Moja miłość (dni następne cz.17)

Słyszałam szmery. Swoje oczy otwierałam powoli. Po pokoju poruszała się jakaś osoba. Widziałam tylko sylwetke, a myślałam, że jest już ranek. Niestety, była nadal noc. Pakowała się szybko. Tylko na chwile spojrzała się na mnie. Po przerażonych, zielonych oczach wiedziałam, że to Eryk. Przez tą sekunde dostrzegłam podbite oko. Biedaczek z niego. Mieć takiego ojca to naprawde trzeba być pechowcem. Nic tylko mu współczuć. Wyszedł i gdzieś poszedł, przepadł. Czy wróci? Możliwe że nie. Kto by chciał iść do więzienia za Młodów?
     Siedziałam cały czas smutna. Następna osoba która sobie poszła. Zastanawiałam się tylko nad jednym, czemu Kamil tak mnie nie nawidzi? Nic mu nie zrobiłam. Po prostu nie jest w moim typie i już, powinien to zrozumieć. No ale cóż to tylko facet z mózgiem wrednego człowieka. Tylko widzi siebie i zło które go otacza.  
     Cisza i spokój. Tego brakowało. Można spokojnie pomyśleć. Chociaż to długo nie trwało. Idioci zaczeli się budzić. Czarny rozejrzał się po pokoju. Był zaskoczony i troche zły, jak można było się spostrzec po jego mimice twarzy.  
- gdzie jest ten gówniarz?! – to już potwierdziło moje przypuszczenia. Zły jak cholera, a jednak instynkt ojca się odezwał. Zaczął go szukać jak oszalały. Można by rzec że jednak ma serce gościu. Tego bym się nie spodziewała po nim.  
   Kamil zaczął go uspokajać zirytowany tą całą sytuacją. Chciał jak najszybciej zająć się ważniejszymi sprawami, istotnymi dla niego.  
- przestań już. To tylko gówniarz, który się boi. – aż z przyjemnością się na to patrzyło. Rozpoczął kłótnie, która dla mnie miała wielkie znaczenie.  
- tylko? Tylko gówniarz? Dla ciebie to tylko gówniarz ale dla mnie syn i jedyna rodzina. Dla ciebie chyba nic się nie liczy jeśli tak mówisz. Może jestem bezduszny ale o swoją rodzine dbam nie tak jak ty!!! – jak pięknie skaczą sobie do gardeł, jeden z drugim ma coś do powiedzenia. Naprawde się na to patrzy z wielką przyjemnością.  
     Tak przez dłuższy czas stali i się wykłucali. Mało brakowało a by się pobili. Mi by było na rękę wtedy, no ale cóż takie życie. Szczęśliwa tą całą sytuacją siedziałam pełna radości. Czarny dupek wreszcie wziął swoje rzeczy i wybiegł z pokoju. Zapewne pojechał szukać Erica, innej opcji przecież nie ma. Kamil poszedł za nim i krzyczał cały czas jego imię oraz dodając że jest tchórzem jakiego jeszcze nigdy nie widział i również tego pożałuje. Można i tak z siebie wydusić całą prawde. Po odjechaniu dupka Kamil wszedł, ze złością zamykając drzwi (dodam że trzasnął dość mocno tymi drzwami tak że myślałam o oknach które zatrząsły się). Popatrzył na mnie ze złością jednakże w jego oczach widziałam smutek, co wydawało mi się dziwne w jego przypadku. Zdjął mi knebel z buzi. Byłam tym wszystkim tak zaskoczona że miałam problem czy na pewno znajduje się w dobrym miejscu o dobrej porze.
     Nie weim naprawde kim był dla niego ten czarny dupek ale po jego odejściu Kamil zaczął się dziwnie zachowywać. Po zdjęciu knebla usiadł koło mnie zawiedziony i smutny. Zaczął wyrzalać swoje smutki. Czemu? Tego ja nawet nie wiem.
