Dom - 68

Dom - 68Na stoliku nocnym leżał laptop. Patrzyłem na niego myśląc czy dałbym radę jakoś skontaktować się z Anią. Ale przypomniałem sobie co mówił Kamil.
Że tu będzie mi lepiej, że oni dalej mnie nie akceptują, że lepiej jak nie wiedzą że żyję. I że najlepiej jest tak jak jest.
Chyba lepiej byłoby mi myśleć tak jak Kamil. Odciął się od przeszłości, w ogóle jej nie wspomina albo robi to tylko gdy jest sam. Po prostu podzielił swoje życie na dwie części, oddzielił je grubą linią i postanowił nigdy jej nie przekraczać.  
Zapomnieć o tym kim byłem, zapomnieć co było, zapomnieć o ludziach których znałem. Wyrzucić z pamięci całą moją rodzinę i przyjaciół. Kumpli, wspomnienia… tak jakby tego nigdy nie było.  
- Skoro Kamil tak żyj to dlaczego ja nie mogę? - skulony zadawałem sobie to pytanie. Mógłbym o tym zapomnieć, wtedy to już by nie miało znaczenia. Myślałem że naprawdę będę tu szczęśliwy ale te wspomnienia nie dają mi żyć.
Mój mentor żyje tak jakby narodził się na nowo w dniu kiedy stracił matkę. Ja powinienem czuć się tak samo, jakby urodził się w dniu kiedy ciemność opuściła moje oczy i weszła w moją duszę. Ale ja mam w sercu Anię i nie jestem Kamilem. Nie mogę po prostu spalić tamtych lat w ogniu zapomnienia.  
- I mam nadzieję że nie zapomniała - nieświadomie wyszeptałem i spojrzałem w lewo. Pudełko mnie wołało.
Zdecydowałem, nie da się tak po prostu porzucić przeszłości. Nie jestem Tabula Raza a moje niebo nie jest puste. Jest na nim kilka gwiazdek i jedna bardzo daleko od nich.
Pocierając dłonią twarz, drugą otworzyłem pudło. Tak jak podejrzewałem było w nim dużo przedmiotów.  
Były przykryte zdjęciem z mojego pokoju. Nawet nie chciałem wiedzieć jak znalazło się w rękach Kamila. Pełen emocji, ująłem w dłonie ciemną drewniana ramkę.  
Moja odbijająca się w szkle twarz łączyła się z moimi przyjaciółmi. Była to fotografia wykonana podczas jednego z naszych coniedzielnych spacerów. Była wiosna, za naszymi plecami było widać zalew w Zemborzycach. Staliśmy na skarpie. Ja, Ania z chłopakiem, mój brat z żoną i dwójka naszych kolegów z dziewczynami.  
Zgrywam twardego, dzień w dzień. Ale teraz zacząłem szlochać. Miałem tylko ich. Kiedy w szkole ktoś mi dokuczał przychodzili i załatwiali sprawę. Zabierali mnie na spacery i imprezy. Tak narodziła się Wataha. Czasem nie mogli mnie ze sobą wziąć. Denerwowałem się ale wiedziałem że im na mnie zależy i nie pozwoliliby nikomu mnie skrzywdzić. Nie można mieć wszystkiego.
Najbardziej kocha się tych których się straciło. Tak myślałem kiedy kilka łez spływało po moim policzku a na brzuchu czułem nacisk. Bałem się że zaraz to zdjęcie też rozbiję się o ścianę bo nie wytrzymam. Ale musze wyrzucić z siebie tą złość.. Były w moim życiu chwilę kiedy żeby się uspokoić musiałem dać sobie w twarz. Sam nie wiedziałem dlaczego, to był impuls. Spuściłem głowę i ukryłem twarz w dłoniach wypełniając łzami przestrzenie między palcami. Żałowałem chwil w których obraziłem Watahę, kiedy się kłóciliśmy. Byli moimi jedynymi i prawdziwymi przyjaciółmi.
Postawiłem zdjęcie na stoliku nocnym obok drzwi balkonowych i kiedy trochę się uspokoiłem zajrzałem do kartonu ponownie.  
W foliowym pakiecie znalazłem moją kartę pamięci z telefonu. Były tam zdjęcia z ostatnich dwóch lat. Bardzo ucieszył mnie ten mały drobiazg.
Następnie wyciągnąłem mój prezent na Boże Narodzenie 2012. Pamiętam jaka była moja radość kiedy znalazłem model Range Rovera. Granatowy, ze srebrnymi felgami. Zawsze miałem obsesję na punkcie samochodów. Lamborgini, Range Rover, Bugatti itp. A teraz uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdyż przypomniałem sobie że podobny, w skali 1:1 stoi pode mną w garażu. Postawiłem model na komodzie pod telewizorem.  
Na dnie pudełka była jeszcze jedna ramka. Kiedy ją wyjąłem moje serce znowu przestało bić.  
Zobaczyłem siebie i Anie. Dziewczyna obejmowała mnie i uśmiechał się lekko. Zdjęcie zostało zrobione jakieś 4 miesiące temu.  
Moja siostra nie lubi zdjęć ale to jedno dała sobie zrobić. Postawiłem je obok zdjęcia Watahy na stoliku nocnym. Chłopaki musieli zdobyć te pamiątki podczas kiedy ja przed 2 tygodnie spałem.  
Zanim emocje we mnie opadły do pokoju wszedł Kamil.
- Śniadanie ci stygnie.
Wyszliśmy z pokoju. Pogoda była ładna więc śniadanie zjedliśmy na tarasie koło basenu. Na stoliku ze szklanym blatem stały 4 talerze, na każdym była papka z jajek z pomidorami i ziołami. Obok talerzy były kieliszki z wodą. Upiłem łyk i zabrałem się do jedzenia.  
- Jak na ciebie to wyszła dobra - Kamil zaczął docinać Danielowi. A Grzesiek śmiał się pod nosem.  
- Przypomnieć ci jak spaliłeś pizze? - Daniel nawiązał do umiejętności kulinarnych Kamila.
- O ty… - Kamil uśmiechnął się zadziornie.
Teraz obaj z Grześkiem się zaśmialiśmy.
- Była dobra, czego chcecie? - zdziwił się Kamil.
- Jeśli ktoś lubi węgiel - śpiewnie powiedział Daniel a na naszych twarzach pojawił się uśmiech.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 952 słów i 5184 znaków.

1 komentarz

 
  • Gabi14

    NARESZCIE!!! <3 <3 <3

    22 kwi 2014