Bolesna zazdrość. Cz. 16 ( Zabójca we własnej skórze )

- Odpowiedz, tniesz się? - Spytałam kładąc mu rękę na klatce piersiowej. Nie mogliśmy wydusić więcej żadnego słowa jedynie co robiliśmy to staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Wtedy ujrzałam coś czego nigdy się nie spodziewałam. Nagle złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Z początku był delikatny ale potem przerodził się w istny żar przypominający dziki płomień. Po moich policzkach spłynęły kilka kropel łez.
- Nie płacz. Po prostu.. są rzeczy które nie dają mi spokoju.  
- Czyli? Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? Nie ufasz mi? Skoro nie, to czemu ty mi każesz sobie ufać. A przypominam... porwałeś mnie.  
- To nie tak! Chciałem cię obronić. - Złapał się za głowę. Był cały zdenerwowany.
- To co to są te sznyty? Nie znoszę jak ktoś uważa że jednym rozwiązaniem jest żyletka! Rozumiesz to?!
- Każdego ranka budzę się i błagam Boga, aby ten koszmar się skończył.
- Jaki koszmar Luke?! - Wykrzyczałam.  
- Lili ja nie daje rady dłużej... żyć.... to wszystko boli. To tak cholernie boli. - Nigdy nie widziałam mężczyznę który płakał, dlatego tez byłam tym widokiem zaskoczona i zdumiona.  
- Chcę ci pomóc. - Szczerze nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Czyżbym się cicho zakochała we własnym... oprawcu? Czy ja mogę go tak nazwać? Przecież on mnie nie krzywdzi. Chcę mnie rzeczywiście obronić? Znałam odpowiedź na każde z tych pytań krążących po mojej głowię. I wtedy do mnie dotarło co się ze mną dzieję. Jeden mężczyzna którego do końca nie znam i nie mam pewności czy jutro mnie wywiezie niczym więźnia na śmierć. Ale.... jego każde wypowiedziane słowo, każdy ruch wywoływał u mnie dreszcze których nigdy w życiu nie zaznałam. Próbowałam jednakże dalej wmawiać sobie, że to tylko moja gra, że przyjaciół trzeba trzymać blisko ale wrogów bliżej. Że muszę udawać być silna. Ale moja psychika... mi na to nie pozwalała. Drwiła z moich pomysłów. Odrzucała każde niedorzeczne propozycje.
- Ty mi? Czemu? - Spytał. Jakby czytał w moich myślach.
Waśnie Lili, czemu? Pytać samą siebie na pytanie bez odpowiedzi... jakie to inteligentne. Pomyślałam ironicznie.
- Nie wiem... może dlatego, że mam taką ochotę?  
- Wiem że chcesz uciec. ale nie mogę ci na to pozwolić. Dziwię się też że ty jesteś taka spokojna. Wiem też że coś kombinujesz ale bądź pewna że jeżeli stąd zwiejesz znajdę cię. Nie możesz mnie zostawić... ja... ja nie chcę. - I wreszcie mnie olśniło. Ten człowiek bał się samotności. Tylko pod jakim kątem? Egoistycznym? Czy żebym dokładnie JA nie zniknęłam z jego polu widzenia.  
- Mogę wszystko Luk. Pamiętaj... - W pewnej chwili poczułam jego dłonie na swoim wcięciu w talii. Trzymał mnie jakby nie mógł się nadziwić, że to ja. Po czym mocno przycisnął do siebie tworząc niedźwiedzi uścisk.  
- Nie. To ja o tym decyduje. - Stanowczym głosem stwierdził.      
- Ale.. miałeś mi pomóc, a nie więzić. - I to ma być ochrona...  
- Nie rozumiesz nic Lili. Otrząśnij się!  
- Ale ja nie chcę... chce tylko znać odpowiedz czemu to robisz?
- Po prostu... obiecaj mi że... mnie nie zostawisz.
-Dlaczego ci tak zależy?!
- Bo ja... cię... kocham. - I świat mi zawirował. On nie może mnie kochać. Nie zna mnie. To nie możliwe! Albo gra.. istnie gra.  
- Wmawiasz sobie coś co tak naprawdę nie jest prawdą Luk! - Odskoczyłam od niego trzymając ręce na wysokości żołądka.
- Przysięgam, że nie wmawiam. To prawda... - Zaczął lekko panikować.
- Nie znasz mnie. Mylisz się!  
- Znam Cię lepiej niż myślisz..
- Że co?! Jak?! - Byłam pewna, że blefuje.
- Ja... to ja zaproponowałem Olivierowi aby cię... oh.. aby cię odłużył i porwał. To moja wina. Obserwowałem cię od czasów 5 roku twoich studiów. I... byłaś..... byłaś niesamowita. Chciałem abym to ja był... tym dobrym charakterem. Chciałem... - Jego głos przypominał głos męczennika. Nie żal mi go. - Chciałem być w każdej chwili przy tobie, ale Olivier przeginał. Mieliśmy to uknute. Nikt by nie pomyślał że to było intrygą. To wszystko... jak mnie odtrącasz, też nie znając prawdy sprawia mi ból, wiesz? Chciałem cię normalnie poznać... ale miałaś chłopaka... i nie.. to nie prawda.. nie wisiał nam kasy. Nie znamy go. Ale on był dobrym chwytem. Wszystko za daleko zabrnęło. Ja... nie dam rady żyć bez ciebie.  
- Boże... - Usiadłam na krańcu fotela.- To nie możliwe... - Powiedziałam bardziej do siebie niż do nego. - A ja.... zaczynałam ci ufać. Chciałam Ci pomóc....
- Zabójcy nie pomożesz. Nigdy. - Uniosłam swój wzrok. Zaczęłam się bać i drżeć. Zabójcy?
- O czym ty mówisz?!!
- To nie ten czas Lili... po prostu. Zabójcy nie pomożesz.  
- Jakiemu zabójcy do kurwy nędzy?!
- Nie teraz.  
- Jesteś pierdolonym egoistom! - Wybiegłam do łazienki zatrzaskując drzwi po których się osunęłam na zimne kafelki. Nie rozumiejąc nic rozejrzałam się uważnie co mogłoby mi posłużyć za sprzęt obrończy. Jednak nic nie znalazłam. Przeklinałam w myślach i wtedy dostrzegłam żyletkę. Zaczęłam logicznie myśleć. Jeżeli ja się trochę bardziej wykrwawię... zabiorą mnie do szpitala, tak?.
- Co ty do kurwy nędzy robisz?! - Wpadł Luk do łazienki kiedy ja zdążyłam wykonać na nadgarstku kilka głębokich zgrabnych cięć. W mojej głowię pojawiły się lekkie zawroty. - Ja pier.... ugh. Co ci strzeliło do głowy?! - Warknął i odebrał mi z ręki ostre narzędzie rzucając je gdzieś w kąt, a następnie zdjął swoją błękitną koszulkę owijając mi ją wokół dużej rany.
- Czemu musiałeś tu wejść?! Czemu mnie zabrałeś? Czy ja komuś coś winna jestem?! W takim razie coo!?!! - Krzyczałam szlochając jednocześnie. Bo jak tu inaczej zachować zdrowy umysł? Wierzcie mi, w takiej sytuacji jest już samoistnie toczona walka z samą sobą. Zabić się, nie zabić. Jak się zabije będzie spokój. Jak się nie zabije on mnie zabije. Jak mnie on zabije będę cierpieć. A jak ja się zabije będzie tylko ból i rozpacz.  
- Ćśś.... - Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej tuląc i całować po głowie. Nie miałam siły na walkę. Tym bardziej w jego ramionach, nie powiem.... było wygodnie. Zresztą... tak czy siak umrę!  
- Nie umiem tak dalej... nie daje rady..... - Powiedziałam. - Czemu nazwałeś się zabójcą?

