JW Agat Rodział V

- Ruchy żołnierzu! Szybciej! W takim tempie już z dziesięć razy oberwałbyś od snajpera!... Ruszaj tym dupskiem! – wrzeszczała Marta do jednego z kadetów, gdy ten w błocie przedzierał się pod zasiekami z drutu kolczastego. Ochrypła już i było jej zimno, bo zupełnie niespodziewanie lunął rzęsisty deszcz, ale nie popuszczała swoim uczniom. Ten młody chłopak, jako ostatni kończył akurat tor i wszyscy czekali już tylko na niego. Gdy wreszcie zmęczony stanął na nogi, padł kolejny ostry rozkaz, tym razem wydany przez majora.
- Formować dwuszereg!
Zmęczeni, brudni uczniowie z niechęcią spełnili polecenie, ustawiając się w pożądaną formację.
- Ekwipunek załóż!
Ciężkie plecaki wyładowane najczęściej kamieniami imitującymi pełny osprzęt, zostały podniesione z ziemi z cichymi pomrukami niezadowolenia.
- Do jednostki truchtem marsz!
Kadeci dotarli we wskazane miejsce niemal ledwo żywi. Część z nich natychmiast po zdjęciu plecaków, padła pokotem na rozmiękłą ziemię, nie zważając na strugi deszczu. Wśród nich był również Dawid, przemoczony do suchej nitki. Marta zatrzymała się przy nim, gdy, jako jedyny nie był w stanie podnieść się z ziemi nawet po kilku minutach.
- Możesz wstać? – zapytała sucho, pochylając się nad nim. Pokręcił przecząco głową. – Boli cię coś?
- Każdy najmniejszy kawałek ciała – wychrypiał po dłuższej chwili.
- Złamałeś sobie coś?
- Chyba nie, ale mięśnie drżą mi tak, jakbym przechodził febrę.
Marta dotknęła delikatnie jego mokrego czoła. Cholera, parzyło!
- Masz wysoką gorączkę… Zaprowadzę cię do skrzydła szpitalnego. – ostrożnie chwyciła go pod ramię i pomogła mu wstać. Uczniowie, którzy jeszcze nie weszli do środka, ciekawie przyglądali się tej scenie. Holowanie dużo wyższego od niej chłopaka, który z wyczerpania dodatkowo leciał jej przez ręce, nie było wcale taką prostą sprawą, więc pokonanie stosunkowo krótkiego odcinka do szpitala zajęło im niemal piętnaście minut.
- Co mu jest? – zapytała lekarza garnizonowego, gdy tylko ten zbadał chłopaka.
- Podejrzewam ostrą grypę… Będzie tu musiał spędzić z tydzień.
- Ale ja mam obóz, nie mogę tu leżeć! – warknął chłopak, lecz już w chwilę później zaniósł się okropnym kaszlem, od którego aż zgiął się wpół.
- Na razie, to musisz wyzdrowieć! – mruknęła i bezceremonialnie wepchnęła go pod kołdrę. – Rano przyślę do pana pozostałych uczniów na kontrolę. Obawiam się, że zafundowałam im zbyt ostry trening – zwróciła się do mężczyzny. Ten ruchem ręki dał jej znak, by odeszli na koniec sali.
- Nie wiem, czy na pewno będzie to konieczne. Może i trening był ostry, ale ten chłopak ma wyjątkowo osłabiony system odpornościowy. Nie wie pani kapitan przypadkiem, czy on w ostatnich miesiącach się na coś nie leczył?
- Nie mam pojęcia, poruczniku. Ja go dopiero znam od kilku dni, a ich teczek jeszcze nie miałam przyjemności przejrzeć. Poproszę mojego współpracownika, aby udostępnił mi materiały o uczniach, jeśli takowe oczywiście posiada.
- Dobrze, gdyby się tylko pani czegoś dowiedziała, proszę natychmiast z tym przyjść do mnie…. Jeśli będzie pani chciała sprawdzić, jak on się czuje, to zalecam odwiedziny u niego dopiero za dwa, trzy dni, wtedy już może zaczną działać leki, jakie mu podam.
- Dziękuję, poruczniku.
Po powrocie do głównej części budynku, pod drzwiami swojego pokoju zauważyła tłumek zdenerwowanych uczniów i Michała.
- Co z Dawidem? – zapytała najbliższa z brzegu dziewczyna, gdy Marta podeszła do nich i przekręciła klucz w zamku.
- Początek ostrej grypy. Zostanie w szpitalu przez kilka dni. Jutro zaraz po śniadaniu wszyscy macie udać się na kontrolę do lekarza…. Zgadza się pan ze mną, majorze?
- Oczywiście – odparł Michał.
- To znaczy, że jutro nie będzie zajęć? – zapytał jakiś chłopak.
- Przynajmniej nie do południa. Możecie już iść – powiedziała Marta.
- Jak się czujesz? – zapytał ją Michał, gdy już uczniowie odeszli.
- A jak się mam czuć? Jest mi cholernie zimno, muszę się przebrać w suche ciuchy.
- Martwisz się – skwitował krótko.
- Niby czym?
- Raczej powinnaś zapytać, kim?... Dawidem, oczywiście.
-To chyba normalne, prawda? Jest tutaj pod moją opieką, więc się o niego martwię – powiedziała, wchodząc do środka i ściągając z siebie mokrą bluzę i rozwieszając ją na oparciu najbliższego krzesła. Mokry podkoszulek przykleił jej się do szczupłego ciała.
- Czego się patrzysz? – warknęła, zauważając zachwycony wzrok partnera.
- Przepraszam – mruknął. Podszedł do niej bliżej i odgarnął jej z czoła mokre kosmyki.
- Nie rób tego – syknęła, cofając się. Traf chciał, że akurat tuż za nią była ściana, o którą się oparła. Nie miała pola manewru, a nie mogła znokautować majora, bowiem byłby to atak na oficera wyższego stopniem i to ponadto z obcej jednostki, w której ona faktycznie była tylko gościem. Michał oparł dłoń mniej więcej na wysokości jej głowy i nachylił się do niej.
- Dlaczego się tak wzbraniasz? Masz kogoś?
- Miałam… I straciłam – odparła cierpko.
- Męża? – zapytał z nikłym zainteresowaniem, starając się nie wpatrywać jej w dekolt.
- Dziecko – warknęła i odtrąciła jego rękę. Spojrzał na nią oszołomiony. – Posiadasz dokumenty naszych uczniów?
- T-tak – zająknął się, wciąż patrząc na nią szeroko otwartymi oczami.
- To przynieś – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Gdy wyszedł, natychmiast ściągnęła z siebie przemoczone ciuchy i założyła miękki wojskowy dres.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1007 słów i 5763 znaków, zaktualizowała 3 lut 2017.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kika

    Całkiem ciekawie wszytko się rozwija. Jednak nie wiem czy bylabym za tym żeby Marta działała cos z Dawidem. Szkoda chłopaka :) Ale oczywiście to twoje opowiadanie :) czekam na kejna część ;)

    4 lut 2016

  • elenawest

    @Kika trochę zdziałają, choć nie będę nic wyjawiać :-P

    4 lut 2016

  • ♦

    Dawid jest kluczem tego opowiadania, musisz coś więcej o nim powiedzieć :exclaim:

    4 lut 2016

  • elenawest

    @♦ opowiem ;-)

    4 lut 2016