Federico cz.21

Federico cz.21Federico cz.21  
W trakcie jazdy byłem bardziej przybity niż kiedykolwiek. Cały czas tępo wpatrywałem się w krajobraz który znajdował się za szybą samochodu. Amelka jak zauważyłem też nie była w za dobrym nastroju, ja sam nie wiem jak mam się teraz czuć. Założę się  że bardzo długo nie będę mógł się po tym wszystkim pozbierać, zostawienie ich tam było jedną z najgorszych rzeczy jakie mogłem zrobić. W trakcie jazdy nikt z nas się nie odzywał, trwała między nami cisza której nikt nie przerywał od samego wyjazdu.  
*Godzina później*  
W końcu tata postanowił zrobić postój z czego się ucieszyłem bo zaczęły mnie boleć nogi od tego ciągłego siedzenia i jeszcze dlatego że, pilnie musiałem iść do toalety. Zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji, od razu wysiadłem i udałem się w stronę toalet. Kiedy już wróciłem tata akurat tankował samochód, Amelka rozmawiała z kimś przez telefon. Oparłem się o samochód i wlepiłem wzrok w ziemię. W pewnej chwili tata podszedł do mnie.
- Fede… ja wiem że jesteś smutny przez to wszystko ale spróbuj się trochę rozchmurzyć. A może powrót do Włoch wcale nie będzie taki zły, nic nigdy nie wiadomo. – mówił patrząc na mnie, prawda jest taka że nie tylko byłem smutny ale też zły, zły na tatę że nawet nie próbował jakoś inaczej rozwiązać tej sytuacji tylko od razu chciał wyjeżdżać. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego.  
- A ty też kiedyś byłeś  się w takiej sytuacji że musiałeś zostawić wszystkich swoich znajomych i dziewczynę? –tata cicho westchnął, to oznaczało że nie. – No właśnie, prawda jest taka że nie wiesz co czuję… - powiedziałem i zaraz potem wsiadłem do samochodu. Jakiś czas potem ruszyliśmy z powrotem w drogę. Podczas jazdy tata co jakiś czas zerkał na mnie,tak dla jasności ja siedziałem z tyłu a Amelka obok taty. Czas leciał a my nadal jechaliśmy… tata próbował nawiązać ze mną jakiś kontakt poprzez rozmowę, ale nie miałem na to nastroju. Przy kolejnym postoju to samo, ale nie zwracałem na niego uwagi. Pewnie myślicie sobie że nie powinienem się tak wobec niego zachowywać, śmieszne. Każdy kto byłby na moim miejscu zachowywałby się tak samo. Kiedy ponownie wsiedliśmy do samochodu ja nawet nie zorientowałem się że zasnąłem.  
*Godzina 15*
- Federico, obudź się… - głos taty cały czas obijał mi się o uszy. W końcu z lekkim trudem rozchyliłem powieki. – Wstawaj śpiochu, dojechaliśmy. – powiedział. Kiedy się rozejrzałem, zobaczyłem bardzo znajomą mi dzielnicę,ale to na pewno nie były Włochy. Zaraz, zaraz… przecież my nadal jesteśmy w Buenos Aires! I to jeszcze na podjeździe do naszego „starego” domu! O co tu chodzi?! Wysiadłem jeszcze raz przecierając oczy żeby się upewnić czy to przypadkiem nie jest sen.  
- Co…? Ale jak to, przecież… nie no co się tu dzieje… - byłem tym wszystkim bardzo zmieszany, nie wiedziałem co mam myśleć.  
- Posłuchaj… po tych wszystkich dzisiejszych rozmowach zrozumiałem że nie mogę wam tego zrobić. Wiem ile to miejsce dla was znaczy i wiem że zabierając was stąd zrobiłbym bardzo źle. – mówił a ja normalnie nie mogłem w to uwierzyć.  
