Wierzyć w ciepło dni. Cz. 13

Otworzyłam oczy. Nie byłam w domu. Nie byłam w szpitalu. Przekręciłam lekko głowę. Dom? Meble, kanapa, telewizor. Bardzo bogato wyposażone … miejsce?
- Jak Ci się podoba nasze mieszkanie? – Siedział obok mnie głaskając po kolanie. Nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Byłam zraniona. Nie mogłam nawet siedzieć komfortowo. Wszystko mnie bolało. Odwróciłam się na bok zamykając oczy. Chwila… jak to nasze?

- Która godzina? – Wymamrotałam pół żywa.
- Jesteś obrażona?
- Nie, rozmarzona! – Dodałam. – Zostaw mnie !
- Przestań mnie ranić. – Słucham? Ja Cię ranie? Nie rozumiem jego ani jego czynów. Chyba pójdę do wróżki.  
- Tak ty. Jesteś moją miłością. Pragnę cię. Odrzucasz mnie od siebie. – I ja Cię ranię? Tak?
- Nie mamy o czym ze sobą gadać. Nie po tym.
- Czemu?  
- Czemu? Bo mnie zgwałciłeś. Czy ty wiesz co czułam? Co za ból rozchodzący się po każdej partii ciała.  
- Musiałem.  
- Musiałeś? Wyjaśnij mi to!
- Musiałem. – Powtórzył.
- Musiałeś. Jasne. To tak wiele tłumaczy. – Powiedziałam z ironią. - Nie masz uczuć. Nie masz serca.  
- Nie dawałem już rady. Chciałem Cię….. tu mieć. Ale inaczej to sobie wyobrażałem. Przy tobie staje się taki… dziki. Niebezpieczny. Silny. – Nie udawaj wrażliwca!
- Więc jak to widziałeś? Słucham? Odpowiedz mi! Że pokocham zwyrodnialca?!
- Że mnie pokochasz. Będziesz na mnie patrzyła takim wzrokiem jak na swojego przyjaciela. – Zamamrotał.
- Jaki ty jesteś zmienny. Raz napastujesz mnie. Grozisz. Bijesz. Szarpiesz. Gwałcisz. A teraz? Taki uczuciowy? Rok temu chodziłam do psychologa! Przez kogo? Przez Ciebie! Każdego dnia wyglądałam jak nawiedzona. Oglądałam się za sobą i po bokach jak nienormalna! Moje życie było i jest wielką pomyłką. Nie chcę cię widzieć. Ani żyć! Dzisiaj, jutro czy za 25 lat będę zawsze pamiętała to co się stało. Nigdy nie wymażę tego z pamięci. Bo tobie się pieprzyć zachciało! Wiem czego ode mnie chcesz. Nie udawaj, że zależało ci na tym, abym cię pokochała!  
- To powiedz. Czego chcę i chciałem?  
- Seksu. Tylko to. Zależy Ci aby mieć mnie na własność.  
- Nie…. Ale pociągasz mnie. To trudno mi jest wytłumaczyć. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Każdego dnia się to nasilało. Aż wreszcie pękło.  
- Jasne, jeszcze powiedz że się zakochałeś!  
- Tak. A ty jesteś i byłaś moim marzeniem. Musiałem do tego posunąć swoje działania. Zrozumiesz, kiedyś. – Patrzył mi głęboko w oczy z stoicką powagą.
- To kupuj sobie coś na wstrzymanie! Jaka to ulica? – Podniosłam się z miękkiego narożnika.  
- Chyba nie chcesz o tej porze uciekać?! Powaliło Cię? – Gestykulował rękoma. - Muszę, Cię przekonać kim dokładnie jestem. Proszę. Zostań. Zabije się. – Na co czekasz?!
- W takim razie Alive Derci Roma! Podać Ci nóż? Takich jak ty powinni dawać na krzesło elektryczne!  
- Tak sądzisz? Aż taką Ci krzywdę zrobiłem? Chciałem Ci udowodnić, że jestem mężczyzną który o Ciebie walczy i zasługuje. – Jego wypowiadane zdania odbijały mi się niczym echo. To się nazywa choroba psychiczna. Poważnie. Nie śmieję się tu.
- Karąc szpicrutą nie tylko! Co to za szopka?!  
- Tak. Myślałem że lubisz. – Ciekawe kogo ma za informatora.
- Źle myślałeś. Radzę poszukać innych źródeł dla twojej dociekliwości. Żegnam. – Wstałam kierując się w stronę przedpokoju. Szarpnęłam gwałtownie za klamkę. Zamknięte. – Mógłbyś otworzyć drzwi?  
- Nie. – Był spokojny.
- Otwórz te pieprzone drzwi!  
- Nie.
- Otwórz…. Te….. Pieprzone…. Drzwi!!! Do diaska!  
- Idź już spać. Jest 2 w nocy. Jeszcze ktoś Ci zrobi krzywdę. A ty jesteś moja.  
- Twoja? Krzywdę to ty mi zrobiłeś! Już nigdy nie spojrzę sobie w twarz. Obiecałam, że uwierzę w ciepło każdego dnia. Ale ty zawsze się zjawiasz! Zresztą co zrobiłeś Ance! Cokolwiek się do niej wybieram to biały rycerz na koniu przyjeżdża i mnie porywa. A jak jestem w ciąży? Mam dni płodne! Rozumiesz? Ciebie to nie interesuje! Obrzydzasz mi życie!  
- Tak moja. Mam Ci to zapisać na kartce? – Tylko tyle ma mi do powiedzenia?  
- Na ścianie poproszę. – Podniósł się idąc w stronę nieznanego mi przejścia. Wróciwszy do salonu trzymał w dłoni jakiś marker. On jest nieobliczalny. Trzęsłam się w dalszym ciągu. Byłam zapuchnięta.  
- To patrz. Jak mam zadedykować? – Iskierki w jego oczach szybko zaczęły szaleć.
- Ty na poważnie? Czy na żarty, bo już nie nadążam za tobą. – Odwróciłam głowę.  
- Na poważnie. Więc?
- Więc srak baranie! – Nie panowałam nad swoim słownictwem jak i emocjami. Ale kto tu by panował? Nikt.
- Nie karz mi abym ci zrobił krzywdę proszę. – Minę miał kamienną.
- A ja Cię proszę?!
- Prowokujesz.
- To wyrażaj się zrozumiale. – Ciekawe czym go, , prowokuje”. Może w ogóle powinnam zamknąć się w piwnicy?
- Nie prowokuj mnie swoim zachowaniem, zważywszy na nasze dalsze plany. Teraz dam ci spokój. Odetchnij. Czuj się jak u siebie w domu. – Położył marker na szklanym stoliczku po czym odszedł za ścianę.  
- Jakie nasze! – Krzyknęłam za nim. Ale on się nawet nie odwrócił. Zostawiając mnie bez odpowiedzi. Znów stał się taki tajemniczy i poważny. Właśnie… jakie nasze? To nie możliwe.  

