Federico cz.15

Federico cz.15Co? Ale skąd oni mają te zdjęcia?! Byłem kompletnie zdezorientowany. Patrzyłem na to z wytrzeszczonymi oczami.  
- Ale… jak? Skąd wy to macie! – krzyczałem oburzony.  
- No wiesz Federico… teraz jesteś sławny, paparazzi śledzą prawie każdy twój krok. – powiedziała a ja z każdą chwilą byłem co raz bardziej wkurzony. Wstałem i wyszedłem bez słowa, nie mogłem tam dłużej siedzieć. Sara powiedziała mi że na pewno będzie oglądać program więc na pewno to widziała. Nie no super już po mnie. Kurwa, dlaczego ja jestem taki głupi! – krzyczałem w myślach. Wybiegłem z tego budynku, nie zwracałem uwagi na dziewczyny które piszczały na mój widok. Zawołałem taksówkę i kiedy tylko podjechała wskoczyłem do niej. Kiedy już byłem blisko wysiadłem i dalej pobiegłem. To wszystko działo się tak szybko, liczyła się każda minuta. W końcu znalazłem się pod drzwiami mieszkania Sary. Zapukałem cały w nerwach, otworzyła jej mama. Była lekko zaskoczona ale też jakby smutna? No w końcu jej córka dowiedziała się że jej chłopak ją zdradził, nie dziwę się. Zapytałem czy mogę wejść, kiedy tylko mi na to pozwoliła pobiegłem na górę. Uspokoiłem się trochę i otworzyłem drzwi. Leżała na łóżku odwrócona do mnie plecami i jedyne co słyszałem to, to jak płacze. Podszedłem do niej trochę bliżej. Odwróciła się, od razu wstała i zaczęła krzyczeć.  
- Wynoś się stąd! Nie chcę cię znać wyjdź! – krzyczała przez łzy.  
- Sara słonko ty moje posłuchaj mnie przez chwilę! To nie tak jak myślisz. – mówiłem.  
- Tak? A więc jak! Ja cały czas myślałam że jesteś inny, nie taki jak reszta! A ty tym czasem za moimi plecami całowałeś moją kuzynkę!  
- Ale kotku ja… - nie dokończyłem bo wtedy z całej siły uderzyła mnie z liścia w twarz. Uderzenie było tak mocne że moja głowa momentalnie przekręciła się w bok. Auć. Ale zasłużyłem sobie.  
- Daj mi spokój. Z nami koniec, nie zbliżaj się do mnie więcej jasne? Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. – powiedziała.  
- Co ale jak to? Ty ze mną zrywasz? – pytałem załamany.  
- Tak a teraz wypad. – powiedziała stanowczo. Popatrzyłem się na nią przez chwilę i zaraz potem opuściłem jej mieszkanie. Wróciłem do domu, cały w nerwach, smutku i chuj wie czym jeszcze. Wszedłem, trzasnąłem za sobą drzwiami. Tata siedział na kanapie, telewizor był wyłączony. Chyba też to oglądał, pewnie nieźle się na mnie zawiódł ale w tej chwili to nie było dla mnie ważne.  
- Federico… - powiedział kiedy wchodziłem na schody.  
- Daj mi spokój. – powiedziałem i poszedłem do siebie. Przez chwilę stałem ale zaraz potem usiadłem chowając twarz w dłoniach. Nie minęła chwila a zacząłem płakać. Drzwi się otworzyły i wszedł tata. Leżałem odwrócony plecami do niego w pewnej chwili usłyszałem jego głos.  
- Porozmawiajmy… - mówił ze spokojem.  
- O czym? O tym że dziewczyna ze mną zerwała? Nie dzięki. – powiedziałem zaraz potem pociągając nosem. Nadal byłem odwrócony ale kątem oka widziałem jak siada na krawędzi łóżka.  
- Federico posłuchaj… ja wiem że teraz musi być ci bardzo ciężko ale nie załamuj się. To nie jest koniec świata. Tak wyszło, niestety. – mówił.  
