Wierzyć w ciepło dni. Cz. 23

- No kurwa załóż moją bluzę i ten kaptur.  
- Bądź lepiej cicho to nas tu nie znajdą. Na korytarzu jest już cicho. – Klnęłam sobie pod nosem. Na siebie, na szkołę, na Pawła. Mój ukochany rozum nabijał się ze mnie, że jestem głupia jak paczka gwoździ, serce za to chciało z nim porozmawiać i błagać o litość.  
- Ktoś idzie. – Szepnął.
- Błagam Boże błagam.  
- Proszę Pana jak tylko pojawi się nasza uczennica poinformujemy Pana, dobrze? Raz jeszcze przepraszam za komplikacje. Ustalimy to potem. – Dyrektor tłumaczył się Orłowskiemu. Raz jeszcze się zapytam… o co tu chodzi?
- Oczywiście. Jestem pod telefonem. Informujcie mnie na bieżąco. Poszukuję od dawna Rosemariee wraz z jej rodziną. Martwimy się.– Co?! Krew zaczyna mi odpływać z bladej twarzy. Przynajmniej tak czułam. – Zadzwonię do niej i namierzę jej komórkę. Niech Pan da mi chwilę. To nie możliwe aby wyszła poza rejon budynku.  
- Telefon! Rose wkopaliśmy się. Wycisz szybko go. - Razem z kolegą podsłuchiwaliśmy rozmowę podczas też gdy szukałam komórki. I się zaczęło.  
- Słyszy Pan gdzieś chyba ona tu jest. – Dyrektor jak zawsze pomocny. Pomyślałam ironicznie.
I drzwi się otworzyły. Próbowałam się wcisnąć w jakiś kąt ale na próżno.
- Ładnie to się tak bawić w chowanego? – Uśmiechnął się Paweł kompletnie nie zdradzając nic z jego mimiki, gestów. – Wpadłaś jak śliwka w kompot. A ty kim jesteś? – Zwrócił się do mojego kolegi. Wtedy zacisłam jego dłoń której cały czas nie puszczałam.
- Nie pański interes. Czego Pan od niej chce?  
- Sądzę że to nie twoja sprawa.  
- Ale ona tego sobie nie życzy!
- Może się jej spytamy? – Serio? – Więc Rose? – Oparł ręce na biodrach. – Sądzę, że nie masz wyboru.
- Ah ta Pańska logika. Na jakich salonach się tak Pan wyrobił? Może pójdę w te same ślady? – Byłam w szkole. Mnóstwo ludzi, dyrektor, Olek, więc mogłam się trochę z nim podrażnić. W końcu i tak mnie nie złapie w swoje sidła.
- Jestem pewien że mógłbym dać Ci korepetycje. – Uśmiechnął się sarkastycznie.
- Oj nie byłabym taka pewna czy bym chciała. Jeszcze bym skończyła jak Pan. Głupia i popierdolona na 100 różnych sposobów. Myśli Pan, że taka oferta mnie interesuje? – Widziałam ich wszystkich miny. Zdenerwowani, zszokowani. Cudowny widok.
- Masz bardzo bogate słownictwo. – Przyznał.
-Uczę się od mistrza Pawła Orłowskiego. Zna Pan go? Zna Pan tego hama i bydlaka? – Mówiłam o nim w drugiej osobie i wiecie co? Rozbawiło mnie to. Zaczęłam się śmiać na cały głos. Zacisnęłam raz jeszcze dłoń Olka.  
- Co za poczucie humoru. A teraz z takim samym nastawieniem zapraszam do auta.  
- Nastawieniem? Do auta? Jedyne gdzie możesz mnie zaprosić to do ławki. A wiesz jakiej? Sądowej! – Wybiegłam szarpiąc się z jego obejmujących mnie rąk. Olek razem ze mną wyskoczył do wyjścia. Zatrzymaliśmy się po tylnej stronie budynku.  
- O co kurwa chodzi?! Nie ogarniam. Sorry. – A podobno ja mam bogate słownictwo.
- To samo ja. Twoja oferta jest dalej aktualna?  
- Jacha.  
- Jacha tak? Czy Jacha nie? – Co to znaczy Jacha?  
- Ta. A chcesz? – W jego oczach pojawiły się szalejące płomienie. Od razu mnie to odrzuciło.
- A możesz zapewnić mi nietykalność?
- No słuchaj… no wiesz… to zależy.  
- W takim razie nie licz na to.  
- Trudno. – Opuścił głowę. – Idę na lekcje. Nie chcę mieć problemów. Pedagog się mnie czepiał. Do końca roku nie mogę opuścić nawet godzinki. Ciekawe czemu dyrektor nam nie pomógł.
- Dobra. Przepraszam że cię wkopałam. Też mnie to dziwi.
- Spoko cześć! – Odszedł.

Ja stałam oparta o ścianę szkoły. Wciągałam hausty powietrza aby unormować oddech. I znów usłyszałam kroki.

