Wierzyć w ciepło dni. Cz. 18

- Jestem mamo! – Weszłam do domu.
- Dziecko! Oszalałaś? Wydzwaniam do Ciebie cały czas. Co się stało? Bałam się, że Ci ktoś zrobił krzywdę. Myślałam że coś Ci się stało! Po policje chciałam dzwonić!
- Jak zawsze. – Rzuciłam torbę na podłogę i ruszyłam do swojego pokoiku.
- Gdzie byłaś?
- Spotkałam się z nim. – Spojrzałam jej głęboko w oczy widząc nieporadność.  
- Słucham? – Zapytała.
- Słyszałaś.  
- Dlaczego? Głupia jesteś? Jak możesz! To zły człowiek.
- Może jestem. Żałuje. Już nie zrobię tego ponownie. Obiecuję. – Opuściłam głowę z uznaniem.
- Coś ci zrobił? Idziemy już jutro na policje. Pamiętasz? Musimy im wszystko opowiedzieć.
- Tak zrobił. Byłam z tym na policji dzisiaj. Mam dość.
- Córeczko czego? Powiedz mi proszę!
- Wszystkich i wszystkiego. Moja odpowiedź jest wystarczająca?
- Co ci zrobił?!  
- To co nie powinien. Domyśl się. – Weszłam na pierwszy stopień schodów przemierzając potem kolejne.  

Zamknęłam drzwi. Usiadłam na krawędzi łóżka. Długo rozmyślając postanowiłam jutro iść na zakupy. Obiecałam sobie już je dawno, a płakanie w poduszkę nic nie zdziała. Zaufam przeznaczeniu. Tak to dobry pomysł.
Przebrałam się i zasnęłam bez kolacji. Zaraz mama by mnie na spowiedź wzięła. Słyszałam jej cichy szloch. Ale…. Prawdę powiedziawszy, mam teraz mętlik w głowie. Nic nie mogę poradzić. Może tak wyprowadzka?  

Następnego dnia wstałam z pozytywną energią. Słonko wpuszczało promyki które rozjaśniały przyjemnie mój pokój. Dziś jest poniedziałek. Jutro pójdę do szkoły. Naprawdę musze odreagować.  
Wstałam ciężko i leniwie z łóżka. Wsunęłam na stopy moje różowe kapcie puchowe. Poszłam pod prysznic zapominając o świecie. Relaksując się. Podeszłam do lustra. Spojrzałam na siebie z niesmakiem. I z niezadowoleniem.

- No nie! Czy te kłaki mogą się chodź raz ułożyć? – Powiedziałam rozczesując swoje niesforne włosy.

Zajęło mi to dość sporo czasu aby je podporządkować następnie związując w wysokiego i szykownego koka. Dzisiaj mój dzień! Czasami człowiek budzi się z takim przeczuciem. Właśnie ono mi dziś towarzyszyło. Wzięłam swoją ulubioną białą sukienkę. Czułam się w niej jak elegancki aniołeczek. Pff przyszedł mi do głowy Paweł. Nie! Nie chcę o nim myśleć.
Ruszyłam na dół. Już w pełni przygotowana do zaczęcia dnia na jak najwyższych obrotach. Już umalowana, wypachniona i wypolerowana.

- Hej mamo. Co tam przygotwujesz?  
- Naleśniki… - Cichym tonem rzekła.
- Coś się stało? Proszę daj spokój. Byłam z tym wczoraj na policji. Mamy za mało dowodów. Powiedziałam więcej niż ty wiesz. Zakończmy temat. Chcę się przeprowadzić. Proszę. Nigdy Cię o nic nie prosiłam. I wiesz co? Nadszedł na to czas. Wiem… kolejna przeprowadzka. Droga cena. Ale… to co się stało…
- Wiem. Dobrze. – Przerwała mi. – Czemu mi nie powiedziałaś?  
- Oh, mamo. – Przytuliłam ją odrywając od gotowania i bezsensownych zamyśleń.
- Kochanie wiesz jak ja cierpię?
- Wiem.  
- Radzisz sobie lepiej niż ja. Obojętne to jest już dla ciebie? – Uroniła parę łez.
- Tak myślisz? Mylisz się. Zawsze mi mówiłaś że … wszystko po coś się dzieje. A teraz?
- Ale nie kiedy powtórka z tego koszmaru zaczyna się od nowa i od nowa.  
- Proszę.  
- Siadaj podaje naleśniki. Z czym chcesz?
- Z czekoladą. Dziękuję. Ale co z tą przeprowadzką?
- A co ze szkoła? – Wrr.!!!!
- Jutro idę.
- Długo nie chodzisz. Nie masz naprawdę nic do zaliczenia?
- Do jasnej cholery mamo! Pytam się? – Wymachnęłam ręką nerwowo.
- Nie mamy pieniędzy. Co będziemy jeść? Nie jesteśmy bogaci.
- Ale i też nie biedni. Dramatyzujesz. Starcza nam na wszystko. Mamy co chcemy. Więc w czym znów problem?
- Tak łatwo ci się mówi. Zrozumiesz jak dorośniesz. – Wkurzyłam się i to ostro.
- Mam 19 lat! Ukończone! Czy ty możesz wreszcie przestać widzieć mnie w postaci 5 letniej dziewczynki?
- Ja Cię kocham. Martwię się.
- A ja nie? Widzę że rozmowa nie ma sensu. – Wzięłam widelec i talerz z jedzeniem kierując się na górę. – Wszystko spieprzysz. Miał to być fajny dzień! Zaczęłam spokojnie degustować się każdym kęsem nucąc sobie od czasu do czasu moją ulubioną piosenkę - LAURA BRANIGAN - SELF CONTROL.
Po skończonym posiłku zeszłam ponownie do kuchni. Mama czytała książkę.

