Moja miłość (dni następne cz. 8)

-
    Dwie przyjaciolki pojechaly do kina, jak zawsze dobrze się bawiac. Tak mozna opisac nastepny dzien. Rano sama w domu, a popoludniu wypat. A jak wspaniale bylo. Tylko lekko ogluchlysmy. Nastowiono moje uszy ciszej. Pokretelko przekrecili i już ciszej. No coz, tak niestety jest gdy się jedzie do kina. Jesli chcesz tak miec jedz tam.  
    Nastepny dzien znowu upalny, ale bylo napewno chlodniej. Nie mialam zamiaru siedziec caly dzien w domu jak moj brat jest u babci. Sniadanko zjadlam i popoludniu poszlam do asi przyokazji z rzeczami ktore jej kupilam. Weszlam do srodka i czekalam az się troche ogarnie. W tym czasie zadzwonil Sean. Chyba oszalal ze w takim momencie. Na szczescie rozmowa byla krotka.
    Poszlysmy najpierw do parku, a pozniej na polane (plac zabaw, gdzie sa rampy, dwa boiska). Przez jakis czas czekalysmy na wolny kosz. Gdy się zwolnil zaczelysmy grac. Jak zawsze palemka mi odbila. Chora psychicznie ja, się wyzwolila. Tanczylam, robilam smieszne miny, ale jedno się nie zmienilo, co jakis czas patrzylam na furtke. Wypatrywalam w pelnej okazalosci szalona rodzinke. Po kilku chwilach i przed ostatnim moim rzucie ktos mnie objal i lekko podniosl obracajac. Zasmialam sie, bo mina asi byla nie do opisania. Byl to moj mis. Debil Luke zabral mi pilke, prawie ze wsadem wrzucajac. Wreszcie szalona rodzina przybyla, a dziewczyny z mojej dawnej klasy siedzialy na lawce i napawaly się widokiem dwoch przystojniakow.  
    Dwa kosze to zagralismy na druzyny. Nawet asia byla inna bedac z nami. No coz dziewczyny doszly wiec asia spokojnie mogla do nas dolaczyc. Wyglupialismy sie, knulismy oraz oszukiwalismy. Jak to ja atakowalam Luka. No co się dziwic. Jest denerwujacy. Przerwalismy gre, a moje oczy ujrzaly jak Dominika podrywa Seana. Przeszywalam ja zlowieszczym wzrokiem. Wiedzialam ze tak bedzie. Przystojniak się pojawil, a ona go musi miec. Dziewczyna majaca chlopaka podrywa innego. Skandal.
- hej dominika a ty nie przesadzasz? - rany, zdobylam się na odwage i wreszcie jej cos powiedzialam. Jestem z siebie dumna. - jak mi się wydaje to ty masz już chlopaka. - stanelam po stronie misia. Wzial mnie za biodro i chichotal pod nosem, za to dominika byla zdziwiona.
- ja tylko z nim rozmawialam. - niewinnie odpowiedziala.  
- jasne, a twoje rece wedrujace po jego torsie to nic? Odczep się od niego i juz. - nadal chichotal. Ja bylam wkurzona. Dominice za to zabraklo slow, bo odeszla z mina obrazona. Ojej nie moze poderwac to już trzeba byc obrazonym. Ojej.  
- dobra od tej strony to cię nie znalem. - powiedzial rozbawiony Sean, podnoszac rece do gory. - tylko nie strzelaj. - rozesmial sie.
- hmmm. Niech pomysle. W ciebie nie, ale niedlugo moge strzelic w twego brata jesli chcesz. - szatanska mina się pokazala, a nasze usta się spotkaly na chwile. My się smielismy, pani obrazona siedziala, a z za furtki wyszedl rafal. Chwila rafal? Co? Jak? Dlaczego? Po co? Te pytania chyba nie znajda odpowiedzi szybko. Trzymal reke z tylu i podchodzil do mnie. Serce zaczelo mi walic. Podobna scena byla w moim snie. Oczy mialam przerazone. Sean widzac jaka jest reakcja ma, zaslonil mnie i zrobil pokerowa mine. Wszyscy odeszli, patrzac co się wydarzy. - co tu robisz? - moj glos drzal.  
- moge z toba pogadac? - sean jeszcze bardziej mnie zaslonil. - dlaczego wolisz go niz mnie? Bo co? on ma wiecej kasy? - mowil lekko przerazony.
- nie, bo jest czuly i opiekunczy. A do tego mam się na kim wyrzywac. - ostatnie zdanie wyszeptalam lekko chichoczac. Sean powstrzymywal smiech. Nie moglam się powstrzymac by tego nie mowic. Wyciagnal z za plecow bukiet kwiatow. Mial mine szczeniaczka.
