JW Agat Rozdział LXII

JW Agat Rozdział LXII- Pobudka! Wstawać! Pobudka! - darła się Marta razem z resztą instruktorów. Prawie że kopniakami otwierali drzwi pokoi. Marudni i zaspani kadeci starali się, jak najszybciej przejść do łazienek i dokonać odpowiednich czynności porannych. Byli tak niewyspani, że co poniektórzy chłopcy pozacinali się z lekka, goląc się, co przy tej tępocie maszynek wcale nie było trudne. W końcu jednak udało im się nie poodcinać sobie łbów i wrócili do swoich pokoi. W milczeniu ubierali się, a następnie ścielili łóżka, by po tym wszystkim ustawić się w karnym rządku na korytarzu.
- A teraz uwaga! Mieszkacie w pokojach po osiem osób, dlatego dzielicie się na dwie drużyny po cztery osoby. I tak w każdym pokoju. Pierwsza osoba z drużyny bierze masło, pół bułki, dżem i talerz zupy mlecznej. Druga i czwarta bierze talerz zupy, pół bułki, puszkę z wędzonką, trzecia osoba kawę zbożową, pół bułki i dżem. I siadacie razem przy jednym stoliku... Czy wszyscy mają sztućce, żeby potem nie było problemów, że ktoś nie ma czym jeść! - powiedział spokojnie Dawid. - W lewo zwrot i na stołówkę marsz!!!

Pół godziny później Marta krzyknęła donośnie:
- Drużyny kadetów, koniec śniadania! Tacki na miejsce i jazda!

- Przebrać się w dresy i idziemy na zewnątrz. Mundury złożone w kostkę na taboretach! Czas operacyjny, dwie minuty i zbiórka na korytarzu! - wrzasnął Tomek.

- Wszyscy, którzy z jakichś względów nie mają na sobie dresów dostaną poranną zaprawę tutaj! - warknęła Marta, mierząc te niedorajdy surowym wzrokiem. Zostali z nią Jacek i Mikołaj, reszta udała się na plac ćwiczebny, gdzie miała odbyć się zaprawa. - Robicie pad na podłogę i dwadzieścia pompek. Co pięć minutowy odpoczynek komandosa! I żeby mi nikt nie leżał na ziemi!... Jazda!!!
Wolnym krokiem przechadzała się przez kilka minut wzdłuż niezbyt długiego szeregu ćwiczących.
Godzinę później pot spływał już po twarzach i karkach tak uczniów, jak i instruktorów.
- Powstań! - wydarł się na nich Mikołaj. - Idziemy do reszty! Tamci pewnie już skończyli i przebrali w mundury, a więc możemy do nich dołączyć... Na zewnątrz biegiem marsz! Ruchy kadeci, to nie plac zabaw, tylko wojsko!
Równym tempem udali się na plac. Dawid właśnie miał zamiar coś powiedzieć, kiedy do ich uszu dobiegł krzyk dziecka:
- Taaatoooo!!!
Marta i Dawid wykonali natychmiastowy zwrot w stronę źródła głosu, a widząc biegnącą w ich stronę córeczkę, wymienili zaskoczone spojrzenia.
- Pójdę... - zdecydował Dawid i ruszył w stronę dziecka. Marta ryknęła na zapatrzonych na tę scenę uczniów:
- Czego się gapicie?! Jest tam coś ciekawego?
Wszystkie twarze momentalnie zwróciły się na nią, niektóre z wyraźnym przestrachem.
- Sądzicie może, że wojskowi nie mogą mieć rodzin?! Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wy!!! A teraz sprawdzimy, jaki macie refleks! - zakomenderowała głośno. - Padnij!
Uczniowie posłusznie położyli się na ziemi. Nie była to jednak jakaś zawrotna prędkość.
- Powstań!... Padnij!... Powstań!

