Trzecia rano, wtorek, o szóstej wstaję do pracy, a u sąsiada impreza trwa w najlepsze. Muzyka tak głośna, iż mam wrażenie, że za chwilę szyby z ram wylecą. Myślę, która to już w ciągu miesiąca... Szósta?... Siódma?... Sam już nie wiem. Wstaję, idę do kuchni, biorę szczotkę i kijem walę w kaloryfer, potem w sufit. Sufit był złym pomysłem... tynk mi się posypał na głowę. Nie pomaga. Już ja sobie z nim jutro porozmawiam! Już ja go opierdolę – myślę. Robię kawę. Nie zasnę już. Nie przy tym hałasie.
Nie lubię sąsiada!
Wracam z pracy. Wchodzę do łazienki, a tu kałuża. Kapie z sufitu. Znowu on! Biegnę na górę, pukam do drzwi. Walę w nie pięścią. Nic. Nie ma go!
Nie znoszę sąsiada!
Wychodzę na balkon, odetchnąć świeżym powietrzem. Jest przyjemnie. Nagle jakby oberwanie chmury. Jestem cały mokry. Ale to nie deszcz. Nie ma ani jednej chumrki. To on, podlewa kwiaty, a mnie tak przy okazji. W promocji, a może i w gratisie. Nie wytrzymam. Krzyczę – Co pan wyrabia!? – Odpowiada jedynie – A co? Co pan z cukru jest, czy co? Hehe. – Szlag mnie zaraz trafi.
Nienawidzę sąsiada!
Kolejna impreza. Nie reaguję. Mija kilka dni. Wychodzę do pracy. Na drzwiach klatki schodowej wisi klepsydra.
Kocham sąsiada!
2 komentarze
Micra21
Przeczytałem wszystkie. Bardzo ładnie i ciekawie opisane różne sytuacje życiowe. Pozdrawiam
violet
Dobre! Świetne te miniatury.