JW Agat Rozdział LXIV

JW Agat Rozdział LXIV- To co, dzisiaj robimy im ten nocny alarm? - zapytał Norbert, kiedy z pozostałymi instruktorami siadł w ich wspólnym pokoju.
- Taa... Rozpoczniemy wszystko o wpól do dwunastej, pół godziny nam starczy, o północy budzimy młodzież — zdecydował Tomek. - Przyda im się.
- Dokładnie. Jak mówisz, nie skrzywdzi ich, a taka nauka to coś, po czym powinni nas szanować jeszcze bardziej. Sama takie organizowałam i w takich uczestniczyłam... - odparła Marta, a zwracając się do męża, zapytała — Pamiętasz?
- Aż czasami zbyt dobrze... I te twoje kilkunastokilometrowe biegi — mruknął Dawid z nikłym uśmiechem na ustach.
- I jak sobie z takimi treningami radziliście?
- Byliśmy cholernie zmęczeni, ale dawaliśmy radę. Ponadto z tego, co pamiętam, to jeszcze bardziej lubiliśmy Martę dzięki temu.
- To dobrze, czyli nie ma przeciwwskazań, by im go urządzić.
- A więc zbiórka o dwudziestej trzeciej trzydzieści na parterze. Bierzemy pełny osprzęt, maski gazowe, noktowizory, mocne latarki dla nas, rade dymne i błyskowe. Odcinamy prąd w budynku — zakomenderowała pani major. - Kilka granatów hukowych też nie zaszkodzi wziąć. Aha, na placu przed budynkiem też likwidujemy chwilowo oświetlenie. Poproszę chłopaków z Agatu o pomoc.
- Dzieci się zdziwią — zaśmiał się Igor. - Bierzemy broń?
- Tak, ale nienabitą. Uczniowie obraziliby się na ciebie za określenie ich dziećmi...

Marta popatrzyła uważnie na Dawida. W jego oczach czaiła sił radość na samą myśl o tym, co za chwilę się stanie. Wyszczerzył się do niej i nałożył kominiarkę i maskę przeciwgazową. Pomimo tego, że był pilotem i nosił inne umundurowanie, teraz wyglądał, jak prawdziwy żołnierz jednostki specjalnej, nie jak pilot. Marta odwzajemniła uśmiech i także naciągnęła kominiarkę na głowę. Kiedy podeszli do nich pozostali instruktorzy, natychmiast rozesłała ich na piętra budynku, a następnie założyła hełm z noktowizorem i dała Dawidowi znać, by wyłączył światło. Zapaliła swoją latarkę.
- Wszyscy na miejscach? - zapytała, kontaktując się z pozostałymi. Dzięki mikrofonowi ukrytemu pod kominiarką miała ułatwione zadanie. Ubrana była w czarny kombinezon do taktyki czarnej, na pasie przewieszonym przez ramię znajdował się karabinek szturmowy MP4, w kamizelce ukrytych kilka rac i granatów. Reszta wyglądała podobnie, różnili się tylko odznakami jednostek i bronią. - Odpalamy race dymne, następnie granaty hukowe i w momencie, jak zaczną wychodzić również race świetlne. Czas operacyjny dla tych niedojdów to osiem minut.

W słuchawce usłyszała cztery potwierdzenia rozkazu, wobec czego szybko odpaliła racę. Po cichu przebiegła korytarz, który spowił szarawy dym. Dawid zrobił identycznie, tyle że w drugim skrzydle korytarza. Oboje w końcu odrzucili race, które wciąż jeszcze puszczały kłęby dymu, po czym głośnym szeptem Marta zakomunikowała:
- Zaczynamy!
Jednocześnie odpaliła granat hukowy, rzucając go wzdłuż korytarza. Wycofała się do męża i wrzasnęła pełną piersią, gdy tylko przebrzmiał huk wystrzału:
- Alarm!!! Ewakuacja!!! Alarm!!!
Na górnych piętrach usłyszała podobne ryki. Po chwili z pokojów zaczęli wypadać zaspani i przestraszeni kadeci, których zdezorientowanie wzmogły jeszcze wybuchy rac błyskowych i ostre rozkazy żołnierzy.
- Jazda!!! Ruchy! Czas operacyjny osiem minut!!! Spierdalać na zewnątrz budynku!!! - do akcji włączył się teraz Dawid, który wcale nie ustępował swej żonie. Po chwili na schodach dało się słyszeć rumor zbiegających z pięter zaspanych kadetów. Większość z nich w biegu zapinała bluzy mundurów, a prawie wszyscy klęli na czym świat stoi.
- Ruchy!!! Nie obijać się! - obydwoje kierowali ostre światło na młodzież, która starała się osłaniać przed mocnym promieniem światła. Zawodowi żołnierze kierowali ich na zewnątrz, gdzie czekały na nich mocno obciążone plecaki.
- Alarm! Ewakuacja! - darła się dalej pani major, brutalnie zaglądając do kolejnych pokojów. Wywlokła kilku maruderów.

Kiedy na zewnątrz zebrali się już wszyscy uczniowie, zostali z nimi żołnierze z Agatu, a instruktorzy rozpoczęli przeszukiwanie pokojów. Oprócz tak normalnych rzeczy, jak zakamuflowane papierosy, znaleźli też dużą ilość prezerwatyw i w dwóch pokojach również bardzo skrzętnie schowane... Narkotyki!
Prawdopodobnie nawet by ich nie znaleźli, bo przyklejone były do tylnej ścianki szaf, gdyby nie to, że w dwóch koszach znaleźli wyrzucone przez jakichś geniuszy zużyte strzykawki z igłami. Widok ten momentalnie sprawił, że wzmogli czujność, na wszelki wypadek robiąc zdjęcia prawie że miejsc zbrodni. Marta zaalarmowała też chłopaków z Agatu, by otoczyli młodzież kordonem.
- Co się dzieje? - zapytał Dawid, wchodząc do pokoju, który jego żona przeszukiwała z Jackiem. - Po co wezwałaś innych żołnierzy?
- Bo mamy taki wyjątkowo przykry przypadek — odparła, podnosząc plastikową dilerkę ze sproszkowaną zawartością w środku.
- Kurwa!... No serio? - Dawid wyglądał na wstrząśniętego.
- Niestety. Jestem tylko ciekawa, który geniusz wyrzuca strzykawki do ogólnodostępnego kosza na śmieci... Musimy zawiadomić pułkownika, to już nie jakaś tam błahostka, którą można zbyć zwykłą karą.
- A co z resztą dzieciaków? - zapytał Norbert.
- Dostaną wycisk. Za to, że kryli tych kretynów. I za posiadanie fajek... Ściągnijcie ich na stołówkę i wydzwońcie Drumowicza. Mają nie ściągać plecaków, po wszystkim i tak będą musieli przejść tor... - zdecydowała Marta, wychodząc z pokoju. Szybko zabezpieczyli dowody i podejrzane pokoje i zgraną grupą ruszyli w kierunku zbiórki.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 997 słów i 5807 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto