Formy krótkie #43 ŻEGNAJ

Moja droga, moja kochana, moja czarująca – i – co najważniejsze – i czule – moja!
Myślałem wczoraj o Pani, zasypiając, dopóki nie wypadło mi pióro z rąk. I również wieczorem wspinając się naszą ciemną drogą. I nocą po przebudzeniu: coś mi się śniło – i nagle do Ciebie! I teraz, rankiem, w tej cudownej rześkiej chwili.  
Mówiłaś do mnie takimi słowami, jakich przed Tobą nigdy nie słyszałem: wielkie w prostocie, to ostatnia wielkość nie patrząc na całą Ciebie i całego mnie – ja Tobie (sobie) wierzę. Co z tego wyniknie?
Za oknem niebieskawe smugi: ludzie zaczynają żyć. O, gdybyś teraz weszła do mojego pokoju! Rzuciłbym się do szafy (płaszcz!) – torba w ręce – gdzie klucz? – nie zapomnieć o papierosach! – na wolność! Poszlibyśmy na Stare Miasto, nie czułbym pod sobą nóg, czynisz mnie takim, jakim nigdy wcześniej nie chciałbym być: SZCZĘŚLIWYM! (Moja poprzednia replika: „Je vaux mieux que ca!” )*
I oto Stare Miasto, wzdłuż starych ścian, pod starymi drzewami, po starych, wysłużonych kamieniach – i taka młodość!  
(Ty teraz zawzięcie się uczysz, kiciu moja, a ja powinienem pójść na rynek).
Czekam ósmego, żyję ósmym. Widzę z daleka Twój skradający się uśmieszek. Skradanie się, podchodzenie ukradkiem objawia się u Pani we wszystkim: w krokach, w głosie, przy całowaniu w policzek. Zakrada się też Pani do mojej duszy. – Złodziejka! – „Zachwycająco całuje w policzek” – to jedna z moich pierwszych ocen. – „Wszyscy to mi już mówili!” – Wiem. – „I jeszcze nie raz powiedzą!” – Też wiem. – W tymże i nasz LOS, Przyjaciółko, że wszystko – tak różne – to samo. Ale różnie słuchasz. W tym też nasz los.
                                                                                        ______
Nie wiem, czy uda mi się w poniedziałek odprowadzić Panią na dworzec. Ja i tak jestem widoczny, wyróżniam się głową (sercem!) Wiem tylko, że nieustannie będę o tym myśleć, rozmawiając z Panią i patrząc na Panią. – Mój uśmiechu! – (Wcześniej nie lubiłem u innych „uśmiechających się ust”).
     Kiciu droga, głowa moja czarna i zdradliwa.
                                                                                        ______
            Kończę. Trzeba do miasta. I nie powinienem przeszkadzać Pani w nauce. Oczekuję ósmego. Proszę przyjść jak najwcześniej. Od ósmego znów mamy dla siebie wspólny czas: pięć dni! Gdyby Pani mieszkała w mieście, ciągle bylibyśmy razem, wbrew wszystkim Pani i moim postanowieniom, całej woli: Pani do mnie, mojej do Pani. (WOLA, to często –  odwrotne postanowienie. Jest wola SILNA, tj. przemoc – może być i błoga! – i nasza wola, choćby do istnienia! Tak, oto u mnie wola do Pani. Czort – z postanowieniami!)
Prawdopodobnie, mimo wszystko, odprowadzę Panią na dworzec.
Moja ukochana radości!

                                                                                         ______
PS. Nie wyślę już do Pani tego listu – Przyjaciółko moja droga – najukochańsza. Postanowiłaś w sposób brutalny – (tak się nie godzi) – zostawić mnie – opuścić. Widać LOS (Bóg) miał inne plany – nie zgadzam się z nim. Po stokroć! Wróć proszę – nie wrócisz – wiem! Odeszłaś na zawsze […]
Zawsze będziesz mi bliską – najbliższą memu sercu. Czuwaj nade mną spośród chmur – pięknie musi tam być – prawda?  
Żegnaj Ukochana […]

* Tak mi lepiej.

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 552 słów i 3270 znaków.

1 komentarz

 
  • nienasycona

    Rozrywa duszę. Masz dar.

    3 cze 2016