- Jak mam się nie załamywać… ja ją tak bardzo kocham… - powiedziałem. – Zniszczyłem wszystko przez swoją głupotę, to wszystko moja wina.  
- Nie Federico przestań to nie twoja wina. Ty po prostu trochę się zagubiłeś i tyle… zrozum czasami tak bywa. Wiem co czujesz bo ja też już wiele razy się zakochałem i skończyło się to źle. Zobaczysz będzie dobrze. – powiedział i lekko poklepał mnie po ramieniu. Usiadłem na łóżku i zaraz potem przytuliłem się do niego. – No już spokojnie. – mówił i w tym samym czasie głaskał mnie po głowie. Potem poszedł zostawiając mnie samego. Kiedy już zbliżał się wieczór, przebrałem się w bokserki i zszedłem na dół. Nie miałem teraz ochoty spać, na nic nie miałem ochoty tak szczerze. W salonie siedziała Amelia. Położyłem się tuż obok niej. Patrzyłem się w sufit myśląc o tym czy dalsze życie na tym świecie ma sens skoro straciłem swoją ukochaną.  
- Jak się czujesz? Chyba nie za dobrze co? – zapytała troskliwie.  
- Szkoda gadać. – powiedziałem bez emocji. – Dlaczego rozstania tak bardzo bolą? – pytałem.  
- Nikt tego nie wie. Fede, ja cię rozumiem naprawdę. W końcu byliście razem ponad dwa lata. Ale wiesz że prędzej czy później ci przejdzie i może znowu się zakochasz. – powiedziała.  
- Nie ma takiej opcji. Czy ty nie rozumiesz tego że ja nie pokocham żadnej innej dziewczyny tak bardzo jak jej. Z tylu dziewczyn co ja poznałem… ona jest wyjątkowa. Nie mam żadnych wątpliwości że to była ta jedyna. – mówiłem i znowu zachciało mi się płakać.  
- No widać że chyba nie. Federico powiem ci coś okey? Pamiętasz jak dwa lata temu zerwał ze mną chłopak? – pokiwałem lekko głową. – No właśnie, czułam się wtedy bardzo źle i myślałam że już nigdy nie będę szczęśliwa a teraz? Jestem z Oliverem i jestem, szczęśliwa. I to nawet nie wiesz jak bardzo. Zobaczysz że u ciebie też tak będzie. – powiedziała. Zastanowiłem się nad tym przez chwilę i zaraz potem wróciłem do pokoju. Położyłem się i po raz kolejny zacząłem myśleć. Pamiętam ten dzień kiedy się poznaliśmy. Nie znałem wtedy nikogo, to był mój pierwszy dzień w tej szkole. Szedłem korytarzem i nagle wpadłem na nią. Książki które trzymała w rękach znalazły się w jednej chwili na podłodze. Pomogłem jej to pozbierać zacząłem ją przepraszać i jak to zwykle ja zacząłem coś mamrotać bez sensu. Nie rozumiała mnie bo wtedy nie znałem do końca hiszpańskiego a włoski był i jest jej obcy. W końcu doszliśmy do porozumienia, nasza rozmowa toczyła się dalej w języku angielskim. Wtedy pierwszy raz usłyszałem ten piękny melodyjny głos. Wtedy pierwszy raz spojrzałem w te błękitne oczy. Od tamtej pory wszystko było inne. Kiedy tak rozmyślałem przypomniał mi się także moment kiedy chciałem zaprosić ją na randkę. Potem jeszcze, chwila w której zostaliśmy parą. A na sam koniec, nasz pierwszy pocałunek. Pamiętam ten dzień tak dokładnie jakby to było wczoraj…  
***
Słońce jeszcze lekko ogrzewało polanę. Stałem przed nią przy wielkiej wierzbie, było tak romantycznie. Czułem jak serce bije mi mocnej z każdą sekundą. Trzymałem ją lekko za te maleńkie rączki. W pewnej chwili Kamil podszedł do mnie i wyszeptał mi na ucho.  
