Moja miłość (dni następne cz.26)

Byłam wściekła! Jak się okazało miałam cały spokojny dzień na spakowanie się, ale oczywiście te dekle musiały kazać mi siedzieć do późna w nocy. Nigdy ich nie zrozumiem.  
                 Byłam tak przez nich zmęczona, że do południa spałam z myślą, , kiedy jedziemy" albo, , czy na pewno wszystko spakowałam", a po pobudce taka niespodzianka. Oczywiście nie ominęło ich moje poirytowanie z którego oczywiście mieli bekę. Śmiali się z moich min i słów, które wypowiadałam bez namysłu. Oli przez większość czasu zastanawiała się nad butami albo ogólnie nad ciuchami. Jej największym problemem było bikini, a ja zastanawiałam się jakie ciuchy wziąć na każdą pogodę. Ta logika rozwala każdy system. Oczywiście każdy miał jakiś dylemat tego typu. Sean za to zastanawiał się nad koszulami, a Jay nad spodenkami. A myślałam, że faceci nie mają żadnych problemów tego rodzaju.
      - Która jest lepsza? Ta w niebiesko - beżową kratę czy może ta w paski? - spytał Sean pokazując mi każdą bardzo dokładnie.  
      - Weź oby dwie głuptasie. - powiedziałam uderzając się w głowę niedowierzając temu co widzę.  
                 Po dłuższej chwili ciężkiego myślenia złożył obie koszule i ładnie spakował do walizki. Wtedy siedziałam opatulona kocem na łóżku, obserwując każdy ruch przystojniaczka. Moje torby i walizki stały już gotowe przy drzwiach pokoju, dlatego mogłam się odprężyć.  
                 Dzień mijał powolnie, tak spokojnie, a zarazem nudnie. Nic ciekawego się nie wydarzyło wręcz prawie nikogo nie było. W tym domu tak często bywa. Jak nie pracują, to za to są u znajomych czy u dziewczyny. Wszystko podzielone. Dlatego było pustkowie w domu, a cisza wręcz piszczała w uszach. Po pewnym czasie miałam wszystkiego dość. Poczułam irytacje samą ciszą.  
                 
