Federico cz.4

Federico cz.4Jest niedziela za oknem deszcz. Siedzę z Sarą w swoim pokoju, delikatnie obejmuję ja ramieniem. Cały czas trzymam ją za rękę i delikatnie gładzę kciukiem. Sara była ubrana w czarne rurki białe skarpetki i moją bluzę. Ma ją na sobie ponieważ kiedy przyszła do mnie była w krótkim rękawku a potem zaczęło padać i zrobiło jej się zimno dlatego dałem jej swoją bluzę z kapturem na której było napisane "Soy sexi”. Ona już nie raz ją nosiła, a przeważnie tą zakłada bo bardzo ją lubi.  
- Co jest kotek… wiem że o wiele bardziej chciałabyś teraz iść gdzieś na spacer czy coś… -mówiłem  
- Nie no jest okey, mi dobrze jest wszędzie bylebyś ty tam był. – uśmiechnąłem się kiedy to powiedziała i zaraz potem ją pocałowałem.  
- No dobrze kochanie a teraz powiedz mi jesteś może głodna?  
- Troszkę ale nie chcę się narzucać – po tym się zaśmiała. Powiedziałem jej że nie ma problemu i że jeśli chce to możemy iśc do kuchni coś przygotować. Siedzieliśmy tam robiąc kanapki i w pewnej chwili zadzwonił dzwonek. Poszedłem sprawdzić kto to, jak się okazało to była Emilia.  
- O hej. – powiedziałem i tak jak zawsze cmoknąłem ją w policzek. – Co cię tutaj sprowadza ?  
- A tak przyszłam bo nie mogłam dłużej wytrzymać w domu rozumiesz… - mówiła z wyraźnym smutkiem w głosie. – Ale jeżeli jesteś zajęty to pójdę.  
- Nie no weź nie rób sobie żartów wchodź. – powiedziałem po tym kiedy przekroczyła próg domu pomogłem zdjąć jej kurtkę i powiedziałem żeby usiadła na kanapie. Potem przywitała się z Sarą i razem zasiedliśmy do jedzenia. Kiedy skończyliśmy stanąłem przed nimi i zacząłem mówić.  
- No dobrze moje drogie panie a teraz może byśmy obejrzeli jakiś film co wy na to? Wy oczywiście wybieracie, przystosuję się do wszystkiego. – powiedziałem. Były zainteresowane moją propozycją. Oczywiste było to że wybiorą film o miłości. Sara usiadła po mojej lewej stronie a Emilia po prawej. W trakcie filmu Sara położyła mi głowę na ramieniu a jakiś czas potem Emi tak samo nie miałem z tym żadnego problemu, było naprawdę miło. W pewnej chwili zadzwonił telefon Emi. Odebrała, nie rozmawiała zbyt długo ostatnie co usłyszałem z tej rozmowy to było  
- No dobrze… już spokojnie nie denerwuj się już idę. – powiedziała. – Przepraszam ale ja muszę już iść. – mówiła.  
- Ale czemu coś się stało? – pytałem przejęty.  
- Nie tylko mój ojciec… kazał mi wracać naprawdę muszę już iść. – Dalej już nic nie mówiła tylko wyszła. Dziwne to było. Martwię się o nią i to strasznie.  
Kiedy Sara już poszła poszedłem do pokoju po papierosy. Wiem wiem, obiecałem siostrze że z tym skończę ale naprawdę… to nie jest takie proste jak się wydaje. Zawsze chowam je do szuflady w której trzymam bieliznę. Przeszukałem całą, nigdzie nie mogłem ich znaleźć. Potem jeszcze poszukałem w innych miejscach możliwe że tym razem schowałem je gdzie indziej, ale nie. Przez chwilę w ogóle nie wiedziałem co z nimi zrobiłem dopiero po chwili dotarło do mnie to że Amelka może mieć z tym coś wspólnego. Poszedłem do jej pokoju i od razu zapytałem.  
- Gdzie są moje papierosy? – pytałem zdenerwowany.  