- Pocałuj ją. –ten pomysł wydał mi się absurdalny. Popatrzyłem na niego wzrokiem mówiącym "Nie ma mowy”. W sumie to dziwiło mnie to co oni tu robią. Byliśmy sami i nagle przyszli, ale po co przecież mówiłem Kamilowi że idę z Sarą na randkę i że chcę żebyśmy byli sami. W pewnej chwili Emilia też coś wyszeptała Sarze i tak mnie jakoś naszło żeby zacząć myśleć że powiedziała jej to samo co Kamil mnie. Staliśmy tak przez dłuższy czas w końcu postanowiłem się odezwać.  
- Wyglądasz dzisiaj naprawdę pięknie. – powiedziałem lekko onieśmielony. Byłoby pewnie łatwiej gdyby tylko Kamil i Emilia nie obserwowali wszystko co robimy!  
- No pocałujcie się w końcu! – wypaliła Emi. Ja i Sara od razy się zaśmialiśmy. Patrzyłem na nią i zaraz potem zapytałem.  
-Chciałabyś? – zapytałem.  
- Ja… nie wiem. Jeszcze nigdy się…  
- Ja też nie. –powiedziałem i zaraz potem oboje się zaśmialiśmy. – No to może dziś będzie ten pierwszy raz? Tylko… przydałoby się gdybyśmy zostali sami… dacie nam trochę prywatności? – powiedziałem do nich.  
- Oj no weźcie! Chcemy to zobaczyć. – no błagam, no ale jest okazja na to żebym ją w końcu pocałował nie mogę jej zmarnować. Nie zwracałem już uwagi na nich, zapomniałem o tym co jest dokoła, liczyła się tylko ona. Zbliżyłem się do niej, dalej trzymając jej jedną rękę a drugą położyłem delikatnie na jej lewym biodrze. Trochę się wahałem ale w końcu stało się, nasze usta połączyły się w czułym pocałunku.
***  
Kiedy tak o tym myślałem, poczułem jak łza spływa mi po twarzy. Leżałem tak dość długo, w końcu nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem.  
*Rano*  
Obudziłem się. Za oknem było ponuro i do tego padał deszcz. Nie miałem nawet najmniejszej ochoty na to żeby wstawać. Nie chcę iść dziś do szkoły, mam wszystkiego dosyć. W pewnej chwili przyszedł tata i kazał mi wstawać.  
-Ale ja nie chcę… proszę mogę zostać? – pytałem z nadzieją że się zgodzi ale nic z tego. Powiedział że mam jeszcze 10 minut i mam zejść. Przeleżałem te 10 minut i wstałem. Ubrałem czarne rurki, białe vansy i szarą bluzę bez kaptura na której były czarne słuchawki i jakieś napisy dookoła. Wziąłem plecak i zszedłem na dół. Zacząłem przygotowywać sobie śniadanie, podczas krojenia chleba strasznie się zamyśliłem i w pewnej chwili przejechałem nożem po palcu.  
- Au! – krzyknąłem –Kurwa… - wymamrotałem pod nosem bo nie chciałem żeby tata usłyszał. Kiedy usłyszał mój krzyk w jednej chwili pojawił się w kuchni.  
- Boże Federico co się stało? – zapytał.  
- Skaleczyłem się.  
- Uważaj trochę bardziej co? – powiedział i zaraz potem wyciągnął plaster z apteczki i nakleił mi go na krwawiący palec. Dokończył robienie kanapek za mnie i postawił je na stole. Zjadłem, zaraz potem wziąłem witaminy i zwróciłem się do taty.  
- Podwieziesz mnie? – zapytałem.  