- Co czytasz? – Spytałam.
- Książkę psychologiczną. – Uśmiechnęła się. – smakowało?  
- Oczywiście. Lubię jak gotujesz. A o czym ona jest?
- O dziecięcych traumach. Jak poradzić sobie z dzieckiem.  
- Je-stem do-ro-sła!!!! - Wstawiłam pośpiesznie talerzyk do zmywarki. Poprawiłam po chwili makijaż. – Wychodzę na zakupy.  
- Skąd masz pieniądze?  
- Istnieje coś takiego jak oszczędność. Cześć! – Wyszłam trzaskając drzwiami.

Szłam zamyślona. Sięgnęłam do torby słuchawki podłączając je do urządzenia. Nastawiłam muzykę i mój nastrój diametralnie się zmienił. Byłam uśmiechnięta.
Dotarłszy do galerii handlowej na pierwszy rzut postanowiłam iść do Coffe Haven. Podawają tam moje ukochane latte. Mm rozpływam się.

- Dzień dobry małe latte, proszę. – Uśmiechnęłam się serdecznie do sprzedawcy. Był to młody, przystojny mężczyzna. Poczułam ukłucie w sercu. Podobał mi się i to bardzo. Miał blond włosy. Jego cera była idealna jak i jego ciało opinające firmowe polo.
- Dla pięknej Pani, piękna kawa. – Jego białe perełki śmiały się wprost do mnie.  
- Dziękuję.  
- Z cukrem?  
- Nie dziękuję. Nie słodzę.  
- Ojć, a myślałem że posłodzę pani troszkę życie rozmową ze mną.
- A jak tak to, proszę bardzo. – Zarumieniłam się lekko.
- Co panią tu sprowadza?  
- Kawa?  
- Ahaha no tak! Ale głupie pytanie zadałem, przepraszam. – Śmialiśmy się jeszcze parę chwil po czym otrzymałam swoje zamówienie.
- Wyśmienita! Jestem Rose. – Podałam mu dłoń przez ladę.
- Rose? Co za cudowne imię. Teraz spać nie będę mógł! – Jego mroźne błękitne oczy wpatrywały się we mnie.  
- Oj tam oj tam. Imię jak imię. A Pan?  
- Darek. Miło mi. Zauroczyłaś mnie. Mam nadzieję że się spotkamy jeszcze. Mówię za wczasów! – Podniósł obie dłonie w geście niewinności.
- Cieszę się. Myślę że to dobry pomysł na poznanie się bliżej.  
- Jeżeli ty się cieszysz to ja skacze z radości. Niestety muszę wracać do pracy. – Zesmutniał kiedy dosłyszeliśmy krzyczącego i wołającego imię mojego rozmówcy. – Dasz mi swój numer? – Spytał z niepewnością wypisaną na twarzy wielkimi literami.
- Naturalnie! Poczekaj tylko ci zapłacę. – Podałam i numer mu i pieniądze.  
- Jestem wdzięczny. Na pewno zadzwonię dzisiaj.  
- Liczę na to. – Odeszłam.

Wychodząc już dostrzegłam jak błądzi za mną wzrokiem. Znów rumieńce dały się we znaki.  
Kolejna cześć popołudnia spędziłam w przymierzalni każdego napotkanego sklepu. Kupiłam sobie piękne szpileczki. Czarną koszulę. Oraz na zgodę dla mamy piękną sukienkę.  
Dumna ze swoich łowów wracałam do domu. Nagle poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię.

- Co do ku… - Zamarłam. – Tomek? Co ty tu robisz?  
- Słuchaj jak nie da mi on spokoju to zgłoszę się na policję.
- Idź dzisiaj. Idź! On jest niebezpieczny.  

( Dłuży jest. Wedle życzenia kochane  Niestety kolejna część będzie dopiero jutro. Ale już nad nią kombinuje. Mam nadzieję że się spodoba! Buziaki. Za błędy przepraszam. )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1380 słów i 7567 znaków.

7 komentarzy

 
  • IskierkaNadzieji

    Dziękuję kochane <3

    31 sie 2014

  • ami

    Dzięki za spełnienie "marzenia" czekam z niecierpliwością na następną : D :jupi:

    31 sie 2014

  • hanaaa

    Super kiedy nastepna?

    31 sie 2014

  • ewa

    Nie mogę się doczekać.  :smile:

    30 sie 2014

  • Loriii

    Super :*

    30 sie 2014

  • 69Misia69

    Super :)

    30 sie 2014

  • ola

    Cudowne kiedy następną ? :-D

    30 sie 2014