Federico cz.7

Federico cz.7Dobra na sam początek powiem wam że ta część zawiera dwie sceny które nie wiem czy przypadną wam do gustu. Mam nadzieje. Pisząc je chciałam pokazać świat z bardziej realnej strony. Żeby stał się bardziej naturalny. Mam nadzieje że to zrozumiecie i nie będzie tego hejotwać. No to zapraszam do czytania!  


Byłem tak wkurwiony że nie mogłem opanować nerwów. Zszedłem na dół z zamiarem pójścia na dwór ale w pewnej chwili wpadłem na kogoś. Nie zwróciłem nawet na to uwagi, poszedłem dalej. Zaraz potem usłyszałem ten głos.  
- Ej.. Fede zaczekaj. – powiedział jak się okazało to był Patrick. Taki jeden chłopak z naszej szkoły, on jest naprawdę bardzo fajny lubię go, jedyne czym się różni to tym że jest homoseksualistą. Mi to nie przeszkadza toleruję go jesteśmy dobrymi kolegami.  
- Hej… co się stało? Jakiś taki zdenerwowany jesteś… - mówił a w jego głosie wyczułem troskę.  
- A nie… nic ważnego naprawdę co ja cię będę zamartwiał swoimi problemami.  
- Wiesz że ze mną możesz zawsze porozmawiać. Chodź przejdziemy się i mi powiesz ok.? – zapytał.  
- Znaczy… wiesz maiłem iść teraz zapalić ale no dobrze.  
- Ty palisz?  
- No tak… od paru miesięcy.  
- Fede dlaczego… - mówił zmartwiony. Powiedziałem mu żeby się nie martwił, wyszliśmy na dwór przez chwilę szliśmy w ciszy ale zaraz potem on się odezwał. – No to powiedz mi co się dzieje…  
- Aj… no znowu pokłóciłem się z Sarą.  
- Przykro mi… ale zobaczysz że wszystko się ułoży. – mówił zaraz potem uśmiechając się do mnie. Potem jeszcze poruszyłem temat jego chłopaka. Zapytałem się czy między nimi chociaż się układa. Ale powiedział że nie dawno zerwali. Było mi smutno bo znam dobrze Patricka i tak jak już wspominałem lubię go więc nie chcę aby był smutny. Po raz kolejny ktoś złamał mu serce, on cały czas szuka kogoś kto go zrozumie ale nie jest łatwo. Kiedy go pocieszyłem zaczął mówić.  
- A właśnie posłuchaj bo ja… mam do ciebie taką małą prośbę. Bo ja już od jakiegoś czasu myślałem nad tym żeby zacząć zajmować się muzyką no i ten… bo wiem że, że ty bardzo dobrze się na tym znasz i chciałbym cię prosić o to żebyś może… dał mi jakieś rady na ten temat…? Jeśli nie to okey. – zastanowiłem się chwilę i zaraz potem odpowiedziałem.  
- Jasne. Przyjdź do mnie dziś po lekcjach okey?  
- Tak, naprawdę dziękuje. – powiedział i zaraz potem rozległ się dźwięk dzwonka kiedy tylko go usłyszeliśmy wróciliśmy do szkoły i rozeszliśmy się do swoich sal. Kiedy wszedłem na piętro gdzie była nasza klasa zobaczyłem jak Sara rozmawia z Lucą. Właściwie to ich rozmowa polegała na tym że ona uczyła go słów po hiszpańsku, ale mimo wszystko byłem zbulwersowany. Kiedy patrzyłem na to jak się do niego uśmiecha jak się razem śmieją, miałem ochotę mu przywalić. Widać że już znalazła sobie pocieszenie. Podszedłem do Kamila.  
- Co za debil… - mamrotałem pod nosem.  
- Stary co się z tobą dzieje? Widziałem jak kłóciłeś się z Sarą… o co tym razem poszło?  