                 Wyjechaliśmy bardzo rano, by ominąć korki. Pojechaliśmy dwoma samochodami. W jednym byłam ja i Sean, a w drugim Jay i Oliwia. Chłopaki prowadzili, a my dziewczyny spałyśmy. Niestety już taki mam nawyk kiedy jadę w daleką podróż. Automatycznie zasypiam, przez co połowy drogi lub nawet i lepiej omija mnie. Jay pojechał od nas wcześniej, ale później jakimś cudem był za nami.  
      - już się wyspałaś? - spytał mnie Sean, gdy niezgrabnie spróbowałam się przeciągnąć. Skinięciem głowy odpowiedziałam mu.  
      - taaa… przynajmniej nie będę zmęczona gdy dojedziemy na miejsce. - powiedziałam z lekkim uśmieszkiem, po czym spojrzałam w szybę.  
                 Za oknem rozciągał się za to piękny poranny widok. Wschodzące słońce dawało blade światło na piękne jasno żółte pola zbóż, jak i na przydrożne drzewa, które wyglądały jak tunel. W takie widoki mogłabym patrzeć codziennie. Do tego wszystkiego grała spokojna piosenka, którą oczywiście jak zawsze nie rozpoznałam.  
      - tak ogólnie to gdzie jesteśmy? - spytałam zaciekawiona. Moje oczy błyszczały, a z nieznanej mi przyczyny Sean wybuchnął śmiechem. Przed odpowiedzeniem na moje pytanie spojrzał w lusterko.  
      - dojeżdżamy do Włocławka, gdzie zatrzymamy się na śniadanie. - roześmiany powiedział. - przy okazji mogłabyś zadzwonić do Jay'a gdzie jest? Bo nie ma go za nami.  
      - jasne. - podskoczyłam z radości, na myśl o jedzeniu. Już miałam brać swój telefon, ale nagle zobaczyłam telefon Sean 'a przyczepionego do deski rozdzielczej. Niepewnie przybliżyłam się. - mogę skorzystać? - spytałam.  
      - ależ oczywiście. Wręcz był bym bardzo wdzięczny. - nieśmiało uśmiechnęłam się i wybrałam numer. Jay odebrał po 3 sygnałach i oczywiście było jego standardowe powitanie.  
      - hallu?! -powiedział przeciągając ostatnią literę.
      - gdzie jesteś debilu? Miałeś się trzymać blisko. - powiedział Sean wyprzedzając samochody. Wyluzowana jak nigdy dotąd przy takich manewrach słuchałam rozmowy.  
      - tylko spokojnie, to przeze mnie. - odezwała się Oliwia. - po prostu miałam pilną potrzebne. - jak na nią te słowa zabrzmiały bardzo nieśmiało, a wręcz czułam jak się rumieni przy ich wypowiadaniu. Próbowałam się nie roześmiać dlatego niechcąco prychnęłam wesoło. - więc nie krzycz na niego!  
      - jeśli tak, to wybacz. Po prostu dojeżdżam do umówionego punktu na śniadanie, a was nie widzę.  
      - to jedź do niego, my dojedziemy. Chociaż mam nadzieje, że już nie będę musiał się zatrzymywać. - chłopaki powoli wszystko ustalali.  
                 Droga do Włocławka bardzo mi się dłużyła, ale nie mogłam narzekać. Przez większość czasu byłam zajęta rozmową, lub wsłuchiwałam się w piosenki, czy patrzyłam przez okno. Czyli robiłam to co zwykle, tylko tym razem mniej się nudziłam i cieszyłam się, że droga się jeszcze dłuży. Gdy przejeżdżaliśmy przez jakieś miasta większość młodych ludzi patrzyło na nasz samochód. Czasem czułam się nie swojo patrząc na ich zaskoczone i podziwiające miny. W takich momentach chciało mi się śmiać. Czerwone ferrari robiło wrażenie. I powiedzieć, że kiedyś to ja byłam takim gapiem, zazdroszcząc tym, którzy posiadają takie fury. Śmiech również był gdy wyprzedzaliśmy zwykłe auta. Miałam zabawę z jednym. Audi raz nas doganiało i wyprzedzało, a za drugim razem było na odwrót. Gdy Sean z nim zrównał widziałam wkurwioną minę kierowcy, który był gotów do ataku. Jednakże po pewnym czasie, jego nie uwagi złapała go policja. Gdy widziałam tego kierowcę uśmiech z mojej twarzy nie znikał tak samo było u Seana, który cały czas jechał ze stoickim spokojem uważając na każdy fotoradar czy suszarki.
                 Oczywiście gdy dojechaliśmy Sean idealnie zaparkował przed restauracją. Jak to ja pod wpływem emocji zapomniałam jak się nazywa. Wiedziałam, że była nawet ekskluzywna i droga. Zwróciłam uwagę bardziej na wystrój i wygląd ogólny lokalu niż nazwie. Przed wejściem do środka czekaliśmy jeszcze na zagubioną parkę. Czekając na nich rozprostowałam sobie kości, a Sean czegoś szukał albo coś wyciągał czy sprawdzał.  