- Wszyscy mnie zostawiają. Nawet ty mnie nie chcesz tylko jakieś bogacza Seana. Co on ci może dać? Samochód, ville, wyjazd zagranice… - czy on coś pił? Bo to nie jest naturalne by się nad sobą użalał. On, twardziel. – ja bym ci dał szczęście, miłość, a on nic.
- to twój kuzyn wiesz jaki jest. Więc dlaczego go tak nienawidzisz? – po długim milczeniu się odezwałam. Nawet sama nie wiedziałam co mówie.
- bo on zawsze ma to co chce. Ma ciebie, ma pieniądze, ma rodzeństwo które dla niego zrobiło by wszystko. Ma po prostu wszystko. Dziecko szczęścia… a powiedzieć że kiedyś byliśmy jak brat z bartem. Wszędzie razem chodziliśmy.  
- może dlatego, że się zmieniłeś. I ty to twoja winna, że Sean ma do ciebie inne nastawienie niż kiedyś… - rozmowa się toczyła tak do południa. Użalał się nad sobą i nad tym co robił. Jeszcze przy okazji się upił. Miałam okazje uciec lecz przeszkadzały mi skrępowane ręce i nogi oraz złamana noga, która cholernie mnie bolała.
----------------------------
TEN SAM DZIEŃ…
     Tej nocy nie mogłem spać. Było mi ciężko o tym wszystkim zapomnieć. Jak odnaleźdź Magde? Przecież tyle moteli jest na świecie że nikt tego nie zliczy. Co robić?  
     Czas mijał, a pomysłów nie miałem. Na chwile zamknąłem oczy by chociaż troche odpocząć. Nagle pomysł sam do mnie przyszedł. Myślałem, , jaki ja głupi jestem?” przecież na to mogło wpaść dużo osób. Zszedłem na dół gdzie wszyscy relaksowali się przed telewizorem. Nic nowego się nie działo oprócz tego, że Oliwia przytulała się do Jacoba. Dziwna sytuacja. Podszedłem do niego i kiwnąłem głową by poszedł na chwile ze mną. Poszliśmy do kuchni.
- Jacob, może znajdziemy magde wykluczając kilka moteli. Dowiedzieć się gdzie byli gdzie się kierują. – mówiłem spokojnym tonem, ale ta myśl sprawiała, że złość wydobywała się ze mnie.  
- Sean bądź spokojny. Wyluzuj się i daj mi wszystko załatwić. Twój pomysł jest taki sam jak mój, jednakże ja go już wdrożyłem. Policja szuka miejsc i drogi. Do końca nie wiedzą gdzie zmierzają ale jest ustalone gdzie przebywali. Jesteśmy blisko więc jak odnajdziemy ich to cię powiadomimy. – uśmiechnął się do mnie i uspokajał. Dobry z niego przyjaciel. Chociaż to troche mnie zdenerwowało że mnie o tym planie nie poinformował.
- wdrożyłeś w plan nie informując mnie nawet?! Jakim cholera cudem?! – odepchnąłem go i poszedłem do siebie. Złość ogarnęła całego mnie. Krzyczałem i wszystko co było na biurku czy komodzie zwaliłem na podłoge.tylko zdjęcia które były dla mnie jak pamiątka zostawiłem i przyglądałem im się ze smutkiem. Po godzinie mój pokój wyglądał jak burdel. Każda rzecz leżała na podłodze, kwiatki czy wazony, laptop, klawiatura, wszystko. Usiadłem i patrzyłem na to wszytsko ze złością i łzami w oczach. Ktoś przy drzwiach stał, mówił bardzo łagodnym i spokojnym głosem. Sam nie wiedziałem co dokładnie mówiła ta osoba, nawet nie rozpoznawałem głosu.  
     Na jakiś czas się uspokoiłem. Z podłogi wziąłem zdjęcia. Wszystkie wspomnienia zaczeły wracać, były nawet te z dzieciństwa. Gdy przyszło wspomnienie o Kamilu, o czasie kiedy my byliśmy jak brat z bratem byłem zmieszany i zastanawiałem się dlaczego na niego się obraziłem, czemu tak się zacząłem zachowywać względem niego? Dlaczego? Całe dzieciństwo moje to wspomnienia związane z nim.  