- O tego dekla! Sara jak tylko się tutaj pojawił to przestała myśleć bożym świecie i cały czas tylko o nim myśli. Kurwa, co jest ze mną nie tak co? Ja jej już chyba nie wystarczam skoro zabujała się w pierwszym lepszym frajerze. – mówiłem oburzony. Sara zawsze była mną zafascynowana, cały czas o mnie myślała, tęskniła nawet wtedy kiedy rozstawaliśmy na bardzo krótki czas. Ja tak samo, ze mną nadal tak jest ale z nią chyba nie. Ona chce mnie rzucić? I teraz robi to wszystko po to żeby uświadomić mi że nie jestem już na jej poziomie? Że nie spełniam jej wymagań, że przestałem być jej ideałem? Może już po tych dwóch latach się jej znudziłem…?  
- Fede spokojnie. Wiesz że wszystko się ułoży tak jak zawsze. Wy przecież żyć bez siebie nie możecie. Na pewno nie długo ci wybaczy. – mówił ale ja nie byłem tego taki pewien. Muszę przyznać że Luca stanowi dla mnie dużą konkurencję. Jestem jak na razie zły na Sarę ale jak przyjdzie co do czego będę o nią walczył.  
- Dobra, nie gadajmy już o tym ty mi lepiej powiedz co u Emi.  
- No jak widzisz dziś nie przyszła do szkoły dlatego po szkole od razu do niej pójdę i zapytam dlaczego. Ale stary… ja na serio nie wiem co się dzieje. Wczoraj po raz kolejny widziałem jak kłóciła się z Karolem. Ona chyba jednak nie jest szczęśliwa. Po prostu kłamała, może ona chcę się z nim rozstać tylko się boi. Staram się jej pomóc, robię wszystko co mogę żeby była szczęśliwa. Co mogę jeszcze zrobić…  
- Powiedz jej w końcu że ją kochasz. – powiedziałem stanowczo. Kamil spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.  
- Ty chyba nie myślisz że ja… nie no stary weź ogarnij się.Przecież to jest moja przyjaciółka, niegdy nie mógłbym się w niej zakochać. Chyba ta cała kłótnia naprawdę źle na ciebie działa bo pierdolisz jakieś farmazony. – powiedział i odszedł. No to było dziwne. Czemu on kłamie, przecież ja to widzę. Zawsze kiedy się na nią patrzy to się uśmiecha, zawsze kiedy o niej mówi świecą mu się oczy. Kogo on próbuje oszukać? No ale nie będę się wtrącał. W końcu lekcje się skończyły mogliśmy wrócić do domu. W trakcie drogi powrotnej podbiegła do mnie jakaś grupka dziewczyn które zaraz potem zasypały mnie prośbami o danie autografu lub zrobienie zdjęcia. Oczywiście nie przeszkadzało mi to lubiłem czasami takie sytuacje. Kiedy już zrobiłem wszystko o co mnie prosiły odeszły, Wtedy zobaczyłem Sarę stojącą niedaleko. Pokręciłem tylko głową i poszedłem. Nie zwracałem uwagi na to kiedy mnie wołała. Nie miałem teraz najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.  
Siedziałem w pokoju, byłem w domu sam. No ale to tylko chwilowo bo zaraz potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak się okazało to był Patrick. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłem to i zaprosiłem go do środka. Powiedziałem mu żeby poszedł do mnie do pokoju a ja przygotuje jakieś picie czy coś do jedzenia. Kiedy już miałem to za sobą poszedłem na górę. Siedział na moim łóżku rozglądając się po pokoju. Postawiłem tacę na biurku i stanąłem przed nim zaraz potem mówiąc.  
- No dobra. A więc powiedz mi może co chcesz wiedzieć, co mam ci pokazać nie wiem co? – mówiłem.  
- No wiesz… mógłbyś mi na przykład… pokazać jakieś ćwiczenia głosowe czy coś, sam nie wiem… - Patrick jest nie śmiałym chłopakiem, wstydzi się czasami rozmawiać z innymi. Ale nie przeszkadza mi to.  