Wpisik dedytkuje: Wow, 666* - ( diabelski nick mrrrr ahahah xd), Zniecierpliwiona:), XYZ, Rain, Loriii i Nata;*.    

Kochani dziękuję za tyle komentarzy w poprzednim wpisie! To było coś cudownego! Dziękuję misiaki pozdrawiam i z ogromną sympatią dedykuje go wam.

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1260 słów i 6697 znaków.

12 komentarze

 
  • IskierkaNadziejiOFFICAL

    Kochani dać mi czas w weekenad wstawie 2 części. OMG nie nadążam za życiem. Boże wybaczcie mi xd

    5 gru 2014

  • Grr

    Pisz albo wstaw,  szybko ! ;)

    2 gru 2014

  • Loriii

    Misiak kiedy następna część?? :*

    28 lis 2014

  • the_angela

    Pisz pisz szybko :)),jesteś genialna! Uwielbiam twoje opowiadana. :D

    25 lis 2014

  • Grr

    Wstaw jak najszybciej nastepna czesc :)

    24 lis 2014

  • Wow

    Aah pisz szybko, jest megaa <3 :*

    23 lis 2014

  • Zniecierpliwiona:)

    Dziękuję ślicznie:* i proszę o kolejna część szybciutko:*

    22 lis 2014

  • 666*

    Taki zaszczyt (y)

    Mm. Ten rozdział jest super

    19 lis 2014

  • omomom

    Twoje opowiadania są takie ciekawe , że mogłabym je czytać i czytać , nie mogę doczekać się następnej części ! ;D

    19 lis 2014

  • Nata;*

    no w końcu, i dziękuje;), czekam na kolejny rozdział i oby był szybciej, pozdrawiam, miłego pisania;0hej

    19 lis 2014

  • Lula

    cudowne <3

    19 lis 2014

  • Loriii

    Jej *.* nareszcie nowy rozdział <3

    19 lis 2014