Testament 9

Wrócili do domu, żeby się przebrać i spakować kilka osobistych rzeczy. Nie było wiadomo jak dalej potoczą się sprawy. Krystian nie żyje, rodzice chcą ich jak najszybciej widzieć. Woleli uniknąć późniejszych wypraw do supermarketu w poszukiwaniu skarpet i szczoteczek do zębów.  
Marcin usiłował sobie wszystko poukładać. Miał wrażenie, że od wyjazdu w zeszły piątek, jego życie wskoczyło na jakieś nowe, obce i niebezpieczne tory. Tyle się od tamtej pory wydarzyło. Kłótnia z Anią, podejrzenia, nadzieja na odzyskanie rodziny, a teraz? W obliczu tragedii, jaka ich dotknęła, wszelkie inne problemy wydały mu się błahe.
Anka prawie się nie odzywała, od kiedy w restauracji odciągnął ją od egzaltowanego Piotra. Bez ogródek powiedział o śmierci brata. Musiał wytłumaczyć, że nic więcej nie wie i ponaglił żonę do wyjścia.  


     Rodzinny dom Marcina i Krystiana zawsze wydawał się Annie przytłaczający. Bardzo zadbany i zawsze starannie wysprzątany, stanowił odmienną wizję jej własnego wyobrażenia o idealnym domostwie.  Uważała, że brak mu atmosfery, którą tworzy lekki rozgardiasz, świadczący o trudach pani domu, nad pogodzeniem obowiązków i zabawy z dziećmi. Tutaj nigdy nic takiego nie miało miejsca. Żadnych zabaw z rodzicami. Tylko praca i obowiązki. Czasem pozbawione sensu, ale jak to mawiał teść „wyrabiające charakter”. Marcin jej opowiadał. Zastanawiała się, jak ktoś tak dobry i serdeczny jak jej mąż, uchował się wśród tych lodowych sopli.
Domy pogrążone w żałobie, mają swoistą energię. Nie ważne czy jest to skromna chatka, w której zabrakło jednego głosu, czy też może willa pod miastem, gdzie rodzice opłakują syna. Energia śmierci i żalu wszędzie jest tak samo namacalna. Mury już nigdy nie będą takie same, bez względu na to z czego są zbudowane.
Teściowa odkąd otrzymała tragiczne wieści, niemal nie wychodziła z kuchni. Gdy tylko usiedli w salonie, zarzuciła ich ptysiami ze słonym twarożkiem, maleńkimi krokiecikami z wieprzowiną i grzybami, do tego zupa krem i kilka rodzajów słodkich ciastek do kawy. Nikt nie miał ochoty jeść, ale blada jak ściana pani Katarzyna, co chwilę podsuwała, drżącymi rękoma jakiś smakołyk. To był jej sposób na radzenie sobie z emocjami. Lepszy taki, niż ten, który wybrał teść. Pił już kolejną butelkę porto, bo jak twierdził, tym nie da się naprawdę upić, a paradoksalnie, alkohol pomagał mu trzeźwo myśleć. Zastanawiała się po co właściwie przyjechali, skoro tak naprawdę nikt ze sobą nie rozmawia, a jeśli zje jeszcze jedno ciastko puści pawia prosto na stół. Najwyraźniej Marcin myślał podobnie, jego pytanie rozdarło ciszę niczym ostrze.
- Mamo, tato, możecie na chwilę przestać i powiedzieć nam co się właściwie stało?
Zapadła cisza. Nie to, żeby wcześniej ze sobą rozmawiali, jednak teraz cisza była tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Pani Katarzyna zbladła jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Krystian był jej oczkiem w głowie, zwłaszcza odkąd „stracili” Marcina.
- Jak możesz. Przecież twój brat nie żyje. Jak to co się stało?
- Mamo, to już wiem. Przyjechaliśmy na waszą prośbę, a teraz siedzimy i jemy ciastka, których napiekłaś jak dla wojska. Nie uważasz, ze to trochę dziwne? Może nam powiecie, co się stało Krystianowi? Jeśli nie, zabieramy się stąd.
Teść, który do tej pory popijał swoje wino w miękkim fotelu, podniósł się nagle. Oblicze miał pochmurne, oczy zapadnięte. Wyglądał na dużo starszego niż był w rzeczywistości.  
- Jeśli tak masz zamiar zwracać się do matki, to faktycznie lepiej, żebyście wyszli.
- Tato, my chcemy tylko wiedzieć co się stało. Krystian był młody, silny i z tego co mi wiadomo zdrowy. Jakim cudem nie żyje? Jutro mięliśmy się spotkać, w związku ze sprzedażą domu po wujku.
Ojciec wyglądał na nieco zaskoczonego. Matka na chwile przestała bawić się filiżanką, do której Anna miała ochotę wlać odrobinę wódki. Może to przywróciłoby tej kobiecie trochę rumieńców.
- Zanim przyjechaliście była policja. Ktoś zabił twojego brata. Rozumiesz? Zaszlachtował jak świnie.
Pani Katarzyna zatkała uszy niczym mała dziewczynka.
- Przestań! Władek, przestań!
- Mama ma rację tato, oszczędź jej takich komentarzy.
- Kiedy to prawda. Wydusiłem to z tego policjanta. Podobno ktoś zaatakował go w mieszkaniu, ale nic więcej nie wiedzą.
- I Krystian dal się podejść? Przecież to spory facet, trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś go atakuje.
- Krystian miał swoje tajemnice. Myślisz, że każdy jest taki jak ty? Że ucieka od prawdziwego życia, żeby pieprzyć jakimś niedorozwojom, którzy są zbyt głupi, aby iść na porządne studia, o budowie wierszy, albo o Czerwonym Kapturku? Twój brat był kimś. Prowadził firmę, zarabiał pieniądze i trzymał ludzi twardą ręką. Był prawdziwym mężczyzną, a nie chłopcem z fujarką jak ty. Co osiągnąłeś?!- teść nakręcał się coraz bardziej. Tama jego gniewu i pretensji zaczynała pękać.- Powiem ci. Nie osiągnąłeś niczego! Daliśmy ci wszelkie podstawy, żebyś wyszedł na ludzi. Warunki do nauki, pieniądze na wszelkie wydatki z tym związane. A ty co zrobiłeś?
Tego powoli był Marcinowi za wiele. Anna patrzyła jak żyła na jego szyi zaczyna wyraźnie pulsować. Jeśli czegoś zaraz nie zrobi, padnie o kilka słów za dużo. Chociaż może powinna im na to pozwolić? Nie wiedziała co ma robić. Na szczęście Marcinowi udało się zapanować nad sobą. Wstał od stołu, podszedł do matki i ucałował ją w czoło. Następnie odsunął krzesło żony i podał jej torebkę.
- Wybaczcie, ale będzie lepiej jeśli teraz wyjdziemy. Dajcie znać w kwestii pogrzebu. Do tego czasu będę pod telefonem, jeśli zechcecie normalnie porozmawiać. Do widzenia.
Anna podreptała za nim do wyjścia. Czuła niesłychaną ulgę, że w końcu opuszczają ten dom.
  





