Dom - 117

Dom - 117Szedłem jakąś ulicą w jakimś pieprzonym, nieznanym mieście. Znalazłem się tam prosto z imprezy, co było dziwne.
- Aha, haluny napitego chłopaka – pomyślałem skręcając w pierwszą lepszą uliczkę obok budynku z czerwonej cegły.
- Trza z tym żyć – pomyślałem, odpalając papierosa. Oparłem się o ścianę i zacząłem zastanawiać "Co ja tu właściwie robię?”
Drzwi budynku naprzeciwko gwałtownie się otworzyły.
- Nie no, bez jaj! – krzyknąłem we śnie, widząc kilka... zombie.
Sine postaci rodem z horroru wysypały się na asfalt. Upadły i zaczęły czołgać się w moją stronę.
-Hmm... to tylko haj, luz... – powiedziałem sam do siebie. Jeden człekokształtny gad właśnie dobił do moich butów. Był jak wąż... ale większy. Czołgał się i zapierając rękami, próbował mnie przewrócić.
- Ja pierdole! – Przywarłem plecami do ściany jeszcze bardziej czując drugą parę rąk na moich nogach.
- Jebane umarlaki – myślałem wierzgając. Cuchnęło od nich trupem... w sumie nic dziwnego.
- Co tu się do kurwy dzieje?! – wydarłem się kiedy siedziałem bez silny, mając 3 sztuki zombie na sobie. Ich ciała mnie przygniatały.
- Nie dam się zabić trupom! – krzyknąłem prosto w twarz jednemu który na mnie patrzył. Leżał na moim brzuchu i wgapiał puste oczodoły w moją twarz.
Odpychałem go... mocno... Skurwiel nie chciał zejść.
- Do kurwy jasnej! – krzyknąłem, czując jakieś drgawki. To moje ciało. Trząsłem sie.
Odepchnąłem zombie i nagle krajobraz zniknął.
Wow, wytrzeźwiałem. Chociaż w głowie nadal mi się kręciło.
Siedziałem oparty o sedes, czy wannę... coś zimnego. A naprzeciwko mnie siedział Kamil.
Patrzyłem na niego. Miałem otwarte usta, jakbym krzyczał. Jakoś nie kontaktowałem.
- Ciebie całkiem pojebało?! – krzyknął Kamil.
Zobaczyłem Magdę. Płakała.
- Skarbie... – wyszeptałem. Patrzyłem na nią, czując że odpływam. Że mdleje, zatracam się w ciemności.
- Dosyć tego kurwa – Taki był ostatni tekst który usłyszałem. Chyba powiedział to wkurzony Kam.
Jedyne co zostalo to ból głowy. Nawet w tej nicości to czułem.  
Pulsował i przypominał mi że nadal żyję.
Musiałem zemdleć... I nieźle się upić.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 406 słów i 2265 znaków.

1 komentarz

 
  • Meśka;*

    EdD... Jak tak możesz?! Czemu tak krótko? Rozdział jak zawsze genialny. Mam nadzieję, że następna część będzie dłuższa. Pozdrawiam. M.

    7 lut 2016