Federico cz.25

Federico cz.25Muzyka:
Newsboys - One Word

*Leon*
Szedłem właśnie na górę, chciałem porozmawiać z Federico. Kiedy byłem na górze moją uwagę od razu przykuły lekko otwarte drzwi od łazienki i palące się w niej światło. Podszedłem tam, zapukałem, nikt nie odpowiedział. Wszedłem tam, to co zobaczyłem sprawiło że prawie dostałem zawału. Federico leżał nie przytomny na podłodze, w prawej ręce trzymał maszynkę a z jego lewego nadgarstka sączyła się bordowa krew...  
- O boże. - powiedziałem i po chwili ułożyłem go w pozycji siedzącej, szybko zaopatrzyłem ranę, wziąłem go na ręce z i zniosłem do salonu. Byłem cały w nerwach, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Podczas schodzenia ze schodów powiedziałem. - Ellie w tej chwili dzwoń po karetkę. - Razem z nią była też Amelka, obie bardzo się zdziwiły kiedy to powiedziałem.  
- Co się stało? - zapytała zdenerwowana Amelka podczas gdy Ellie robiła to o co ją prosiłem.Położyłem go na kanapie, miałem łzy w oczach, Amelka gdy tylko dostrzegła ten bandaż zaczęłam płakać. Z każdą chwilą coraz bardziej bladł, nawet nie wiecie jak się wtedy bałem.  
*15 minut później*
Byliśmy już w szpitalu kiedy tylko karetka go przywiozła od razu zabrali go na salę. Czekaliśmy tam wszyscy razem a ja cały czas mówiłem sobie "To moja wina". Nie dawałem rady uświadomić sobie tego co się właśnie stało, mój syn, chciał popełnić samobójstwo. Wszystkie moje myśli skupiały się teraz tylko na tym aby udało się go uratować. Jeśli tak się nie stanie, do końca życia sobie tego nie wybaczę. Cały czas chodziłem w te i z powrotem. W pewnej chwili Ellie podeszła do mnie i powiedziała:
- Skarbie... nie denerwuj się. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. - dziwne, pociesza mnie a sama nie jest w najlepszym stanie. Popatrzyłem na nią przez chwilę.
- Przestań, lepiej to ty się nie denerwuj, wiesz że nie możesz... - powiedziałem i delikatnie pocałowałem ją w czoło. - Usiądź. - mówiąc to wskazałem dłonią na krzesło. Po chwili też zwróciłem się do Amelki. - Posłuchaj, może ty razem z Ellie i Josh'em wróćcie do domu a ja zostanę, jest już bardzo późno. - Kiedy spojrzałem na zegarek spostrzegłem się że dochodzi już 21. Miałem nadzieje że nie będzie się sprzeciwiać i zrobi to o co ją proszę ale zamiast tego usłyszałem:
- Oszalałeś?! Nigdzie nie idę. W tamtej sali lekarze walczą o życie mojego młodszego brata! Nie ma opcji że go teraz zostawię rozumiesz?- patrzyłem na nią, w końcu odpuściłem. W pewnej chwili z sali wyszedł lekarz.  
- Proszę pana, i co z nim? Udało się? Co będzie z moim synem? - pytałem cały w nerwach, ręce mi się trzęsły. Tak bardzo marzyłem teraz o tym by móc tam do niego iść, przytulić go z całej siły i powiedzieć jak bardzo go kocham. Cisza która przez pewien czas trwała między nami zaczęła mnie niepokoić. Moją głowę zapełniły myśli typu: "Straciłem go". Z tych ponurych rozmyślań wyrwał mnie głos lekarza.  
- Wszystko poszło po naszej myśli. Udało nam się zatamować krwawienie, ale chłopak stracił bardzo dużo krwi i jest osłabiony. - Kamień spadł mi z serca. Byłem taki szczęśliwy, po chwili jednak zapytałem się czy mogę do niego wejść, zgodził się. Usiadłem na krześle obok on cały czas patrzył w okno. Nie wiedziałem jak mam zacząć, co powiedzieć. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego że jest na mnie zły. Kilka razy otworzyłem usta żeby coś powiedzieć ale nie dawałem rady. Patrzyłem na niego ze smutkiem w oczach, które w dalszym ciągu były wilgotne od łez.  
