Dom - 53

Dom - 53- Widzisz, tak to jest. Czasem trzeba się odciąć żeby poczuć szczęście - usłyszałem.
- Ale to ona jest moim szczęściem - powiedziałem cicho. Trzymałem ręce na kolanach i odwracając głowę zobaczyłem że Kamil już idzie w stronę domu. Pewnie chciał tak jak ja pobyć sam.
Posiedziałem tam jeszcze chwilę i popatrzyłem na spokojną wodę. Fajne mają tu mieszkanie, zawsze lubiłem domy w lesie z jeziorem na tyłach. Ale wtedy wyobrażałem sobie drewniane chatki do których przyjeżdża się na wakacje albo weekendy. Nie wille w których mieszkają gangsterzy.
Nie chciało mi się dalej tam siedzieć i rozmyślać, wstałem i otrzepałem spodnie z pyłu. Moje czarne wysokie buty ze skóry błyszczały w słońcu. Były chyba kupione specjalnie dla mnie, takk jak wszystkie ciuchy w garderobie. Podeszły były jeszcze całkowicie białe.  
Po przyjrzeniu się butom ruszyłem w stronę domu. Bezgłośnie przeszedłem przez trawnik i kiedy byłem na tarasie zobaczyłem przez szklane drzwi że cała paczka siedzi w salonie i zajada się nachosami. Teraz już na pewno ich spróbuję.
Chłopaki siedzieli na kanapie, zajęci rozmową nawet nie zauważyli że wszedłem. Zbliżyłem się do Daniela. Siedział pośrodku i trzymał miskę z pokrytymi serowym sosem chrupkami. Ciepłe, para leciała w górę.  
Siedzący obok niego Kamil i Grzesiek też jakoś Mninie zauważyli. Oparłem się ręką o oparcie kanapy i sięgnąłem ręką do miski. Dopiero teraz Daniel zaskoczył.
-Ej, co jest?! - przestraszył się. Niby skąd wziąłem się za jego plecami?
Wpakowałem do ust pełną garść chrupek. Nieważne że kilka kawałków upadło na podłogę.
- Konfiskata- powiedziałem z pełną buzią.
-Masz ser na policzku - powiedział Kamil. Zaśmiałem się i starłem go ręką.  
- Dzwonił do mnie przed chwilą kumpel. Wieczorem idziemy do niego na imprezę - dodał po chwili.
-Daleko?
- Ze 20 minut drogi autem.
-Chyba nie pojedziesz samochodem? - zdziwiłem się. Tam będzie morze alkoholu zapewne.  
- On załatwia transport - uśmiechnął się szeroko.
Ja znów się zaśmiałem. Zacząłem się zastanawiać co zrobić z tym pięknym dniem. Bo na pewno nie spędzę go w domu przed telewizorem.
Żeby znaleźć jakieś ciekawe zajęcie wyszedłem i stanąłem na tarasie.
W basenie za zimna woda, na kosza nie mam siły, nie będę siedzieć w domu…
Ale spojrzałem na verta ( rampa do deskorolki ). Stoi tam taki samotny, nikt po nim nie jeździ.
Ale nie chodziło mi akurat o deskorolkę.
-Kamil, mamy rowery? - Wróciłem do chłopaków a kiedy zadałem to pytanie kolega przestał pić piwo i zdziwiony zapytał " A po co ci rower?”
- Nudzi mi się - powiedziałem trzymając ręce w kieszeniach.  
- W garażu są cztery- powiedział i wrócił do opróżniania butelki.
-Dzięki - rzuciłem odchodząc. Wyszedłem na polane i znów poczułem moc promieni słonecznych. Zastanawiałem się czy nie nałożyć krótkich spodenek ale postanowiłem nie przesadzać. Całe podwórko było skąpane w ciepłym słońcu.
