Federico cz.14

Federico cz.14Patrzyłem się na niego z niedowierzaniem. Skąd on to wszystko wie! W pierwszej chwili już miałem powiedzieć że nic nie powiem ale potem pomyślałem że raczej nie dał by rady tego wygadać.  
- I tak powiem. Wiem że jesteś zbyt słaby żeby zrobić coś takiego. Nie boję się ciebie. – powiedziałem i poszedłem do pokoju nauczycielskiego, a raczej kulałem bo noga cały czas bolała. Całe szczęście że nie jest skręcona tylko lekko stłuczona bo wtedy nie mógłbym tańczyć a tego bym mu nie wybaczył. Poszedłem do wuefisty i wszystko mu powiedziałem, Eryk jest idiotą ale raczej czegoś takiego to by nie wygadał. Po lekcjach wróciłem do domu.  
*Następny dzień*  
Obudziłem się lekko nie wyspany, ubrałem się w czarne rurki, białą koszulkę z komiksem, szare vansy. Wziąłem plecak i wyszedłem ze szkoły. W trakcie drogi napadły mnie jakieś dziewczyny. Choć lekcje miały mi się zacząć za 10 minut zostałem z nimi na chwilę, dałem autografy, zrobiliśmy zdjęcia i wtedy poszedłem. Kiedy wszedłem na korytarz od razu zauważyłem coś niepokojącego. Każdy kto na mnie patrzył się śmiał. Nie wiedziałem o co chodzi. Jak się okazało Sara nie przyszła. W pewnej chwili podszedł do mnie Kamil, może on mi coś wyjaśni.  
- Stary, możesz mi powiedzieć dlaczego każdy się tak ryje? – zapytałem.  
- Federico ty naprawdę to zrobiłeś? Przespałeś się z Sarą? – pytał. Nie no kurwa, teraz to mam przejebane.  
- C- co? Skąd ty to wiesz? Od Eryka tak? Zabije tego chuja jak tylko go zobaczę. – mówiłem wściekły.  
- Ale powiedz mi czy to prawda?
- Kurwa mać, tak. Zadowolony? – powiedziałem i poszedłem do toalety. Czyli jednak nie żartował. Ja pierdolę, czyli on naprawdę jest choru psychicznie żeby tak się mścić. Nienawidzę go. W końcu zadzwonił dzwonek, weszliśmy do sali. Nauczyciel wyszedł, zgiąłem ręce w łokciach i położyłem je na ławce zaraz potem chowając w nich głowę. Ten spokój nie trwał długo bo zaraz potem ktoś do mnie podszedł i się zaczęło…  
- Ej a powiedz mi, dobra jest? Jak było? Opowiedz wszystko ze szczegółami. – pytał podekscytowany Oskar, chłopak z naszej szkoły, cholernie ciekawski. Ja nie reagowałem miejąc nadzieje że się odczepią ale nie.  
- No powiedz nam. Jak do tego doszło, kiedy? A miałeś wytrysk? – i wtedy wszyscy w klasie zaczeli się śmiać oprócz Kamila.  
- Dajcie mu spokój! Co was to kurwa obchodzi. To co się między nimi wydarzyło nie powinno was obchodzić. Nie macie własnego życia że wpierdalacie się w czyjeś? – pytał zdenerwowany. Ja wtedy podniosłem głowę i wstałem jednocześnie mówiąc.  
- Przestań to nie ma sensu. – powiedziałem wziąłem plecak i wyszedłem z sali a następnie ze szkoły. Miałem wszystkiego dosyć. Miałem ochotę się zabić. Poszedłem gdzieś nawet sam nie wiem gdzie. Stałem tak oparty o ogromny dąb na jakiejś polanie. Myślałem nad tym wszystkim. W końcu znowu to samo. Papieros w ustach, smak dymu… nie mogłem się powstrzymać. Wiem że nie powinienm ale nie dałem rady.To wszystko było dla mnie zbyt ciężkie… Kiedy już zakończyłem lekcje na których nie byłem… poszedłem do mamy. Wszedłem tam, znowu to samo. Leżała na łóżku nie miała zbyt wesołej miny… przynajmniej było gorzej niż zwykle.
- Hej mamo… - powiedziałem biorąc ją za rękę.  
- Hej.  
- Dlaczego jesteś taka smutna… co się dzieje? – pytałem.
- Wczoraj dowiedziałam się od lekarzy że będę musiała poddać się chemioterapii. – powiedziała a ja poczułem jak łzy napływają mi do oczu.  