- A ja chciałem być miły. – Znów on. Cholera. Przywarł do mnie swoim ciałem.  
- Puść mnie! Jest monitoring!  
- Doprawdy? – Rozejrzał się. – Niczego tu takiego nie widzę.  
- Proszę.
- Prosisz? Ty? Moment jeszcze raz. Ty mnie prosisz? O co? – Śmiał mi się prosto w twarz. Drwił ze mnie.  
- Czego ciągle chcesz?  
- Ciebie malutka. Ciebie. Wyglądasz tak seksualnie, że z chęcią bym zerwał tę bluzeczkę w trybie natychmiastowym. Tu i teraz.
- Coś jeszcze? Bo śpieszy mi się. – Po chwili wypuścił mnie z rąk. Uniósł tylko dłonie na wysokości głowy w geście.  
- Idź. Droga wolna. – Czemu mnie wypuścił tak szybko? Coś knuje? Okej… zrobiłam niepewny krok w przód. I pobiegłam przed siebie.  
- Przepraszam zgubiła coś pani. –Podniosłam wzrok i ujrzałam dwóch napakowanych facetów którzy wpadli na mnie na rogu budynku. Widać, że zbiry. Chcąc znów iść dalej czułam jak mnie jeden z nich mocno trzyma za ramię. Z tego uścisku nie mogłam się wyrwać. Jedyne co czułam to bolesne ukłucie i gasnące światło. Ujrzałam sylwetkę mojego prześladowcy jak się energicznie śmieje.  
- To twój koniec maleńka. – Położył mi dłoń na głowie przeczesując palcami powoli włosy.  

Zapadłam w sen.

Obudziłam się w zaniedbanym pomieszczeniu. Nie umalowane ściany, metaliczne drzwi. Szary, brudny stoliczek na samym środku pokoju gdzie nie było żadnego okna. Chciałam się podnieść. Nie pozwoliły mi na to kajdanki. Byłam przykuta do jakichś prętów przy podłodze co nie pozwoliło mi na podniesienie się albo jakikolwiek ruch.  

- Pomocy! – Zaczęłam krzyczeć. Otworzyły się wrota wyłaniając znów mojego dręczyciela.
- Księżniczka wstała? Już? Ale ty jesteś odporna na leki. Myślałem, że zdarzę jeszcze cię fantazyjnie wykorzystać. – Ukucnął obok mnie.
- Policja Cię szuka!  
- Mnie? Ahahahaha, wiesz jak ludzi łatwo przekupić? W skrócie: kasa, kasa, kasa. Zdziwiona?
- Nie wierzę! – Naprawdę nie mogłam tego pojąć.  
- Widzisz to?
- Co?!  
- Spójrz w lewo. – Dostrzegłam mały telewizorek.
- No i co?!  
- Zaraz zobaczysz tam swojego chłopaczka. – Wyjął z tylnej kieszeni pilota i obraz na ekranie się pojawił.
Telewizor wyświetlał skrępowanego jak ja Darka, pobitego, zakrwawionego. Wydawał się być ubrany w to samo co wczoraj, ale te litry krwi nie pozwalały mi dokonać pełnej identyfikacji.
- Co mu zrobiłeś?!  
- To na co zasługiwał. – Spokojnym tonem zwracał się do mnie jakbyśmy rozmawiali o czymś całkiem naturalnym.
- Zginiesz! Rozumiesz to?! Żebym miała sama zaprowadzić cię do bram piekieł, zrobię to!  
- Nie byłbym taki pewny.  
- Wypuść mnie i go!  
- Nie.  
- Proszę! – Łzy mi spływały struszkiem po policzkach z powodu mojej bezradności.
- Nie. – Kciukiem rozcierał mi je na twarzy.
- To wezwij tylko pogotowie do niego, a ja zostanę tu! Proszę! – Wiedziałam co oznaczały moje słowa. Mogłam się pisać na bardzo śmiertelną zabawę. Połknęłam głośno ślinę.  
- Kusząca propozycja. Ale muszę mieć satysfakcję.  
- Jaką!??
- Uwielbiam jak płaczesz. Uwielbiam jak cierpisz.  
- Ty pieprzony sadysto! A ja się nad tobą litowałam!  

( Kochane dziękuję za każdy komentarz i przepraszam za błędy jeżeli są. Nic nie obiecuje bo jak widać było z moich obietnic wyszedł tylko kisiel. :/ :D Dziękuję raz jeszcze. Sprawiacie mi tyle radości! )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1315 słów i 7240 znaków.

10 komentarze

 
  • lola

    super juz nie mogę sie doczekac nastepnej czesci jestes wspaniała

    9 wrz 2014

  • Nala

    Nie no, już doczekać się nie mogę! ^^

    8 wrz 2014

  • omomom

    Wrrr , a tak mi było szkoda tego Pawła ! Wspaniałe *.*

    8 wrz 2014

  • IskierkaNadzieji

    Niestety nie. Dopiero jutro pod wieczorek. Mam dopiero połowę nowego działu  ale musze go lekko zmienic gdyz nie pasuje do reszty. Dziekuje kohaniutkie. Tak sie cieszę!

    8 wrz 2014

  • :)

    Będzie dziś może kolejna część?

    8 wrz 2014

  • nikuuuuuś

    Superowe! <3

    8 wrz 2014

  • Loleczka majeczka

    Kocham to opowiadanie!

    8 wrz 2014

  • Ola2232

    Kocham to opowiadanie! <3 Napiszesz jeszcze dzisiaj kolejną część??? Proszę <3 <3 <3

    8 wrz 2014

  • ewa

    czekam na kolejną część.

    8 wrz 2014

  • Izumi

    Kocham *-* czekam na następną część <3

    8 wrz 2014