Otworzyłem przyciskiem drzwi do garażu, które podniosły się z wyraźnym dźwiękiem. Do garażu wpadło dużo światła, znajdujące się tam samochody były doskonale widoczne. Motory też, wszystkie inne narzędzia również. Ale nigdzie nie widziałem rowerów. Doszedłem do wniosku że są w głębi garażu. Wszedłem i przesuwając się między moim cudownym Lamborgini i Hummerem Daniela dostrzegłem jakieś kształty przy tylnej ścianie. Tak jak się spodziewałem, kiedy doszedłem spostrzegłem cztery czarne bmxy. Trzy były identyczne : czarne z czarnymi kołami, tak jak nasze samochody. Ale jeden pokryty był złotą farbą. Chociaż znając możliwości moich kolegów to wcale nie musiała być farba. Koła w tym rowerze były chromowane. Nie zastanawiałem się czyj jest, od razu wyprowadziłem go z garażu. Ale nie chciało mi się okrążać całego domu. Wprowadziłem rower po schodach i wjechałem na nim do salonu.
Chłopaki zajęci rozmową dostrzegli ten najdroższy rower jadący przez salon.
- Co do cholery?! - poderwał się Kamil wstrząsając piwem. Był zdziwiony ale i trochę się zdenerwował.
- Jadę skrótem - zaśmiałem się jadąc na stojąco po drewnianej podłodze.
- Ale to nie twój rower - usłyszałem dojeżdżając do drzwi na taras.
- Fuck it - Nie mogłem powstrzymać śmiechu kiedy jadąc w stronę rampy wspominałem reakcje Kamila.
Wniosłem rower na verta i pomyślałem że to może być niebezpieczne. Ale jednak po chwili zastanowienia wcisnąłem pedał i rower zsunął się w dół.
Kamil i chłopaki postanowili zobaczyć co głupiego przyszło mi tym razem do głowy. Kiedy opuszczali dom do ich uszy dotarł najpierw jakiś hałas a potem słaby jęk "Kurwa…”
Pobiegli w stronę rampy zaintrygowani. Znaleźli leżący na dole rower z ułamana kierownicą i jęczącego chłopaka podnoszącego się z ziemi.
Kamil wypluł piwo z ust kiedy zobaczył sytuacje.
-Mój rower… - podszedł przerażony. Nic strasznego że mam zdarta skórę na ręce i obolałe nogi bo upadł na nie jego cenny rowerek.
Podniósł z ziemi czarną kierownicę roweru i przez chwile patrzył na mnie kiedy już wstałem.
Nerwowo potrząsał trzymanym w reku przedmiotem patrząc na niego w złości.
-Przepraszam - powiedziałem. Moje perfekcyjnie ułożone włosy sterczały teraz we wszystkie strony.
-Debilu! - Kamil uderzył mnie w bok kierownica, podniósł rower i odszedł w stronę garażu.
Złapałem się za prawy bok i krzywiąc usta zapytałem Daniela " O co chodzi z tym rowerem?”
- Złota rama, w paru miejscach wysadzana diamentami… słowem drogi - powiedział.
- Nie wiedziałem - Spuściłem głowę.
- Jest dla niego ważny - wskazał głową w stronę garażu gdzie poszedł Kamil.
- Musimy znaleźć duży plaster - powiedział Grzesiek z uśmiechem żeby poprawić nastrój.
-Tak, najwyraźniej - Wszyscy poszliśmy do salonu. Usiadłem na kanapie a Daniel przyniósł z kuchni apteczkę i opatrzył moją ranę.
Po chwili przez drzwi wejściowe szedł Kamil, już chyba w lepszym humorze.
- Przykręciłeś? - zapytał z kuchni Daniel.
-Tak, spoko - odpowiedział i stanął z tyłu, nade mną.
- Nie próbuj tego więcej, ok.? - ostrzegł mnie.
- Dobra, przepraszam - odpowiedziałem spokojnie a Kamil obszedł sofę i usiadł koło mnie i Grześka.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1205 słów i 6410 znaków.

1 komentarz

 
  • ja

    Dalej prosze....czekam"-"

    25 sty 2014