-Federico... ja, ja nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. Nie wiedziałem że aż tak źle to znosisz, wiedziałem że byłeś zły i smutny ale nie że do tego stopnia. Synku, ja rozumiem że to nie jest łatwe ale, to wszystko... samo jakoś tak wyszło. Wybacz mi. Nie chcę żeby między nami było tak, jak teraz. Kiedyś... kiedyś wszystko było inaczej. Zawsze się dogadywaliśmy, rozumieliśmy się bez słów, mogliśmy rozmawiać dosłownie o wszystkim. A teraz? Nic tylko non stop się kłócimy. Tęsknię za tym co było kiedyś. Z każdą kolejną kłótnią czuje że... że cię tracę, to boli bardziej niż myślisz. Wiesz że ja... - chciałem powiedzieć coś jeszcze ale wtedy on się odezwał.  
- Wybaczam. - Jego głos strasznie się trząsł, oczy przepełnione smutkiem, łzy. - Teraz dopiero zrozumiałem że to co robiłem nie miało nawet najmniejszego sensu. Ty nie jesteś tu niczemu winien tylko ja. Zamiast wszczynać te głupie awantury powinienem cię wspierać i pomagać. Przepraszam za wszystko, za to co zrobiłem... nie wiem co sobie myślałem. Byłem głupi, to co wtedy powiedziałem... że cię nienawidzę, tak naprawdę, ja tak nie myślę. Tato ja cię kocham...- mówił przez łzy. To chyba były najpiękniejsze słowa jakie od niego usłyszałem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wziąłem go za rękę zaraz potem mówiąc.  
- Ja ciebie też kocham. -Po jakimś czasie ja musiałem już iść, Federico musi zostać do jutra żeby jego krew się zregenerowała i żeby nabrał sił. Opuściłem tą salę i zaraz potem szpital razem z Ellie Amelką i Josh'em.  
*Federico*
Godzina 1.23, ja nadal nie śpię. Jakoś w ogóle nie mogę zasnąć, cały czas myślę o tym co się stało, o tacie... jak ja mogłem być tak głupi. Wiedziałem że będę tego żałował, debil ze mnie i to po całości. Zastanawiało mnie również to co ja powiem Sarze, co podejdę tak po prostu i powiem: "Kochanie, bylem w szpitalu, podciąłem sobie żyły, chciałem się zabić", śmieszne. Założę się że dostanę od niej w twarz. O tamtej sprawie, kiedy chciałem skoczyć z dachu jej nie mówiłem bo nie byliśmy w najlepszych relacjach. No nie wiem, zobaczymy co będzie dalej. Myśląc tak o tym wszystkim, jednak zrobiłem się cholernie zmęczony, nie minęła chwila a ja już spałem.  
*Rano*
Wszystkie moje rzeczy były już spakowane, ubrany w białą koszulkę z komiksem, szare dresy zwężane przy kostkach i czarne vansy wyszedłem ze szpitalnej sali. Cały czas byłem cholernie blady ale już czułem się odrobinę lepiej. Kiedy tylko Amelka mnie zobaczyła od razu się do mnie przytuliła.  
- Błagam cię, nigdy więcej takich numerów jasne? Kocham cię kretynie. - po tych słowach się zaśmiała, ja tak samo. - Jak się czujesz? Już lepiej?  
- No tak... - po tym lekko zakręciło mi się w głowie i delikatnie się zachwiałem. Tata od razu mnie przytrzymał. Jak tylko wrócimy do domu od razu będę musiał się położyć. Wisiałem do samochodu i ruszyliśmy. Na całe szczęście droga się nie dłużyła nie minęło 10 minut a znalazłem się w domu. Kiedy tylko przekroczyłem próg moim oczom ukazała się Sara. Widziałem po niej że płakała, podeszła do mnie i zrobiła dokładnie to czego się spodziewałem więc nie zaskoczyło mnie to ani trochę. Dostałem z całej siły z liścia w twarz, tak jak wtedy kiedy dowiedziała się o tym pocałunku z Kirą.  
- Ty idioto! Boże... Jeśli to się jeszcze raz powtórzy to ja cię normalnie, własnoręcznie zabije! - i ponownie wybuchła płaczem. Nie dziwię się że jest na mnie wściekła, kocha mnie i nie chcę aby działa mi się krzywda. Wszyscy patrzyli na tą scenę, wyglądało to dosyć zabawnie. Ona mnie uderzyła a nikt nie zareagował, pewnie pomyśleli sobie to samo co ja, że w stu procentach znowu, mi się należało. Westchnąłem zaraz potem mówiąc.  
