Moja miłość (dni następne cz. 2)

Obudzilam się majac glowe na torsie Seana. Nawet wstawac się nie chcialo. Tak wygodnie i cieplo. Nawet moj usmieszek to mowil. Ale dziwne bylo, ze mis mocniej mnie do siebie wtulil.
- spij dalej. Prosze. - wyszeptal blagajacym glosem. Dlaczego mam spac dalej, jak już jestem wyspana? Ale po chwili już wiedzialam dlaczego. Z wielkim impetem, nie pukajac, ani nic wszedl Jason w samych slipach. Ja szybko zamknelam oczy i jak mnie proszono udawalam ze jeszcze spie. Jestem Seana przykrywka czy co? Jak myslicie? - mozesz troche ciszej i pukac... - wyszeptal i zaczal mnie glaskac po moich dlugich blond wlosach.
- nie, nie moge... anita cię wola na dol... - anita to ciocia ich, a zona Chrisa. Chyba się nie pomylilam? Wiec jak już pisalam, udawalam, ze spie, a jedno ucho slyszalo ich rozmowe. No, ale to bedzie dlugo do pisania wiec powiem krotko, sean nie poszedl i byla mala klotnia miedzy bracmi. Dobrze, ze wiedzialam od babci kto to anita, bo bym się zblaznila pytajac czy to jakas jego eks. Oczywiescie misia.
    No ale dobra. Po wyjsciu jasona, moje oczy się otworzyly, a usta nie wytrzymywaly ze smiechu. Niewinnie muskalam Seana probujac powstrzymac smiech. Jego najwidoczniej to zalaskotalo, bo rozbawiony wzial moja reke muskajaca. Ciekawe czy to laskocze? Wiem, ze się rozprostowalam przy okazji siadajac. Sean chyba urzadzil sobie bieg do kibla. Szybko wyskoczyl z lozka i pobiegl. Dobrze ze mial wlasna lazienke. Ja bym jako facet nie wytrzymal z tyloma braciszkami i jedna siostra. Bylo by ciezko.
    Na domiar zlego musialo i mi się zachciec. Stanelam przy drzwiach i tylko przystepowalam z nozki na nozke... nie mysl o tym, nie mysl... raz, dwa, trzy... tanczymy labada, labada... oj szybciej... zbawienieee! Do lazienki wskoczylam jak poparzona. Bylo slychac tylko smiech Seana wyciagajacego cos z komody.
    Z ulga odetchnelam gdy wyszlam. Stanelam jak slup i z zachwytem przygladalam się pokojowi. Maly, skromny, prze uroczy. Duze lozko na ktorym spalam. Drewniana, mniej wiecej stara komoda, lustro nad nia. Mala biblioteczka i dwa fotele pasujace do wszystkiego. Taki prze piekny pokoj, jak dla mnie. Wam się nie musi podobac.
    Katem oka popatrzylam na przystojniaka w samiutkich slipach. Ach, jaki on cudny, a jego tyleczek. Ach. Wroc! Rzeczywistosc gdzie indziej. W inne drzwi zapukac trzeba. Po chwili patrzenia zaburczalo mi brzuchu. Oj brzuszek glodny. Sean ze swoim usmieszkiem podszedl i zaczal macac moj brzuch tak jak ja jego na kapielisku. Tylko on na boki. Chociaz oczy mial skierowane na moj biust. No coz, chyba kazdy facet tak ma. Nie moze się oprzec drugich oczu kobiety.
- mam nadzieje, ze duzo nie jadasz. - powiedzial smutnym i lekko przesmiewczym glosem.  
    Dwie kanapki z szynka mi wystarcza. Tylko takie srednie, a nie kurdupelki. Z otwartych drzwi poczulam zapach smazonego bekonu. Brzuch znowu domagal się jesc. Sean patrzyl na dal na moja sylwetke i jak to czesto robi zlapal mnie za biodro. Czekaj, chwila. Ja przeciez jestem w samej prawie przeswitujacej koszuli i bieliznie! Ja nie chce na dol. Wycofac się nie moglam. Niestety faceci maja silny uchwyt. Ale tak latwo się nie poddalam. Z calych sil przytrzymalam się poreczy. Nie mialam zamiaru jej puscic. Za nic! Nastepne niestety jest takie, ze moj brzuch przejal mozg i wyczucie zapachu bekonu spowodowalo, ze się puscilam, a moje oczy chcialy zajrzec do kuchni. Tak dobrze myslicie. Sean znowu mnie niosl na rekach.  
