Testament 10

Jacek Daniel zaparkował samochód przy samym wejściu do komisariatu. Ostatnich kilku dni nie mógł zaliczyć do udanych, a dzisiejszy zapowiadał się podobnie. Za chwilę spotka się z murem. Murem, który ciężko będzie przebić. O ile to w ogóle wykonalne.  
Darował sobie kawę i drożdżówkę, od której zazwyczaj zaczynał dzień. Już dawno przestał się śmiać z dowcipów, o zajadających pączki policjantach. Słodka chwila, to jedyny jasny i pewny punkt jego dnia. Tym razem postanowił przesunąć przyjemność, bo i tak nie mógłby się nią w pełni delektować. Poszedł prosto do pokoju przesłuchań. Zerknął przez szybę. Siedziała tam dziewczyna. Miał już okazję ją poznać i zastanawiał się jakie błędy mogą popełniać rodzice takich dzieci. Z drugiej strony, wystarczająco znał życie, żeby wiedzieć, że często latorośle postępują na przekór radom i naukom starych. Młodzieńczy bunt, tak to się nazywa. Zastanawiał się, co bardziej pasuje do tej kruchej i bezczelnej istotki, która siedziała na wystrzępionym krześle. Założyła nogę na nogę i nerwowo kiwała stopą. Wyglądała na zdenerwowaną, co specjalnie go nie dziwiło. Na pewno jeszcze nigdy nie była na komisariacie. Ba, wątpił, żeby kiedykolwiek siedziała w radiowozie, a co dopiero w pokoju przesłuchań. Potrafił sobie wyobrazić jakie wywołała zamieszanie pojawiając się tutaj dziś rano. Czy specjalnie założyła taką mini? Wyglądała jak seksowna uczennica. Do tego wysokie pończochy, zestawione z trampkami. Osutka nadal się jąkał, a Daniel nie mógł mieć do niego większych pretensji, bo sam czuł się nieswojo na myśl, że będzie musiał stanąć z tym zjawiskiem twarzą w twarz.
Już wcześniej poproszono ją o szkolną legitymacje i wiedział z kim ma do czynienia. Nie wyglądała na siedemnaście lat. Dałby jej przynajmniej dwadzieścia dwa.  
Ojciec i siostra przesłuchiwanej stali w pobliżu automatu do napojów. Jacek starał się nie zwrócić ich uwagi. Facet wydał mu się dziwny i nie miał ochoty wadzić się z nim z samego rana.
Wziął teczkę, papierową tackę z drożdżówkami i wszedł do pokoju. Maja podniosła wzrok. Nie wyrażał żadnych emocji. Jak na nowicjuszkę wydawała się teraz bardzo spokojna.  
- Cześć Maju.- zajął miejsce naprzeciwko.- Jadłaś śniadanie?Częstuj się, są niezłe. - przesunął słodycze w jej kierunku.
- Dzięki, ale nie.
- Dbasz o figurę? Moja córka też. I żona. Właściwie, sam też powinienem przejść na dietę.
- Po prostu nie mam ochoty. Niech pan sobie daruje wstępy, po co mnie tutaj ściągnęliście?
Uznał, że dalsze udawanie nie ma sensu.
- Chciałbym, żebyś opowiedziała mi o piątkowym wieczorze.
- Już opowiadałam.- dziewczyna naburmuszyła się. Zauważył, że bluzka zsunęła się niebezpiecznie nisko i widział kawałek koronkowego biustonosza. Założył nogę na nogę i lekko odchylił na krześle.
- Proszę, żebyś zrobiła to jeszcze raz. Dokładnie.  
Westchnęła.
- Wracałam z imprezy i zgubiłam klucze do domu. Rozładował mi się telefon i musiałam zadzwonić do siostry.
- Która to była godzina? Paula nie była z tobą na imprezie?
- No była, ale wyszła wcześniej. Z jakimś Madem, czy Padem, nie pamiętam. Dochodziła północ. W każdym razie musiałam do niej zadzwonić, żeby wpuściła mnie do domu. Bo jakby tata się dowiedział, że zgubiłam klucze, to miałabym kłopoty. Mamy w domu sporo cennych rzeczy.- jeszcze zanim dokończyła to zdanie, zdążyła się zaczerwienić.
Daniel puścił jej słowa mimo uszu.  
- I co było potem?
- No i postanowiłam poprosić Krystiana o telefon. To znaczy pana...
- Byliście na ty?
- Znaliśmy się. Jak to w sąsiedztwie.
Był pewien, że to kłamstwo. Trochę poczytał o tym Krystianie i nie polubił typa. Spotkał w życiu kilkoro ludzi podobnego kalibru i żaden z nich nie został jego przyjacielem. Może dlatego, że połowa z nich już nie żyła. Taki degenerat na pewno posuwał tą małolatę. Siostrę też, a jak mają matkę, to i jej trzeba będzie się przyjrzeć.  
- Dobrze, co się stało potem?
- Zadzwoniłam kilka razy dzwonkiem, ale nikt nie otwierał. Pociągnęłam za klamkę i drzwi ustąpiły.
Dziewczyna zaczęła głębiej oddychać. Na nowo przeżywała koszmarną scenę.- Zobaczyłam go na podłodze. Dookoła była krew, mnóstwo krwi. Miał taką straszną twarz.- teraz już szlochała.- Nie wiedziałam co robić, jak mu pomóc. Ale uciekłam! Uciekłam jak tchórz.
Jej oczy płonęły. Pełne gniewu i niewypowiedzianego żalu. Ten facet musiał być dla niej ważny.
- Nie mogłaś nic zrobić. Krystian nie żył od co najmniej godziny.
Kiepsko radził sobie z dziewczynami. Mógł poprosić o zastępstwo Martę, która pewnie teraz kiwała z dezaprobatą głową nad jego nieudolnymi poczynaniami, schowana za weneckim lustrem. Miał ochotę wcisnąć Mai w usta pączka, żeby przestała ryczeć. Jakby zobaczył to jej ojciec może zechcieć dać mu w ryj. I będzie miał do tego prawo. W miarę możliwości dokończył przesłuchanie i pozwolił dziewczynie odejść. Sto razy bardziej wolał przesłuchiwać oprychów, niż delikatne nastolatki.  
Tak jak się spodziewał. Marta czekała za drzwiami i od razu naskoczyła na niego.  
- Nieźle się spisałeś Daniel. Dziewczyna wyszła roztrzęsiona, otworzyła się przed tobą jak kwiat.- kpiła.
- Wiem, że się nie popisałem, ale przynajmniej zawęziłem ramy czasowe. Chociaż ściemnia, że były u niego tylko po browce, to przynajmniej wiemy o której. A ty przyszłaś tylko popatrzeć, czy masz coś dla mnie?
- Mam. Według raportu z sekcji, facet został pchnięty wielokrotnie, nożem o szerokim ostrzu.
- Nigdzie takiego nie znaleźliśmy.
- Widocznie sprawca przyniósł go ze sobą.- skonstatowała.
Jacek nie mógł odmówić koleżance urody. Dwa lata temu rozwiodła się i startowało do niej wielu kolegów z komisariatu. Nie odstraszał ich nawet fakt, że miała kilkuletnią córkę. On sam, również był rozwiedziony i wyraźnie dawał mu się we znaki brak kobiety. Przez chwilę wyobrażał sobie, że popycha Martę do swojego pokoju. Zrywa gumkę z włosów i sadza dziewczynę na biurko. Później podwija jej spódnicę i zachłannie pieści krocze, jednocześnie całując obrzmiałe piersi. Otrząsnął się z tych rozmyślań. Zrobiło mu się głupio na widok świdrujących go niebieskich oczu.
- Słuchasz mnie?
Widok wybrzuszenia w spodniach kolegi wprawił ją w zakłopotanie. Oddaliła się pomrukując coś o raporcie i biurku. Jacek był pewien, że dojrzał w jej wzroku iskierki.  