- Sara...Kochanie spójrz na mnie. - powiedziałem a po chwili nasze spojrzenia się spotkały. - Zobacz... wszystko już jest w porządku, obiecuje że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię. - po tym przytuliłem ją do siebie, Zaraz potem mój wzrok przeniósł się na Ellie która siedziała na kanapie. Odsunąłem się od Sary i podszedłem do niej, wstała. - A jeśli chodzi o... ja, przepraszam. Mam nadzieję że kiedyś mi to wybaczysz. Naprawdę, przepraszam. - ona nic nie powiedziała tylko już po chwili byłem w jej ramionach. Odwzajemniłem to, szczerze? Jest mi o wiele lepiej teraz, kiedy już wszystko mam za sobą. Ja i tata już się nie kłócimy... jest po prostu super. Razem z Sarą poszedłem do pokoju, leżeliśmy u mnie na łóżku. Ona bawiła się moją prawą dłonią a ja obejmowałem ją lewym ramieniem, bez przerwy patrząc w okno. W pewnej chwili ona zapytała:
- Dlaczego to zrobiłeś... - w jej głosie nadal wyraźnie słyszałem smutek. Nie odzywałem się, prawda jest taka że sam nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem. Bo powiem wam że, żaden problem nie jest na tyle duży żeby robić coś takiego. Każdy z nas ma problemy ale to, ich nie rozwiąże, teraz to wiem i obiecuję sobie że nigdy więcej tego nie zrobię.  
- Sam nie wiem. - tylko tyle, proste trzy słowa, nie chciałem nic więcej mówić. Westchnąłem, pogłaskałem ją po ramieniu zaraz potem mówiąc. - Kocham cię. - wstałem na chwilę, Sara powiedziała żebym z powrotem się położył bo muszę odpoczywać, ale mnie to całe leżenie już strasznie znudziło. Zrobiła to samo co ja, staliśmy na przeciwko siebie.  
- Il miei bei, soltanto, ti amo…- wyszeptałem lekko zachrypniętym głosem. Ona uśmiechnęła się do mnie.  
- Mmm... ładnie to brzmi, a co znaczy? - zapytała w dalszym ciągu z uśmiechem na ustach.  
- Po co mam mówić... lepiej ci to pokaże. - powiedziałem i po tych słowach pocałowałem ją. Od razu to odwzajemniła. Było tak miło... przyznam że już od dość dawna się nie całowaliśmy, po takiej długiej przerwie dobrze jest znowu to poczuć. W pewnej chwili jednak tą piękną chwile przerwał głos Ellie.  
- Federico...oj przepraszam. Nie, wiedziałam... - odsunęliśmy się od siebie i spojrzałem na nią po chwili mówiąc że nic się nie stało. Poinformowała mnie że za chwilę mam zejść na obiad. Kiedy już skończyłem z nią rozmawiać wróciłem do Sary.  
*Następnego dnia*
Koniec lekcji, czwartek. Byłem dzisiaj w świetnym humorze. Jutro wycieczka, dzisaj mam jeszcze zajęcia taneczne. Nie wiem czy jest coś co mogłoby mi popsuć ten dzień. Szedłem właśnie do miejsca gdzie zawsze odbywają się nasze zajęcia. Po przebraniu się i wejściu już na salę przywitałem się ze wszystkim. Kiedy miałem już to za sobą Jason zabrał głos.  
- No dobra, słuchajcie. Mam wam do powiedzenia coś ważnego. A więc... kilka dni temu rozmawiałem z organizatorami konkursu tanecznego który ma się odbyć za dwa tygodnie i, zgłosiłem was. - Kiedy to usłyszeliśmy każdy był w wielkim szoku, cieszyłem się jak dziecko. Po chwili jednak Jason nas uciszył i kontynuował. - I właśnie z tej okazji, przyjedzie do nas ktoś, kogo założę się, kojarzycie. Cameron, come to us. - Po tych słowach na sali pojawił się nie kto inny jak Cameron Boyce! Uwielbiam tego gościa! To właśnie dzięki niemu zainteresowałem się tańcem, od zawsze był dla mnie ogromną inspiracją.  
- Hey. - powiedział. Dziewczyny nie mogły przestać piszczeć. Ja cały czas tylko stałem i nie dawałem rady nic zrobić, to był dla mnie naprawdę ogromny szok. -I am so glad I here now with you to be.I hope that good will we cooperate.- Po tym krótkim wstępie Jason powiedział że na sam początek Cameron pokaże nam jeden ze swoich układów.  