- Czekaj czekaj czyli że chcesz mi powiedzieć… że zostajemy?! – krzyknąłem zadowolony. Tata zaczął się śmiać i po chwili też pokiwał głową. Od razu rzuciłem mu się na szyję. Byłem taki szczęśliwy! Nie mogłem uwierzyć w to że naprawdę zostajemy, przez chwilę myślałem że to jakiś sen i że zaraz się z niego wybudzę ale nie! To wszystko jest prawdą! Pierwsze co zrobiłem po przeniesieniu kilku pudeł z powrotem do domu to pobiegłem do Kamila. Zapukałem, kiedy drzwi się otworzyły on stał przede mną jak zauważyłem lekko zdziwiony.  
- Fede…? A co ty tu robisz? – kiedy zadał to pytanie w drzwiach pojawiła się również Emilia, która tak samo jak on była zaskoczona tym że mnie widzi. A ja po chwili z uśmiechem na twarzy powiedziałem.
- Mój tata się rozmyślił, jednak nigdzie nie wyjeżdżam, zostaję!  
- Naprawdę?! To super! – krzyknął Kamil i zaraz potem ponownie wszyscy razem się przytuliliśmy. Kiedy opowiedziałem im dokładnie jak doszło do tego że mój tata zgodził się zostać poszedłem do Sary. Już nie mogę się doczekać jej reakcji. Kiedy zadzwoniłem do drzwi otworzyła jej mama, chyba nie muszę mówić że również była w szoku. Zapytałem się czy jest w domu Sara, powiedziała że jest na górze. Ja w takim razie zostałem w salonie a jej mama zaczęła ją wołać.  
- Nie mam ochoty nigdzie iść daj mi spokój! – usłyszałem jej krzyk dochodzący z jej pokoju.  
- No ale zejdź na chwilkę chcę ci coś pokazać. – po tych słowach usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, kiedy pojawiła się na schodach, zeszła z kilku stopni pytając.  
- Fede…? – zapytała.  
- Tak to ja kochanie. Nigdzie nie wyjeżdżam, zostaję tutaj z tobą. – powiedziałem po chwili uśmiechając się od ucha do ucha. Ona rozchyliła nieco wargi.
- Naprawdę? – pokiwałem głową, ona od razu zaczęła piszczeć, zbiegła ze schodów i rzuciła mi się na szyję. Obróciłem ją kilka razy w powietrzu a zaraz po tym postawiłem na ziemię. – Nawet nie wiesz jak się cieszę… - powiedziała cicho a po chwili mnie pocałowała, szczerze? Nie spodziewałem się tego dlatego byłem lekko zaskoczony ale i zadowolony. Po tym ponownie się do mnie przytuliła.  
*Jakiś czas potem*
Siedziałem razem z nią na kanapie cały czas będąc w szoku tym całym wydarzeniem. Ona siedziała mi na kolanach, jedną ręką delikatnie obejmowałem ją w tali a drugą trzymałem jej lewą dłoń. Ona wtulona w moje ramię co jakiś czas powtarzała mi jak bardzo mnie kocha.  
- No kotku… skoro jednak nigdzie się nie wybieram to, co powiesz na randkę dziś wieczorem? – zapytałem.  
- Ty mi chyba czytasz w myślach. – Powiedziała i po chwili usłyszałem jej słodki chichot zaraz potem dostałem też buziaka w policzek. W końcu jednak musiałem od niej wyjść, ale to nawet lepiej bo chciałem jeszcze dzisiaj powiedzieć Ian’owi o tej nagłej zmianie planów. Bardzo się ucieszył kiedy go o tym poinformowałem i od razu powiedział mi że niedługo widzimy się na kolejnym spotkaniu bo mamy naprawdę dużo do zrobienia i omówienia. Nie przejmowałem się tym ani trochę, raczej bardzo się cieszyłem bo ja naprawdę uwielbiam z nim pracować. A co do Jasona, to mam plan. Zaskoczę go  i przyjdę na zajęcia w następnym tygodniu, jak gdyby nigdy nic, ciekaw jestem jak zareaguje.  
