Bolesna Zazdrość cz. 11

Siedziałam powyginana i połamana na podłodze błagając go bezskutecznie o litość.

- Za co? Za co to wszystko? – Głos miałam cichutki ledwo dosłyszalny.
- Oj no nie mów że ci się nie podoba taki obrót spraw. Hm?? – Złapał mnie znów za podbródek abym miała spojrzeć mu prosto w oczy. Przybliżył się do mnie po czym wyszeptał. – Jeszcze nie wiesz co cię może spotkać. Więc ciesz się że do mnie trafiłaś. Spodoba ci się.  
- Nie! – Wykrzyczałam z całych sił. Łzy dalej nie ustępowały.
- Widzę, że trzeba cię porządnie ochlać. Może dopiero wtedy będziesz łatwa jak każda jedna. – Usiadł naprzeciwko mnie na skórzanym fotelu zapalając śmierdzące cygaro.  

Zaciągnął się dymem zamykając oczy jakby ciężko coś kombinował po czym gwałtownie je otworzył wymierzając wzrokiem prosto we mnie. Była w nich fala mgły i jakby pożądania przeplatanego z wrogością.

- Co mam zrobić? Nie rujnuj mi życia. Proszę. Ja zapłacę. Obiecuję! Ile chcesz? – Nie miałam pieniędzy, ale zgodziłabym się zaciągnąć pożyczki w każdym jednym banku byle by nie być przez niego gwałcona, poniżana i przede wszystkim zabijana. Psychicznie jak i fizycznie.
- Heh. – Pokręcił głową. – Maleńka, czy ty masz mnie za jakiegoś durnia? Jesteś bezcenna. Jak twój były Tomuś? Wisi mi kasę.  
- Nie rozumiem.
- Bo widzisz… - Wstał spacerując wolnym krokiem po pomieszczeniu. – To jest tak… twój ukochany idiota do kategorii entej pożyczył ode mnie 100 tysięcy. I popatrz… tak jakoś wyszło że zaproponował mi Ciebie. Fakt faktem zapłaciłem za ciebie i tak, nie małe pieniądze ale mamy ze sobą umowę. Jeżeli ją nie spełni może już kupować dla siebie urnę. Powiedział że niezła z ciebie lalka i nawet łatwa. Zgodzę się z nim. Jeszcze wczoraj próbowałaś zaciągnąć mnie do łóżka. – Zaśmiał się mi prosto w twarz. Boże… mogłam się ożenić z potworem. Czemu ja zawsze mam takie pieprzone szczęście?!  
- Do łóżka?! Przesadzasz! Myślałam że mnie kochasz! – Jego śmiech jedynie przybrał na sile.
- Kocham? Ja? Lepszej komedii nie słyszałem. No cóż…  
- Dogadamy się. Powiedz ile? – Próbując wstać przytrzymałam się sofy obok i następnie spoczęłam na niej.  
- Chcesz wiedzieć ile? Poważnie chcesz?  
- Chcę…
- 5 lata twojego życia z tobą sam na sam. – Chuchnął dymem we mnie.  
- Kpisz?! Wybij to sobie z głowy prędzej podetnę sobie żyły albo się powieszę! Moja rodzina się wreszcie zaniepokoi!  
- Dobra.. 6? Nie ma problemu. Pogarszasz tylko sprawę. – Kompletnie się nie przejmował. Jego twarz pozostawała w dalszym ciągu zupełnie niewzruszona.
- Nie dziwo że nie masz dziewczyny! Kto by z takim zakłamanym oszustem z jakiejś powalonej MAFII CHCIAŁBY BYĆ?!!!! NIKT!!! – Znów wycelował mi w twarz z otwartej dłoni. – No czemu nie uderzysz mocniej!? ZABIJ MNIE! WOLĘ ZDECHNĄĆ W BÓLACH NIŻ BYĆ W MĘCZARNI Z TOBĄ! – Poderwał się szybko i złapał mnie za ubrania unosząc moją osobę wyżej przygniatając do ściany.
- I tak mam zamiar cię zniszczyć! Ale dobrze wiedzieć jaki chcesz prezent na gwiazdkę. Może jeszcze poderżnięcie gardła? Zainteresowana? Hm… A może….. wiem! A może…. Utopienia w wannie z gorącą wodą? Wypasiony zestaw różnorodności. To jak? Co wybierasz?  
- Wal się. – Rzucił mnie znów na ziemię.  
- Zejdź mi z oczu. Nie mam zamiaru psuć sobie humoru z twojej winy! DO SIEBIE!  
- A ja jednego, jedynego życia. Gdzie ja o sobie TYLKO JA decyduje! – Podniosłam się nie zważając na ból. Starałam się wyglądać pewnie i walecznie. Ale czy aby na pewno? Zacisnęłam zęby kiedy dotknęłam swojego ramienia.
- Jeszcze się zdziwisz!! – Krzyknął za mną kiedy byłam już na górze. Weszłam do swojego lochu i rzuciłam się na łóżko ze wściekłością. Po paru minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają. Nie miałam zamiaru spojrzeć mu w oczy. Chciałam wykombinować plan ucieczki i bonusowo zemsty.

Poczułam jak materac ugniata się pod jego ciężarem. Odwróciłam się. Jego wzrok nie spuszczał mnie z celownika. Próbował usiąść na mnie okrakiem. Przestraszyłam się. Zaczęłam krzyczeć wniebogłosy z nadzieją że ktoś mnie znajdzie. I rzeczywiście tak się stało. Do pokoju wpadł jakiś facet również w garniturze. Lekko zszokowany widokiem.  

