Federico cz.2

Federico cz.2Reszta dni wolnych minęła jak z bicza strzelił, koniec wakacji czas do szkoły. Cholernie mi się nie chce. Znowu, kartkówki, sprawdziany i nauczyciel od matmy który uważa że się do niczego nie nadaję. No błagam! W tamtym roku miałem 4 na koniec roku! Czego on jeszcze oczekuje? No nie wiem może sobie poradzę, może nie czas pokaże. Kolejnym powodem przez który nie chciałem iść do szkoły to było to że się nie wyspałem bo Josh prawie przez całą noc płakał. Ubrałem się i zszedłem na dół gdzie czekała moja mama razem ze świeżo przygotowanym śniadaniem które składało się z dwóch kanapek i z sałatą, pomidorem i ogórkiem. Wiecie, u mnie zdrowie odżywianie to podstawa. Słodkich rzeczy nie jem prawie wcale. Jest mi z tym bardzo dobrze.  
- Mamo… mogę dziś nie iść do szkoły? – zapytałem zaraz potem ziewając.  
- Nie. I lepiej się pośpiesz bo chyba nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia. – powiedziała. Postanowiłem spakować kanapki do plecaka i zjeść w szkole. Kiedy to zrobiłem wyszedłem. W końcu dotarłem pod salę w której mięliśmy mieć teraz lekcje. Gdy tylko zobaczyłem Sarę stojąca przy parapecie podszedłem do niej przytulając się i całując w policzek.  
- Hej kotku. Co porabiasz? –zapytałem.  
- Cześć, a nic oglądam gazetkę z kosmetykami. – Postanowiłem jej nie przeszkadzać i poszedłem do chłopaków. Nasza rozmowa nie była długa ponieważ po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. Mięliśmy teraz w-f. Przebrałem się w dość szybkim tempie co jest dziwne bo zawsze się strasznie ociągam. Popatrzyłem się chwilę na Sarę, miała na sobie krótkie obcisłe spodenki i koszulkę które doskonale eksponowały jej zgrabne ciało. Kiedy na nią patrzyłem, robiło mi się gorąco. Podszedłem do niej od tyłu zaraz potem oplotłem ręce wokół jej tali.  
- Zrobiłaś to specjalnie przyznaj… - powiedziałem jej do ucha zniżonym i lekko zachrypniętym głosem zaraz potem bardzo delikatnie pocałowałem ją w szyje.  
- Ale o co chodzi? –powiedziała w tym samym momencie odwracając się do mnie uśmiechem na twarzy.  
- Oj już nie udawaj, przecież dobrze wiesz że kiedy się tak ubierasz, zaczynam wariować. – zaśmiała się tak samo jak ja.  
- No cóż… będziesz sobie musiał jakoś radzić. – przygryzłem delikatnie dolną wargę. Gwałtownie przyciągnąłem ją do siebie tak że stykaliśmy się brzuchami. Zbliżyłem się do niej i po chwili pocałowałem.  