- Tak tak oczywiście. – powiedział, pomogłem mu posprzątać po śniadaniu wziął kluczyki i wyszliśmy z mieszkania. Kiedy już byliśmy pod szkoła powiedziałem "Dzięki” i poszedłem. Przy wejściu wytarłem mokre buty i poszedłem. Kiedy już byłem pod salą poczułem się trochę niezręcznie gdy zobaczyłem Sarę. Boże, ja tak bardzo chciałbym ją teraz przytulić. Popatrzyłem się na nią przez chwilę i zaraz potem podszedłem do parapetu na którym usiadłem. Po niespełna pięciu minutach przyszedł Kamil. Nawet się o nic nie pytał tylko od razu powiedział.  
- Przykro mi. – wyglądał na naprawdę smutnego.  
- Eh… mam za swoje. Gdybym nie był taki głupi… - nie dokończyłem bo poczułem jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu.  
- Spokojnie. Wszystko się ułoży.  
- Ty mi teraz powiedz jak tam jest między tobą a Emi? – zapytałem.  
- No… normalnie a jak miałoby być?  
- Stary, przecież ja widzę, nawet ślepy by zauważył że ona ci się podoba. Czemu jej nie powiesz?  
- Ale ja przecież… eh… - no widać że ma już dość tego zaprzeczania. – Ja nie mogę. Ona nadal jest z Karolem. Sam nie wiem co robić… zawsze kiedy ją widzę to po prostu wariuję. Serce mi zaczyna szybciej bić… ale nie mogę jej tego powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi…  
- Ale przecież to nie jest nic złego. Nikt nie wybiera tego w kim się zakochuje, każdy ma prawo do miłości. Przemyśl to. – powiedziałem i wtedy zadzwonił dzwonek na lekcje. Po lekcjach Kamil zaproponował mi żebyśmy do niego poszli, zgodziłem się bo chciałem trochę odpocząć od tego wszystkiego. Szliśmy w stronę jego domu i nagle zauważyłem Eryka. No nareszcie będę mógł mu wpierdolić za to co zrobił. Kamil od razu zauważył moje zdenerwowanie.
- Federico spokojnie. – mówił ale go nie słuchałem. Podszedłem do niego i od razu przycisnąłem go do metalowego płotu.  
- Kurwa teraz to ci się tak dostanie za to że się nie pozbierasz. – zaczął się szarpać jednocześnie krzycząc.  
- Mówiłem ci że ze mną się nie zadziera, teraz masz za swoje ty pierdolony złamasie. – Nie no teraz to przesadził. W końcu przestałem się zastanawiać nad tym co mu zrobić. Nie minęła chwila a przywaliłem mu z całej siły pięścią w twarz. Kamil próbował mnie odciągnąć ale nie było łatwo. Byłem wściekły. Kiedy kopnąłem go z kolana w brzuch on jeszcze bardziej się rozzłościł i uderzył mnie tak samo jak ja jego na początku. Dostał ode mnie jeszcze raz w twarz i potem rzuciłem go na ziemię. Z mojego nosa poleciała krew, z rozciętej wargi tak samo. Zostawiłem go tam i odszedłem, Kamil zaraz potem do mnie dołączył.  
- Zwariowałeś?! – krzyknął.  
- Zasłużył sobie. –powiedziałem i dalej już nic nie mówiłem tylko szedłem przed siebie. Kiedy dotarliśmy do Kamila, w łazience zauważyłem siniaka na policzku, bolał i raczej szybko nie zniknie. No jak tata mnie tak zobaczy to mnie przechrzci. Ale teraz się tym nie przejmowałem, ważne że on dostał za swoje. Spędziliśmy razem całe popołudnie. Byliśmy na boisku, obejrzeliśmy film, graliśmy. Było naprawdę super nie pamiętam kiedy ostatnio tak świetnie się z nim bawiłem. W końcu przyszedł czas powrotu do domu, Trochę się bałem ale nie aż tak bardzo. Wszedłem do domu, tata siedział akurat w salonie.
- O Federico dobrze że już jesteś… - i wtedy zobaczył moją twarz. – Boże święty co ci się stało? – zapytał lekko wystraszony i bardzo przejęty.  