- Okey, no to poczekaj… pokażę ci dwa według mnie najprostsze ćwiczenia. No to tak to ćwiczenie polega na poćwiczeniu niskich i wysokich tonów. – Powiedziałem i zaraz potem zaśpiewałem mu gamę od niskiego do wysokiego tonu. – No a teraz ty. – powiedziałem i zaraz potem zrobił to samo lecz wydawał się być bardzo spięty dlatego mu przerwałem. - Posłuchaj, te ćwiczenia są proste nie musisz się tak bardzo wysilać rozumiesz? Rozluźnij się. – powiedziałem kładąc dłonie na jego ramionach. – Weź głęboki oddech i spróbuj jeszcze raz. – powiedziałem i teraz poszło mu lepiej. Potem pokazałem mu drugie ćwiczenie polegające na przygotowaniu strun głosowych że tak to nazwę. Z tym już sobie lepiej poradził, przez prawie cały czas się na mnie patrzył ale nie sądziłem że to dziwne dlatego przestałem zwracać na to uwagę. – Te ćwiczenia możesz robić za każdym razem przed śpiewaniem. Ja tak robię i wychodzi dobrze. Posłuchaj. – powiedziałem siadając na łóżku. Wziąłem gitarę, wykonałem te dwa ćwiczenia po chwili też zacząłem grać i śpiewać. Kiedy skończyłem patrzył się na mnie z uśmiechem, chyba mu się podobało. Odłożyłem gitarę i wstałem. – Tylko pamiętaj nie musisz się tak spinać, pamiętaj żeby… - mówiłem ale mi przerwał.  
- Przepraszam że wchodzę ci w słowo ale chciałbym porozmawiać… - mówił.  
- A no dobra a o czym ?- zapytałem. Powiedział mi żebym usiadł tak więc zrobiłem. Usiadł obok i zaraz potem zabrał głos.  
- Posłuchaj chodzi o to że ja… ja muszę ci coś powiedzieć. To nie jest dla mnie łatwe i sądzę że dla ciebie też nie. Proszę cię tylko o to żebyś mnie wysłuchał i zrozumiał dobrze? – pokiwałem głową. - No więc… posłuchaj bo my znamy się już dwa lata i… jesteśmy kolegami tak? – po raz kolejny pokiwałem głową. – Chodzi tutaj o to że… ja już od jakiegoś półtora roku… ja… ja nie chcę być już tylko twoim kolegą, chcę być kimś więcej… - oszołomiło mnie to co powiedział. Przez chwilę patrzyłem się w jedno miejsce dokładnie myśląc czy się przypadkiem nie przesłyszałem. – Ja wiem że dla ciebie to może być dziwne ale ja nie mogłem już dłużej tego ukrywać. To całe dzisiejsze spotkanie… chciałem tutaj przyjść żeby w końcu powiedzieć ci prawdę i mieć szansę na to żeby się do ciebie zbliżyć. Pewnie teraz nie będziesz już chciał się ze mną zadawać będziesz chciał trzymać się ode mnie z daleka… ale mimo wszystko wiedz że, kocham cię Federico. – powiedział zaraz potem biorąc mnie lekko za rękę. Spojrzałem się ale jej nie zabrałem bo wiem że on nie czuł by się z tym dobrze. To wszystko... to było coś czego w żadnym stopniu się nie spodziewałem. Ja wiem że on mnie bardzo lubi ale ja nigdy nie pomyślałbym że mógłby się we mnie zakochać. Teraz nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie wiem co mam mu powiedzieć… W pewnej chwili usłyszałem jak szepcze. – Fede… - odwróciłem twarz w jego stronę nadal oszołomiony. Zauważyłem że zaczął się do mnie zbliżać. Nie wiedziałem co się dzieje dlatego nie odsuwałem twarzy, dopiero wtedy kiedy prawie mnie pocałować zrozumiałem co się dzieje. Spojrzałem na jego usta i zaraz potem delikatnie kładąc rękę na jego klatce piersiowej odsunąłem się.  
- N- nie… przepraszam Patrick ale ja nie mogę… - mówiłem. Odsunął się i spojrzał na mnie.  
- No tak… mogłem się domyślić że nigdy być się na to nie zgodził. – mówił ze smutkiem.  
- Posłuchaj no… ja nie chcę cię ranić ale ja naprawdę… przecież my… eh jesteśmy tak jakby z dwóch innych światów. Ty wolisz chłopców a ja dziewczyny. Nie mógłbym być z tobą nie chcę żebyś czuł się przez to źle ale zrozum mnie… - mówiłem.  