I w tej właśnie chwili usłyszałem głos nauczyciela od w-f która stał przy nas.  
- Federico teraz nie czas na amory leć na boisko. – powiedział. Odsunąłem się od niej cały w rumieńcach.  
- Dobrze już idę. – powiedziałem lekko się uśmiechając.  
Dzisiaj mamy grać w piłkę nożną. Jestem bardzo zadowolony ponieważ jest to mój najukochańszy sport. Zaczęliśmy grę. Nie cieszyło mnie jedno, w mojej drużynie był chłopak którego szczerze nienawidzę, on mnie z resztą też. Cały czas mi się sprzeciwiał kiedy kazałem mu podać piłkę do jednego z naszych zrobił coś zupełnie innego, specjalnie.  
- Co robisz do jasnej cholery! – krzyknąłem. On tylko się zaśmiał. Jak każdy mecz biorę na poważnie, nawet taki który odgrywamy na lekcji. Gra ciągnęła się dosyć długo, dla mnie to dobrze choć przyznam że jestem już troszkę zmęczony. W końcu zostały ostanie minuty do dzwonka. W pewnej chwili zauważyłem Sarę na Sali, od razu się zdekoncentrowałem. Zapatrzyłem się w jej stronę a kiedy się odwróciłem było już za późno żeby zareagować, dostałem z całej siły piłką w krocze.  
- Kurwa! – krzyknąłem zaraz potem upadając na ziemię. Łzy momentalnie zaczęły spływać po moich policzkach. Nie minęła chwila a nauczyciel i kilku innych chłopaków byli już przy mnie. Wiecie jak to jest kiedy chłopak dostanie piłką w klejnoty? Najgorszy ból jaki może być. Żaden z chłopaków nie dziwił mi się ze płaczę.  
- Chłopaki trzeba go zabrać do pielęgniarki. – powiedział nauczyciel. Tak jak im kazał tak zrobili, pomogli mi wstać i zaprowadzili prosto do gabinetu higienistki. Kiedy tylko się tam znalazłem, chłopaki wyjaśnili co się wydarzyło. Tak przeleżałem drugą lekcję w-fu i następną czyli historię, z zimnym okładem na tym miejscu. Pani zapytała się mnie czy chcę zadzwonić po tatę żeby mnie zabrał, ale odpowiedziałem że nie że jakoś sobie poradzę i wytrzymam do końca lekcji. W końcu stamtąd wyszedłem. Jeszcze odczuwałem lekko ból ale nie aż tak jak wcześniej. Była akurat lekcja matematyki.  
- Dlaczego się spóźniłeś. – powiedział nauczyciel od razu jak mnie zobaczył.
- Byłem u pielęgniarki. – powiedziałem zaraz potem idąc w stronę ławki.  
- Nie kłam. – Co? On twierdzi że kłamię? Powiem tak: bardzo chciałbym kłamać.  
- Nie kłamię. – odpowiedziałem lekko zirytowany. On tak sądzi dlatego że mnie nie lubi i tyle. W końcu chłopaki z mojej klasy wstawili się za mną i powiedzieli że mówię prawdę. Jestem im wdzięczny no ja naprawdę nie chcę się kłócić z tym gościem.  
Na przerwie Sara podeszła do mnie.  
- Kochanie jak się czujesz? – zapytała tym samym przytulając się do mnie.  
- Jest dobrze. W końcu postanowiłem zjeść śniadanie bo zaczynałem odczuwać głód. Kiedy byłem w trakcie spożywania posiłku zobaczyłem jak jakaś grupka dziewczyn się na mnie patrzy. No weźcie! Dlaczego nie mogę nawet w spokoju zjeść tej pieprzonej kanapki! Nie ważne co robię to albo ktoś się na mnie gapi albo robi zdjęcie. NIENAWIDZĘ TEGO. Kiedy tylko spojrzałem w ich stronę od razu zaczęły piszczeć. Można się załamać. Kiedy skończyliśmy wszystkie lekcje poszedłem prosto do studia, spotkać się z Ian’em.  
- Cześć. – powiedziałem zaraz potem podając mu dłoń.  
- Sprowadziłem cię tu dziś ponieważ chcę ci kogoś przedstawić. – wskazał na blondynkę stojąca obok. Była chyba w tym samym wieku, przynajmniej tak myślę. – To jest Kelly moja córka. Jest twoją wielką fanką i bardzo chciała cię poznać. – uśmiechnąłem się lekko do niej.  
- Hej. – powiedziałem delikatnie unosząc rękę.  
- Cze- Cześc. – powiedziała lekko onieśmielona.  
