Wierzyć w ciepło dni. Cz. 21

Sobie pomarz. Czemu gliny nie mogą go wreszcie wziąć zdala ode mnie?! Zapomniałam! Książę ten jest milionerem może wszystko! Zrobić coś nie po jego myśli równa się ze zrujnowanym życiem tego kogoś. Ciekawe co mama wykombinowała z tą przeprowadzką. Szłam parę kroków dalej, nie słysząc co jeszcze woła za moimi plecami. Poczułam telefon jak znów mi wibruje szaleńczo.
- Halo!  
- Wróć się. Natychmiast Rose! Zaraz się ostro wkurwię. Chcesz tego?! - Orłowski wybucha. Jakie to zabawne.
- Te swoje groźby sobie wsadź… wiesz gdzie! – Odłączyłam się. I ponownie telefon zadzwonił. Ignorowałam go.  
Wreszcie dostrzegałam Rafała. Był elegancko odziany w białą, prześwitującą koszulę, która rzeźbiła mu idealną sylwetkę oraz mięśnie. Czarne spodnie od garnituru oraz złoty zegarek który zaświecił mi po oczach gdy pomachał do mnie.
- Cześć! – Dałam mu buziaka w prawy policzek.  
- Dziewczyno! Zachwycasz! – Objechał mnie wzrokiem od góry do dołu.
- To samo ty. Dziękuję. Co zamawiasz?
- Zamówiłem bezy, rurki z kremem, sernik, placek truskawkowy. Nie wiedziałem co lubisz. A do picia sok pomarańczowy. Ale jak chcesz możemy zamówić coś innego.  
- Jesteś idealny! Dziękuję raz jeszcze. Ale pozwól że zapłacę za dzisiejsze spotkanie. W ramach utraty pracy.  
- Daj spokój! Ja płacę i koniec tematu! A pracę i tak mam i miałem. To było dorywczo. Wiesz, po prostu. Miałem ostatnio spore załamanie, więc musiałem mieć coś na zabicie czasu.
- A ja myślałam, że jesteś bezrobotny. Przepraszam. Hahaha. – Uśmiechnęłam się słodko.
- Jestem biznesmenem. Zaskoczona?
- Poważnie? – No nie! Kolejny! Skrzywiłam lekko usta.  
- Coś nie tak?
- Nie, nie. Miałam byłego, właściwie nie byłego, mojego wroga. Długa historia.  
- Mam nadzieję, że to Cię nie odrzuci bo w depresję wpadnę. – Zaśmiał się jednakże mając w oczach nutkę rozczarowania. Wyglądał przy tym tak cudownie. Zaparło mi dech w piersiach. Byłam odcięta od tlenu przez długie sekundy.
- Oj nigdy bym nie pozwoliła na to. Na kobiety działa czekolada. A na mężczyzn?  
- Seks. – W jego oczach dostrzegłam ciemność.
- No tak, głupie pytanie. – Chciałam już wstać i wyjść. Ale ciekawiło mnie co dalej.
- Zaraz będzie jedzenie. Mówiłem Ci już że jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem?
- Bo oceniasz to co widzisz. Nie to co jest we mnie.  
- Więc opowiedz mi o tym Rosemariee. – Chyba mu przyłożę czymś ciężkim.
- Cóż, o czym? Naprawdę nic ciekawego. Moje życie polega tylko na nauce, spotkaniach z przyjaciółmi.. – I z psychiatrą, ale tego mu przecież nie powiem. – i pisaniu.
- Piszesz? – Dopytał.
- Tak. Piszę.
- Co? – Zafascynowało go to.
- Opowieści.
- O czym? – Czy on musi wszystko wiedzieć?! Jak powiem romanse, to pomyśli że jakaś naiwna niunia, jak powiem, że erotyki weźmie mnie za napaloną. Horror = stuknięta blondynka. Kryminał?
- O życiu. – wydusiłam z siebie z głębokich rozmyśleń.
- O życiu… - Powtórzył. – Musisz mi pokazać. Jesteś bardzo mądra. Czym się interesujesz? Ogólnie.
- Nie lubię chwalić się swoimi pracami. To jest takie moje małe, prywatne zacisze. Kartka i długopis. Dziwnie brzmi, ale mam nadzieję że mnie rozumiesz. Gram jeszcze na pianinie.  
- A ja mam nadzieję, że mi wybaczysz za moją wścibską ciekawość. Po prostu zależy mi abyśmy się bliżej poznali.  
- Jasne. Nie przeszkadza mi to. – Rozejrzałam się nerwowo wokół siebie. Czułam na sobie czyjś wzrok, który wiercił mi niezłą dziurę. Patrzę, patrzę… a tam? Jakiś koleś. Nie znam go. Na twarzy miał sardoniczny uśmieszek. Odwróciłam głowę do Darka. Spoglądał na niego.