- Aj nic… tylko pobiłem się z takim jednym chłopakiem. – No co, musiałem mu powiedzieć.  
- A możesz mi do jasnej cholery powiedzieć dlaczego? – powiedział i zaraz potem dokładnie zaczął oglądać rany.  
- No bo… - nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. W końcu zdecydowałem się powiedzieć prawdę, tak będzie lepiej. – Bo on rozpowiedział prawie całej szkole że przespałem się z Sarą. – powiedziałem, przez chwilę się nie odzywał, dopiero po jakiś pięciu minutach.  
- Ale to nie prawda tak? – zapytał. No i teraz oczekuję na najgorsze…  
- Nie… znaczy tato… eh… to prawda. – powiedziałem cały czas wlepiając wzrok w ziemię.  
- Przepraszam co? Czyli że wy…  
- Tak tato, uprawialiśmy seks. – Kuźwa nawet nie wiecie jak mi jest teraz ciężko się z tego tłumaczyć.  
- Matko boska. Przecież ty masz do Piero 16 lat! A ona 15. Czy wyście do reszty zgłupieli?! Kiedy to się w ogóle stało?
- Tato to nie jej wina tylko moja. Targały mną emocje… to było silniejsze ode mnie. A jeśli chodzi o to kiedy… to pamiętasz ten wieczór kiedy ty byłeś w pracy, a mama już w szpitalu…? – pokiwał lekko głową. – No… to ja wtedy zaprosiłem ją na noc i tak jakoś samo wyszło… przepraszam. – powiedziałem.  
- Federico co ja mam z tobą zrobić co? Nie mogę cię nawet na chwilę samego zostawić bo ty zaraz coś odstawisz. Dlaczego, co się z tobą dzieje co? – pytał. Ja się nie odzywałem, było mi z tym źle no ale czasu nie cofnę. – Idź do pokoju, jeszcze jutro porozmawiamy. – tak jak mi kazał. Tak zrobiłem.  
*Następny dzień, po lekcjach*
Nie wiedziałem jak na to wszystko reagować. Tata dowiedział się o tym że przespałem się z Sarą, moja mama jest w szpitalu, do tego Sara, ze mną zerwała. Kurwa całe życie jest do dupy. Łaziłem tak po mieście, nie wiedząc co robić. Wszystko mi się mieszało, wszystko się zawaliło. Poszedłem na dach pobliskiego bloku w którym kiedyś mieszkała moja babcia, przeprowadziła się razem z nami. Ale jakieś pół roku temu zmarła. Myślałem nad wszystkim, wtedy przypomniało mi się to zdanie które już od jakiegoś czasu cały czas krąży po mojej głowie "Czy dalsze życie na tym świecie ma jakiś sens?”. Wtedy już wiedziałem co zrobić. Podszedłem bliżej krawędzi dachu. Na całe szczęście na dole nikogo nie było więc, nikt nie mógł mnie przed tym powstrzymać. Patrzyłem się w dół, ja świetnie zdawałem sobie sprawę z tego co chcę zrobić. To jest jedyne rozwiązanie. Kiedy już miałem skoczyć usłyszałem za sobą krzyk.  
- Nie! – od razu się spostrzegłem że to Kamil, nie odwróciłem się. Po chwili poczułem jak pociąga mnie z całej siły do tyłu za rękaw od bluzy. Odwrócił mnie w swoją stronę i z całej siły uderzył mnie w twarz. – Czy tobie do reszty odjebało?! Chciałeś się zabić?!  
- A po co mam żyć skoro i tak już wszystko straciłem. Nic nie ma sensu, zabiję się i wszyscy będą mieli spokój. – mówiłem.  
- Masz ty trochę rozumu w tym łbie? Dlatego że ona z tobą zerwała chcesz odebrać sobie życie?! – krzyczał.  
- Dokładnie. Bez niej już nic nie ma znaczenia.  