- Wyrzuciłam. – powiedziała, nie no chyba się przesłyszałem.  
- Co zrobiłaś?! – krzyknąłem. Rodziców nie było w domu, całe szczęście.  
- Powiedziałeś mi że z tym skończysz.
- Próbuję do cholery ale to nie jest łatwe zrozum! – nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jeżeli zaraz nie zapalę to mi chyba do reszty odpierdoli. Dooobra… to nie jest tak jak myślicie, nie uzależniłem się. Na pewno. Z tych całych nerwów wyszedłem na dwór, żeby trochę ochłonąć. Łaziłem tak chyba z godzinę a chęć na palenie nadal była taka sama, a nawet większa. W końcu udało mi się znaleźć jakiegoś chłopaka z naszej szkoły który na moje szczęście miał coś przy sobie.  
- Dzięki stary jestem ci wdzięczny. – powiedziałem i kiedy tylko go zapaliłem odszedłem. Ze mną nie dzieje się nic złego, a po resztą… jestem młody mogę trochę zaszaleć.  
*Wieczorem*  
*Leon*
Vanessa leżała odkręcona do mnie plecami. Postanowiłem zacząć działać, zbliżyłem się do niej po chwili zacząłem całować ją bardzo delikatnie po szyi i ramionach. Nie minęła chwili a się odezwała,  
- Leoś kochanie… nie dzisiaj dobrze? – mówiła.  
- No ale czemu przecież dzieci już śpią no proszę… - błagałem.  
- A właśnie że nie bo Federico mi powiedział że dzisiaj chcę się dłużej pouczyć bo w poniedziałek mają bardzo ważny test z historii więc jeszcze siedzi. – Po chwili też usłyszałem jakieś szelest dochodzące z jego pokoju dlatego teraz już wiem że nie mówi tego po to żebym dał spokój.  
- No ale co z tego? On już jest na tyle wyrozumiały że to zrozumie. – Nie mogłem w ogóle jej namówić. Mam jej powiedzieć dlaczego teraz tak często chcę się z nią kochać? Gdybym powiedział, na pewno powiedziała by nie. No ale innego wyjścia nie mam a i tak chyba muszę jej o tym powiedzieć może jednak będzie chciała. – No dobrze kochanie, powiedzieć ci coś? – kiwnęła głową.  
- Już od jakiegoś czasu no tak jakoś od miesiąca marzy mi się czwarte dziecko. – Od razu zauważyłem po jej minie że raczej się nie zgodzi. – No i ja już od tego czasu przestałem się zabezpieczać z nadzieją że zajdziesz w ciąże ale na razie nic z tego…  
- Leon ale przecież… sześć miesięcy temu urodził się Josh, a ty już chcesz mieć następne dziecko? Czy ty wiesz przez co przechodzi kobieta w ciąży? – mówiła.  
- Kotek ja wiem że jest ciężko no ale spójrz na to z innej strony, dzieciaki na pewno ucieszyłyby się z nowego rodzeństwa a my? Tak świetni daje sobie radę z trójką dzieci więc dlaczego nie chcesz się zgodzić na jeszcze jedno. – widziałem że nadal nie chciała się przekonać.  
- Misiek… ja cię rozumiem ale nowe dziecko to jest naprawdę trudna decyzja ja bym musiała to dokładnie przemyśleć. Proszę daj mi czas dobrze? Obiecuję że jak się zastanowię to ci powiem. –mówiła. No może faktycznie ma racje, lepiej tak nie naciskać bo jeszcze się pokłócimy.  
- Eh… no dobrze. – po tym uśmiechnąłem się i delikatnie cmoknąłem ją w usta.  
*Federico*