- A myślałem, że tylko ja widzę w Tobie diablice zmieszaną z aniołem. – A co to ma wspólnego.
- Nigdy nie zrozumiem mężczyzn. – Burknęłam gdy na moich policzkach wylazły rumieńce.
- Hah, aż tak? Dalej się na Ciebie patrzy. O! Oblizał teraz usta. Chyba mu dam w ryj. – Podniósł się gwałtownie z krzesła. Ja za to byłam oszołomiona przebiegiem sytuacji.
- Uspokój się. – Przytrzymałam go za nadgarstek. Spojrzał mi prosto w oczy. Ujął moją twarz swoimi dłońmi następnie zatopiliśmy nasze usta. Penetrowaliśmy je nawzajem zapominając o otaczających nas ludziach. Zaczęli nam bić brawo. Miałam szaro przed oczami, bałam się że upadnę. Moje nogi robiły się jak z waty gdy nagle poczułam silne odciągnięcie.  
- Co ty odpierdalasz do kurwy nędzy?! – Wrzasnął Paweł.
- Kto to jest? – Spytał Darek.  
- To mój pierdolony prześladowca. Co tu robisz?! – Warknęłam oburzona. Po moich policzkach zaczęły płynąc łzy. Pierwszy raz czułam coś przy jakimkolwiek mężczyźnie. Rafał był inny. A może to moje widzi mi się? Może. Ale na tę chwilę chciałam mu się całkowicie oddać. Zapomnieć o świecie. Zapaść z nim w otchłań nieznanego następnego dnia. Tak… zakochałam się w nim. Fakt, każdy pomyślałby…, , Rose przecież ty go nie znasz”. Ciężko mi to wyjaśnić. - Co ja kurwa robię?! - Oburzyłam się.
- Co ty kurwa robisz z tym wycieruchem?!  
- Wycieruchem jesteś ty! Pomocy! – Zaczęłam pruć się jak idiotka. Spokojni przechodni patrzyli się na całe zdarzenie. Chciałam tylko aby ktoś go stąd zabrał.
- A chcesz w zęby? – Rzucił mój ukochany. Kiedy oni tak się kłócili ja podziwiałam Dareczka w akcji.
- To dawaj! Jeżeli umiesz się bić. Chociaż wątpię. Nie połam sobie tych cienkich nóżek. – Prawdę mówiąc to cieńsze miał Orłowski. Więc jego tekst obronny był... do kitu.
I się zaczęło. Odskoczyłam parę kroków dalej, gdy rzucili się na siebie. Walili się na oślep pięściami. A ja? A ja stałam jak słup, krzycząc aby się uspokoili i błagając abyśmy poszli już. Tak czułam, że się od niego tak łatwo nie oderwę. Niech to szlag trafi! Do diaska.
- Rafał proszę, chodźmy do domu. Proszę. – Zaczęłam go błagać gdy widziałam jak topi się we krwi od każdego następnego zadawanego ciosu. Nikt ich nie oderwał od siebie. – Proszę! On jest nieobliczalny. – Bitwa nie miała końca. Ujrzałam policję. Dziękowałam opaczności Bożej za to wsparcie. Poczułam ulgę. Przybiegli.
- Policja! Ręce do góry! – Oderwali się wreszcie. Wykonali polecenie funkcjonariuszy. – Paweł Orłowski? Jest Pan poszukiwany. Pojedzie Pan z nami. – Zapięli go w kajdanki. Spoglądał na mnie spod rzęs. Nie mogłam utrzymać swoje emocje gdzieś w środku. Usiadłam na ziemi zaciągając nogi pod brodę. Wyłam okropnie.  
- Nie płacz. Wstawaj do domu idziemy. – Zimno nakazał blondyn. – Jedziemy do mnie i ani słowa więcej! Pierwsze poważne spotkanie i się tak kurwa zawiodłem!  

( Kochane przepraszam, że długo nie dodawałam ale nadszedł czas na obowiązki. Obiecuję że będę już dawała bynajmniej się postaram regularnie. Kochane dziękuję za wszystko! Wszystkiego dobrego. Dzięki z góry za komentarze)

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1275 słów i 7050 znaków.

4 komentarze

 
  • IskierkaNadzieji

    Skąd ja wzięłam Imię Rafał? Ahahhaha głodnemu chleb na myśli prawda?

    7 wrz 2014

  • IskierkaNadzieji

    ahahahhaha Przepraszam. Już zmieniam. Ahahahha

    7 wrz 2014

  • magg

    Rafał? Ten kelner to był Darek. :-)  
    A na końcu Rafał Orłowski? Czy chodzi o Pawła?
    A tak pozatym opowiadanie super. Czekam na ciąg dalszy

    7 wrz 2014

  • Ola

    Jest świetne! Nie mogę się doczekać kolejnej ! Pisz szybko! ;*

    7 wrz 2014