Bolesna Zazdrość cz. 10

- WSTAWAJ! – Nakazał. Lecz to uderzenie w brzuch mnie obezwładniło.  

Przytrzymałam się poręczy schodów i udało się. Kiedy postawiłam niepewnie nogę na stopniu on wziął mnie gwałtownie przekładając przez ramię. Kiedy dotarliśmy na górę, było ciemno. Podłączył do prądu jakąś lampkę, która rozświetliła malutki przedpokoik. Postawił mnie na ziemi. – Tu będziesz spała a tu masz łazienkę. Nigdzie indziej nie wolno Ci wchodzić! ZROZUMIANO?! – Wskazał palcem na pomieszczenia dla mnie niedostępne. Moment! Mam komórkę! Oh dzięki Bogu. Ścisnęłam mocniej swoją torebkę.

- Musze do toalety. Zaraz wrócę. – Cichym głosem poszłam przed siebie. Złapał mnie lecz za nadgarstek ściskając mocno.  
- Torba.  
- Co torba? – Wyrwał mi ją łapczywie z dłoni. Po czym ją otworzył wysypując z niej zawartość na podłogę.
- Hm.. co my tu mamy. Telefonik? – Uniósł głowę spoglądając na mnie badawczo następnie silnie nadeptując na mój przedmiot. – Masz dwie komórki? A to ciekawe. – Swój czyn powtórzył.  
- Jak można być takim tyranem? – Wymruczałam cicho po czym wpadłam do łazienki zatrzaskując drzwi i zamykając je na kluczyk. Zaczął ostro walić w drzwi wydzierając się abym otworzyła. Znieważyłam te polecenie.  

Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było całe w bieli i czerni. Zajrzałam do każdej półki, półeczki by znaleźć jakiś przedmiot którym mogłabym się obronić. Niestety żaden nie był adekwatny. Co miałam wziąśc szampon i rozlać mu w oczy? Albo na ziemię aby się poślizgnął? Mój żołądek dał o sobie znać. Cios przed którym nie zdołałam się obronić był ciosem którego za żadne skarby nie chciałabym powtórzyć. A więc mam być potulna jak pies? Przecież to się nie mieści w głowie. Zresztą jak ja mam cały zamęt odbierać? A może to sen? Sen… marzenie. Zbeształam się. Wyszłam z toalety. Stał oparty o ścianę na wprost drzwi toalety.

- Widzę, że nie zrozumiałaś mojego krótkiego regulaminu.
- Śmieszny jesteś. Naciesz się moim widokiem bo już niedługo…
- Co niedługo? – Przerwał moje zdanie. – No proszę. Wysil się. – Mówił to spokojnie ale z rozbawieniem które nie dało się ukryć w żaden możliwy sposób.
- Nie będziesz mnie tu trzymał! Rozumiesz?! – Z moich oczu zaczęły wylewać się strumienie łez kiedy uświadomiłam sobie jak bardzo wszystko mnie boli.  
- To wszystko? Jeżeli tak to idź do siebie. Zdrzemnij się. Na łóżku masz ubrania w co się masz przebrać. Jeżeli za 2 minuty nie będziesz gotowa to wyniosę cię w takim stanie jakim cię zastam. Będę na ciebie czekał.  

Poszłam sprawnym krokiem do sypialni, która miała lawendowe ściany. Była przystrojona …. Całkiem normalnie. Jak każda inna. Bez większego zachwytu. Tak naprawdę czułam się w pewnym stopniu silna ale i zagubiona. Może to dlatego… a raczej na pewno że nie byłam pewna na co się pisze. Nie bałam się go. Ale to tylko było chwilowe. Kiedy się już ubrałam w długą koszulkę do połowy ud o kolorze dzikiej malinie, satynowym materiale wyszłam przed siebie. Wchodząc do mojej, , sypialni” osłupiałam.  

- Wiedziałem że będzie pasować. Ten kolor… idealnie z Tobą współgra. – Jego oczy zaszyły mgłą. Mogłam się jedynie domyślać co chodzi mu po głowie, gdyż twarz nie wyrażała żadnej emocji. – Jak żołądek?  
- A interesuje cię to w ogóle?  
- Jesteś pod moją opieką. Interesuje.  
- Jak dziecko. Hah na tyle cię stać? – Nie potrzebnie wypaliłam z tym tekstem.
- Chyba zapomniałaś o czym mówisz. – Znów zaciskał dłonie w pięść.
- Nie, nie zapomniałam. - Wybiegłam szybko z pokoju schodząc szybko po schodach.  

Biegłam ile sił w nogach do drzwi wejściowych. Próbowałam je otworzyć ale na marne. Podbiegłam do okna które rozbiłam. Przeciskając się przez nie poczułam jak łapie mnie za kostkę. Zjechałam w dół kalecząc sobie ręce od nadgarstka aż po łokcie.  