Umówiłem się z Sarą na godzinę 19, kiedy zostało mi już tylko pół godziny zacząłem się szykować. Ułożyłem włosy i przebrałem się w białe rurki, niebieską koszulkę w białą kratę i do tego czarne vansy. Kiedy upewniłem się że jestem już gotowy, wyszedłem. Po drodze kupiłem kilka drobiazgów dla mojej ukochanej. Stałem pod drzwiami oczekując tego aż ktoś otworzy, zrobiła to ona. Stała przede mną ubrana w śliczną lekko rozkloszowaną kremową sukienkę na średniej szerokości ramiączkach,  do tego czarne balerinki i do tego wzięła ze sobą małą również czarną torebkę. Wyglądała po prostu obłędnie, na jej widok lekko rozchyliłem wargi zaraz potem mówiąc.
- Jej… jaka ty jesteś… piękna. – powiedziałem ona uśmiechnęła się, po chwili dałem jej buziaka w policzek i wręczyłem czerwoną róże, która jak zauważyłem bardzo jej się spodobała. Poszliśmy w miejsce gdzie była biała ławka a tuż przed nami jezioro, usiedliśmy na niej. – Tak bardzo mi tego brakowało, tylko ty i ja…  
-Tak, ja też za tym tęskniłam. – mówiła.  
- Sara, skarbie… obiecaj mi że już nigdy się nie rozstaniemy.  
- Obiecuję. – po tych słowach objąłem ją delikatnie ramieniem i razem wpatrywaliśmy się w ten piękny krajobraz który był przed nami. Kiedy siedzieliśmy tak w ciszy słyszałem lekko przyśpieszone bicie jej maleńkiego serduszka. W pewnej chwili odwróciłem się w jej stronę.  
- Wiesz, bo ja… mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. – powiedziałem, ona spojrzała na mnie ponownie lekko zdziwionym wzrokiem. Wyciągnąłem z tylniej kieszeni prostokątne pudełeczko w środku znajdował się srebrny naszyjnik z jej imieniem. Kiedy go zobaczyła jej oczy momentalnie się zaświeciły a usta rozchyliły. – Mam nadzieję że ci się podoba.  
- Jejku…  jest przecudny. Ale nie, Federico ja nie mogę tego od ciebie przyjąć. To jest zbyt drogi prezent, nie mogę… - mówiła ale ja tylko lekko się uśmiechnąłem i nie reagując na jej słowa założyłem go jej na szyję po chwili odgarniając jej włosy do tyłu. – Fede… kochanie naprawdę nie… - nie dokończyła ponieważ przerwałem jej łącząc nasze usta w pocałunku, oddałem w nim wszystkie swoje emocje, miłość, szczęście… Nie wiem czy mogę być jeszcze szczęśliwszy niż w tej chwili.  
*Kamil*
Wyszedłem na chwilę z pokoju, wtedy zauważyłem jak Emilia szybko znika za drzwiami swojego obecnego pokoju. Prawda jest taka że lekko mnie to zaniepokoiło dlatego postanowiłem tam do niej pójść. Otworzyłem drzwi, właśnie poprawiała swoje łóżko, które kiedyś należało do mojego brata ale wyjechał na studia do Londynu. Podszedłem trochę bliżej zaraz potem pytając.  
- Co się dzieje? Jesteś jakaś zestresowana… - powiedziałem, powolnie odwróciła się w moją stronę, od razu to zauważyłem. Płakała.  
- Nie, wydaję ci się. Wszystko jest w porządku. – powiedziała i po tym lekko pociągnęła nosem. Zastanowiło mnie również to dlaczego ubrała się w bluzę, przecież jest ciepło, musiałem ją o to zapytać.  
- No dobrze… a powiedz mi dlaczego chodzisz w bluzie, zimno ci? – zacząłem podejrzewać dlaczego ją założyła ale nie chciałem pytać tak bezpośrednio żeby się nie wystraszyła.  
- T-tak…  chyba się przeziębiłam czy coś… - powiedziała ale ja od razu wiedziałem że kłamie, dlaczego okłamuje mnie?