- przepraszam. - podal mi kwiaty. - ale i tak się nie poddam by cię zdobyc. - powiedzial i poszedl. Odetchnelam z ulga. Do jeszcze odwroconego Seana się przytulilam. Nie wiedzialam czy wyrzucic te kwiaty czy zostawic? Jak myslicie? Raczej wyrzuce chociaz sa ladne. Usiedlismy na boisku. Ja oczywiscie jednak wyrzucilam kwiaty. Rozmawialismy, widzialam jak Jason lekko podrywa asie. Moja przyjaciolka jest niesmiala, ale gdy jest z kims sam na sam potrafi byc zwariowana. Cicha woda brzegi rwie. Bylysmy jak siostry. O wszystkim sobie mowilysmy. Nawet kolor wlosow i oczu mialysmy takie same, tylko jedno nas roznilo. Ona wygladala jak anorektyczka ktora nie byla i zawsze jadla duzo, a ja troche grubsza z biustem i dupcia wielkiego rozmiaru lecz zgrabne. Oczywiscie kazdy mi mowi ze wygladam jak modelka, tak jak ja do asi. Dwie siostry przyjaciolki.  
     Slonce powoli zachodzilo, a pan sprzatacz nas wyganial. Szlismy zwarta gruba az do ulicy. Tam nasze drogi się rozeszly. Oni poszli w lewo my przez ulice i lekko w prawo. Asia byla podekscytowana Jasonem. Smialam się z niech w duchu, na twarzy byl tylko usmiech. Nasz rytual stania i gadania pod klatka się odbyl. Gdzies z godzinka minela.  
     Idac na wieczorny spacer z psinka czulam jak ktos mnie sledzi. Serce przyspieszylo, a odruchy patrzenia się za siebie byly coraz czesciej. Pod koniec spaceru przyspieszylam kroku. Wchodzac do klatki obrucilam się i ujrzalam jak ktos stoi i się patrzy. Bylo zbyt ciemno bym widziala twarz osoby sledzacej mnie. Wciaz zastanawiajac się kto to byl usnelam.  
    Rankiem prawie zerwalam się z lozka, gdy przed oczami pojawila mi ske wczorajsza postac. Bylo wczesnie ale zasnac nie moglam. Popatrzylam na date. Nieeeee! Moje zalosne do bolu urodziny! Nieeeeee! Mina mi zrzedla. Już wam napisalam dlaczego krzycze. Prosze pozwolcie mi się udusic. Prosze. Nie? Ooo zlitujcie sie. Ja nie dam rady. Tym razem moj dzien byl w weekend wiec mama byla w domu. Czyli nie musze robic dla mlodego sniadania. Chociaz z tego się ciesze tego dnia.  
    Popoludniu poszlismy na lody. Zgadnicie kto zadzwonil? Dwie babcie, emila... chwila... kto jeszcze? Hmmm... nikt. Tyle osob pamieta. No i jeszcze na fb pewnie zyczenia sa. Ale to od kolegow ze szkol. Tylko ze rodzina najwazniejsza. Mama mi zlozyla, brat nie, a tata zadzwonil bo w pracy, ale pozniej przyniosl kwiaty i zlozyl. Zdziwilam się bo czekalam niecierpliwie az zadzwoni Sean. Bylam zawiedzona.  
    Pod wieczor ktos zapukal do drzwi. Otworzylam je, a za nimi? Szalona rodzina z tortem i prezentami. Oczy moje wyskoczyly z orbit. Na klatce zaczeli spiewac sto lat. Pamietali. Rozplakalam sie. Wpuscilam ich do srodka. Zaczeli po kolei od najmlodszego do najstarszego skladac zyczenia i dawac prezent.  
- wszystkiego najlepszego... spelnienia marzen. - z usmiechem powiedz Sean. Pocalowalam go a wszyscy chorkiem zaczeli krzyczec jak na weselu, , gorzko''. Maly dom a tyle ludzi. Tak to bywa. Rozesmialam się patrzac na prezent mi wreczony. Przyznam ze to moje najlepsze urodziny. Lzy caly czas mi lecialy.
- dzieki ze pamketaliscie, już gracilam nadzieje. - na przedpokoju pod szafa bylo duzo prezentow. Kurde bedzie trzeba je odpakowac. Ale to jutro. Pozegnalam się ze wszystkimi. Mlody już się dobieral do moich podarunkow. Walnelam go w reke i palcem dla zartow pokazalam, , nununu''. Nastepny z obrazona mina. Poszlam do rodzicow. Ogladalismy, a ja nadal się smialam z tego co się wydarzylo.
    Wczoraj pozno się polozylam spac, dlatego wstalam pozno. Jeszcze ziewalam. Rodzicow nie bylo. Chociaz chwila. Chyba tata się krecil. Tak, to on. Chyba się podknal o moj prezent. Upsss. No coz, trzeba uwarzac gdzie się chodzi. Jak ktos nie uwarza no to jego sprawa. Chyba się ze mna zgodzie? Mowie prawde przeciez.
