy  
całe i łuskane 
a w pomarszczonych skorupach skrywają bezzębne uśmiechy  
siedzi w parkach tam liście pachną pokojami starych ludzi  
po sadach zbiera omszałe brzoskwinie 
i wciska pomiędzy twarze kobiet uwięzionych za ślubnymi ramami 
 
jasna jak wosk w kwitnących lipach 
spada żółtym pyłem na chodniki 
trupi cukier  
siedzi w zrolowanych płatkach piwoni 
bezźrenicowe oczy przeszywają  
osamotnienie w krajobrazie 
 
podpisuje akt dymisji ciała  
otwiera rachunek przemijania 
przed którym nie ma ratunku
2 komentarze
AnonimS
Bardzo poruszające. Choć ja jak zwykle wolę klimaty pogodne i optymistyczne. Ale nieraz śmierć jest jedynym wyzwolicielem. Pozdrawiam
kaszmir
@AnonimS o śmierci mówimy rzadko, ale częściej myślimy. Niektórzy opierają się o nią i dostają drugą szansę.
Pozdrawiam
Duygu
Uwielbiam takie klimaty, gdzie wszystko jest bezbłędnie napisane Ostatnia zwrotka spowodowała u mnie zimne dreszcze. Niesamowicie dobrze utrzymałaś ten mroczny klimat. Wspaniale
  Ostatnia zwrotka spowodowała u mnie zimne dreszcze. Niesamowicie dobrze utrzymałaś ten mroczny klimat. Wspaniale  
kaszmir
@Duygu dzięki śliczne za ten klimat. Koniec może jest wymowny bardziej, ale chyba prawdziwy.
Miłego dnia
Duygu
@kaszmir Dziękuję i nawzajem