- Emi… mnie nie musisz okłamywać, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi mi możesz powiedzieć… - nadal była nieugięta w końcu musiałem to zrobić. Zapytać się o tą konkretną rzecz. – Znowu to zrobiłaś? – ona spojrzała na mnie tak jakby nie wiedziała o czy mówię, cały czas milczała. – Pokaż mi ręce. – żadnej reakcji z jej strony. – Emi… proszę. – po tym odpuściła, westchnęła i powolnie wyciągnęła do nie lewą rękę. Podwinąłem rękaw, kiedy zobaczyłem dolną stronę jej nadgarstka myślałem że zemdleję. Było tam pełno czerwonych kresek, na niektórych z nich widać było jeszcze krople nieskrzepniętej krwi. Moje oczy od razu zalały się łzami. – Dlaczego… powiedz mi dlaczego ty to robisz… - wyszeptałem. Nie chciałem mówić normalnie by nie usłyszała tego jak głos mi się trzęsie. Zabrała tą rękę i usidła na łóżku, po chwili zająłem miejsce obok niej. Poez chwile trwała między nami cisza. Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęła płakać, zorientowałem się dopiero wtedy kiedy usłyszałem je cichy szloch.  
- Przepraszam… - wyszeptała. – Nie mogłam, po prostu nie dałam rady wybacz… to było silniejsze ode mnie. Nie daję sobie rady, jestem głupia, słaba… mój ojciec ma rację… - nie mogłem słuchać tego jak o sobie mówi.  
- Emi, nie wygaduj takich bzdur. Jesteś wspaniałą dziewczyną, tylko po prostu trochę zagubioną ale nie bój się… ja ci pomogę. Zobaczysz że wszystko będzie dobrze, obiecuję ci to. – po tym delikatnie wziąłem ją za rękę. Nie minęła chwila a ona bardzo mocno się do mnie przytuliła ciągle płacząc . Pogłaskałem ją po plecach mówiąc. – Nie bój się… jestem przy tobie…  
*Następny dzień*
*Federico*
Nie ruszało mnie to że dziś trzeba iść do szkoły byłem zbyt szczęśliwy, odzyskałem dziewczynę i nie wyjechałem do Włoch, lepiej być nie może. Sara stała teraz przy parapecie podszedłem do niej i bez wahania wpiłem się w jej usta.  
- Dzień dobry koteczku… - po tych słowach jeszcze raz lekko musnąłem jej wargi. – Mmm… czy ja czuję truskawkę? – zapytałem zaraz potem śmiejąc się.  
- Tak, to przez błyszczyk. – powiedziała i również się zaśmiała. Po chwili przytuliłem się do niej lekko zaciągając się jej perfumami o zapachu lawendy. Wtedy podszedł do nas Kamil.  
- Ooo… jak dobrze widzieć was znowu razem. – po tym uśmiechnął się nadal na nas patrząc. – A właśnie podszedłem do was też w sprawie tego że chciałbym zaproponować wam żebyście jutro do mnie wpadli na noc okey? – zapytał. Bardzo zainteresowała mnie jego propozycja, już bardzo dawno u niego nie nocowałem, na pewno będzie fajnie.  
- No jak dla mnie super a ty kotek? – zwróciłem się do Sary.  
- Mi też pasuje. – po tej krótkiej zamianie zdań rozległ się dźwięk dzwonka oznaczający że przyszedł czas na pierwszą lekcję. Nauczycielki nie było przez dłuższy czas, co powiem wam było dosyć dziwne. Stałem tak przy parapecie w pewnej chwili podeszła do mnie Kornelia.  
- Hej mała. – powiedziałem z uśmiechem na twarzy.  
- Hej… wiesz co bo ja chciałam… chciałam ci powiedzieć że… bardzo cieszę się, z tego że,  że jednak zostajesz. Przynajmniej mi byłoby bez ciebie bardzo smutno… - te słowa były bardzo miłe.  
- Ooo, to słodkie. Dziękuje, mi też byłoby bez ciebie smutno. – po  tych słowach delikatnie ją do siebie przytuliłem. Nawet nie zorientowałem się kiedy czas w szkole minął, wyszedłem stamtąd i od razu poszedłem do Iana bo chciał żebym przyszedł. A że nawet nie odłożyłem plecaka do domu to poszedłem tam z nim. Kiedy już byłem w jego gabinecie, położyłem plecak obok krzesła i usiadłem.  
