Wierzyć w ciepło dni. Cz. 19

- Widzisz moje siniaki na twarzy? Kto to jest? – Tomek uniósł wzrok.
– Cholera to nie moja wina!
– Kto to jest?
– Wal się! Albo czekaj.
– Co ?!
– Byłam na policji, chciałbyś zeznawać przeciwko niemu? Potrzebuje świadków?
– Moment, nie rozumiem.
– Wyjaśnię Ci na kawie. Może … czwartek? Pasuje ?Ale tak czy nie? – Zapytałam.
– A wybije mi potem rodzinę w kosmos?
– Przestań. Mówię poważnie. – Zbeształam go.
– Ja też mówię poważnie do diaska! To jest patologiczny człowiek. Jesteście razem?
– Nie!!! Zwariowałeś? – Skrzyżowałam ręce na piersi.
– To dobrze. Zresztą, co mnie to! Rób sobie co chcesz. Zagroził mi. W ogóle to chrzań się! Nie chcę przebywać tam gdzie ty. Jeszcze mnie złoi na kwaśne jabłko.
– Tak Ci powiedział? – Co za pajac. Myśli, że ma cały świat w zasięgu ręki.
– Oczywiście!
– I ty mu uwierzyłeś!?
– No a ty byś nie uwierzyła?! Proszę Cię. Skończmy tę dyskusję. Lepiej jednak … może telefonicznie się skontaktujmy?
– Brak mi sił. Niech będzie. Lecz w takim wypadku zadzwonię w sobotę.
– Czemu? – Zmarszczył czoło.
– Mama dopiero wtedy idzie do pracy. Za parę tygodni koniec roku szkolnego, chciałabym pospędzać z moimi znajomymi czas.
– Dobra, spoko. Masz mój numer?
– Mam. Ten stary zaczynający się na 815 ?
– Stary ale jary. Muszę lecieć. Znikam. Nara. – Machnął ręką z dużą obojętnością. Oby tylko udało mi się go namówić.

Idąc chodnikiem poczułam silne wibracje. Telefon dzwoni. Byłam pewna, że to mama. Numer nieznany mi do tej pory. Cholera! Co teraz? Rozejrzałam się nerwowo.

- Rosemariee słucham?
– Rose to ja Darek. Miałem do Ciebie jutro zadzwonić, ale tak o tobie myślę, że kawę rozlałem na klienta!
– Przepraszam. – Zarumieniłam się słysząc jego piękny głos.
– Nie masz za co. Na każdego tak działasz? Bo czuje się przy tobie wyjątkowo i nie wiem czy mam się cieszyć. – Zaśmiał się słodko. Ah, te jego poczucie humoru.
– Hm… tylko Ty! Chyba.
– Wiesz co! Jakie chyba? Rozwiałaś moje ciche nadzieje. – Wyczułam jak się uśmiecha.
– Hah a jak szef? Był zły?
– Nie licząc tego, że potłukł filiżankę ze zdenerwowania i mnie perfidnie wylał to tak był.
– Przepraszam. To moja wina. Jak Ci to mogę wynagrodzić? Co teraz będziesz robił? – Zmartwiłam się. A on dalej był rozbawiony.
– Nie masz za co przepraszać. Te myśli było miłe. Ale przyznaje to twoja wina! A co do wynagradzania to może taka kolacyjka z winem we dwoje? Ty i ja.
– I promile we krwi. Jasne że tak. – Czy to nie głupio że znam go nie całą dobę i już na kolację z nim lecę? Nieeee.
– Hahahha wiesz jak rozbawić człowieka. W takim razie kiedy?
– Oj i nawzajem. A kiedy tobie pasuje? Mi to w zasadzie każdy termin odpowiada. – A szkoła?! Zobaczymy co powie.
– Nigdy nie spotkałem taka pozytywną osóbkę jak ty. A może piątek? O 17 ? Dobra godzina. A ja coś znajdę i dam ci adres sms’em.
– Pewnie. Nie mogę się doczekać!
– Cieszy mnie to. W takim razie kończę naszą rozmowę. Trzymaj się.
– Dziękuję. Ty również. Do zobaczenia. Pa.
– Prędzej usłyszenia. – Powiedział to zdanie z silną namiętnością. Szybki facet. – Pa.

Wyłączyłam się. Szłam z uśmiechem do domu. Jak fajnie poznawać takich ludzi. Więcej ich powinno być. Sympatyczni i przyjaźni. Założyłam słuchawki słuchając muzykę.