- GDZIE CIE NIESIE?! ZWARIOWAŁAŚ?! – Przytrzymał mnie za podbródek bym spojrzała mu w oczy.
- Daleko! Wypuść mnie! Policja już mnie szuka!
- Jest koło 10 więc kto cię szuka? Nikt! Jak dziecko dałaś się przekupić. Głupie te baby są jak diabli. Zaświecisz im samochodem, pieniędzmi, kartami a one lgną do ciebie. Za to.. ty… ty tak po prostu. Co za naiwniara. Jeszcze powiedz że wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia! – Potrząsnął mną lekko. Jedno jest pewne. Okno cały czas wybite. Kątem oka zauważyłam talerz na okrągłym stole. To jest to.  
- Wierzę. Głodna jestem! W takim razie się mną zaopiekuj! No dalej! – Uderzył mnie z otwartej ręki w twarz.  
– Twoje życzenie jest dla mnie w koszu na śmieci. Jeżeli jesteś głodna to tam masz lodówkę. Co ci też przyszło do głowy z oknem?! – Warknął głośno. Podeszłam nie pewnie do stolika kiedy zauważył jak oglądam talerz powiedział stanowczo: - Co się tak patrzysz?! Talerzy nie masz?  
- Nie chamie. Takich nie mam. – I uderzyłam go w głowę talerzem. Zdenerwował się na mnie i to bardzo. Wykorzystałam chwilę jego zaskoczenia i wybiegłam przez okno.  

Lecz ponownie… na marne. Wybiegł za mną. Uderzył mnie parę razy z pięści w brzuch, twarz. I parę razy z otwartej ręki. Czułam się upokorzona. Płakałam zwijałam się z bólu z rozpaczy. Zakrwawiona prawie traciłam przytomność. Zauważył to i to wykorzystał podduszając mnie.  

- Nie tak się bawimy moja droga. To ja tu ustalam zasady. Nie podoba Ci się? To powiedz. A ja automatycznie dokonam destrukcji twojej popieprzonej rodzinki.
- Jesteś dla mnie zerem! Nikim! Zostaw mnie! – Próbując wykonać unik jego ręka mocniej przywarła do mojej szyi przez co byłam na skraju śmierci już pierwszego dnia.  
- A ty dla mnie tylko zabawką która jak mi się znudzi sprzedam burdelowi za marne grosze! Będą cię mieli jak będą chcieli! Więc albo się zachowasz albo właśnie tam trafisz! To jak?! Będziesz grzeczna? - Potrząsnęłam głową odruchowo.  
- Ppp rooszze – Wziął ze mnie dłoń, przez co moje spragnione wdychanie tlenu sprawiło że lekko się zakrztusiłam.
- DO POKOJU! MAŁO CI JESZCZE?!
- Czemu?... myślałam… że ty i ja … Rafaelo…
- Nie jestem żadnym Rafaelem! Jesteś na tyle pusta czy udajesz! Mówię ci! Kłamałem!  
- Jak …. Mogłeś? – Wyszeptałam zapłakana.
- Co za nie kumata… - Pokręcił głową z niedowierzaniem. – Ale urodę masz niczego sobie. Ciesz się. Masz szczęście.
- Szczęście?! To nazywasz szczęściem?!
- A co źle ci tu?
- Nie minęły 3 godziny a ja już mogę powiedzieć TAK!!! – Wrzucił mnie przez okno do środka jak piłeczkę. Poślizgnęłam się dodatkowo o dywanik i wylądowałam na tyłku.  
- I do tego pokraka. NA GÓRĘ!  

( Kochaniutkie dziękuję za komentarze. Motywują mnie ogromnie! Właśnie dzięki Wam dzisiaj dodaje ten post, planowałam właściwie że zrobię to jutro, bądź w sobotę. Miłego czytania. Całujeee w jesienny ALE UPALNY U MNIE dzionek ;* )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1294 słów i 7086 znaków.

6 komentarzy

 
  • IskierkaNadzieji

    Dziękuję <3 Ale dodam nową część dopiero jutro. Bo wyszło mi nudne opowiadanie, a ja uwielbiam robić zamieszania ahahha. Dziękuję za komentarze. Kochane!! Jak ja Was uwielbiam. co chwila wchodzę i sprawdzam czy ktoś zamieścił nowy komentarz czy też nie. A mój uśmiech! Jest od ucha do ucha wtedy! :) Dzięki WAM!! Jesteście moją motywacją. Raz jeszcze dziękuję <3 To najpiękniejszy prezent! Dalsze części jeszcze ciekawsze i brutalne. xd Buziaki ;****

    10 paź 2014

  • monia

    dawaj nastepna

    10 paź 2014

  • EWA

    Pisz dalej

    10 paź 2014

  • nickinakss

    szybko dalej blagam!

    10 paź 2014

  • lola

    pisz bo umieram z ciekawości jesteś wspaniała

    10 paź 2014

  • Loriii

    Chce więcej!!  :*

    9 paź 2014