- No, to jeszcze raz powiem ci że bardzo się cieszę z tego że jednak nie wyjeżdżasz i że dalej możemy kontynuować naszą współpracę. – mówił z jak zauważyłem wielkim entuzjazmem. – Mam ci całkiem sporo do przekazania tak więc siadaj. – tak jak mi powiedział tak zrobiłem. – No dobra a więc może zacznę od sprawy teledysku, skoro jednak zostajesz, zaczniemy go kręcić już w ten weekend. Podpisywanie płyt zostało przeniesione na środę następnego tygodnia, a sesja zdjęciowa na okładkę drugiej płyty odbędzie się w piątek. – Boże ile tego… no ale co się dziwić, niby miałem wyjechać więc wszystko się jakoś pomieszało i nazbierało. Na szczęście udało mi się już skończyć ostatnią piosenkę na płytę według mnie jest dobra, ale Ian też musi jej posłuchać.  
- No dobra a jeśli chodzi o piosenkę to mogę ci ją pokazać jutro jak wrócę ze szkoły, rano nie mogę bo mam na pierwszej lekcji sprawdzian. – powiedziałem on tylko pokiwał głową i zaraz potem znowu zaczął mówić.  
- Jakiś czas temu rozmawiałem z kilkoma osobami i myśleliśmy nad tym żeby wyprodukować twoje własne perfumy, jesteś tym zainteresowany? – zapytał.  
- No jasne że tak. – powiedziałem.
- Okey, na ten temat jeszcze porozmawiamy a teraz powiem ci coś z czego chyba będziesz najbardziej zadowolony. A więc chcę ci oznajmić że niedługo wydarzy się coś bardzo ważnego, najważniejsza do tej pory rzecz w twojej karierze. – z każdym kolejnym słowem byłem bardziej podekscytowany. – Mianowicie, za półtora miesiąca… zagrasz swój pierwszy koncert. – Te słowa spowodowały że nie mogłem nic powiedzieć, to już na pewno jest jakiś sen. To niemożliwe! Za półtora miesiąca  mam zagrać swój pierwszy koncert! Zawsze myślałem że o tym mogę tylko śnić a teraz, spełniają się moje wszystkie marzenia.  
- Ja… ja nie wiem co mam powiedzieć. Dziękuje! – powiedziałem pełen entuzjazmu. – Bez ciebie nigdy w życiu nie osiągnął bym czegoś takiego dziękuje… - mówiłem. Jakiś czas potem pozwolił mi iść od razu pobiegłem do domu żeby powiedzieć o tym tacie. Otworzyłem drzwi i od razu wparowałem do mieszkania krzycząc  
- Tato! Muszę ci coś… - i wtedy zobaczyłem coś czego nigdy nie chciałbym zobaczyć. Tata siedział na kanapie z jakąś kobietą, całowali się. Patrzyłem się na ich jak debil w końcu odsunęli się od siebie tata spojrzał na mnie wstał i zaczął się tłumaczyć.  
- Federico, to… to nie do końca tak jak myślisz… - nie no jasne jeszcze będzie kłamał! Jeśli myśli że mu uwierzę to jest w błędzie. Jak on mógł… mama zmarła razem jakieś trzy miesiące temu a on już znalazł sobie inną kobietę.
- N-nie mogę w to uwierzyć… jak ty, jak ty mogłeś to zrobić mamie… - powiedziałem już ze łzami w oczach, nie wiedziałem jak mam się w tamtej chwili zachować, to co zrobił bardzo mnie zabolało… Od kiedy on z nią jest? A może już wcześniej zaczęli się spotykać tylko nic nam nie mówił? Boże… tego to się po nim nie spodziewałem.  
- Fede... synku wysłuchaj mnie…  
- Nie, nie mam zamiaru słuchać tych twoich marnych tłumaczeń, nienawidzę cię. – powiedziałem i czym prędzej wyszedłem z domu. Siedziałem na huśtawce na placu zabaw niedaleko boiska. Mój wzrok cały czas był wlepiony w ziemię. I co mam z tym zrobić? Jak mam się zachować, to wszystko jest takie skomplikowane. Wtedy usłyszałem bardzo znajomy mi głos.  