      - jednak trochę sobie na nich poczekamy. - powiedział podchodząc do mnie. Jak typowy facet w jednej ręce trzymał portfel, komórkę i kluczyki, które później schowałam. Objął mnie i przytulił. Nie umiałam się od niego odkleić.  
      - czyżby po drodze mieli znów przestanek? - spytałam. Ręce miałam skrzyżowane na piersi. Byłam głodna jak wilk i pragnęłam tylko żarcia.  
      - możliwe, że tak. Niestety Jay nic mi nie powiedział. Tylko tyle, że niedawno co minął kowale. A to z 20 minut ostatecznie półgodziny drogi. Chociaż przy jego tempie jazdy to pewnie zejdzie mu jak najmniej.  
      - czyli sobie trochę poczekamy. - smutno powiedziałam. - a już myślałam, że zjem cos dobrego. - zrobiłam minkę szczeniaczka i spojrzałam w oczka Sean 'a, który natychmiast się roześmiał.  
      - a więc chodźmy coś kupić na przekąskę.  
                Po ogarnięciu się, poszliśmy do pobliskiego marketu. Kupiliśmy sobie przydatne rzeczy na dalszą podróż oraz po drożdżówce na zjedzenie od razu. Szczęśliwa widząc jedzenie pochłonęłam bułkę w trybie natychmiastowym. Bez zastanowienia.  
                Oczywiście zakupy nie trawy długo dlatego czekało nas jeszcze następne chwile czekania na zagubionych. Zniecierpliwiona usiadłam na schodku naprzeciwko samochodu. Czas mi się nieubłagalnie dłużył, co doprowadzało mnie do szału, ale doczekałam się wreszcie ich. Mieli szczęście, że było wolne miejsce obok nas. Kochany range rover z piskiem opon zaparkował, a moje nogi prawie się załamały, bo akurat wstałam. Jay tak wycelował że przód auta był centymetr przed moimi nogami. Zawał prawie na miejscu.  
      - wybacz. Myślałem, że dalej stoisz. - powiedział roześmiany. Skarciłam go wzrokiem, co pomogło. Już nic nie powiedział.
               Po chwili, zobaczyłam, że zagubionych jest trójka. Z tylnych drzwi ujrzałam znajomy mój kochany szkielet. Szczęśliwa Asia wysiadła z samochodu i podeszła do mnie. Szczęśliwa przytuliłam ją na powitanie. Jak się okazało Jay zaprosił Asie i przy okazji wyjawili mi, że od jakiegoś czasu się spotykają. Byłam tak podekscytowana, że aż chciało mi się skakać z radości.  
               W drodze do restauracji Oliwia opowiadała mi całą swoja podróż i różnego rodzaju przygody jakie przeżyła. Już wiedziałam dlaczego tak daleko od nas byli. Najpierw zatrzymali się na prośbę Oli, a później Jay zgubił się, chociaż znał tą drogę. Jeszcze do tego nie umiał się obsługiwać mapą, a GPS mu się rozwalił. Ta jego wspaniałomyślność. Nigdy go nie ogarnę. Też już wiedziałam dlaczego wyjechał wcześniej. Ktoś musiał pojechać po moją Asieńkę.  
               Restauracja za to była wspaniała. Miała swój klimat, który powodował uśmiech na twarzy. Nie było przepychu, ale również biedoty. Ceny były zaskakująco wysokie. Kelnerzy i kelnerki miały standardowe uniformy. Takie uniformy miały coś w sobie. Menu też mieli dobre, a wręcz wybór był ogromny. Nie umiałam się zdecydować co chciałam. Tak jak zawsze wszyscy czekali na mnie. Patrzyłam na kartę i patrzyłam to na jajeczniczkę z kurkami, to na omleta z jagodami, to na bekon… a wymieniać bym mogła. Tylko, że przez presje głodu i patrzących na mnie ludzi musiałam szybko zdecydować. Po długim namyśle i różnych propozycjach zamówiłam jajecznice.  
               W dziwnym spokoju zjedliśmy swoje dania. Moja jajecznica była bardzo dobra, przez co zjadłam ostatnia, gdyż delektowałam się każdym kęsem. Podczas czekania i konsumowania nie obeszło się bez rozmów. Jay opowiadał jak się zgubił i ogólnie co się stało. Dopowiadał różne myśli, które nas rozśmieszały. Inni w restauracji spoglądali na nas z uśmiechem. Niezręczność jak zwykle w takiej sytuacji powracała.  
