Testament 14

- Proszę, powiedz, że to jakiś ponury żart.- niemal błagał.
- Nie, to żaden dowcip, wkręt, czy jak to nazwać.
- Zatem, dlaczego?
Teraz wydawał się prawie spokojny. Znała zbyt dobrze Marcina, żeby wiedzieć, że to tylko pozory. Może jakiś nieuważny obserwator opisałby scenę, jako zwyczajną rozmowę dwojga ludzi.  
- Usiądźmy, chyba tak będzie najlepiej.
Marcin wykonał polecenie niczym zahipnotyzowany. Zaczynał rozumieć, że osoba, która stoi naprzeciwko niego, to ktoś zupełnie obcy, nieznajomy. To nie była ta sama dziewczyna, którą pokochał blisko dziesięć lat temu lat temu.  
Przypomniał sobie dzień, w którym się poznali. Miała włosy splecione w warkocz, kilka piegów na opalonej skórze, i wydała mu się najsłodszą studentką wśród wszystkich pierwszoroczniaków. Stała na korytarzu w otoczeniu kilku chłopaków, a on w tej chwili zdał sobie sprawę, że chętnie rozgoniłby tych frajerów i wielbiłby to dziewczę do końca świata.
Teraz jej twarz wyglądała jak woskowa maska. Napięta, pozbawiona emocji- martwa.
- Obiecaj mi tylko, że nie będziesz przerywał. Wyznam ci całą prawdę, od początku do końca, tylko błagam, nie przerywaj. - wyrzuciła z siebie.
- A jeśli w trakcie, będę miał pytania?
- Poczekaj z nimi do końca. Boję się, ale muszę. Nie jestem w stanie dłużej żyć w kłamstwie, które rozrywa mi duszę.
- W takim razie zaczynaj.
- Wszystko zaczęło się w tamten feralny piątek.  
- Kiedy wyjechałem na koncert? Tak czułem, że coś jest nie tak.
- Miałeś nie przerywać.
- Przepraszam, mów dalej.
- Z domu wyciągnęła mnie Tamara, miałam zupełnie inne plany, ale marudziła, że Bruno ją rzucił i potrzebuje się wyżalić, rozerwać.- wzięła głęboki oddech- Kazała mi założyć coś seksownego i umówiłyśmy się w „Byku”.
Marcin usadowił się wygodniej na kanapie. Widziała jego napięte mięśnie, czujne oczy i zaciśnięte szczęki. Była wdzięczna, że mimo wszystko daje jej opowiadać.  
- W każdym razie, wcale tam nie przyszła. Później okazało się, że to była jedna wielka ściema.- podparła czoło ręką. Szybko jednak znów się pozbierała i mogła kontynuować.- Wtedy zadzwonił Krystian. Marcin niespokojnie się poruszył, na wspomnienie brata.
- Prosił, żebym wpadła do Firmy, bo ma coś pilnego, a do ciebie nie może się dodzwonić.
Przyjechałam, rozmawialiśmy. Poprosił, żebym przekonała cie, do wspólnego interesu.
Muszę napić się wody, poczekaj chwilę.  
- Przyniosę.- Marcin wstał z kanapy. Słyszała, jak z szafki wyjmuje szklankę i napełnia ją mineralką.  
Minutę później mogła mówić dalej.
- Najpierw kazałam mu spadać. Pomyślałam, że pieniądze nie powinny być przyczyną, dla której macie się godzić. Jednak Krystian był stanowczy i bał się, że okazja przejdzie mu koło nosa. Zaszantażował mnie.
- Jak? Czym?
- Nagrał film.- chwila milczenia wydawała się wiecznością.- Tego wieczoru mnie zgwałcił.
Marcin wstał i zaczął krążyć po pokoju. Przycisnął dłonie do twarzy, później opuścił je bezradnie. Następnie zaciskał pięści tak mocno, ze zbielały mu kostki. Przypominał tygrysa w za ciasnej klatce.
- Co za chuj. Co za skończony chuj.
Mimo wszystko zszokowały ją te słowa. Bała się, że to w nią, wymierzony jest gniew męża. Za wcześnie aby się cieszyć. Pozwoliła mu na chwilę wytchnienia. Rozumiała, że musiał sobie to jakoś poukładać. Zdawała sobie sprawę, że właśnie bezpowrotnie, niszczy jego naiwny, niemal nieskazitelny świat. Do tej pory był w nim bezpieczny, a teraz okazało się, że ściany, zbudowane są z papieru. W końcu trochę się uspokoił i pozwolił jej mówić dalej.