- Hej Fede, co się stało…? –Aurelia przykucnęła przy mnie kładąc mi dłoń na udzie. Spojrzałem na nią zapłakanymi oczami, nie wiedziałem czy chcę z nią o tym rozmawiać, nie wiedziałem czy chcę żeby ktokolwiek wiedział o tym jaką okropną rzecz zrobił mój ojciec.  
- Nic, nie ważne. – co chwilę pociągałem nosem, ale Aurelia nie dawała mi za wygraną i dalej się dopytywała w końcu postanowiłem jej powiedzieć. – Dobra, chcesz wiedzieć o co chodzi? Dzisiaj widziałem u nas w domu tatę z jaką obcą kobietą, rozumiesz to? Minęły raptem trzy miesiące od śmierci mamy a on… - nie mogłem dalej kontynuować bo mój głos zaczął się strasznie trząść.  
- Spokojnie… nie płacz proszę. – mówiła ze spokojem. – Posłuchaj, ja wiem że to może wyglądać bardzo źle ale daj może szansę swojemu tacie żeby ci się z tego wytłumaczył, skąd wiesz że to jest taki oficjalny związek? Gdyby tak było to na pewno by wam o tym powiedział… może to tylko takie krótkie zauroczenie, spowodowane tęsknotą, czasami takie rzeczy się zdarzają naprawdę. Już ci nie raz powtarzałam że w trudnych chwilach nie możesz się załamywać tylko, musisz być silny. No już misiek, przestań się mazać i chodź tu do mnie. – powiedziała wstając jednocześnie. Zrobiłem to co ona i po chwili przytuliłem się do niej. Aurelia jest dla mnie kimś wyjątkowym, znamy się praktycznie od zawsze, łączy nas naprawdę silna więź. Ona wiem o mnie dosłownie wszystko, zna wszystkie moje tajemnice, i rzeczy o których nie wie nawet Sara. Ona zawsze wie jak mnie pocieszyć, zawsze wie kiedy jestem smutny a kiedy szczęśliwy nawet kiedy tego po mnie nie widać. Bardzo mi na niej zależy, nasza przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna. Kocham ją jak siostrę, a ona mnie, jak brata. Oboje zawsze bardzo się wspieraliśmy w trudnych chwilach, nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę że znam kogoś takiego jak ona. – No a teraz żeby ci się humorek poprawił to pójdziemy się przejść okey? – zapytała. Pokiwałem lekko głową i poszliśmy, w trakcie drogi objąłem ją ramieniem w tali, wtedy nie wiedziałem że ktoś zrobił nam zdjęcie.  
*Pół godziny później*
Siedzieliśmy na trawie niedaleko lasu, było naprawdę bardzo miło. Kocham spędzać z nią czas.  
- Naprawdę, bardzo ci dziękuje za to że przy mnie teraz jesteś, bo tego właśnie potrzebuję. – powiedziałem i po chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech.  
- Od czego są przyjaciele, ty mi zawsze pomagałeś. Pamiętam jak kiedyś stanąłeś w mojej obronie jak zaczepiało mnie dwóch starszych chłopaków, do tej pory uważam cię za mojego bohatera. – po tych słowach się zaśmiała. I tak właśnie zaczęliśmy wspominać stare czasy, lubię czasami sobie powspominać.
- No a ja pamiętam coś jeszcze… - spojrzałem na nią. – Pamiętam to jak kiedyś, skrycie się we mnie podkochiwałaś. – Na jej twarzy od razu pojawiły się rumieńce, oczywiście jak to zwykle, zaczęła zaprzeczać ale w końcu odpuściła i powiedziała:
- No dobra… tak to prawda. No ale już mi dawno przeszło, teraz mam kogo innego na oku. – po tym po raz kolejny się zaśmiała.  
- Ooo, a kto to? – zapytałem, moją wadą jest to że jestem strasznie ciekawski.  
- No chyba nie myślałeś że ci powiem.  