- Co ty kurwa wyprawiasz?! – Rzucił mój blond bohater w stronę oprawcy który się pohamował i zszedł ze mnie.  
- Andrzej co ty tu robisz?! - Zdziwiłam się. Oni się znają? Kolejny mafiozo? Boże, ratuj mnie!!
- No jak to co? Mieliśmy podpisać ten kontrakt. Wycofujesz się? Może przedstawisz mnie tej piękności. – Uśmiechnął się niebezpiecznie. Czyli jednak nie bohater.
- Przecież wysłałem ci maila! Nie ważne. Wyjdź. Zejdź na dół i czekaj tam. Jak tu wszedłeś?  
- Olivier, skasowali mi pocztę. Po drugie zobaczyłem rozpierdzielone okno i szkło więc pomyślałem że gang do ciebie wparował bo znalazł u ciebie prochy. – Rzucił mu gniewne spojrzenie. – Przedstawi…  
- ZEJDŹ NA DÓŁ I POCZEKAJ! – Nakazał przerywając mu jakby nie chciał dzielić się swoim kawałkiem, , mięska”. Czyli ma na imię Olivier. Aż mnie zaczęło mdlić. Prochy? Gang? Może jeszcze seryjni mordercy? Gorzej być nie może. Zakręciło mi się w głowie.

Zszedł na dół. Widać nie tylko ja czuję przed nim respekt. Olivier spojrzał na mnie i zamknął drzwi ponownie podchodząc do mnie. Usiadł na brzegu łóżka i stwierdził.

- Dam Ci przyjacielską radę. Radzę Ci abyś trzymała tą piękną i wyszczekaną buzię na kłódkę cokolwiek się stanie, cokolwiek usłyszysz. Cokolwiek wywnioskujesz. Znów masz szczęście że mój przyjaciel wparował tu jak rakieta. Inaczej by się to skończyło dla CIEBIE.

Kolejna groźba. Nawet nie mam ochoty ich słuchać. Każda kolejna sekunda sprawiała że moje powieki opadały co raz ciężej. Aż zasnęłam. Obudziła mnie czyjaś dłoń delikatnie głaskająca po brzuchu i talii. Zdrefiłam. Uchyliłam oczy i widziałam jego jak opierał się na łokciach patrząc jak śpię.  

- Ćśśs śpij dalej maleństwo. – Jaki zmienny człowiek. Jego głos był naprawdę czuły jakby mówił do dziecka.
- Która godzina? – Wymamrotałam jeszcze nie wybudzona.
- 19. – Otworzyłam szerzej oczy. Aż tak długo spałam? Powinnam już być w domu. A samą myśl łzy pociekły mi strumieniem na prześcieradło.
- Czemu płaczesz? – Nie wiesz? Poważnie nie wiesz?!!!
- Chcę do domu. – Zaczęłam szlochać cicho. Drżałam. Było mi zimno i źle czując jego obecność. Zdałam sobie dopiero wtedy sprawę. Że to dopiero początek.  
- Tu jest twój nowy dom. Zrozum. Nie histeryzuj tak. Zobaczysz przyzwyczaisz się. Zaopiekuję się tobą śpij.  
- Nie chce już…. Weź tą rękę ze mnie! – Nie posłuchał. Jego dłoń jeszcze bardziej przywarła do mojego ciała dotykając i teraz uda.  
- Przecież chciałaś budzić się ze mną każdego poranka w moich ramionach.  
- Nie z TAKIM tobą!!! – Przybliżył się do mnie tak że leżeliśmy na łyżeczkę. Jego noga była przewieszona przez moje co uniemożliwiło mi ruch.  
- Przykro mi, a teraz śpij dopóki jestem miły!
- Proszę, weź tą rękę.  
- A czym Ci ona przeszkadza? – Zdenerwowało mnie. Byłam niczym pantera czekający na atak który właśnie teraz nadszedł.
- TY MI PRZESZKADZASZ! – Zepchnęłam go z siebie i wstałam z łóżka szykując się do ucieczki. Zeszłam na dół biegiem podążając do kuchni. Złapałam nóż.  

Prawdopodobnie do ryb czy tam mięsa. Teraz ja tu zagram a on zatańczy.  

( Juhu!!! Kolejny post za mną trochę nudny w porównaniu do mojej planowanej reszty. Plany są. OJ SĄ! Kochane!! Dziękuję za każdy komentarz. Nie macie jak ja się czułam czytając komentarze z poprzedniego postu. Serce z żołądkiem grał mi marsza z radości! DZIĘKUJĘ. Mam nadzieję że się Wam spodoba miłej lekturki! )

IskierkaNadzieji

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1444 słów i 8021 znaków.

4 komentarze

 
  • IskierkaNadzieji

    Dziękuję <333 Cieszę się że się podoba :) Py64 nie martw się xd Sama mam psychiczne myśli. Aż mnie przerażają ahahha xd No cóż.... czujmy się wyjątkowo. Ahahha buziaki wszystkim <3 Dzięki za komcie doceniam :)

    12 paź 2014

  • julka

    Jeszcze!!

    11 paź 2014

  • Py64

    Mam nadzieję, że znajdzie się mord. Jakoś, od urodzenia jestem psychiczny.
    Oczywiście, niesamowite.

    11 paź 2014

  • lula

    nie moge doczekac sie kolejnaej czesci :D

    11 paź 2014