-Jesteeeem w doooomuuu! – Weszłam do przedpokoju mówiąc śpiewającym tonem. Było mi tak wesoło.
– Rose. Mam obiadek.
– Tyle że nie jestem teraz głodna. Kupiłam Ci coś na zgodę. Nie potrzebnie tak wybuchnęłam. Ale myślę, że sama powinnaś mnie teraz zrozumieć. Czas leci szybko zaraz zaczynam studia medyczne. – Mama spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. – Okej, okej. W październiku zaczynam. Ale co to za różnica.
– Kochanie, dziękuję. Nie musiałaś. – Podałam jej torebkę z zakupami po czym ją otworzyła z dużym entuzjazmem. – Dziękuję! Sukienka jest przepiękna. I w moim stylu! – Rzuciła mi się na szyję obejmując mnie czule.
– To super. A to moje łowy. – Zaprezentowałam moje zdobyczne. Buty oczywiście się jej nie podobały iż mają 20 cm szpilkę i 3 cm grubą platformę. Za to do koszuli nie miała zastrzeżeń.
– Piękne. Masz gust córeczko. Jestem z ciebie dumna. Jak sobie radzisz? Kiedy mi wreszcie wszystko wyjaśnisz.
– Mamo, nie teraz. Poznałam dzisiaj przystojnego, sympatycznego, milutkiego blondyna o błękitnych oczach z poczuciem stylu. Słuchaj dalej. Idealnego, zabawnego, czarującego…
– I co!?!! Umówiliście się? – Mama przerwała mi moją listę cech, które w sobie gnieździł z mojego punktu widzenia.
– Tak. W piątek o 17. Na wino i kolacyjkę. Tak się cieszę. Tylko nie wiem w co się ubrać!
– WOW – Zaczęła podskakiwać w miejscu i klaskać z radości dłonie. – Ile ma lat? Jak ma na imię? Gdzie spotkałaś go?
– Ile lat ma nie wiem, wygląda na 24 latka. Mniej więcej. Ma na imię Darek. Dareczek, Darunio, Daruś. I spotkałam go w kawiarni. Jakiś nowy sprzedawca. Biednego zwolnili go bo wylał kawę na klienta. A wiesz dlaczego? Bo o mnie myślał. Powiedział mi to przy rozmowie telefonicznej.
– Cudownie! Musisz mi go przedstawić!
– Ale nie od razu jeszcze się wystraszy. Może chcę tylko przyjaźni.
– Dziewczyno, jesteś piękna. Nie ma mowy aby jakiś mężczyzna się tobą nie interesował. Nie licz na to.
– Dzięki. Teraz muszę lecieć do pokoju. Musze sprawdzić czy dostałam mejla z zaproszeniem.
– Na co?
– Na kurs wizażu. – Podprawiłam włosy teatralnie i dumnie. Z udawaną powagą.
– Hahaha zawsze Cię to interesowało. Już jako 5 latka kradłaś mi z kosmetyki czerwoną szminkę!
– Ah, do tej pory mi to zostało. – Zaśmiałyśmy się głośno i energicznie.
– Idę. Przyjdę za parę minut bo już głodnieje.
– Ty to szybka jesteś.
– Nie tylko ja. – Poszłam na górę.

Zasiadłam zrelaksowana i skoncentrowana do komputera i odpaliłam pocztę. Przedzierając się przez setki niepotrzebnych reklam znalazłam zaproszenie.

- Juhu! – Krzyknęłam pod nosem.

Kurs miały przeprowadzić najsławniejsze makijażystki celebrytów. Zaczęłam się kręcić w kółko na fotelu.
Usłyszałam jak telefon mi dzwoni.

- Co ty odwalasz?! – Paweł.
– Zgłosiłam Cię na policję. Won ode mnie na metr.
– Dlaczego?
– Pieprzę to. Czemu umawiasz się z jakimiś idiotami?!
– Idiotą jest dla Ciebie osoba która pracuję w kafejce?
– Tak. – Odparł przepełniony złością.
– To w takim razie jesteś gorszy niż idiota. Wracaj do swoich papierów. I skąd masz ulicha mój numer?!
– Dla chcącego nic trudnego. – Zaśmiał się ironicznie.

( Dziękuję za komentarze buziaczki! Jutro kolejna część! Za błędy przepraszam)

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1180 słów i 6920 znaków.

8 komentarzy

 
  • 752163

    What words... super, a remarkable phrase

    19 paź 2022

  • IskierkaNadzieji

    Jasne. Kolejna część już jutro. Dziękuję kochaniutkie za komentarz. Znaczy on dla mnie miliony! Nadal jestem w szoku, że to może się wam podobać! Nie zawiodę Was. Ahaha buziory! Jak ja was ubóstwiam.

    31 sie 2014

  • Minka227

    Właśnie przeczytałam od początku i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy

    31 sie 2014

  • ola

    Kocham to :-*    
    *.*

    31 sie 2014

  • omomom

    Cudeńko *.*

    31 sie 2014

  • hanaaa

    <3

    31 sie 2014

  • Izumi

    Cudowne <3 <3

    31 sie 2014

  • Loriii

    <3 <3

    31 sie 2014