Bolesna Zazdrość cz. 8

- Przykro mi. Nie myśl o tym. Tylko nie wracaj we wspomnienia. Wiem jak to boli. Uwierz mi… wiem.. – Dobraliśmy się cudownie. Tyle że kompletnie z innymi sprawami. Obie tragiczne. Od tamtej mojej sprawy nie mogłam spać. Bałam się każdego ruchu. Każdego oddechu. Bałam się wyjść na ulicę. Czułam że wszyscy wiedzą. Nawet terapeuci nie pomogli. Może tak mamy napisane w tych.. tam gwiazdach?  
- Jesteś aniołem, który łagodzi moje rany. Czemu ja Cię wcześniej nie spotkałem. Skąd wiesz jak to boli? Przecież masz rodziców.
- Mam… ale to nawet nie o nich chodzi. Wiem po prostu jak jedna sytuacja może wpłynąć na nasze życie. Nie chcę o tym mówić. Okej?
- Powiedz proszę. – Schował moje kosmyki za ucho.
- Nie teraz.  
- Czemu?
- Bo bym Cię obrzydziła tak jak ja siebie. Zamknijmy ten dział. To nie czas.
- Lili czy ktoś Cię skrzywdził? – Spojrzał mi prosto w oczy. Kolejny raz dzisiejszego wieczoru rozpłakałam się jak szalona. Czy rzeczywiście to widać? Po co ja mu to mówiłam.  
- Nie… - A co miałam powiedzieć? Tak? Za szybko.  
- Kto?! – W jego głosie również była gula która przyprawiała mnie o dreszcze. Zmartwiłam go? Ale co on kurcze może wiedzieć?!
- Nie wiem.
- Jak nie wiesz?!
- Musze iść. Żegnaj Rafaelo. Obiecaj że mnie od siebie nie odrzucisz. Obiecaj!  
- Prędzej bym rzucił się pod pociąg. Taki unikat trzeba zawsze nosić przy sobie! – Zaśmiał się próbując mnie rozbawić. Udało mu się to.
- Ej! Czuje się jak breloczek. Musze iść… Dziękuję że chciałeś przyjść. Szkoda tylko że w takich warunkach. – Otworzyłam drzwi od klatki, nie czekając na odpowiedź.  

Byłam załamana. Przeszłość wróciła jak jakiś pieprzony bumerang. Za co? Dlaczego ja?  

Od kluczyłam cichutko drzwi i poszłam pod prysznic. Woda po moim ciele spływała miarowo i powoli jak moje łzy. Nic o nim nie wiem. Kompletnie nic. A jednak… mu ufam. Ale czy na tyle by zrujnować znowu siebie? Miałam tyle marzeń. Tyle planów.  
Wychodząc spod prysznica owinęłam się w mięciutki ręcznik. Od razu przyszedł mi do głowy on. Ręcznik miał taki sam kolor jak jego oczy. Dziki brąz rozpalający mnie do granic.  
Usiadłam na krawędzi łóżka, przebrałam się w koszulkę i zasnęłam.

- Kochanie wstawaj! Do pracy rodacy! – Moja mama wie jak robić zawodowe pobudki. Przewróciłam leniwie oczami.
- Która godzina? – Wymamrotałam przeciągając się.
- 8.12
- O cholera! Wiesz jak te 12 minut jest dla mnie ważne? – Zerwałam się niczym petarda. Pobiegłam szybko do toalety zarzucając na siebie, podkład, puder, szminkę, na rzęsy tusz i róż na policzki. Włosy ułożyłam w formie wysokiego, eleganckiego, perfekcyjnego i dystyngowanego koka. Wybrałam również czarne 11 cm szpilki oraz białą sukienkę przed kolano. – Jestem gotowa! – Krzyknęłam po 30 minutach moich szalonych przygotowań. W końcu… to specjalna okazja. Widzę się z moim rycerzem.  

- Na randkę idziesz? – Czy moja matka wyczytała to z moich oczu? Czy blefuje? Uwaga! Alarm! Coś podejrzewa.  
-Mamo… nie w głowie mi randki. Wierz mi. – Machłam ręką w jej stronę.  
- Zjedz śniadanie, siadaj. Ojciec jeszcze śpi, głowa go bolała wczoraj. Przynajmniej możemy sobie pogadać o kobiecych sprawach. Dzwonił do ciebie?
- Kto? – Wybałuszyłam oczy.
- No ten… jak mu tam… ten z wizytówki? – O szlag.  
- Nieeee.  
- To dobrze. Cieszę się że mam taką mądrą córkę. – Acha, czyli ja jestem głupia robiąc to co robiąc dzisiaj? Dzięki.  

Resztę czasu spędziłyśmy zajadając bułki maślane z twarożkiem i pomidorkiem przy rozmowie o Warszawie. Po skończonym posiłku poszłam umyć zęby. Po kolejnych minutach wyszłam z domu. Niestety tak nie udolnie że wpadłam na jakiegoś kolesia.  

- Przeprasza, strasznie ślisko. – Powiedziałam.  
- Zgadzam się. To ja przepraszam. Nic pani nie jest? – Spytał wysoki, muskularny blondyn.  
- Nie, nie. A Panu?  
- Też nie. Ale moim obowiązkiem się zrekompensować. Jutro kawa! – Kolejny adorator? Nie dziękuję, postoję!  

Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w tali ciągnąc do siebie. Po zapachu wiedziałam już kto to.

- Przykro mi, ale jeżeli ta Pani najdzie ochota na kawę to będę jedynym mężczyzną z którym się ona napije. Jakieś pytania? – Warknął mój ukochany. Szybkim ruchem się odwróciłam do niego i objęłam go za szyję wdychając tą woń. Byłam taka szczęśliwa. Jakby czas zatrzymał się tu i teraz. Był ubrany w granatowy garnitur i krawat oraz śnieżno białą koszulę.  
- Nie, nic. Do widzenia. – Odszedł tamten facet.
- Tęskniłam!  
- Ja też. Śniłaś mi się. – Przycisnął moje ciało jeszcze bardziej do jego.
- A w jakiej sytuacji? – Bez podtekstu seksualnego.
- Zobaczysz.
- Ja zobaczę?
- Tak. – Przesunął swoją dłonią po moim policzku. – Mówiłem ci już że wyglądasz olśniewająco?
- Nie, jeszcze nie. – Zachichotałam słodko.
- Uwielbiam kiedy się śmiejesz. W takim razie Ci mówię! Wyglądasz cudownie! Nie dziwie się że ten lowelas chciał cię zaprosić na kawę.  
- Oh daj spokój. On nie był w moim typie.  
- A ja jestem? – Dodał z niskim tonem.  
- O droczysz się ze mną Panie ładny? Ale skoro musisz wiedzieć to powiem ci że wręcz wychodzisz poza mój typ. Jesteś greckim Bogiem o którym każda kobieta pragnie.  
- Pani śliczna, zapraszam do wozu. – Otworzył mi drzwi do sportowego Audi R8. Zapieliśmy pasy oraz włączyliśmy się do ruchu. Po niespełna 5 minutach poczułam jego dłoń na swoim lewym udzie.  

( Kochaniutkie, dziękuję za każdy komentarz, następny wpis będzie jeszcze lepszy. Ale dodam go dopiero jutro. Cóż mogę więcej dodać... miłej lekturki. )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1036 słów i 5749 znaków.

2 komentarze

 
  • EWA

    Chce więcej

    8 paź 2014

  • Loriii

    Jeju juz się nie mogę doczekać kolejnej i kolejnej!!  :*

    7 paź 2014