- Jest aż tak źle…? – pytałem. Lekko zaciskając jej dłoń. Ona się nie odzywała przez jakiś czas, zrobiła to dopiero wtedy kiedy dostrzegła łzę spływającą po moim policzku.  
- Skarbie… proszę nie płacz. – powiedziała lekko ocierając tą łzę. I wtedy do sali wszedł tata z Amelką i Joshem w nosidełku. Amelka chwilę popatrzyła na mnie i na tatę. Położyła mi rękę na ramieniu raz potem mówiąc.  
- Chodź. Zostawmy ich na chwile. – powiedziała. Puściłem dłoń mamy i poszedłem z Amelką na korytarz.  
*Leon*
Nachyliłem się nad nią i lekko pocałowałem ją w czoło. Usiadłem na krześle i wziąłem ją za rękę.  
- Dzień dobry kochanie. – powiedziałem. – Przywiozłem tutaj kogoś. – powiedziałem i zaraz potem wyjąłem Josha z nosidełka biorąc go na ręce.  
- O boże, moje kochane maleństwo. – powiedziała a ja zaraz po tym podałem jej go na ręce.  
- Powiedz mi kotku, jak się czujesz. – pytałem z troską w głosie.  
- No… jest nawet dobrze. Wczoraj czułam się gorzej ale teraz jest troszkę lepiej. Ale nie rozmawiajmy o mnie. Powiedz, radzisz sobie jakoś? – pytała.  
- No wiesz… jeśli chodzi o Amelkę to jest dobrze, dobrze się uczy, zachowuje. Federico… no wiesz, on jest ostatnio trochę za bardzo roztrzepany. Cały czas coś się dzieje. Nie wiem… przestał ze mną rozmawiać, nie wiem co się u niego dzieje. Martwię się, bo… cały czas mówi że wszystko jest dobrze a tak naprawdę nie jest. Jeszcze ta cała choroba, dwa razy już zemdlał w domu i raz na tych zajęciach tanecznych ja nie wiem co mam z nim zrobić. Ale postaram się jakoś do niego dotrzeć. A jeśli chodzi o Josha to, teraz prawie co noc płacze. Ale to nie z głodu ani nic, on po prostu za tobą tęskni. – powiedziałem i mimowolnie lekko się uśmiechnąłem. Ona spojrzała na niego.  
- Może jeśli chcesz… jeśli lekarz, się zgodzi to on dzisiaj zostanie u mnie. – powiedziała.  
- O nie. Nie ma takiej opcji. Ty masz odpoczywać, ja się nim zajmę. To że nie do końca potrafię zmieniać mu pieluchy nie oznacza że sobie nie poradzę. – powiedziałem i zaraz potem cicho się zaśmiałem.  
- Kocham cię.  
- Ja ciebie też. – powiedziałem i zaraz potem wstałem nachylając się nad nią i lekko cmokając w usta. – Wiesz, nie tylko dzieci za tobą tęsknią. Ja tak samo, i to nawet nie wiesz jak bardzo. Teraz kiedy się kładę spać i uświadamiam sobie że nie ma cię przy mnie, że nie mogę się do ciebie przytulić, chce mi się płakać. Ale ja wierzę w to że wrócisz do domu, już niedługo. –powiedziałem patrząc jej w oczy. Kiedy tak siedzieliśmy w ciszy, czułem jak palące łzy napływają mi do oczu. Kiedy na nią patrzyłem… ja wiedziałem że coś się zmieni. Że nie będzie już tak samo, nie wiedziałem co się wydarzy ale czułem że nastąpi duża zmiana. Boję się tylko jednego, tego że kiedyś odbiorę telefon ze szpitala z informacją że ona nie żyje. Ale nie, nie mogę tak myśleć. To jest moja żona, najpiękniejsza, najwspanialsza kobieta na świecie. Jeśli ona odejdzie… ja nie dam rady dalej tak żyć. Nie poradzę sobie bez niej, za bardzo ją kocham żeby żyć bez niej u boku. Ale muszę być twardy i w nią wierzyć. Będę się o nią modlił każdego dnia. Moje rozmyślania przerwał jej słodki i melodyjny głos.  
- Słońce, ty płaczesz? – zapytała. Nawet nie zorientowałem się kiedy łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.  
- Nie zostawisz mnie prawda?- pytałem. I wtedy do sali wszedł lekarz. Powiedział że muszę już iść. Vanessa patrzyła się na mnie ze smutkiem, wiedziałem że to pytanie które jej zadałem jest dla niej ciężkie. Ona nie potrafi na to odpowiedzieć, czas pokaże. Wziąłem od niej Josha, pożegnałem się i wyszedłem. Federico chciał jeszcze na chwilę do niej wejść ale to nie było możliwe.  