- Nie no okey… przecież już nie raz coś takiego mnie spotkało pozbieram się. – powiedział zaraz potem lekko się uśmiechając. – Może będzie lepiej jak już pójdę… - musiałem się z nim zgodzić. Odprowadziłem go pod drzwi pożegnałem kiedy poszedł upadłem na kanapę. Ten dzień był bardzo dziwny. Właśnie dowiedziałem się że mój kolega się we mnie kocha. No ale to nie jest jego wina że się taki urodził. Nie wiem teraz jak mam się wobec niego zachowywać. To wszystko jest takie skomplikowane, ale taki już jest świat. A zwłaszcza XXI wiek. Z moich rozmyślań wyciągnął mnie dźwięk telefonu. Wyjąłem go z przedniej kieszeni spodki i odebrałem. Jak się okazało to była Sara.  
- Hej… możemy porozmawiać?  
- No ale chyba nie przez telefon… - mówiłem.  
- Masz rację, spotkajmy się w parku tam gdzie zwykle dobrze?  
- Tak zaraz będę. – kiedy dotarłem na miejsce Sara już tam była, siedziała na białej drewnianej ławce i czekała. Usiadłem obok niej.  
- Bardzo dziękuje ci za to że przyszedłeś.  
- Ta… co jednak nie umówiłaś się ze swoim kochasiem? A co się stało? – mówiłem.  
- Fede przestań… wiesz że ja tylko ciebie kocham. Nie jego, nie dawno ja też podejrzewałam cię o coś takiego ale ci wybaczyłam więc dlaczego ty nie możesz? – pytała.  
- Sara… ty nic nie rozumiesz. – powiedziałem zaraz potem patrząc na nią. – Ty jesteś dla mnie kimś bez kogo nie mogę żyć… jesteś dla mnie jak powietrze. Moje życie tylko dzięki tobie ma jaki kol wiek sens. Jesteś całym moim światem, kocham cię bardziej niż to sobie wyobrażasz. Moja miłość do ciebie jest jedyna, nie powtarzalna, choć mam dopiero 15 lat to czuję że mogę oświadczyć ci że zawsze będę cię kochał. Jesteś taka piękna, słodka, delikatna, zabawna… po prostu idealna. Jestem ogromnym szczęściarzem że ciebie mam. Kiedy powiedziałaś mi że podoba ci się inny chłopak… coś we mnie pękło. Czułem jak cały mój świat się zawala. Sara… powiedz mi czy ty masz mnie już dosyć? Czy ty chcesz ze mną zerwać?  
- Federico… o czym ty mówisz. Kocham cię całym sercem nie mogłabym cię zostawić… proszę cię uwierz mi że to co powiedziałam to są tylko nic nieznaczące słowa. Błagam… - powiedziała i zaraz potem przytuliła się do mojego torsu. Objąłem ją ramieniem i mocno przytuliłem.  
- Kocham cię… - powiedziałem i zaraz potem pocałowałem ją w czubek głowy.  
***
Następnego dnia po lekcjach poszliśmy na randkę. Wczoraj nie poszliśmy dlatego chciałem iść dzisiaj. Szliśmy po chodniku trzymając się za ręce. W pewnej chwili stanęliśmy na chwilę, zaprowadziłem ją w miejsce gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy. Była to duża wierzba płacząca tuż przy jeziorze. Ona delikatnie oparła się o drzewo i ja stałem naprzeciwko niej.  
- Pamiętasz ten dzień? – zapytałem słodkim i spokojnym głosem.
- Jak miałabym zapomnieć… to był nasz pierwszy pocałunek. Najpiękniejsza chwila w życiu… - powiedziała.  
- No to może teraz to powtórzymy co… ?- powiedziałem zaraz potem zbliżając się do niej. Nie minęła chwila a połączyłem nasze usta w czułym pocałunku. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Nie no serio? Akurat teraz?! Odsunąłem się od niej powoli.  