- Ten film... Zmontował go tak, żeby przypominał amatorskie porno. Do tego wszystkiego miał świadków, że tego wieczora przyszłam do niego wyzywająco ubrana, poza tym piłam czekając na Tamarę. Ta suka od początku była w to zamieszana.  
- Co było dalej? Marcina nie interesowała koleżanka żony.
- Uciekłam stamtąd. Wsiadłam do taksówki i jakoś udało mi się przeżyć weekend. Czułam się okropnie. Chciałam ci wszystko powiedzieć, całą prawdę.
- To co cię powstrzymało? Słucham, jestem bardzo ciekawy. Co do kurwy, doprowadziło, do tej chorej sytuacji, w której jesteśmy teraz?
- Proszę, obiecałeś, że pozwolisz mi mówić.
- No to mów. Ja muszę nalać sobie wódki.
Podszedł do barku i wrzucił kilka kostek lodu do szklanki. Wlał dużą porcję alkoholu, po czym opróżnił zawartość kilkoma łykami.
- Chciałam ci to powiedzieć w niedzielę, podczas kolacji. Niestety, twój brat miał inny plan.  
- Dostawca z kwiatami?
- Tak. Wiedział, że wprawi cię w złość i zachwieje twoim zaufaniem do mnie. Poza tym zadzwonił i oznajmił, że ten swój obleśny film pokaże moim rodzicom, znajomym, upubliczni w sieci. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Nie wiedziałam co mam robić. Dlatego postanowiłam zagrać w jego grę... Namówiłam cię na wyjazd, wmówiłam, że Krystian ma ochotę się pogodzić, zresztą, tą cześć znasz.
Pokiwał głową. Przygotowywał się na najgorsze.
- W piątek, kiedy zginął umówiłam się z Laurą w parku. Podjęłam decyzje już jakiś czas temu, jednak musiałam się przygotować. Kupiłam balon na gaz. To dlatego Chłopiec Inwalida myślał, ze cały czas byłam pod prysznicem...
- Poczekaj, zwolnij, jaki znowu chłopiec? Marcin trochę się pogubił.
- Moje alibi. Mówiłam ci kiedyś, że podgląda mnie gówniarz zna przeciwka.
- Tak, kazałem ci zaciągać rolety.
- I tak robiłam, ale tego dnia postarałam się, aby był pewny, że przez cały wieczór przygotowywałam się do naszej randki.
- To dlatego tak ci zależało na wyjściu?
- Tak, musieliśmy być wśród ludzi. Chciałam, żeby nas widziano.  
- Ale jakim cudem ci się udało? Przecież masz alibi, chłopiec cię widział.
- Niezupełnie. Widział mnie przed prysznicem, rozebrałam się i zaciągnęłam rolety, miał trochę pofantazjować. To, co wziął za mnie, to tak naprawdę był cień balonu na gaz, który przywiązałam do kranu, para nim poruszała, dlatego chłopiec myślał, że nie wyszłam z łazienki nawet na chwilę. W międzyczasie wymknęłam się i pobiegłam pod dom Krystiana. Zaczaiłam się w krzakach, przy podjeździe. Nikt nie mógł mnie widzieć. Obserwowałam, jak żegna się z tymi dziewczynami, resztę znasz.
- Co z filmem?- zapytał rzeczowo.
- Zabrałam i zniszczyłam. Nikt o nim nie wie.  
- Gdzie jest nóż?
- Nóż?
- Tak, nóż, co tak głupio pytasz? Mojego brata zadźgano nożem.
- Nie. Nie było żadnego noża. Użyłam rozbitej butelki, od razu się jej pozbyłam.
Marcin wstał i poszedł do łazienki, gdzie zwymiotował. Następnie ubrał buty i opuścił mieszkanie. Nie zabrał nawet kurtki. Tylko buty, telefon i portfel. Anna obawiała się, że nie zobaczy go już nigdy więcej.

Popek

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1267 słów i 6960 znaków.

2 komentarze

 
  • Pina

    Tego ze ona go zabiła to się nie spodziewałam. Szok heh.

    27 sty 2016

  • Popek

    Powoli zbliżamy się do końca historii Anny i Marcina. Kolejne opowiadanie już wkrótce :) Dziękuję, że tak wielu z Was, spodobało się to co piszę. Pozdrawiam serdecznie :*

    27 sty 2016