     Byłem mały kiedy poznałem Kamila. Pełen radości dzieciak, wtedy miałem z trzy latka może cztery. Zabawa wspólna w piaskownicy. Budowaliśmy zamki, fosy, fortece, bawiliśmy się w rycerzy. Dobre czasy, aż uśmiech ciśnie się na twarz. Wszystko między nami było dobrze, dopóki nie zmarła moja mama. Nie miał kto się nim zająć iż jego matka była alkoholiczką. Zaczął się zmieniać na złe. Czasami potrafił nawet kraść. Ja nic się nie zmieniłem, bo kochałem swojego ojca i byłem do niego przywiązany, więc mój charakter został taki sam.
     Do Wieczora siedziałem w pokoju pełnym bałaganu. Pokaleczyłem sobie ręce szkłem porozwalanym po podłodze. Wieczorem przyszedł wujek, który jako jedyny wszedł do mojego pokoju. Był zszokowany ale jednakże nie był na mnie zły tylko raczej zmęczony. Podszedł do mnie bardzo ostrożnie siadając obok.
- tak naprawde na co się wkurzyłeś? Na Jacoba czy Kamila, że musiałeś aż tak swój pokój zdemolować? – odezwał się jako pierwszy. Był uśmiechnięty i śmiał się z tej całej sytuacji. Rozglądął się zerkając czasami na mnie.
- już sam nie wiem. Możliwe, że na to wszystko. – smutnym głosem powiedziałem. Byłem oparty o swoje kolana, a posępna mina nie znikała z mojej twarzy.
- bądź spokojny. Jacob wszystkim się zajmie. Nie chciał ci nic mówić, ponieważ jestes zbyt przybity tym wszystkim.  
- ale jednakże mógł mnie poinformować o swoich zamiarach.  
- może lepiej o tym nie myśl na tą chwile. Dla ciebie będzie to dobre. – spojrzał na moją rękę. Jego uśmiech momentalnie zniknął. Wziął moja rękę. – poczekaj tu chwile. Pójde po apteczke. – kazał mi zaczekać. Poszedł a po chwili wrócił. Zawodowy lekarz szybko opatrzył moje rany. Kilka szkieł musiał wyciągnąć, bolało jak cholera, ale trzeba było być twardym. – następnym razem może bardziej uważaj na siebie. – póścił do mnie oczko i poszedł. Na chwile zatrzymał się w drzwiach. – kolacja będzie niedługo, szykować dla ciebie?
- przyjde. Przecież musze jeść – odpowiedziałem z uśmiechem. Mój wujek wreszcie ze mną pogadał. Ludzie cud się stał!!  





hej ludziska... wybaczcie mi że dopiero teraz dodałam następną część ale zaczeły się wakacje i coraz więcej czasu mam na pisanie... w wakacje postaram się pisać szybciej no chyba że bede wykończona praća :( jeszcze raz przepraszam
pozdrawiam ;)

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1688 słów i 9196 znaków.

3 komentarze

 
  • damianseti

    Poczekamy poczekamy - innego wyboru nie mamy :) Powiem Ci mada, że pomimo pozornej tasiemcowatości opowiadania czyta się je bardzo lekko i przyjemnie :) Masz mega orginalny styl ^^ Polubiłem go :) Liczęz ż praca nie da Ci w kość i będziesz miała zarówno czas i energie by pisać dalej :) Śmiało przedłużaj i wzbogacaj fabułę - dopóki masz na to ochotę :) Pozdrawiam.

    2 lip 2014

  • Ewa

    Świetne czekam na kolejną część

    25 cze 2014

  • sweetkicia

    Świetne kochana! Nie karz nam długo czekać na kolejną część! <3

    24 cze 2014