               Po napełnieniu naszych brzuszków nadszedł czas na dalszą podróż. Przed odjazdem oczywiście jeszcze opracowywaliśmy plany i każdy zastanawiał się czy czegoś nie zapomniał.  
               Ułożyłam wygodnie poduszki na siedzeniu i wpakowałam się do środka wygodnie rozsiadając się. Moje nogi powędrowały na fotel. Siedziałam skulona, czekając na odjazd. Ostatnie przygotowania trochę trwały dlatego nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.  
      - długo jeszcze? - spytałam radośnie i wyciągnęłam się na fotelu kładąc nogi na desce.
      - hehe, spokojnie. Przy okazji czy nie jest drogiej pani za wygodnie?  
      - a wiesz, że jest wręcz idealnie? - zaczęłam się z nim przedrzeźniać.
                Z kopyta ruszyliśmy w dalszą podróż. Jay tym razem próbował trzymać się blisko nas i informować nas o swoich planach. Zdarzało się, że musieliśmy stanąć na mały postój. Jednakże potrzeby fizjologiczne wzywały. Tą część drogi spędziłam wesoło i śpiewająco. Podśpiewywałam swoje ulubione piosenki które leciały w radiu, przy tym tańcząc na siedząco. Oczywiście zdarzało się, że byłam zajęta czymś na laptopie, ale wtedy rozmawiałam z Seanem i się z nim śmiałam. Od czasu do czasu zagubieni dawali o sobie znać lub my do nich dzwoniliśmy by nie było im nudno.  
               Widoki jak zawsze były zadziwiające i pogrążały mnie w zadumę. Inaczej mówiąc przez całą drogę miałam co robić. Śmiech objął przewagę, co spowodowało, że pod wieczór szczęka mnie bolała od całodobowego uśmiechu.
      - no i jesteśmy. Przywitaj naszego kochanego Władka. - powiedział do mnie Sean. Dziwnie się złożyło, że znałam tą drogę. Kojarzyłam mniej więcej gdzie skręcamy i gdzie możemy się kierować.  
      - a więc witaj z powrotem Władku. Miło znów cię widzieć. - wymamrotałam do siebie. Sean się uśmiechnął skupiony na drodze.  
               Cały czas podążałam wzrokiem na znajome mi drogi czy sklepy, przypominając sobie jak z rodzicami tu byłam. Po chwili uświadomiłam sobie gdzie dokładnie się kierujemy. Zbyt dobrze zapamiętałam szczegóły by je zapomnieć. Spędziłam tu trzy dni, ale były one najwspanialsze na świecie. Tym razem może być inaczej. Spędzę ten czas wraz z moim przystojniaczkiem, jego rodziną oraz z moją najlepszą przyjaciółką.  
               Na myśl o Asi przypomniało mi się, że musze zrobić jej porządne przesłuchanie. Chociaż przez całą drogę byłyśmy w kontakcie SMS-owym. Jak się okazało Asia poznała Jasona podczas imprezy urodzinowej w klubie. Jay był przy niej i wspierał ją, mówiąc inaczej był bardzo opiekuńczy. Jak to ona nie chciała tańczyć i mówiła tylko, że jest głupia, itp. Trochę się o nią martwię kiedy tak mówi, ale to moja kochana pesymistka, którą nikt mi nie zastąpi. Po tej imprezie Asia się w nim zakochała i to jeszcze ze wzajemnością. Dlatego Jay zaczął z nią gadać i się umawiać. Wspaniała historia. Jeszcze mnie przepraszała za to, że nie poinformowała od razu, jednakże nie miałyśmy jak się spotkać, a za każdym razem zapominała o tym. Byłam szczęśliwa z jej szczęścia, więc nie umiałam się na nią gniewać. Jeszcze dodała, że dzień przed wyjazdem chciała się spotkać, ale Jay był szybszy i zrobili mi niespodziankę.  
      - chyba sobie jaja robisz! - powiedziałam głośniej i wytrzeszczyłam oczy gdy ujrzałam znany mi budynek. To był hotel spa, , Eden" w którym byłam w ferie zimowe z rodzicami. Z niedowierzenia patrzyłam, a Sean śmiał się z mojej miny.  
      - witaj w Edenie. - powiedział i zaparkował niedaleko wejścia.  
                Hotel był prawie nad morzem gdyż dzielił tylko niewielki las. Był bardzo luksusowy i pełny wygód. Łudziłam się, że to sen lub chcą mnie nabrać, ale była to najprawdziwsza na świecie rzeczywistość. Sean jak dżentelmen otworzył mi drzwi, a ja wysiadłam. Zagubieni byli za nami więc mogłam zobaczyć minę Asi która była taka sama jak moja. Zdziwienie pełne podziwu.  
      - ja śnie prawda? - spytałam. Asia i ja stałyśmy jak wryte, a reszta się z nas śmiała.