Jeszcze kilkakrotnie Jacek powtarzał rozkaz, dopóki nie był zadowolony z wykonywanego zadania. Wtedy poszedł do niego najbliżej stojący kadet i powiedział spokojnie:
- Kadet Michał Czerwiński melduje wykonanie zadania, panie plutonowy!
- Co?! - ten ryknął natychmiast.
- Michał Czerwiński melduje wykonanie zadania!
- Kto?!
- Michał Czerwiński, panie plutonowy!
- Kto, kurwa? Kim ty jesteś?!
- Posłusznie melduję, że jestem Michał Czerwiński! - teraz to młody ryknął pełną piersią.
- Prawda, tyle że gówno prawda!... Jesteś jebanym kadetem i radzę ci o tym pamiętać! - wrzasnął plutonowy. Młody wzdrygnął się mocno i powiedział głośno:
- Kadet Michał Czerwiński melduje wykonanie zadania, panie plutonowy!!! - młody czuł, że jeszcze chwila i zedrze sobie gardło.
Wtedy jednak Jacek kiwnął głową i salutując kadetowi, odparł:
- Plutonowy, Jacek Błachnio przyjmuje wykonanie zadania... Możecie odmaszerować!
Chłopak obrócił się na pięcie i odszedł na miejsce.
- Teraz nauczycie się poprawnego salutowania, stania na baczność i maszerowania, bo to, czego nauczyliście się w tych waszych mundurówkach, to jest jakiś żart — powiedział Tomek.
- Uczyli nas przecież wojskowi! - odezwał się któryś z uczniów.
- Który skurczybyk to powiedział? - warknęła Marta, podchodząc do towarzysza. Tak ostro spojrzała na chłopaczka, że ten przestraszony cofnął się, nadeptując przy tym na stopę stojącego za nim kadeta. - Za coś takiego w regularnym wojsku następuje ostra reprymenda i wymierzenie kary, a więc i tutaj inaczej być nie może — rzekła zimno. - Na ziemię i pięćdziesiąt pompek!
Chłopak padł za glebę i przygotował sił do zadania.
- Na pięściach! - warknął na niego Dawid. - Co? Masz z tym jakiś problem, kadecie?!... Robisz te pompki na pieprzonych pięściach i jeśli raz coś odwarkniesz któremukolwiek z nas, to obiecuję ci, że wylecisz stąd szybciej, niż zdążysz powiedzieć Agat! I tyczy się to też całej reszty!... Robisz! Jeden... Dwa... Trzy, trzy, trzy... No przyłóż się wreszcie! Staruszka to zrobi lepiej od ciebie! Prostuj te łapy!... Cztery!...
Nieprzyzwyczajony do aż tak ostrego treningu chłopak poddał się jednak przy trzydziestu.
- Masz zamiar tak leżeć czy się podniesiesz? - Mikołaj postawił go na nogi mocnym szarpnięciem za kołnierz. - Do pokoi! Sprawdzanie łóżek!
Zmęczeni uczniowie rzucili się do budynku. Instruktorzy szli powoli za nimi, wiedząc, że i tak nikt nie pościeli poprawnie. Z uśmiechami na ustach Marta, Dawid i Tomek weszli do kolejnych sypialni. Pani major rozejrzała się po zasłanych łóżkach. Pochyliła się nad najbliższym i ręką przejechała po materiale, który natychmiast zmarszczył się pod jej dotykiem.
- I to według was jest poprawnie zasłana pościel? - zapytała sucho, patrząc po twarzach zebranych w pokoju ludziach. - Jeśli tak, to głęboko się mylicie! - gwałtownym ruchem ściągnęła prześcieradło na podłogę. Podobnie zrobiła na czterech kolejnych łóżkach. Z kolei zajrzała do szafek, ale tutaj na razie nie mogła się do niczego przyczepić. - Jesteście w pełnej gotowości bojowej aż was nie odwołamy! Baczność!!!
Przeszła do kolejnego pokoju i tam też powtórzyła manewr z prześcieradłem oraz w większości kolejnych. W godzinę w trójkę obskoczyli wszystkie sypialnie. Nie oszczędzali nikogo, nawet dziewczyn, które wyglądały na dużo bardziej zmęczone od swoich kolegów.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1165 słów i 6662 znaków, zaktualizowała 11 lip 2016.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • igor

    Zaprawa fizyczna przed śniadaniem, bo inaczej w ciągu 5 minut pozbywasz się tego co właśnie zjadłeś. Troszkę na bakier tu z regulaminem musztry, ale sedno jak najbardziej poprawne. Musiałem  :P  skrzywienie zawodowe.

    2 sie 2016

  • elenawest

    @igor nie ma sprawy :-D poprawiam następnym razem ;-)

    2 sie 2016