https://www.youtube.com/watch?v=IuGYHyJFF8s

Był po prsotu świetny! Nie wiedziałem jak mam opisać to jak się teraz czułem. To są chyba najlepsze zajęcia jakie kiedykolwiek mieliśmy. Potem udało mi się zamienić kilka słów z Cameronem, powiedziałem mu że jest naprawdę świetnym tancerzem i że bardzo mnie insipruje. Długo nie mogłem wyjść z szoku.  
*W domu*
Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję, po chwili usłyszałem dźwięk silnika. Tata i Ellie wrócili z zakupów. Gdy tylko Ellie przekroczyła próg domu zobaczyłem że niesie dwie torby które pewnie były ciężkie, wstałem zaraz potem mówiąc.  
- Poczekaj... pomogę ci. - wziąłem to od niej i zaniosłem do kuchni.  
- O, dziękuje Federico. - teraz odpowiedziałem jej już tylko uśmiechem. Po woli daję radę ułożyć to wszystko. Moja mama nie żyje, tata ma nową kobietę, i będzie miał z nią dziecko. No tego to bym się nigdy nie spodziewał ale... myślę że z czasem wszystko się ułoży.  
*Wieczorem*
Leżę na łóżku w pokoju, cisza, spokój. W uszach gra mi tylko muzyka ze słuchawek. Myślałem że uda mi się zakończyć ten dzień w spokoju i bez żadnych niespodzianek. No jednak... nie. W pewnej chwili mój spokój zakłuca ktoś pukający w drzwi od pokoju. Otwieram je, widzę zapłakaną Sarę.  
- Boże... Sara skarbie co się stało, słoneczko ty moje... - przytuliłem ją do siebie a zaraz potem oboje usiedliśmy u mnie na łózku. - Powiedz mi, dlaczego płaczesz, kochanie...  
- Federico... muszę, muszę powiedzieć ci coś, bardzo ważnego... - po tym jeszcze bardziej się rozpłakała. Nie wiedziałem o co chodzi, cholernie się bałem. Co się mogło stać że ona tak płacze.  
- No dobrze, powiedz mi tylko proszę nie płacz już...cichutko. - mówiąc to głaskałem ją po głowie. - O co chodzi... - Ona podniosła delikatnie głowę, spojrzała mi w oczy. Wiele rzeczy mnie zaskakuje, ale to co usłyszałem...  
- Federico ja, ja jestem w ciąży...  


I jak??
Zaskoczeni zakończeniem?? :D
Ciekawa jestem jak zareagowaliście kiedy to przeczytaliście.  
Wiem że znowu jest krótko ale jakoś mi się humor popsuł i straciłam wenę.  
Przepraszam za to naprawdę.  
Ale mimo wszystko mam nadzieję że się podobało :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2679 słów i 13725 znaków.

2 komentarze

 
  • Avery

    Ojaa no nieźle :) Nie no , super część  :danss:

    10 paź 2015

  • Misiaa14

    Oooo tego sie  nie spodziewałam szok!!!! Ale wierze że im sie uda ;3 cudo  zaje*iste wow !!

    10 paź 2015