- Przepraszam… - powiedziałem i wyciągnąłem go z kieszeni. Odszedłem na pewną odległość i odebrałem. Jak się okazało to był Ian kazał mi przyjść do wytwórni. – Ale ja teraz nie mogę jestem z dziewczyną na randce oszalałeś?! – krzyczałem półgłosem. Ale był nie ugięty, powiedział że nie mam innej opcji. Powiedziałem o tym Sarze. Była smutna i zaczęła mówić takie rzeczy że niby jestem gwiazdą i nie mogę tracić na nią czasu. Wkurzyłem się bo przecież ona dobrze wie że to nie prawda. W tej chwili o wiele bardziej chciałbym być z nią niż iść tam, ale tak jak powiedział Ian nie mam wyjścia. Pożegnałem się z Sarą i poszedłem.  
- Czego ty ode mnie chcesz? Akurat wtedy kiedy byłem na randce no powiedz mi co jest takie ważne! - mówiłem oburzony.  
- Musisz pokazać mi tą piosenkę. Teraz.  
- Ale co? Ja jej jeszcze nie skończyłem! – mówiłem.  
- Miałeś wystarczająco dużo czasu, naprawdę nie możemy czekać musisz mi ją pokazać teraz. – nie no powiedzcie mi że to jest jakiś kiepski żart.  
- Kurwa mać, przecież powiedziałeś mi że mam czas do piątku więc o czym ty teraz mówisz!  
- Ile razy ci powtarzałem żebyś się tak do mnie nie odzywał! Nie masz prawa na mnie krzyczeć. Powiedziałem że masz mi ją teraz pokazać i tyle! – mówił.  
- Przepraszam że tak się odezwałem ale ty chyba sobie teraz ze mnie żartujesz. Dobrze wiesz że na napisanie dobrej piosenki potrzebuje czasu. Dałeś mi tydzień jakoś się z tym pogodziłem. A teraz co? No chyba cię pogięło.  
- Federico! Do jasnej cholery zachowujesz się gorzej niż pięciolatek. Dobrze wiesz że gdyby nie ja to nie miał byś tej płyty. Więc nie pyskuj. Widzę że tak bardzo ci na tym nie zależy skoro to tak olewasz
- Co ? Że niby olewam? Nie no zajebiście, wkładam w to tak dużo pracy, tak bardzo się staram a ty mi mówisz że mam to gdzieś?  
- Dobra Federico wiesz co? Ja się nie będę tak bawił. Jeżeli zaraz nie skończysz tych wygłupów to cię wyrzucę.  
- Wyrzucisz mnie? Mnie? – powiedziałem i zaraz potem zacząłem się zastanawiać czy ta kłótnia ma sens. – Dobra… przepraszam naprawdę po prostu się zdenerwowałem… ale proszę daj mi jeszcze trochę czasu. Obiecuję że skończę ją tak szybko jak to tylko możliwe.  
- Chcę mieć ją z rana. –powiedział stanowczo.  
- Co? Ale przecież dobrze wiesz że ja mam jutro szkołę. Kiedy ja to wszystko nadrobię. – powiedziałem. Przez to wszystko opuściłem już bardzo wiele lekcji, nie chcę tego bo potem muszę nadrabiać a to nie jest fajne.  
- Spokojnie dasz sobie radę. No a teraz możesz już iść. – powiedział i wyszedłem. Od razu poszedłem do domu i zabrałem się za pisanie tej piosenki. Siedziałem z tym chyba do 24. Ale skończyłem.  
*Rano*
Przyszedłem dopiero na czwartą lekcję. Na szczęście Ianowi ta piosenka się spodobała. Dzisiaj było ponuro i zimno dlatego założyłem czarne rurki szare trampki i również szarą bluzę z kapturem na której było napisane "Soy sexi” (tłum. Jestem sexi) Już kiedyś wam o niej wspominałem. Wszedłem do szkoły poszedłem pod salę. Zobaczyłem Sarę.  
- Hej maleńka… przepraszam za wczoraj. – powiedziałem i od razu bez wahania ją pocałowałem. Jak się okazało tą scenę widział Patrick, mieli lekcje obok. I choć wiem że był smutny to kiedy na mnie spojrzał uśmiechnął się lekko. Podszedłem do niego.  
- Przepraszam nie wiedziałem że patrzyłeś… - powiedziałem.  