- uuuu chyba lozko poszlo w drzazgi. - powiedzial najmlodszy Luke szturchajac zaczytanego Johna. Szczerze mowiac to trroche wygladalam jak po seksie. Tylko ja tak wygladalam. Sean byl ubrany i mnie posadzil na przeciwko Johna. Przygladalam mu się z zaciekawieniem.
- ale ty masz pomysly... ogarnij sie... - bardzo powaznie powiedzial. 15-latek taki powazny? Ja taka nie bylam. Raczej chora psychicznie. Ale taka powaga u takiego chlopaka? Niesamowite.
- chyba za duzo przed switem. - mis wzial luka trzepnal w tyl glowy, a ten prawie walnal w stol swa glowa. Wszyscy schodzacy smiali sie. Siedzialam i chichotalam pod nosem. Zajeli miejsca. Ja oczywiscie siedzialam miedzy Chrisem, a Seanem. A gdzie indziej?  
   Ludziska zrobili charmider. Brali jedzenie, czekali, gadali. Rodzina pelna przygod. Anita polozyla smazony bekon. Tego chyba nikt nie przezyl. Zrzut na jedzenie jakby nikt nie jadl cale zycie. Zdziwienie mnie ogarnelo. Gdy popatrzylam na puste talerze, kolo mnie i tam gdzie kiedya byl bekon zesmutnialam. Już wiedzialam o co chodzilo Seanowi. Tu naprawde trzeba jesc malo. Ale i tak zjadlam swoje dwie kanapki. Milo mi się zrobilo kiedy pan lekarzowy i moj misiaczek dali po jednym plasterku.  
- madziu powiedz projektowalas kiedys caly dom? Chodzi mi oczywiscie o wnetrze. - spytala mnie Anita.
- niestety nie. - odpowiedzialam niewinnie i z prawda. Moje projektowanie to tylko narysowanie pokoju.
- a chcialabys? - zakrztusilam sie. - wiesz wybudowalismy dom w konstancinie, a nie ma wnetrza. Wiec? - w konstancinie? Ja przeciez tam mieszkam.
- w konstancinie? Ja mialabym wam zaprojektowac mieszkanie? Skad pani wie ze zrobie to co oczekujecie? - bylam naprawde pod wrazenie. Oni maja zamieszkac w moim miescie. Moge zemdlec?  
- tak. Nie mamy zaufania do innych projektantow dlatego Sean zaangazowal się w to robiac projekt tego miejsca, a to co zrobilam naprawde nam się podoba. - nie ma o czym mowic? Ja tylko poprawki wprowadzilam. Sean niewinnie jadl, a jego mina mowila, , nie mow dalej''.  
- zgudz sie, zgudz sie... - zaczeli tworzyc chorek walac do tego w stol.
- moge, jesli ktos ma jakis fajny program do projektowania. No chyba, ze chcecie rysunki. - usmiechnelam się nieszczero, a wszyscy zaczeli krzyczec z radosci. Wow! Az tak wazna u nich jestem?
- ja ci sciagne... - nadal ze swoja mina oznajmil mi Sean. Tylko skad wie gdzie mieszkam?
    Do konca sniadania rozmawialam z Anita, a w polowie wyszedl Chris. Gdzie? Tego nie wiem. Wystarczy, ze Sean poszedl do kuchni, a Luke zaczal mnie podrywac. Gdy zrobil dziubek jakby chcial się calowac przysunelam się i powiedzial
- sprobuj, a pozalujesz tego mlody. - mialam mine jak pan pokerzysta. Szybko się odsunal, a z kuchni bylo slychac smiech. Luke jak male dziecko się fochnal. Naburmuszona mina byla prze zabawna.