      - będziemy tak stać czy może wejdziemy do środka? - Jay złapał Asie pod ramię, a mnie Sean za rękę i prowadzili nas do szklanych drzwi. Ciągnięto nas za sobą. Chciało mi się protestować przy wejściu, ale dałam sobie spokój. Uśmiechnęłam się, dorównując kroku misiowi. Przecież już jestem przyzwyczajony do tych wygód. Ogromny dom, różnego rodzaju samochody, drogie restauracje, itp. To powinna być u mnie norma.  
                Na wejściu spotkałam się z ogromnym holem. Marmur na podłodze, a recepcjoniści mieli własne oddzielne stanowiska również wykonane z marmuru. Personel był elegancko i odpowiednio do swojego stanowiska ubrane. Recepcja była na lewo a dalej za nią, gdy szło się prosto, znajdowało się miejsce na oglądanie lub odpoczywanie dla klientów. My dziewczyny usiadłyśmy na okrągłej bardzo wygodnej sofie, która była usadowiona centralnie przed recepcją.  
      - dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc? - spytała łagodnie i z uśmiechem recepcjonistka.
      - eeh, ciekawa jestem jaki tym razem pracownik wyleci z roboty. - powiedziała Oliwia rozciągając nogi oraz biorąc głowę ku sufitowi.  
      - jak to? - odezwała się Asia. Sama tym stwierdzeniem Oliwi popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.  
      - no tak to. W tamtym roku z pracy wyleciał jakiś kelner. Ale za co? To ja za cholerę nie wiem. - powiedziała zadowolona z siebie. Sean skarcił ją wzrokiem, a ta od razu się uspokoiła. Grzecznie usiadła i już nic nie mówiła.  
      - czasem zamknij się siostra, bo kiedyś możesz wpaść w niezłe tarapaty. - powiedział Jason. Stał koło Seana mając ręce w kieszeni i patrząc na Oliwie.
      - czy ma ktoś państwu pomóc z bagażami? - spytała nagle recepcjonistka, a z windy wyszedł boy jak na zawołanie. Niepewnie podszedł to koleżanki z pracy. Zaczął do niej szeptać z bardzo poważną miną. - zaraz się tym zajmę, tylko dokończę tutaj.
      - a gdzie menadżerka? - Sean nagle spytał. Jego głos był poważny, a sama postawa mówiła o profesjonalizmie. Recepcjonistka się przeraziła. Z przerażenia już sama nie wiedziała gdzie jest i co robić. - powinna sama się zająć takimi sprawami. Ty jesteś zajęta tą częścią budynku, dlatego nie zgadzam się na to byś odwalała całą robotę za kogoś. - dziewczyna zarumieniła się i spuściła wzrok, skarcona jak szczeniaczek.
      - menadżerka powiedziała, że się spóźni proszę pana. Najmocniej przepraszam. - powiedziała cichutko, że ledwo co usłyszałam. Wszyscy przyglądali się tej scenie z wielką satysfakcją i niecierpliwością. Byliśmy ciekawi jak to się potoczy.
      - normalnie telenowela na żywo. I to jeszcze za darmochę. - powiedziała podekscytowana. Sean się odwrócił w moją stronę, karcąc mnie wzrokiem. Nie byłam mu dłużna. Zrobiłam podobną minę.  
      - wybacz. Zapomniałem o tobie. - moja mina była taka sama, ale zdziwienie do tego doszło. On za to spuścił wzrok.
      - co tu się dzieje? - oburzonym głosem powiedziała jakaś kobieta. Miała okulary, a jej wzrok zabijał każdego. - miałaś pilnować spraw hotelowych! - jej pretensje poszły do biednej dziewczyny w recepcji. Dziewczyna była na skraju wytrzymałości i prawie wybuchała płaczem. Mi za to chciało się śmiać.  
      - no proszę, o wilku mowa. - pewna powiedziałam. Jej strój mówił wszystko za siebie. Nie pasował do żadnej innej kategorii jak menadżer. Nie umiałam po prostu wytrzymać i śmiałam się pod nosem. Goście hotelu omijali nas łukiem lub nikt nie ruszał się z miejsca. Na szczęście była mała ilość klientów, iż większość jadła śniadanie lub była na basenie, a do recepcji nikt nie podchodził. Kobita ma przynajmniej szczęście, że nie ma klientów w pobliżu.  