Po głowie cały czas chodziła mi ciąża. Z oczu wylewały mi się litry łez. Przez ostatnie 3 – 4 dni byłam… i jestem kłębkiem nerwów i emocji. Mam tylko jedno pytanie do świata. Czemu ja? O moim gwałcie zza dzieciństwa zapominałam do teraz. Wszystko stało się taki szare. Zawsze cieszyłam się z tego, że jestem kobietą. Że mogę być tą…. Piękną i słabą płcią. Ale dziś? Dziś to sama nie wiem. Ciekawe jak się mama czuje. ….. Cholera! Muszę iść kupić tabletkę, , Po” !!!!!!!! Ale za co? Pieniędzy nie mam. Nic nie mam. Nawet resztki godności zostały mi rozwiane. Moim marzeniem zawsze było mieć dzieci. Na dzień dzisiejszy, jutrzejszy…. Jest za wcześnie. Wstyd mi za siebie.  

Pełna oburzenia poszłam jego drogą. Zgubiłam się zaraz za drzwiami od salonu. Jego mieszkanko było wielkim apartamentowcem. A jak spojrzałam za zasłonę… prawie zemdlałam. Byliśmy na najwyższym piętrze. Widok był cudowny. Zapierał dech w piersiach. Zaczęłam doceniać uroki Warszawy z innej perspektywy. Rozejrzałam się jeszcze chwilę i poszłam go szukać dalej. Po kilku nieudanych próbach znalazłam zgubę.
Siedział przy barku w kuchni pijąc wino. Był pijany. Mogłam uciec! Dzięki Ci Boże! Została jeszcze jedna kwestia…. Jak go uśpić? Musze być potulna.  

- Kochanie chodź spać. – Seksownym krokiem podeszłam do niego dotykając go po dłoniach. Za przeproszeniem…. Rzygać mi się chciało. Ale jakimś cudem rola uwodzicielki szła w dobrą stronę.
- Co? – Głuchy człowiek. Już mnie wyprowadzał z równowagi.
- Chodź skarbek spać.  
- Gdzie? – Gdzie? W parku na ławce. Co za stuknięty osioł.
- Do łóżeczka. Utulę Cię do snu potem pójdę pod prysznic i położę się obok Ciebie. – Od zawsze wiedziałam, że umiem perfekcyjnie kłamać, ale że aż tak! Koń by się uśmiał gdyby mnie widział jak ja udaje. Ale jak się jest pijanym to tak w życiu bywa.  
- Dobrze kiciu. – Kiciu? Ta choroba jest gorsza niż sądziłam.

Po godzinnym doczołganiu się do jego sypialni byłam wykończona. Pół godziny próbowałam go przekonać aby wreszcie ruszył tyłek z tego krzesła, drugie pół godziny szukałam odpowiedniego pomieszczenia! Może powinien jakieś znaczki na ścianie zrobić?  

( Dziękuję za każdy komentarz i przepraszam, że tak długo. Pozdrowionka ;* Jutro kolejna część. Bardziej ciekawsza i szokująca lekko emocjonalnie )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1398 słów i 7796 znaków.

7 komentarzy

 
  • IskierkaNadzieji

    Dziękuję Paula ;** Buziaki. Ami! Ty weź mnie nie strasz! Ja się boję małej muszki. A jak wpadnie do mojego pokoju to skaczę jak wariatka! ;* Buziaki

    25 sie 2014

  • ami

    to jest szantaż...  :blee:

    25 sie 2014

  • IskierkaNadzieji

    Ahahahhahahahhaha a mnie rozbawiłaś. Dziękuję kochanie <3  Ahahhaha grozisz czy obiecujesz xD ?

    25 sie 2014

  • ami

    dawaj dale bo jak nie to naśle na ciebie komary
    :exclaim:

    25 sie 2014

  • lol

    Cudo

    25 sie 2014

  • Loriii

    Super!! Chcę dalej i dalej :*

    25 sie 2014

  • Misia:*

    Fantastyczne! Pisz następną !

    25 sie 2014