Dom - 77

Dom - 77- San Antonio Spurs w play-offach. Nieźle, nie? - poinformował mnie Daniel.
- Dawno nie oglądałem meczy. Ciekawe dlaczego? - zaśmialiśmy się. Kamil poszedł do kuchni a ja zostałem z rękami na oparciu kanapy tuż obok głowy Daniela.
Zawsze kibicowałem San Antonio Spurs. Może dlatego że Austin Mahone którego jestem fanem stamtąd pochodzi? Chicago Bulls mają u mnie drugie miejsce a Detroit Pistons trzecie. Ze względu na Eminema i Michaela Jordana.
Następne 10 minut spędziłem w salonie. Potem zjawił się Kamil z drinkami z wódki i dwóch soków które przez inną gęstość nie mieszały się i tworzyły zielono-czerwoną kompozycję.
- Powiem ci że niezłe - powiedziałem ciągnąc pierwszy łyk przez słomkę.
- Nie żebym się przechwalał ale znam się na tym - powiedział kiedy już 8usiadł koło chłopaków. Potem zaczęła się dyskusja o obronie Chicago Bulls ale jakoś mnie to nie interesowało. Czekałem na mecze Spursów.
Wróciłem do swojego pokoju. Postawiłem szklankę na biurku i poszedłem do garderoby. Gdy już nałożyłem czarny tshirt kątem oka spojrzałem w lustro. Uwagę przyciągało moje czerwone oko. Było napuchnięte i kontrastowało z białym bandażem na głowie i skórą. Wyglądało jakbym dostał bardziej niż dostałem. A gdyby wczoraj Mickey poprawił byłoby jeszcze gorzej.
Wiedziałem że nie powinienem ale zacząłem gładzić ciemno-czerwoną skórę w okolicy oka. Przy dotyku piekło, pomyślałem "Coś ty narobił chłopaku”. Potem " W sumie to nie moja wina”. "Ale stało się”. "Weź przestań”.
Wróciłem do pokoju i napiłem się. Z nudów zacząłem przeszukiwać stoliki nocne. Jestem tu 5 dni a jeszcze do nich nie zaglądałem.
W prawym znalazłem tableta i paczkę Laysów. Wyrzuciłem te rzeczy na łóżko i przeszedłem do stolika po lewej stronie łóżka. Chyba wiedziałem co będę robił przez resztę dnia.  
W lewym zaś był laptop i kable do niego. W szufladzie na górze znalazłem dysk przenośny i kabel usb.  
Usiadłem na zawalonym rzeczami łóżku i postawiłem obok laptopa. Włączyłem go i podłączyłem dysk. Kiedy system się włączał otworzyłem paczkę chipsów i zacząłem przegryzać.  
Gdy dysk już się załączył otworzyłem go i oniemiałem.  
Była to dokładna kopia mojego systemu który miałem w domu. Ta sama tapeta, te same foldery. Tylko dysk jeden a tam miałem dwa. Widać ktoś, nawet się domyślam kto zrobił kopie z mojego komputera, zainstalował system na dysku i laptop odpalił mój stary system z tego przenośnego cuda.
Uśmiechnąłem się i znalazłem folder z muzyką. Potem poszukałem w szafce z kablami kabla którym mógłbym połączyć potężne głośniki których używał telewizor z laptopem. Głośniki w MacBookach nie dorównują studyjnym brzmieniom Krk których czarne głośniki są wbudowane w ścianę po obu stronach telewizora.. Przeniosłem laptopa na komodę i połączyłem oba sprzęty. Zacząłem przeszukiwać playlistę. Włączyłem kawałek Justina Biebera - Confident. Odkąd na piosenka wyszła często jej słuchałem. Pogłośniłem na maksa w laptopie i głośniki. Podłoga zaczęła się trząść a muzykę było słychać chyba w całej okolicy. Zacząłem kiwać głową i tańczyć jakbym był sam w domu.  
Na dole relację z meczu Nba przerwał głośny huk i basy jakby gdzieś trwała impreza. Chłopaki siedzący na kanapie poderwali się patrząc na siebie z myślą "What da fuck?!” Daniel z Grześkiem rozpoznali piosenkę i spojrzeli na Kamila. Siedział na brzegu kanapy próbując zachować spokój.
- Zaraz się zacznie - myśleli obaj.
Kamila zaczęła boleć głowa i choć przez chwilę siedział z nadzieją że pójdę po rozum do głowy i ściszę to gówno to nie doczekał się. Wstał gwałtownie z kanapy klnąc pod nosem i wściekły wszedł po schodach na górę.  
Ja kiwając głową popijałem drinka i chodziłem po pokoju zachwycony mocą tego sprzętu i dumny że ma w pokoju takie nagłośnienie.  
Kiedy zatrzymałem się akurat po lewej stronie pokoju i zamierzałem zrobić kolejną rundkę do komody drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Trochę cichszym niż basy głośników.
Zza drzwi padły dwa strzały. Prosto w laptopa uciszając go na zawsze. W jednej chwili impreza, w drugiej głucha cisza. Dziwne wrażenie.
Mój dowódca wychylił się zza drzwi trzymając broń w lewej ręce. Zabijał wzrokiem, choć na imprezie u Gringo głośna muzyka mu nie przeszkadzała. Staliśmy w ciszy. Trzymałem szklankę myśląc że zaraz pęknie.  
W końcu Kamil się odezwał. Powoli i stanowczo.
- Nigdy - więcej - nie - puszczaj - tego - pedała - w - tym - domu - Cedził każde słowo i celował do mnie z Glocka.
-Spoko - powiedziałem. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Zachowywał się jak mój brat tylko on nigdy nie rozwalił laptopa. Tylko się darł kiedy puszczałem kawałki tego chłopaka.  
-Rozwaliłeś mi laptopa- dodałem.
- Jak zasłużysz to ci kupie nowego. Dysk jest cały - powiedział i wyszedł z pokoju. Ochłonął trochę i teraz delikatniej obszedł się z drzwiami.  
Stałem w miejscu nie wiedząc co się właściwie stało. Uśmiechałem się głupio bo ja nigdy, nawet kiedy Ania słuchała disco polo a ja dostawałem szewskiej pasji nie rozwaliłem je wieży.  
Westchnąłem śmiejąc się pod nosem i odstawiłem szklankę obok szczątków Macbooka. Nie wiedziałem co z tym zrobić więc tylko odłączyłem dysk i schowałem do szuflady. Resztki laptopa wrzuciłem do śmietnika.
Usiadłem na fotelu obok drzwi i założyłem nogi na stolik. Chciałem włączyć muzykę ale ten pomysł odpadał.  
Patrzyłem w sufit i ziewnąłem. Nie, jest po południu. Nie pójdę spać.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1106 słów i 5776 znaków.

2 komentarze

 
  • Gabi14

    Hahaha **** ^^

    17 sie 2014

  • seti

    Mam nadzieje, ze uda Ci się dzisiaj dodać :)

    14 sie 2014