- Nie no nic się nie stało przecież nie będę ci zakazywał całowania się ze swoją dziewczyną macie do tego pełne prawo… - uśmiechnął się tak samo jak ja. – Fajna bluza, w stu procentach zgadzam się z tym napisem. – spojrzał na mnie a ja się zaśmiałem. – Przepraszam, może jednak nie powinienem tego mówić.  
- Nic się nie stało. No dobra ja muszę iść trzymaj się. – powiedziałem, poklepałem go po ramieniu i poszedłem.  
*Kilka dni później*  
Jest czwartek, dziś mamy wolne. Cały czas ćwiczę tą choreografię znowu tylko inną. Mam ją pokazać za tydzień na zajęciach. W pewnej chwili poczułem się jakoś tak dziwnie jakoś tak… ciężko? Nie wiem, poszedłem do łazienki się zważyć to co tam zobaczyłem mnie załamało. Na wadze pokazała się liczna 52. Myślałem że się załamię. Mam 1.70 moja pani od biologii twierdzi że mam niedowagę ale co z tego? Dla mnie 52 kilo to i tak za dużo. Jako tancerz nie mogę tyle ważyć. Przynajmniej tak sądzę. Zastanowiłem się chwilę i w końcu zdałem sobie sprawę z tego że muszę jeszcze zrzucić parę kilo. No ale co ja mam zrobić. Cały czas prawie jestem aktywny, chodzę na siłownię, gram w piłkę, biegam, tańczę ciągle się zdrowo się odżywiam… co ja mam zrobić. W pewnej chwili przyszedł mi do głowy pewien pomysł, trochę niebezpieczny ale to jest chyba jedyne rozwiązanie. Myślałem o tym że całkowicie przestać jeść przez te kilka dni dam radę? Zobaczymy.  
*Tydzień później*  
No nie było aż tak źle na początku odczuwałem głód ale potem przeszło od wczoraj już w ogóle nie czuję głodu, ogólnie czuje się dobrze. Rodzice co prawda denerwowali się że nic nie jem ale nie przeszkadzało mi to. Jak stanąłem dziś rano na wagę okazało się że schudłem 8 kilo czyli teraz ważę 44. No i teraz nareszcie czuję się swobodnie kiedy tańczę. O to mi właśnie chodziło.  
*Godzina 16*
Mam teraz zajęcia z tańca. Cieszyłem się, zawsze się cieszę. Dziwiło mnie tylko jedno, byłem zmęczony już po 30 minutach treningu, one trwają 2 godziny a ja przeważnie męczę się dopiero po godzinie. Ale dobra to nie jest nic złego. Kiedy nasz nauczyciel zrobił przerwę poszedłem napić się wody. Wtedy trochę zakręciło mi się w głowie. Oprałem się przedramieniem o ściane i zaraz potem położyłem na nim głowę.  
- Federico wszystko w porządku? – zapytał nauczyciel który właśnie do mnie podszedł.  
- Tak tak… - powiedziałem. Kiedy odszedł ja już chciałem wrócić na swoje miejsce. Teraz już nie wytrzymałem, obraz przed moimi oczami się rozmazał a ja upadłem na ziemię…  




I jak? Podoba się? Napiszcie w kom wszystko co o tym myślicie. Co wam się podoba w zachowaniu bohaterów co nie co byście ogólnie zmienili nie wiem piszcie to co przyjdzie wam do głowy :D I jedno szczegółowe pytanie komu z was podobały się sceny z Patrickiem ? :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3843 słów i 20331 znaków, zaktualizowała 21 cze 2015.

3 komentarze

 
  • Miki

    Super :) kiedy next? :)

    23 cze 2015

  • kamila12535

    Zakochałam się w tym opowiadaniu jak i w FEDERICO ale on nie może okłamywać Sary

    21 cze 2015

  • mysza

    Znowu mówi, że ją kocha a ciągle ją okłamuje. Teraz jeszcze problemy ze zdrowiem...Doigra się w końcu czegoś...

    21 cze 2015

  • Wiki1212

    @mysza hehe no widzisz...  :) A wszystko okaże się później :)

    21 cze 2015