- Ej, zawsze mówiliśmy sobie wszystko, kiedy to się skończyło? – Tym razem już nie walczyła i powiedziała, jak się okazało chodzi o takiego jednego Mark’a z 3a. Pamiętam go, szalony typ. Ja naprawdę chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Jakiś czas potem musieliśmy się rozejść bo ona miała do załatwienia jedną sprawę. Wróciłem do domu, na kanapie siedział tata. Wtedy wspomniałem sobie słowa Aurelii „Daj mu szansę się wytłumaczyć” . Westchnął i podszedłem trochę bliżej.  
- Możemy porozmawiać? – zapytał, pokiwałem głową i usiadłem obok. – Federico posłuchaj, to co widziałeś, ja naprawdę… eh, to trochę skomplikowane. Ja nie chciałem wam na razie o tym mówić bo wiedziałem że będziecie na mnie źli. Nie chcę żebyś myślał że to że się z kimś spotykać oznacza że przestałem kochać mamę, bo tak nie jest. Ja nigdy nie przestanę jej kochać i tak wiem że to może trochę za szybko ale to samo się jakoś potoczyło, naprawdę bardzo cię przepraszam że nic ci nie powiedziałem ale naprawdę, bardzo się bałem. Mam nadzieję że kiedyś mi to wybaczysz. – powiedział a ja spojrzałem na niego.
- Wybaczam. Rozumiem cię… ale po prostu nie wyobrażam sobie tego żeby jakaś inna kobieta zajęła miejsce mamy…  
- To nigdy nie nastąpi, wiedz że ja nigdy nie pokocham jakiejkolwiek innej kobiety tak mocno jak kochałem waszą mamę… Chcę żebyś to pamiętał. – bez słowa przytuliłem się do niego. Po tym powiedziałem mu o tym co powiedział mi Ian i tak samo jak ja nie posiadał się ze szczęścia. Poinformowałem go także że dzisiaj wieczorem przyjdzie do mnie Sara. Umówiliśmy się na jednej z lekcji.  
*Godzina 20*
Pomyślałem że moglibyśmy obejrzeć film który dzisiaj leci w telewizji, jest bardzo fajny. Sara się zgodziła, kiedy już byliśmy w trakcie oglądania Sara cały czas była wtulona we mnie. W pewnej chwili puścili reklamy, jak ja ich nienawidzę. Sara chciała wstać by iść do toalety ale wtedy ja przełączyłem na wiadomości i w jednej chwili bardzo tego pożałowałem. Akurat mówili o mnie i Aurelii, ktoś zrobił nam zdjęcie jak szliśmy wtedy, razem w parku. Na nim  to wygląda tak jakbyśmy byli parą, ale tak nie jest. Sara jednak miała na ten temat inne zdanie.  
- Federico… co to ma być? – zapytała zaraz potem patrząc na mnie.  
- Słonko to nie tak, ja ci zaraz wyjaśnię. To tylko moja przyjaciółka, błagam uwierz mi… - mówiłem zdenerwowany.  
- Jasne! Chyba cię coś boli jeśli myślisz że ci w to uwierzę! Zeszliśmy się raptem wczoraj a ty już podrywasz inne?! Wiesz co? Jesteś po prostu skończonym idiotą. – powiedziała wzięła torebkę, szybko założyła buty i wyszła. Nie no super! Właśnie odzyskałem dziewczynę i znowu zrobiłem coś przez co się pokłóciliśmy. Kurwa, ja zawsze muszę coś zepsuć…  

I jak?? Mam nadzieję że się podoba :D
Namęczyłam się nad tym :D  
Wiem że długo czekaliście ale wreszcie jest  
Mam nadzieję że zobaczę pod tą częścią sporo komentarzy, naprawdę bardzo mi na nich zależy.  
Tą część również dedykuję Lucy15 oraz Cassela 
Dziękuje wam za wszystko   
No to tyle, następna część pojawi się niedługo
Przynajmniej mam nadzieję hehe

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4472 słów i 24075 znaków.

1 komentarz

 
  • Misiaa14

    Został ...dziękujeeeee  ale niech oni sie nie kłócą proszee ;3  cudne <3  zresztą jak zawsze :*

    26 sie 2015