Rano byłem nie wyspany i to strasznie bo do godziny 23.40 się uczyłem. Ten test jest naprawdę bardzo ważny i nie mogę go oblać. Ja się dziwię że dałem radę sam to wkuć, bez niczyjej pomocy. Prawda jest taka że nie uczę się najlepiej z historii. Wszedłem na to piętro gdzie mamy lekcje. Sary nie było podszedłem do Kamila, był bardzo zdenerwowany.  
- Siema stary co się z tobą dzieje? Strasznie zdenerwowany jesteś… - mówiłem. Złapał mnie za nadgarstek i odprowadził od klasy.  
- Emilia dzisiaj przyszła do szkoły z podbitym okiem. – mówił a ja nie mogłem w to uwierzyć.  
- Co ale jak to? Kto jej to zrobił. – pytałem.  
- Jestem pewien że to ten chuj Karol. Po prostu nie ma innej opcji.  
- A może jej ojciec przecież wiesz że z nim też ma duże problemy, też często przychodziła do szkoły z siniakami przez niego. – mówiłem, nie to żebym bronił Karola ale staram się przedstawić wszystkie możliwe opcje.  
- Nie tym razem to na pewno on. Widziałem w piątek jak się kłócą, on ją chciał zmusić do seksu, ona się nie zgadzała i powiedział że jak nie przyjdzie to oberwie i kurwa widać że nie żartował. Jak ja tylko znajdę tego skurwysyna to mu nogi z dupy powyrywam. Nie będzie jej bił, o nie nie pozwolę mu na to.- Widać że Kamil bardzo się przejął, no ja tak samo ale on był naprawdę bardzo zdenerwowany. Czasami mam jakieś dziwne wrażenie że Kamil czuje do Emi coś więcej. Że nie chciałby już być tylko jej przyjacielem, ale nie mam pewności mogę się mylić. W pewnej chwili Emi wyszła razem z Sarą z toalety wtedy zobaczyłem tego siniaka. Teraz wkurzyłem się tak samo jak Kamil. W końcu zakończyliśmy lekcje, Karol się nie pojawił, miał szczęście.  
***
Szedłem przez park akurat wybierałem się na siłownię, tak od jakieś czasu zacząłem bardziej intensywnie ćwiczyć. W pewnej chwili na mojej drodze pojawiła się Kelly. No błagam czy ona nie może dać mi w końcu spokoju?  
- Czego chcesz - zapytałem.
- Oj no weź… od razu tak się denerwujesz. Przyszłam do ciebie ponieważ chciałabym się o coś zapytać. – boże niech on nie zawraca mi głowy, błagam weźcie ją ode mnie.  
- O co chodzi.  
- Bo ja pomyślałam że może chciałbyś wyskoczyć gdzieś razem do kina albo iśc na spacer, co tym na to?  
- Ale że my, razem? – zapytałem a ona pokiwała głową. – Nie no wiesz co? Nie dawno co, obrażałaś Sarę a teraz chcesz żeby z tobą gdzieś wyszedł? Nie dzięki. – Ona wtedy podeszła do mnie bliżej i delikatnie przesunęła opuszkami palców po moim prawym policzku.  
- Jeżeli na to się nie piszesz to możemy rozerwać się w inny sposób, zobaczysz, nie pożałujesz. – Powiedziała, przez chwilę tylko się domyślałem o co chodzi. A byłem pewien wtedy kiedy poczułem jej rękę na swoim kroczu. Ona jest nie normalna, chcę się od niej trzymać z daleka. Zabrałem tą rękę jak najszybciej. Wtedy ona zrobiła coś czego w ogóle się nie spodziewałem. Nie minęła chwila a ona pocałowała mnie delikatnie wkładając mi język do buzi. Odepchnąłem ją od siebie.  
- Co ty robisz! – krzyknąłem i wtedy zobaczyłem niedaleko nas zapłakaną Sarę…

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1854 słów i 9643 znaków, zaktualizowała 9 cze 2015.

1 komentarz

 
  • kamila12535

    Super !! Bardzo mi się podoba pisz dalej kiedy kolejna

    9 cze 2015