Anka biegła. Wciąż jeszcze trwała bardziej noc niż poranek, chociaż jasna łuna na wschodzie, zapowiadała piękny, słoneczny dzień. Powietrze przepełniał zapach wilgotnej, lekko torfowej gleby. Uwielbiała tą porę. Prawie nie spotykała wtedy ludzi. Może czasami, jakiś nocny wędrowiec zapuścił się do parku, ale nie bała się. Mocniej naciągała wtedy kaptur i spinała mięśnie, w każdej chwili gotowa do maksymalnego zwiększenia prędkości. Biegała odkąd sięgała pamięcią. Nie uważała się za żadnego sportowca, ale wiedziała, że jest w niezłej formie. Słyszała, że ten sport pociąga ludzi samotnych i z problemami. Do tej pory nie mogła się z tym zgodzić.  
W drodze powrotnej spotkała sąsiadkę z bloku naprzeciwko, matkę Chłopca Inwalidy. Wymieniły kilka uprzejmości. Dzielna kobieta. Nie znała szczegółów jej życia, ale nigdy nie zauważyła nikogo, kto kręciłby się w ich pobliżu. Stanowiła, z synem, bezludną wyspę, wokół której szalał sztorm codzienności. A mimo wszystko wydawali się szczęśliwi. Na pewno bardziej niż ona teraz.

Popek

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1404 słów i 7774 znaków.

2 komentarze

 
  • ana-

    Kiedy nastepne???? bo nie moge sie juz doczekac *.*

    20 sty 2016

  • julkak

    Super opowiadanie  :)

    20 sty 2016