Dom - 114

Dom - 114Cześć. Chce was tylko poinformować że w tym i kolejnym rozdziale będą sie działy rzeczy... inne :) Anyway, zapraszam do czytania ;p

Magda piła, opierając sie na mnie. Ja wypiłem łyk mojego Desperadosa i spojrzałem na jej twarz. Była szczęśliwa.
Uśmiechnąłem sie i pocałowałem ją w policzek.
- Twoi kumple są  zajęci? – powiedziała, patrząc jak dyskusje trwają na kanapie.
- Tak, najwyraźniej... – Chyba nawet zapomnieli że tu jestem.  
Zaśmiałem sie.
- Wiesz co, Kamilowi bez kitu przydałaby sie dziewczyna.
Magda zgodziwszy sie ze mną omiotła wzrokiem mieszkanie. Sporo panien sie tu kręciiło.
- Jakby chciał to by jakąś wyrwał. Ale ja nie wiem czy mu zależy – powiedziała.
Po chwili, jakby ugryzla sie w język, dodała „Znaczy...wiesz, ja go nie znam”.
- Nie, wiem o co ci chodzi – powiedziałem, pijąc piwo – Jak masz chłopaka gangstera to nigdy nie wiesz. Nie wiesz czy wróci z akcji, czy go nie złapią...
Nawet nie zauważyłem że mówie o sobie.
- Ja sie nie boje – Uśmiechnęła sie lekko.
- Wiem, jestem nieśmiertelny – Uśmiechnąłem sie szeroko i wyjrzałem zza ściany na salon.
Serio, zapomnieli że tu jestem. Rozpracowywali właśnie flaszkę z Jordanem i jego kumplami.
- Chodź na szluga – zaproponowałem i ruszyłem w stronę drzwi, ciągnąc moją dziewczyne za sobą.
Wyszliśmy na parking. Słychać tu było muzyke z mieszkania.
- Mają dobre głośniki – powiedziałem uśmiechając sie i wyjmując papierosa z paczki.
Odpaliłem sobie i Magdzie. Chodziła w świetle latarni, kręcąc tyłkiem. Nie wiem czy widziała że sie na niego gapie.
Śmiałem sie sam do siebie. Co chwiłla kłęby dymu wylatywały z moich ust.
- Co jest? – zapytała. Damn, seksownie wygląda z tą fajką.
- Nie, nic... – Ze śmiechem spuściłem głowę. Przecież jej nie powiem że ma zajebisty tyłek?
-Y... dziwak – powiedziała, ciągnąc mnie w stronę naszego samochodu.
Weszliśmy na maskę. Prawie sie na niej położyliśmy. Jak będą jakieś wgniecenia to nie wiem jak to wytłumacze Kamilowi.
Leżąc plecami na szybie obok Magdy, gapiłem sie w ciemne niebo. Było pełne gwiazd.
- Ładna noc – powiedziałem cicho. Dym z moich ust zasłonił kilka świecących punktów na niebie.
- Masz racje – powiedziala, kładąc głowę na moim ramieniu.
Moglibyśmy zostać na tej masce. W sumie, bylo wygodnie, ciepło, Magda obk mnie... czego ja więcej chce?
- Fajnie tak sobie dumać... – westchnąłem, chcąc wyrazić zajebistość tej chwili.
Magda sie zaśmiała. Pocałowała mój podbródek.
Lekko wzdrygnąłem.
- Coś nie tak? – Poderwała sie zaskoczona. Jakby myślała że nie powinna.
- Nie... Co ty... – zawachałem sie. Ale... chyba straciłem kontrole – Właśnie zajebiście.  
Pocałowałem ją w usta.
Wokół nas było ciemno. Tylko odrobinka światła docierała tu od latarni.
Głaszcząc tył jej głowy, położyłem sie z nią. Nie rozłączając naszych ust, zacząłem kiziać jej włosy. Ona objęła mnie w pasie.
Poczułem że robi mi sie gorąco.
Całowaliśmy sie tak przez chwile. Czułem demona w sobie i wiedziałem że nie moge dać mu przejąć kontroli.
- Ja pierdole, co my robimy? – westchnałem, gwałtownie odrywając usta od Magdy.
Jak tak dalej pójdzie to chyba wiem jak to sie skończy.
- Daj spokój, nie pierdol – sapnęła i wtedy zobaczyłem to coś w jej oczach. To samo co miałem teraz w moich.
Pocałowała mnie i przyciągnęła do siebie. Widać też ma w sobie demona.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 670 słów i 3526 znaków.

Dodaj komentarz