      - czy mogła by pani zmienić ton? Pani Ania jednakże niczym nie zawiniła. Wykonuje swoją pracę zgodnie ze swoim stanowiskiem dlatego proszę się uspokoić. - wypowiedź Seana zatkała każdego. Pani menadżer już otwierała buzie by coś dodać, ale misiek był szybszy od niej. - a jednakże kłótnie personelu nie są stosowne przy klientach. Więc jest pani proszą by zachować fason i zachowywać się grzecznie. - jej twarz nagle zmieniła wyraz twarzy gdy spojrzała na stojącego przed nią Seana.  
      - zapowiada się ciekawy wyjazd. - powiedziała szczęśliwa Oliwia.  
      - na to wygląda. Dobrze, że przynajmniej mój humor się poprawił od czasu chodzenia do szkoły. - powiedziałam gestykulując rękoma niektóre słowa. Z tego powodu mogłam się cieszyć. Mam klasę wariatek więc sama nią byłam. Każdy to zauważył.  
      - pośpiesz się Sean, bo zaraz dostanę tu kota. - dopowiedziała Oli po chwili.  
      - pan… pan… pan jest? O matko… najmocniej pana przepraszam, zaraz wszystkim się zajmę. - zakłopotana menadżerka zaczęła na potęgę przepraszać Seana, który nie był tym nawet na moment zainteresowany.
      - grzecznie podziękuję za pani pomocą, jednakże już dostałem to co chciałem, dlatego z gracją się oddalę. - jak na znak wstałyśmy z okrągłej sofy i podeszłyśmy do chłopaków. - panie Kamilu jeśli byś był taki miły to proszę o pomoc z bagażami. - boy hotelowy ocucił się ze zdziwienia i podążył za nami.  
             Boy wypakował wszystkie nasze bagaże i położył na znanym złotym wózku. Nasze rzeczy zostały zabrane, a my jeszcze sprawdzaliśmy czy na pewno wszystko zostało wzięte. Chłopcy jeszcze zaparkowali samochody do podziemnego garażu dlatego mieliśmy się spotkać pod pokojami. Oliwia wiedziała gdzie iść więc była naszym przewodnikiem. Schodami weszłyśmy na 3 piętro.  
      - tak w ogóle to co się przed chwilą stało? - w połowię wchodzenia spytała nagle Asia. - to przedstawienie było strasznie dziwne.  
      - no cóż to była właśnie rozmowa personelu z prezesem czyli ich pracodawcą. - odpowiedziała nadal szczęśliwa Oli.
      - że co proszę? - chórkiem powiedziałam z Asią. - Sean jest prezesem tutaj? - spytał niepewna tego co słyszę.
      - no tak. Takie kłótnie to norma. Ale przynajmniej wiem kogo mam dopisać do listy zwolnionych.  
      - serio? Robisz taką listę? - odezwała się Asia.  
      - a mam nie robić? Przynajmniej wiem ilu było pracowników i kto odchodzi. Może jakieś ciacha będę mogła poderwać. - po tych słowach roześmiała się. - przy okazji Sean odziedziczył tą sieć hotelo spa. Więc proszę bądź dla niego wyrozumiała. - szczęśliwa machnęłam ręką. Nie obchodziło mnie kim jest. Chociaż przeraził mnie jego wzrok. Był inny niż przy mnie na co dzień. Poważny i przerażający. Taki typowy biznesmen. Aż się zaczęłam jego bać.  
             Nasze pokoje były w wydzielonej części. Mogłam się tego spodziewać po byciu dziewczyną prezesa tego hotelu. Przed wejściem to strefy zakazanej śmiertelnikom spotkaliśmy chłopaków zaangażowanych w swojej konferencji. Powaga i każda przerażająca strona Seana zniknęła. Był dawnym sobą. Ucieszyłam się z tego powodu, więc rzuciłam mu się na szyje. Roześmialiśmy się z tej sytuacji i tej co była. Chłopaki zaprowadzili nas do pokoi. Asia, że nie była z Jasonem dostała oddzielny pokój. Oliwia pożegnała wszystkich i weszła do siebie nie patrząc nawet na numer. Tak samo zrobił Jay, oczywiście wcześniej zapoznał Asie z różnymi rzeczy związanymi z pokojem czy, , zasadami". Nasz pokój za to był na końcu. Znowu trafiłam na pokój do którego łatwo trafić i człowiek się nie zagubi. Jak się okazało był to apartament z pięknym widokiem na morze. Pokoje były inne od reszty pomieszczeń. Różniły się kolorami ścian, wyposażeniem czy meblami. Wiedziałam jak wyglądają inne pokoje, dlatego dziwnie się poczułam wchodząc.
