trzech panów w czerni skrojonej na miarę czasów
fachmani od imperatyw na szczęście
z walizami z wielbłądziej skóry w burgundowych rumieńcach
po wybrukowanym życiu targali chęci
uchwyty z kości słoniowej wypolerowane z nieczystości
wnętrza szczelnie zamknięte na szyfrowe fermuary
zaprogramowane na ostatnią godzinę
bieda miast zelówek stukała po trotuarze z kamienia
przekroczyli wstęp wzbroniony
położyli na taśmie opasłe sakwojaże
wynicowano na lewą stronę skórzane powłoki
chaos przeważył spokoje
odskoczyły klapy i rozsypały piszczele po płycie
zadrwił los z planów za wczoraj na dzisiaj po jutro
dwadzieścia siedem gnatów i niecałe czternaście czaszek
zainkasowano
i parę drobnych na dalszą chęć bycia
wymieniono rzepki na zrzeszotnienie a intelekt na galaretę
kości zostały rzucone zachichotało życie
Dodaj komentarz