    Pod nosem zachichotalam gdy uslyszalam jak tatus znowu się potknal. Hehe. Mam się z czego smiac. Otworzylam drzwi, a pudelka byly porozwalane po calym przedpokoju. Wow! Już się nie dziwie dlaczego się potykal. Wszystko zebralam kladac na swoim lozku. Przez chwile patrzylam na to. - niezla sterta - pomyslalam. Trzeba się brac do roboty. Wszystko odpakowalam. Byly ciuchy, buty, bizuteria, a nawet sluchawki duze, a od johna chyba dostalam ksiazke. Nie mial co mi dac? Ja nie lubie czytac. Nastepna ksiazka zbierajaca kurze na polce wyladowala.
    Pod wieczor skonczylam swoj projekt ich domu. Mamusia kochana pozwolila mi isc i im dac wiec tak zrobilam. Oczywiscie przedtem zadzwonilam, a oni mi powiedzieli gdzie sa. Byli u tesciowej Chrisa (mamy Anity). Podobno maja przerabane. Katuje ich. Biedaki. Szlam przy drodze bo bylo szybciej. Znowu mialam te uczucie. Znowu ktos mnie sledzil. Sabcia (moja psinka) spowalniala mnie od czasu do czasu. Kto to jest? Na kogos znajomego mi nie wygladal. Zbyt umiesniony i wysoki. Byl jak cien. Szybko się poruszal. Odwracalam się a go nie ma. Sabi się zatrzymala, a ja się nie ruszalam. Poczulam jak ktos chce mnie dotknac. Na ulicy nikogo nie bylo. Szybko zlapalam go za reke, odwrocilam go tylem i wygielam mu reke. Trzymalam mocno. Sabi ciagnela, ale ja nadal trzymalam faceta. Taty treningi samoobrony jednak się przydaly. Jednak zapomnialam o drugiej rece. Zlapal za noz i wbil mi go w noge. Krzyknelam z bolu. Moj chwyt byl coraz slabszy. Uwolnil się i zrobil mi to samo co ja jemu. Wyrywalam sie. Sabi szczekala i warczala. Jego to nie ruszalo. Byl twardy. Kurcze nie zobaczylam jego twarzy. W pewnym momencie druga noga bez noza kopnalam go z calej sily w jaja. Zwonil uchwyt a ja zaczelam biec kulejaco. Pod szkola przestal mnie gonic, ale nie przestalam uciekac. Do domu Seana dobieglam zdyszana nie majaca już sil. Krecilo mi się mocno w glowie. Slablam, z rany leciala mi krew. Pod drzwiami zapukalam lezac już na ziemi. Sabi mnie lizala. Nie moglam zlapac ostrosci, a moj sluch slyszal belkoty. Jeszcze siedzialam, gdy Jason otworzyl drzwi. Zlapal mnie szybko i wolal wuja. Zemdlalam. Nic nie slyszalam.  
- stracila duzo krwi, a tak to wszystko jest dobrze. - odezwal się znajomy glos. Lezalam na kogos lozku i tylko to slyszalam. Pokrecilam glowa, lekko otwierajac oczy. Ktos trzymal mnie za reke. Teraz to ja wygladalam jak pijany czlowiek. Na czole mialam mokry recznik. Jeszcze niewyraznie widzialam.  
- już się o ciebie martwilem. - stu procentowo byl to Sean. Poznalam po glosie. Mocniej uscisnelam jego reke. Po chwili wzrok mi powrocil. Widziala, wszystko doskonale. Chcialam wstac, ale mi nie pozwolono. No skandal. Ile ja mam lezec? Ile mozna? Tylko się obrazic. Poczulam mocne kucie w noge. Dlaczego mk to ten gosciu zrobil? Tego nie wiem. Z tylniej kieszeni wyciagnelam pendrive. Podalam Seanowi.  
- to o co prosiliscie. - usmiechnelam sie. Odwzajemnil. O udalo mi się usiasc. Noga nadal bolala. Przez caly czas byl przy mnie Sean. Reszta przychodzila o cos pytala albo przynosila picie czy jedzenie. Milo z ich strony. Kolejny dzien spedzony bardzo dziwnie. Tylko kto to byl? Kto mnie sledzil? Podobno zadzwoniono do moich rodzicow, a oni pozwolili mi przenocowac. Uff. Nie powiedzieli prawdy. Moi rodzice by się martwili i już nigdy nie pozwolili isc samej. Dobrze, ze sklamali. Tez bym tak zrobila. Teraz mam mowic ze się potknelam i poprostu upadlam na cos ostrego. Dziwne. Wazne, ze cos. Wtulona bylam w Seana. Nie chcialam by gdzies poszedl. Tak usnelam, majac nieruchomo noge. Ciezko bylo, ale się udalo. Cieszmy sie. Jeeee.