              Nie umiałam ukryć szczęścia. Luksus na całą potęgę. Nawet łazienka była duża. Aż się zdziwiłam, że łazienki są dwie. Jedna jest w sypialni, za łóżkiem (bez drzwi), a druga niedaleko kuchni trochę mniejsza. Cały rozkład pokoju pokazywał mi Sean. Zafascynowana chłonęłam każdy szczegół jaki tylko znalazłam czy usłyszałam. Mój mózg zwariował gdy ujrzał tak wspaniałe pomieszczenie. Sean mi również mówił co mniej więcej o której jest. Na przykład śniadanie są od 8 - 10, a obiady 15 - 17, ale my możemy też pójść na późniejszą godzinę i zamówić co nam się żywnie podoba, bo w tych godzinach jest typowy szwedzki stół. Mamy nieograniczoną liczbę masaży lub ogólnych usług w spa.  
      - trzymaj. To tak zwana złota karta vipa. Pozwala na wszystko, nawet mogą cię specjalnie traktować. - podał mi ja siedząc wygodnie na narożniku. Był uśmiechnięty, a stresu po nim nie było widać.
      - jesteś jakimś robotem czy co? - spytałam biorąc ręce na biodra. Ten zdzwiony na mnie popatrzył. - najpierw jesteś miły, uśmiechnięty, a później stajesz się poważny i przerażający, a później znowu potulny. O co w tym chodzi? I tak w ogóle dzięki, że się ze mną podzieliłeś swoją tajemnicą. - obrażona usiadłam na drugim końcu narożnika i skrzyżowałam ręce na piersi odwracając również twarz.
      - wybacz jeśli taki byłem. Czasem niektórzy ludzie z personelu tak na mnie działają. A do tego to jest mój taki nawyk. Niestety odziedziczyłem go po ojcu, który był typowym biznesmenem. - powiedział przybliżając się do mnie. Nadal byłam w swojej pozycji, a on był coraz bliżej. - bardzo przepraszam, że nie powiedziałem ci o prezesie. Jednakże przez ostatni czas miałem pełne ręce roboty i przy tobie zapominałem o tych sprawach. - tłumaczył się i tłumaczył.  
      - niech ci będzie. Wybaczę ci te twoje błędy, ale następnym razem proszę o informację dotyczącą takich spraw. - powiedziałam z uśmiechem odwracając się do niego. Nasze twarze się spotkały. - następnym razem tak łatwo ci nie wybaczę. - powiedziałam i go pocałowałam.  
                Szaleniec zaczął mnie łaskotać, przez co rzucałam się jak szalona. W trakcie naszych wygłupów weszła Oli, która stanęła przy ścianie i się przyglądała. Po pewnym czasie nam przerwała chrząknięciem. Była ciekawa jakie mamy plany na dzisiejszy dzień. Wystąpiła mała kłótnia, bo każdy miał co innego w planach, więc zostało na tym, iż każdy pójdzie w swoją stronę. Ja i Asia poszłyśmy relaksować się na basen na 4 piętrze. Chłopaki poszli na dół na saunę, a później na siłownie. Oliwia za to skorzystała z fryzjera i masaży, a na końcu dołączyła do nas. Obiad zjedliśmy wszyscy razem. Wybraliśmy po czasie wyznaczonym na obiadek. Większość restauracji była do naszej dyspozycji. Żeby nie było miejsce na nasza skromną grupkę musieliśmy się za udać do tej największej części.  
                Tak jak powiedział Sean większość personelu była dla nas nadzwyczaj bardzo uprzejma. Obiad był tak sycący i tak wspaniały, że nie mieliśmy sił by gdziekolwiek iść, dlatego wszyscy za udali się do swoich pokoi, gdzie już do rana zostali. Ja i Sean oglądaliśmy jakiś film. Niestety podróż nas wykończyła, więc popadaliśmy jak muchy ze zmęczenia. Przed zaśnięciem skorzystałam z wielkiej wanny i ogólnie łazienki. Łóżko za to było tak wygodne, że gdy tylko ułożyłam się od razu zamknęłam oczy, nie mając sił nawet się odezwać.  
                Przed dobrym zaśnięciem przypomniało mi się, że miałam dać znać Anicie o naszym przyjeździe. Nietomna usiadłam na łóżku. Już sięgałam po telefon, ale ręka Seana położyła mnie z powrotem. Wtuliłam się w niego.
      - spokojnie Jay już dał znać Anicie. - wymamrotał miś. Odetchnęłam z ulgą.  
     






mam nadzieje że się spodobała ;)  
pozdrowienia i wspaniałych wakacji ;)

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4737 słów i 25534 znaków.

5 komentarzy

 
  • mada

    Postaram się w tym tygodniu. Niestety wyjechałam i nie miałam nawet zasięgu

    26 lip 2015

  • mysza

    Kiedy next?

    21 lip 2015

  • Mowa

    Super!!!!!!!!!! Czekam na następną z niecierpliwością!!!!!!!!!!

    4 lip 2015

  • mada

    spokojnie postaram się szybko napisać  ;)

    3 lip 2015

  • szalona123

    Kiedy następna część? <3

    3 lip 2015