     Czasami, kiedy zamykam oczy wyobrażam sobie, że jestem zdrowy. Że wstaję rano, sikam do sedesu, myję ręce, zęby, twarz. Później idę do kuchni, wyjmuję z lodówki jajka, boczek, kroję cebulę i smażę jajecznicę na obrzydliwej ilości masła. Jeszcze ciepłe bułki też smaruję masłem. Do tego kawa. Nikt mi nie zabroni. Następnie wychodzę do pracy. Takiej prawdziwej. Ludzie chcą pracy, która daje satysfakcje. Ja chciałbym takiej, w której dostałbym porządny wycisk. Chciałbym pracować na budowie. Podrywać dziewczyny i prężyć opalone muskuły. Kurwa, jakbym tego chciał. Po pracy wracałbym do domu i dupczył moją cycatą kobietę, aż... Przestań. Nigdy tak nie będzie. Podjechał do okna. Mieszkanie naprzeciwko było dzisiaj puste. Zazwyczaj, w ciągu dnia kręci się tam ta laseczka. Nie znał jej imienia, ale wiedział, że miała męża. Co z tego. Jedyne co mógł robić, to walenie konia, kiedy udało mu się podejrzeć ją w łazience. Jakiś czas temu chyba zauważyła, że ją podglądam. Od tamtej pory starannie zasłaniała rolety, chociaż czasami i tak udawało mu się co nieco zobaczyć. Podniecał się nawet wtedy, gdy widział tylko poruszający się w łazience cień. Wyobrażał sobie, że jest tam z nią. Że namydla jej piersi, pośladki. Znowu musi sobie ulżyć. Dobrze, że przynajmniej to mógł zrobić. Matka wyszła na zakupy, ma zatem jakieś pół godziny prywatności. Kochana jest, ale czasami bywa męcząca. Powrócił myślami do sąsiadki z naprzeciwka. Urządziła mu wczoraj niezłe szoł. Przecież musiała wiedzieć, że ją widzę. Może Mamuśka ma ochotę nieco ożywić związek i dlatego funduje inwalidzie małe przedstawienie? Jego nastoletni umysł dłużej nie roztrząsał tej kwestii. Zajął się czymś przyjemniejszym. Wspominał, że dziewczyna dość długo kąpała się przy zaciągniętych roletach. Widział jedynie światło i jej ruchy, jednak potrafił sobie wyobrazić jak wchodzi do wanny, a potem bierze gąbkę i namydla całe ciało. Wszystkie zakamarki. Poświęcił tym fantazjom sporo czasu. Później odsłoniła przed nim niesamowite widoki. Wytarła się ręcznikiem i skorzystała z ubikacji. Maksymalnie się wtedy nakręcił. Następnie smarowała ciało balsamem, zupełnie nie wstydząc się tego, że może być obserwowana. To było najpiękniejsze wspomnienie jakie miał. Laski w internecie nie mogły się z tym równać.
Wrócili. Pod domem zaparkował srebrny ford. Po chwili, w mieszkaniu naprzeciwko zapaliło się światło. Nie widział nic więcej, ale też specjalnie nie interesował się tym co robią. Znowu przeżywał wczorajszy wieczór.

Popek

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1539 słów i 8720 znaków.

3 komentarze

 
  • Popek

    Dzięki Dziewczyny :) postaram się wrzucić jak najszybciej. Jest mi niezmiernie miło, że podoba Wam się opowiadanie.

    20 sty 2016

  • violet

    Bardzo dobre, robi się ciekawie, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    20 sty 2016

  • Pina

    Już nie mogę się doczekać co będzie dalej, takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam  :)

    20 sty 2016