*Federico*
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć… to jest dla mnie bardzo ciężkie. Siedziałem w pokoju nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu postanowiłem pójść na boisko żeby się od stresować. Szedłem po chodniku, mój cel był już nie daleko. W pewnej chwili zauważyłem Patricka ale nie był sam. Był z nim jakiś chłopak, całowali się. Kiedy ten chłopak odszedł podszedłem do niego.  
- No no no… co ja widzę, gratuluję. – powiedziałem. Spojrzał na mnie.  
- Wiesz… powiedziałem że o tobie zapomnę no jakoś mi idzie… - powiedział zaraz potem patrząc w ziemię.  
- Oj Patrick… no ale dobra nie ważne… bardzo cieszy mnie to że sobie kogoś znalazłeś. Jak ma na imię? – zapytałem.  
- Igor. Jak się okazało to jest syn koleżanki mojej mamy. Poznaliśmy się kiedy przyszli do nas raz na kolację. Igor całe szczęście też jest gejem. I wiesz co? One chyba to uknuły… wiedziały że mi się spodoba dlatego zaaranżowały to całe spotkanie. Żebym mógł go poznać. I szczerze jestem im za to wdzięczny. – powiedział.  
- No ja się bardzo cieszę że wreszcie jesteś szczęśliwy. Mam nadzieje że będzie wam się dobrze układało. – powiedziałem.  
- Dziękuje. – Po tym powiedział że musi już iść dlatego się rozeszliśmy.  
*Na boisku*
Było cholernie gorąco dlatego po jakimś czasie zdjąłem koszulkę. Lubię sobie tak czasem sam powiedzieć na boisku i "pobawić” się piłeczką. Ale w pewnej chwili nie wiem skąd naszła mnie ochota na taniec. Dlatego zostawiłem na chwilę piłkę i zacząłem tańczyć układ który pokazał nam choreograf. Włączyłem piosenkę z telefonu i zacząłem.  
https://www.youtube.com/watch?v=Jy2QAeVPwmQ
(Wyglądało to mniej więcej tak)
To jest tak szczerze moja ulubiona choreografia. Ja naprawdę kocham chodzić na zajęcia z tańca mimo tego że już tak wiele umiem, no w końcu chodzę tam odkąd skończyłem 9 lat. Nie dość że wtedy spełniam swe marzenia, to ci ludzie którzy tam ze mną są, oni są po prostu świetni. Zawsze kiedy coś się dzieje nie tak jak powinno, każdy siebie wspiera. Tworzymy jedną zgraną ekipę, na zajęciach zawsze jest zajebista atmosfera. Uwielbiam ich. Kiedy tańczyłem usłyszałem jakiś głos.  
- To jest chyba najpiękniejszy widok jaki miałam przed oczami. Ty, do tego tańczący i bez koszulki. – kiedy się odwróciłem zobaczyłem Kirę. Wyłączyłem muzykę i podszedłem do niej.  
- Hej a co ty tutaj robisz? – zapytałem.  
- A, wybrałam się na spacer i wtedy zobaczyłam ciebie. – powiedziała. – To co widziałam… ty jesteś po prostu mistrzem. – powiedziała i zaśmiała się.  
- Mistrzem jeszcze nie jestem. Ale przyznam, że jestem dobry. Wiesz 6 lat ćwiczeń robi swoje, - powiedziałem i zaśmiałem się.  
- Chciałabym… porozmawiać. – powiedziała. – Posłuchaj ja… nie wiem co mam za sobą zrobić. Ja wiem że ty kochasz Sarę, ale wiem też że gdzieś tam głęboko, czujesz też coś do mnie. Federico ja… każdej nocy o tobie śnię, tęsknie za tobą. Wiem że to co powiem może wydawać się chore ale… ja cię potrzebuje, potrzebuję tego żebyś był przy mnie. – powiedziała i zaraz potem zobaczyłem łzy w jej oczach.  
- Proszę… nie płacz. Zrozum, ja nie dałbym rady zostawić Sary, tyle nas łączy. Kocham ją i nie ukrywam że ciebie też ale to nie to samo. – powiedziałem, to musiało ją zaboleć ale ja tylko mówię prawdę. – Wiem że bardzo byś chciała żebym był z tobą, żebyś mogła mieć mnie przy sobie ale to nie możliwe wybacz.  
- Federico ja cię kocham… czemu nie możesz tego zrozumieć?
