Formy krótkie #45 WCZASY

– Skręć w prawo – darła się nawigacja. – Skręć w prawo.  
– Kurwa! Sama sobie skręć, jak tu drogi nie ma! – krzyknął zirytowany.

     Urlop, wakacje, dwa tygodnie świętego spokoju (teoretycznie), było tym na co czekał od tak dawna. Miał jechać sam (miał). Miał odpocząć (miał). Włączył radio. Łupanka. Nie lubi jej, ale co tam. Szuka płyt w schowku. Nie ma. Dlaczego do jasnej cholery nie wziął płyt? Tego nie wie nikt.  

– Jedź tą drogą.  
– Zamkniesz ty się w końcu? A co niby robię?  

     Uzmysłowił sobie, że prowadzenie dialogu z nawigacją nie ma większego sensu. Odpuścił. Radio zaczynało drażnić uszy.

– Daleko jeszcze? – zapytała dziewczynka siedząca z tyłu.
– Daleko – odpowiedział zgodnie z prawdą.  
– Ale bardzo daleko, czy daleko? – dziecko nie dawało za wygraną (jak to dziecko).
– Bardzo daleko.  
– A ile to jest bardzo?  
– Za sześćset metrów skręć w lewo – włączyła się nawigacja.
– Jak będę chciał!  
– No to ile?  
– Jak dojedziemy to się dowiesz.

     Dlaczego on się zgodził zabrać dzieciaki przyjaciółki? Ne wie. Zapewne wolał je zabrać i nie słuchać jej wyrzutów. Ale teraz żałuje. Po co w ogóle było jechać. Można było posiedzieć w domu.  

– Przygotuj się do skrętu w lewo.  
– No to jak daleko jest bardzo daleko?  
– Skręć w lewo.  
– Daleko?  
– Na rondzie zjedź pierwszym zjazdem.  
– No to jak! Daleko czy nie daleko?  

     Radio warczy, nawigacja ujada, a dziecko wpadło na plan wykończenia psychicznego.  

– Daleko? Skręć w prawo. No więc? Jedź tą drogą. Bardzo daleko? Skręć w lewo. Daleko? – dzieciak wpadł w niepohamowany jazgot przedrzeźniania nawigacji.  
– Dojechałeś do celu.  
– Daleko?  
– Nie! – nerwy już dawno puściły.  

     Po pięciu godzinach jazdy w upale, bez klimatyzacji, z natrętną nawigacją, koszmarną muzyką i nawiedzonymi dzieciakami dojechał na miejsce. Nad morze. Tylko coś nie widać tego morza... Jakieś pola, kukurydza, żyto... A morze gdzie? Tego nie wie nikt. Gdzie nawiedzone dzieci? Tego nie wie nikt. Gdzie nawigacja [...] Gdzie samochód [...] Co tu się właściwie dzieje? Tego nie wie nikt.  
     Bipip, bipip, bipip... otworzył oczy. Zegar wskazuje drugą piętnaście w nocy. Czas wstawać i jechać na wczasy.  

– Pierdolę te wczasy! – powiedział i poszedł dalej spać.  

     Co było dalej? Tego nie wie nikt (i niech tak pozostanie...).

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 390 słów i 2418 znaków.

2 komentarze

 
  • agness

    nie znoszę dzieci i nawigacji!

    19 lip 2016

  • violet

    Pozwolisz Autorze, że nie skomentuję ;)

    19 lip 2016