- Nie myśl tylko o niej. Pomyśl o swoim tacie, o rodzinie. Gdybyś popełnił samobójstwo, zraniłbyś wszystkich którym na tobie zależy, wszystkich którzy cię kochają. Zrozum że śmierć nie jest rozwiązaniem. Ile razy mam ci jeszcze przyjebać żebyś to zrozumiał? – jego słowa zaczęły po chwili do mnie docierać.  
- Boże… co ja chciałem zrobić… - mówiłem załamany. Choć cały czas byłem cholernie przybity to… Kamil ma racje to nie jest żadne rozwiązanie. Czymś takim tylko zraniłbym tych których kocham. Zeszliśmy z tego dachu a Kamil cały czas na mnie patrzył. Odprowadził mnie pod samo mieszkanie w obawie że jednak coś sobie zrobię.  
*Kamil*  
Boże… co to miało być. Gdybym w tamtej chwili nie spojrzał w tamtą stronę, on by już nie żył. Chyba musi być naprawdę załamany skoro chciał się zabić. Ale nie ja mu na to nie pozwolę, wyciągnę go z tego doła nie zaważając tego jak trudno będzie. Po chwili kiedy tak spacerowałem po parku postanowiłem zadzwonić po Emilię. Nie wiem czy dobrze robię ale nie mam wyjścia… nie dam rady tak dłużej. Po jakiś piętnastu minutach była obok mnie.  
- No hej. O czym chciałeś porozmawiać? – zapytała. Patrzyłem na nią prze chwile i zaraz potem zapytałem.  
- Może się przejdziemy? – kiedy powiedziała że się zgadza poszliśmy. – Posłuchaj bo… muszę powiedzieć ci coś naprawdę ważnego i to nie jest łatwe… - mówiłem. – Znamy się już tak długo, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zawsze mnie wspierałaś, pomagałaś. Byłeś przy mnie kiedy cię potrzebowałem.  
- Ty tak samo. – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- No tak wiem ale… tu chodzi o to że przez te wszystkie lata naszej znajomości… ja, w końcu zrozumiałem że jesteś dla mnie kimś bez kogo nie dałbym rady żyć. Jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważna, zależy mi na tobie i… chcę ci powiedzieć że…  
- Kamil… co się dzieje?- powiedziała lekko kładąc mi rękę na ramieniu.  
- Emi ja… ja… ja cię kocham…  
*Federico*  
Starałem się zapomnieć o tym co nie dawno miało miejsce. Wyszedłem na boisko, w pewnej chwili zadzwonił mój telefon, jak się okazało to był tata. Kazał mi wracać do domu. Poszedłem, kiedy wszedłem zobaczyłem jak siedzi na kanapie z salonie i płacze.  
- Tato… co się stało? Dlaczego ty płaczesz? – zapytałem zaniepokojony.  
- Zadzwonili do mnie ze szpitala… kilka godzin temu… - mówił i zaczął jeszcze bardziej płakać.  
- Co jest? Coś z mamą? O co chodzi?  
- Ona… ona nie żyje…  


Mam nadzieje że się podobało i liczę na dużą ilość komentarzy :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3630 słów i 19090 znaków, zaktualizowała 9 lip 2015.

5 komentarzy

 
  • Miki

    Kiedy next?

    13 lip 2015

  • Wiki1212

    @Miki możliwe że jutro, przynajmniej się postaram :)

    13 lip 2015

  • mee

    rewelacja ! czekam na kolejną część !

    11 lip 2015

  • Miki

    zaje*iste :) czekam na next :) masz talent :)

    9 lip 2015

  • mysza

    No i dobrze, że go zostawiła. Mógł myśleć zanim się pchał do całowania innych. Koniec tej debilnej zabawy z jego strony. Może kiedyś dorośnie. Szkoda mi Sary bo sobie na to nie zasłużyła.

    9 lip 2015

  • Cassela

    Super, fajne, zajefajne :D dawaj nexta :*

    9 lip 2015