Wybaczam sobie bledy :D a wy mi wybaczycie? Piszcie jak wam się podobalo :*
Przesylam buziaczki :*

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1797 słów i 11106 znaków.

10 komentarze

 
  • menots

    Tylko dlaczego jak tamta podrywala Seana to ona tylko cos do tamtej powiedziala a do seana jakgdyby nigdy nic. powinna tez cos do niego powiedziec a nie .;/

    27 sie 2013

  • karo

    to chyba ty sie nie znasz sweetkicia

    12 sie 2013

  • mada

    jasne ze bede pisac :*

    10 sie 2013

  • sweetkicia

    karo Ty się chyba nie znasz. Mada pisz szybko kolejną część :****

    10 sie 2013

  • mada

    Dlaczego?

    10 sie 2013

  • karo

    proponuje zakonczyc to opowiadanie :)

    10 sie 2013

  • kolorowa215

    rewelacja

    10 sie 2013

  • sweetkicia

    Mada napisz dzisiaj :***
    Bo jest boskie :D

    10 sie 2013

  • ^^

    Moze ten Rafał? Uu, chce wiecej!! Pisz dalej  :jupi:

    9 sie 2013

  • smutna6

    Pisz,ta część mi się podoba :) ciekawe kto ją zaatakował?

    9 sie 2013