JW Agat Rozdział LXIX

JW Agat Rozdział LXIX- "A jak masz zamiar to zrobić?" - zainteresowała się pierwsza dziewczyna.
- "To tajemnica!"
- "Weź, Klaudia... Nie bądź zwierzę. Powiedz!"
- "Uwiodę go, oczywiście... Chodźcie, chyb..."
Reszta tekstu zginęła w nagłym rumorze, gdy któraś nieszczęśliwa ofiara zrzuciła ciężar na podłogę, a gdy sytuacja została opanowana, dziewczyny odeszły dalej, rozmawiając na inny temat. Marta dalej siedziała w ukryciu poważnie wściekła. Podejrzewała, że coś takiego w końcu może nastąpić, ale sądziła, że jeszcze się to obsunie w czasie. Teraz jednak nie widziała innego wyjścia, jak tylko powiedzieć o wszystkim chłopakom. Szybko odszukała wzrokiem obydwu i przywołała ich gestem. Gdy podeszli, krótko i zwięźle wytłumaczyła im w czym rzecz. Skończywszy relację, spostrzegła, że Dawid jest wściekły, a Mikołaj wręcz zadowolony.
- I z czego się cieszysz, głupi? Wiesz, ile problemów przez to możesz mieć? - ofuknął go Dawid.
- A wy to niby się tutaj nie spiknęliście, co? - żołnierz natychmiast się zaperzył.
- Ale ja się w niej prawdziwie zakochałem! Nie zmuszałem jej do niczego, a jeśli ta młoda zaciąży, to będziesz mieć totalnie przejebane, stary!
- Mikołaj, posłuchaj mnie uważnie. To nie jest sprawa, z której możesz robić sobie żarty. Prawda jest taka, że nikt z nas nie zna tych dziewczyn i nie wiemy, do czego są one zdolne — powiedziała Marta. - Jeśli, jak mówi Dawid, ta młoda przez przypadek zajdzie z tobą w ciążę, to może na przykład oskarżyć cię o gwałt, a wtedy będziesz mieć dużo smrodu w aktach, którego bardzo trudno będzie ci się pozbyć. Po co ci takie nieprzyjemności? Jesteś strażnikiem celnym, ale przypuszczam, że w takim przypadku do akcji może wejść nawet Żandarmeria, a zapewniam cię, że z tymi chłopakami bynajmniej nie ma żartów.
- Marta... Ja to wszystko wiem i nie mam zamiaru dać się uwieść tej gąsce. Po prostu schlebia mi to, że się im podobam i tyle. - Mikołaj był naprawdę zniecierpliwiony. - Nie jestem na tyle głupi, by wciągać się w takie machloje. Spokojnie!
I odszedł, a Marta popatrzyła z niepokojem na Dawida.
- Myślisz, że sobie odpuści? - mruknęła cicho.
- Nie mam pojęcia — odparł w zamyśleniu. - Nie znam go. Jest trochę starszy ode mnie, nie wiem co może mu odwalić, gdy te zakusy młodej mu się za bardzo spodobają.
- Cholera, nie wiem co z tym fantem zrobić — przyznała smętnie. - Niby z nas wszystkich jestem tu najstarsza stopniem, ale jestem tak skołowana, że aż mi głupio. Prawda jest taka, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale czuję, że powinnam zgłosić to Drumowiczowi.
- Narobisz smrodu...
- Jeśli ta dwójka zacznie ze sobą romansować, a ja to ukryję, to smród będzie jeszcze większy.
- Więc idź do pułkownika — poradził jej.

- Więc mówi pani, że dziewczyny chcą uwieść pani męża i chorążego Mikołaja Stonogę, tak? - zapytał pułkownik, patrząc na nią poważnie.
- Zgadza się. Przez przypadek podsłuchałam ich rozmowę — przytaknęła.
- To cztery osoby były, tak?
- Dokładnie.
- Hmmm... Nieprzyjemna sprawa, nieprzyjemna... No nic, wydaje mi się, że w tym wypadku należy odważnie stanąć naprzeciw tego wyzwania i uciąć głowie tej Hydrze, zanim ta zdoła kogoś boleśnie użądlić... Pani zwoła zbiórkę za pół godziny. Porozmawiam z dziewczynami.
- Wyciągniemy jakieś konsekwencje?
- Niestety niezbyt poważne. Co prawda mamy to nagranie, ale ono niezbyt pomoże... Przykro mi, pani major, ale możemy dać im tylko nagany pisemne. Niewiele więcej — powiedział poważnie pułkownik, patrząc na nią spod lekko przymrużonych powiek. Niekoniecznie podobało mu się, że tyle nieprzyjemnych rzeczy kręci się wokół tej kobiety: romans z jej własnym uczniem, próba samobójcza jego żołnierza, następnie porwanie jej na Białorusi przez tego samego żołnierza i w efekcie skazanie go na karę śmierci, znalezienie tych pieprzonych narkotyków, a teraz ta próba podrywu na mężu pani major... No nie podobało mu się to i już!
- Ah, pani major... Dostałem wiadomość z prokuratury, chłopcy zostali skazani.
- A więc jednak — mruknęła niechętnie. - Miałam nadzieję, że może jakoś im się upiecze...
- Nikłe nadzieje — odparł mężczyzna, świdrując ją oczyma.
- Podobno nadzieja matką głupich, pułkowniku.
- Pani major!!! - zagrzmiał Drumowicz. - Może pani mówić różne rzeczy o sobie, ale na pewno nie uwierzę w to, że jest pani głupią kobietą.
- Miło mi, że tak pan mówi, aczkolwiek bynajmniej nie należę do osób nieomylnych.
- Nikt z nas nie należy — uśmiechnął się delikatnie. - Dziękuję, Miętkiewicz, że zgłosiliście tę sprawę. To ważne. Może pani odejść. - to była wyraźna odprawa. Marta zasalutowała i wyszła z gabinetu.