- Ale Kira, jak nie ja to inny. Nie jestem jedynym facetem na tej ziemi. – powiedziałem i zaraz potem się zaśmiałem żeby być może trochę poprawić jej humor. Popatrzyła się na mnie przez chwilę i zaraz potem się przytuliła. Odwzajemniłem to. Potem kiedy już się uspokoiła wziąłem piłkę i poszliśmy razem do domu.  
*Sobota*  
Poszedłem do wytwórni. Co z tego że jest sobota, 8 rano a ja jestem cholernie zmęczony. Nie no przecież nie ma mnie kiedy do siebie wzywać! No czasami to mam go dość. Poszedłem tam, przywitałem się z nim i jak się okazało ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia.  
- No to tak słuchaj i nie przerywaj. Dwa dni temu rozmawiałem z różnymi ludźmi i chodź nie było łatwo. To jeśli dobrze pójdzie, za tydzień będziesz miał swój pierwszy wywiad w telewizji. – Jak to możliwe że wszystko dzieje się tak szybko, może i za szybko? Sam nie wiem co o tym myśleć jestem cholernie szczęśliwy ale i zaskoczony.  
- Naprawdę? Dziękuje! – krzyknąłem.  
- Powiedziałem że jeszcze nic nie wiadomo. Jak się dowiem czy tak to zadzwonię. – powiedział. Ale nadal byłem szczęśliwy i pełny nadziei. Naprawdę, czasami to wszystko tak mnie zadziwia że nie jestem w stanie w to uwierzyć. Najpierw ta płyta, potem artykuł w gazecie, koncert z Abrahamem a teraz to? Boże ja nawet nigdy nie śniłem o czymś takim. Wróciłem do domu pełen radości. Zjadłem kolację, i poszedłem do łazienki się wykąpać. Siedziałem tak chyba dosyć długo bo jakiś czas potem kiedy wycierałem mokre włosy usłyszałem Amelkę.  
- Federico wyłaź stamtąd! Już chyba od godziny tam siedzisz! – krzyknęła. Zaśmiałem się, kiedy chciałem się ubrać w bokserki, zauważyłem że ich nie wziąłem. Owinąłem się ręcznikiem wokół pasa i wyszedłem.  
- Nie dałaś mi nawet włosów wysuszyć! – powiedziałem z lekkim rozbawieniem na twarzy. No trochę ją chyba tym zdenerwowałem bo zwykle to tak na mnie nie krzyczy. Poszedłem do pokoju, zdjąłem ręcznik i przebrałem się. Zaraz potem wszedłem pod świeżą pościel i momentalnie zasnąłem.  
*Kilka dni później*  
Wróciłem ze szkoły. Sprawa już jakoś ucichła ale nie do końca. Siedziałem w pokoju strasznie zamyślony. Wczoraj dostałem telefon od Iana i jak okazało udało się i już w tą niedzielę o 12 odbędzie się program w którym ma być przeprowadzony wywiad. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę. Kiedy tak o tym myślałem w pewnej chwili zobaczyłem w drzwiach Sarę. Wstałem.  
- Hej… - powiedziała cicho. Podszedłem do niej i lekko się przytuliłem. Sara cały czas stara się zachować dystans po tym co zaszło ale… ale ja już powoli tego nie wytrzymuje.  
- Hej. – Usiedliśmy obok siebie na łóżku. Przez chwile trwała między nami grobowa cisza ale zaraz potem przerwał ją jej głos.  
- Jak się czujesz…?  
- Całkiem dobrze. – powiedziałem patrząc cały czas w ziemię. Boże, co za masakra. Taka spięta atmosfera była między nami kiedyś, tylko raz. Kiedy jeszcze nie zaczęliśmy się spotykać a ja skrycie się w niej podkochiwałem. Nienawidzę czegoś takiego, ale ja ją rozumiem, no w pewnym sensie.  
- A jak z twoją mamą? – pytała.  
- No… raz jest lepiej raz gorzej… sam nie wiem. – Na myśl o niej od razu zachciało mi się płakać. Potem znowu cisza, żadne z nas się nie odzywa, słyszę tylko bicie jej serca. Muszę coś zrobić, i to teraz. Co prawda lekko się wahałem ale po chwili wziąłem ją za rękę. Nie zareagowała, odwróciłem lekko jej twarz w swoją stronę i musnąłem jej usta. Patrzyła na mnie lekko zdezorientowana.  