    To wszystko co napisalam zdarzylo się rano. Pierwszy w moim zyciu taki zabawny ranek. No, ale to nie koniec. Tak naprawde spedzilam tu caly dzien. Wieczorem dopiero wrocilam. A dlaczego zapewne pytaci? A moi drodzy dlatego, ze po pierwsze Chris byl mojego dziadka i wyjasnil mu wszystko, a oo drugie zblizala się burza. Prosze się nie smiac, ale boje się burz. Nic mi się nie zdarzylo, ale mam taki maly strach. Nie wiem czemu.
    Ubrana nadal w koszule opieralam się o drzwi. Sean chowal rzeczy do domu, a ja z nim rozmawialam. Pytalam o rozne rzeczy. I dowiedzialam sie, ze ma domwille w miami i los angeles gdzie zamieszkuje jego babcia. Ma 5 wujkow i 2 ciocie. Duza rodzinka.
- a twoi rodzice? Dlaczego nie sa tutaj? - spytalam, sean się zatrzymal i chyba wzial gleboki wdech.
- moja mama nie zyje od... 13 lat, a tata od...8. - zatrzymal się z suszarka podworkowa w rekach. Popatrzyl na mnie i na 100% widzial smutek z zalem. Rozesmial sie. - nie smuc sie. Już się z tym pogodzilem. - polozyl gdzies w kacie ta suszarke i poglaskal mnie po policzku. Zlapal za reke, zamknal drzwi i zaprowadzil na gore. Przy okazji minelismy bardzo zaczytanego Johna, goniacych się Luka i Oliwie, a do tego jasona myjacego naczynia.
    Jak tu nie zlozyc kondolencji? Przeciez to jego rodzice. Ale gdy już mialam cos powiedziec w pokoju przycisnal mnie do sciany calujac namietnie. Ja nic innego tylko odwzajemnilam sie. Nie, nie, nie... nie myslcie sobie... znowu noc się nie wydarzylo. Stalismy przez dluzszy czas patrzac sobie w oczy. Bylam tylko ciekawa co się stalo? Jego mama zmarla wczesniej od ojca. Patrzac ze smutkiem na mnie i macajac mnie powiedzial.
- moja mama zmarla przy porodzie Luka, mialem wtedy 5 lat. Ojciec się zalamal psychicznie, ale nie przestal się nami opiekowac i nas kochac. - odsunal się opierajac jedna reke o sciane przy mojej glowie i popatrzyl na moj brzuch, glaszczac go. - zmarl w wypatku samochodowym wracajac z kolega jakis tirowiec zasnal za kierownica i w nich uderzyl. - zalamal sie. Odwrocil szybko glowe, ale i tak widzialam jak poleciala mu lezka. Jego glowe zwrocilam w moje oczy. By bylo mu milo przytulilam się do niego. Pocalowal mnie jak male dziecko w glowke. To takie slodkie. Znowu zaczelismy się calowac i macac. Nic dodac nic ujac. Dalej mozna sobie pododawac samemu. Ja tego nie bede opisywac i skoncze na tym, ze drzwi zostaly zamkniete na klucz oraz bylo to w trakcie burzy. Nawet nie zwrocilam uwagi na nia.
    Mam nadzieje ze wasze fantazje byly mile. Bo tak naprawde ten dzien skonczyl się jeszcze jednym przenocowaniem. Oczywiscie tez rozmawialismy i zeszlismy na obiad. A tak to przez cala burze siedzielismy w pokoju wtuleni w siebie i opowiadalismy o swoich rodzinach ze smiechem.


200 razy przepraszam za bledy... mam nadzieje, ze ten dzien wam się spodobal :)  
Dziekuje :-)

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1480 słów i 9067 znaków.

3 komentarze

 
  • mada

    Jestem w trakcie pisania =) napewno beda nastepne czesci =)

    2 sie 2013

  • miśka20

    rewelacja

    2 sie 2013

  • kolorowa215

    bedziesz pisać dalej ?

    2 sie 2013