- Wstydzisz się mnie? – zapytałem odpowiedziała że trochę. Siedziałem z nią rozmawiając na różne tematy, w pewnej chwili zapytała się mnie czy jest taka możliwość żebym jej coś zaśpiewał. Zgodziłem się. Zadedykowałem dla niej piosenkę pt. Rescata mi corazon (w tłum. Ratuj moje serce ). Bardzo jej się podobało, co zadowoliło również i mnie. Potem zrobiliśmy sobie kilka zdjęć. Zaraz potem oznajmiła mi coś co mnie zaciekawiło. Jak się okazało on dwa lata mieszkała w Polsce i że nauczyła się kilku słów. Zapytała się mnie czy chciałbym również się czegoś nauczyć. Moja odpowiedź było oczywiście nie inna jak tak. Zawsze byłem ciekawy tego języka, jest najtrudniejszy ze wszystkich, przynajmniej tak słyszałem. Nastała chwili ciszy zaraz potem usłyszałem dwa słowa.  
- Kocham cię. – zaraz potem dodała żebym teraz spróbował.  
- Koch… Kocham …ce. Cie. Kocham, Cie. – to ze zaczęłam klaskać chyba oznaczało że według niej poszło mi świetnie. To było bardzo trudne. Potem powiedziała jeszcze kilka słów, które też próbowałem powtórzyć. Na koniec naszego spotkania przytuliłem ją i dałem buziaka w policzek. A tak się akurat złożyło że przyszła Sara. Kiedy to zobaczyła od razu ujrzałem złość na jej twarzy. Ian powiedział że mogę iść i że jutro chcę żebym przyszedł bo musi ze mną porozmawiać na temat nowej piosenki. Wyszliśmy z Sarą na korytarz.  
- Kim była ta dziewczyna? – pytała zdenerwowana. – Dlaczego ją przytulałeś? O co tu chodzi? – zaśmiałem się. Sara zawsze była zazdrosna o inne dziewczyny. Za każdym razem kiedy widziała mnie jak się z jakąś przytulam to od razu robiła mi awanturę. Czasami powiem szczerze mnie to denerwuje, ale z drugiej strony to urocze.  
- Spokojnie skarbie. To był córka Ian’a powiedział ze jest moją fanką i po prostu się teraz z nią żegnałem, nie masz powodu do zazdrości. – uśmiechałem się.  
- No tak czyli ze za każdym razem jak cię zobaczę z jakąś dziewczyną mam ci wierzyć że to była tylko fanka tak? Nie ma takiej opcji… - powiedziała oburzona. A ja byłem coraz bardziej rozbawiony.  
- Słoneczko ty moje posłuchaj mnie przez chwilę, nie masz żadnych powodów do zazdrości powtarzam ci to już nie wiem który raz. Dobrze wiesz że jestem tylko twój, nie kocham żadnej innej. Rozumiesz? Chcę żebyś to sobie w końcu zapamiętała. – mówiłem trzymając jej delikatnie palec na nosie. Uśmiechnęła się lekko.  
- Przepraszam. – po tych słowach przytuliła się do mnie i poszliśmy. To popołudnie spędziliśmy bardzo przyjemnie, poszliśmy do kina, na spacer. Przyszedł czas powrotu do domu ale trochę zaniepokoiło mnie to co tam zobaczyłem. Tata był ubrany w kurtkę, mama tak samo. Ciekawi was dlaczego się tak denerwowałem? Zaraz się dowiecie.  
- A… gdzie wy idziecie?  
- Na kolację, więc ty mój drogi masz pewien obowiązek. – Powiedział tata. Tylko nie to co myślę tylko nie to błagam. – Z tego powodu że nie ma Amelki ty dziś musisz zaopiekować się Josh’em. – Nie nie nie!  
- No ale nie no proszę… przecież sami dobrze wiecie że ja sobie z nim nie radzę no błagam… - mówiłem ale nie dali się przekonać. Zostawili mnie samego z nim. Ja naprawdę nie umiem się zajmować dziećmi. Podszedłem do łóżeczka, popatrzyłem się chwile na niego. Delikatnie wymachiwał nóżkami i rączkami śmiejąc się przy tym. Uśmiechnąłem się lekko.  
- No to co mały? Zostaliśmy sami. – Po tym podniosłem go bardzo ostrożnie, podszedłem do kanapy i zaraz potem usiadłem. Patrzyłem się na niego. Jest taki uroczy… po chwili wziąłem dłoń i dotknąłem jego maleńkiej rączki. Nie minęła chwila a zacisnął ją na moim palcu. Po raz kolejny się uśmiechnąłem.  
- No, może sobie jakoś poradzimy. – zaśmiałem się i po chwili zacząłem delikatnie kołysać go w ramionach.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1899 słów i 10237 znaków, zaktualizowała 17 maj 2015.

1 komentarz

 
  • kamila12535

    Fajne bardzo mi się podoba

    17 maj 2015