- Brakuje mi ciebie. – wyszeptałem. Po chwili westchnąłem i kontynuowałem. – Już chyba od tygodnia jesteśmy tak oddaleni od siebie. Nie przytulamy się, nie całujemy, nigdzie razem nie wychodzimy. Ja rozumiem że ty potrzebujesz czasu żeby to sobie jakoś przyswoić ale ja nie dam rady tak dłużej rozumiesz? Tęsknie za tobą. – powiedziałem.  
- Ja za tobą też… przepraszam że tak to wszystko komplikuje i stawiam cię w dosyć nie komfortowej sytuacji ale… ja nie umiem sobie z tym radzić. Wybacz. Postaram to zmienić i jakoś może to do mnie dotrze, naprawdę przepraszam. – powiedziała.  
- Nie mam ci tego za złe misiu. – powiedziałem i lekko objąłem ją ramieniem. – Kocham cię.  
- Ja ciebie też. – powiedziała.  
*Niedziela*
Była godzina 11.20. Byłem już w studiu w którym miał się odbyć program. Siedziałem na krześle a jakaś pani co chwilę dotykała mojej twarzy jakimś pędzelkiem. Dobra ja rozumiem, telewizja i takie tam. Ale ja nie pisałem się na żaden makijaż! No ale jakoś to wytrzymam, nie będę się buntował. Byłem ubrany w szare rurki, białe vansy, czarną koszulkę z białym napisem i do tego szarą kamizelkę, nie zapiętą oczywiście. W końcu stamtąd wyszedłem i czekałem aż wypowiedzą moje imię. Za szybą pomieszczenia w którym to się odbywało i także pod budynkiem było pełno moich fanek. Ale nie mogłem do nich wyjść, powiedzieli że dopiero po programie. Uśmiechałem się w ich stronę i zaraz potem usłyszałem te słowa.
- A teraz chcemy przedstawić wam naszego wyjątkowego gościa. Ma zaledwie 16 lat a już stał się idolem nastolatek w wielu krajach. – Potem powiedziała moje imię i nazwisko i wtedy wszedłem. Piski zza szyb stały się jeszcze głośniejsze. Przywitałem się z nimi usiadłem na dużej białej kanapie.  
- No to Federico może na sam początek powiedz nam jak sobie radzisz z karierą? Dajesz radę pogodzić to wszystko ze szkołą? – zapytała kobieta z ciemnymi włosami dosięgającymi jej do ramion.  
- A no jak to powiedzieć, czasami jest trudno ale jakoś daję radę. – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.  
- Podobno ostatnio wystąpiłeś na koncercie charytatywnym razem z Abrahamem Mateo tak?  
- Tak i jestem z tego bardzo zadowolony że mogłem pomóc tym dzieciom i jeszcze na dodatek wystąpić z moim idolem. Było świetnie.  
***
W trakcie zadała już kilka innych pytań a ja cały czas byłem szczęśliwy. W pewnej chwili zadała dosyć dziwne pytanie.  
- A powiedz nam Federico jak się czułeś po rozstaniu z Sarą? –Że co proszę?  
- Em… nie rozumiem… my, my nie zerwaliśmy. – powiedziałem lekko zmieszany.  
- A… to może wyjaśnisz nam kim jest ta urocza dziewczyna? – powiedziała i zaraz potem na telewizorze który wisiał na ścianie obok nas… ukazało się zdjęcie jak całowałem się z Kirą…  



I jak ??  
Ja naprawdę proszę was o komentarze bo bardzo mi na tym zależy i to mnie motywuje do dalszego pisania.  
A teraz mam do was kilka pytań:  
Jak myślicie czy mama Federico wyjdzie ze szpitala?  
Czy Federico i Sara zerwą po tym incydencie?  

Czekam na komentarze i odpowiedzi :D Piszcie to co myślicie :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3383 słów i 18056 znaków.

3 komentarze

 
  • arlin

    Pewnie zerwa i wrócą a w najgorszym przypadku sara znajdzie sobie kogoś lub Fedrico bedzie z ta co jest sprawka tego zamieszania i kto wie czy to nie ona dała te zdjęcia bo jest zazdrosna.

    8 lip 2015

  • nelka

    I w końcu się wydało dobrze kłamstwo ma krótkie nogi :P niech go zostawi to głupi laluś.

    7 lip 2015

  • Miki

    Boskie ;) niech nie zrywają ze sobą :) mam nadzieje że wyjdzie :)

    7 lip 2015