- Załatwiłaś wszystko? - zapytał Dawid, usypiając synka.
- Taaa, ale mam nieodparte wrażenie, że pułkownik zaczyna mnie nielubić — poskarżyła się.
- Czemu? - zdziwił się pilot.
- Podejrzewam, że sprawiam mu zbyt dużo kłopotów w jednostce — wyznała.
- W takim razie zniknijmy z Agatu na jakiś czas. Zabierzemy ich na lotnisko, na poligon... Słyszałem, że reaktywacja Pustyni Błędowskiej została już zakończona, a to nie jest bardzo daleko — zaproponował.
- Porozmawiam z pozostałymi instruktorami, ale podejrzewam, że się zgodzą.
- To dobrze... I nie martw się tak bardzo Drumowiczem. Podejrzewam, że wkrótce mu przejdzie.

- Dobrze, że skończyło się to tak, a nie inaczej — powiedział Tomek nazajutrz po zajęciach. - Powiem wam szczerze, że obawiałem się, że pójdą w zaparte.
- Zgadza się. Nie oznacza to jednak, że nie wymyślą czegoś w przyszłości — mruknął Norbert, rozsiadając się wygodnie w fotelu. - Natomiast to, co mnie do tej pory szokuje, to te ostre wyroki, jakie dostała ta dwójka chłopaków. Przecież półtora roku więzienia za posiadanie narkotyków w wojsku i stwarzanie zagrożenia rozpowszechnienia ich wśród żołnierzy, to wcale nie bagatela.
- Masz rację — przyznała Marta. - Jak widać, policja i Żandarmeria zadziała naprawdę zdecydowanie... Ale według mnie to dobrze, bo nasi kadeci przynajmniej dowiedzieli się, co im grozi za takie głupoty.

- Major Marta Miętkiewicz i starszy plutonowy Dawid Miętkiewicz? - usłyszała Marta podczas zajęć w terenie, podczas których instruktorzy ponownie wystąpili w pełnych rynsztunkach. Młodzież uczyła się bezszelestnego przedzierania przez zarośla i akcji w naturalnym środowisku.
Dwójka instruktorów obejrzała się, osłaniając oczy przed rażącym Słońcem. Zaskoczeni ujrzeli przed sobą oficerów policji i Żandarmerii.
- Zgadza się, a o co chodzi? - odezwała się Marta, przeczuwając, że sprawa może okazać się poważna.
- Proszę z nami. Musimy porozmawiać — rzekł oficer ŻW.
- Co się dzieje? - zapytał ich Dawid, gdy odeszli na bezpieczną odległość, podczas gdy kadeci i pozostali instruktorzy spoglądali na nich z zaciekawieniem.
- Chodzi nam o sprawę, którą zgłaszaliście przed rozpoczęciem obozu tutaj. O tę wybitą szybę i informację na kartce — wyjaśnił policjant.
- Wiecie już coś?
- Tak, wiemy. Dlatego też ściągnęliśmy Żandarmerię.
- To znaczy?
- Że państwo, a szczególnie pani major, znajdujecie się w poważnym niebezpieczeństwie.
- Nie bardzo rozumiem... O co tutaj, do cholery, chodzi? - wnerwił się natychmiast Dawid.
- O to, że niejaki Stanisław Masters pała do pani nienawiścią za śmierć jedynego syna. Już go szukamy, ale w związku z tym, że za tydzień ma pani egzamin, odeskortujemy panią na miejsce i później tu przywieziemy — wyznał żandarm.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1413 słów i 7823 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • igor

    Trzeba szybko awansować Dawida bo taki stopień jak starszy plutonowy już nie istnieje. Dajmy mu sierżanta :cool:

    31 sie 2016

  • elenawest

    @igor jak nie istnieje? :-o kurde, a ja to sprawdzałam... Dobra, awansuję go jakoś :-D jak się podoba?

    31 sie 2016

  • igor

    @elenawest ciekawie zapowiada się ta historia z próbą uwiedzenia. Co w dzisiejszych czasach służby NSR i powrotu służby zasadniczej jest bardzo  na czasie.

    31 sie 2016

  • elenawest

    @igor :-D cieszę się ;-) planuję to jeszcze trochę rozbudować, to uwodzenie :-D

    31 sie 2016