Nie będę przepraszać. Cz. I

-Julia, wstawaj, inaczej spóźnisz się do szkoły! Śniadanie jest już na stole, a nie chcesz, chyba żeby twoi bracia zjedli wszystko!
Ten dźwięk budzi mnie codziennie rano. Pomimo że chciałabym jeszcze chwile pospać, to myśl o pójściu do szkoły bez śniadania mobilizuje mnie do zwleczenia się z łóżka. Ciężkie jest życie z trójką braci, których żołądki nie mają dna.
Pocierając zaspane oczy, zeszłam na dół do kuchni, gdzie reszta mojego rodzeństwa była już w trakcie jedzenia. Ucałowałam najmłodszego, dwuletniego Alana w głowę i usiadłam na krześle obok jego dziecięcego fotelika. Szybkim ruchem złapałam ostatnie dwa naleśniki, wyprzedzając mojego drugiego brata, Fabiana o kilka sekund. Braciszek niepocieszony faktem, że już więcej nie zje, spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
W rodzinie najmłodszy był Alan, Fabian i jego brat bliźniak Gracjan byli od niego starsi o osiem lat, a ja mając niemal osiemnaście lat, byłam najstarsza.
W domu zawsze panował rozgardiasz, który mama starała się zawsze uporządkować. Małe dziecko, dwójka trochę większych diabłów i prawie dorosła córka. A jednak jakimś cudem mama umiała sobie z tym poradzić.
-Bliźniaki na górę do pokoju- zarządziła, zbierając ich talerze ze stołu.- Macie się ubrać. I tym razem proszę was, poszukajcie pasujących do siebie skarpetek. Nie wyjdziemy nigdzie, jeśli chociaż jeden z was będzie miał skarpetki nie do pary. A ty Julio jedz szybciej, bo nie zdążysz.
Pomimo jej obaw zdążyłam zjeść śniadanie na spokojnie, ubrać się, zebrać rzeczy i wyjść do szkoły mając jeszcze dużo czasu w zapasie. Mama codziennie odwoziła bliźniaki do szkoły, więc mogłabym jechać z nimi, ale w tak piękną pogodę, jak dzisiaj wolałam przejść się na piechotę.
Wrześniowe słońce nie było zbyt mocne, ale jak na obecną porę roku i tak było ciepło. Było dość wcześnie, ale ulicami już jeździło wiele aut. Rodzice odwozili swoje dzieci do szkół lub sami jechali do pracy. Wszyscy gdzieś się śpieszyli. Ja miałam więcej czasu przed szkołą, więc postanowiłam wstąpić jeszcze do biblioteki i oddać zaległe książki.
W bibliotece przejrzałam szybko półki, ale nie zalawszy żadnej ciekawej książki, pożegnałam miłą starszą panią, która tam pracowała i wyszłam. Kobieta znała mnie, ponieważ mieszkała kilka domów dalej ode mnie i nie raz, jak byłam mała, przychodziłam do niej na jabłecznik. Pani Mary była znana na całej ulicy z najlepszej szarlotki. Dzieciaki z okolicznych domków zawsze przychodziły do niej na kawałek tego ciasta. Kobiecie nigdy to nie przeszkadzało, a nawet cieszyła się z odwiedzin.
Idąc ulicą, chciałam na komórce sprawdzić, ile jeszcze czasu mi zostało do rozpoczęcia pierwszej lekcji, ale ktoś na mnie wpadł. Poleciałam jak długa na chodnik, boleśnie obijając sobie tyłek, ręce i głowę. Obok mnie upadł sprawca tego całego zamieszania.
Był to średniego wzrostu, wysportowany chłopak. Miał on na sobie bluzę i poprzecierane na kolanach jeansy. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ jego kaptur naciągnięty na głowę uniemożliwiał mi to całkowicie.
Chłopak szybko się podniósł i chciał już biec dalej, ale zatrzymał się, gdy do niego krzyknęłam.
-Czyś ty oszalał?! Mogłeś mi coś zrobić! I jeszcze nawet nie przeprosisz mnie, nie zapytasz, czy jestem cała?!
Chłopak spojrzał nerwowo w stronę, z której przybiegł, a potem nagle złapał mnie za ręce i pociągnął do góry. Zaskoczył mnie tym całkowicie. W jednej chwili leżałam na ulicy, a już po chwili stałam naprzeciw nieznajomego. Podniósł mnie, jakbym nic nie ważyła.
-Widzisz. Możesz stać i wydzierać się na innych, więc nic ci nie jest- odezwał się z przekąsem.- Na drugi raz nie panikuj.
Już chciałam mu coś odpowiedzieć, gdy usłyszałam krzyki jakiś dwóch mężczyzn. Jeden pytał drugiego, gdzie on mógł pobiec. Ten drugi odpowiedział, że daleko nie mógł uciec.
Krzyki mężczyzn dobiegały z tej samej strony, skąd przybiegł nieznajomy. Szybko domyśliłam się, że chłopak uciekał przed tamtą dwójką. Dlatego był taki zdenerwowany.
-Cholera- przeklną i spojrzał na mnie spode łba- przez ciebie mnie złapią.
Dopiero, teraz gdy na mnie spojrzał, zauważyłam jego błękitne oczy, od których ciężko było oderwać oczy. Przez myśl mi przeszło, że już kiedyś widziałam takie oczy, ale nie mogłam sobie w tej chwili przypomnieć gdzie.
Chłopak zaklną jeszcze raz i już miał uciekać, gdy w mojej głowie zrodził się pomysł. Nieprzemyślany i całkowicie szalony pomysł.
-Poczekaj- krzyknęłam, łapiąc go za rękę i szybko ciągnąc za róg najbliższego budynku.
Ustawiłam się tak bym to ja stała plecami do ulicy, z której przyszliśmy i wspiąwszy się na palce, pocałowałam go w usta. Nie chodziło tu o to, że chcę go pocałować. Miałam nadzieję, że mężczyźni, którzy go gonią przebiegną obok, nie zauważając nas. A jeśli nawet coś zobaczą to tylko całującą się parę, więc nie powinno to zwrócić ich uwagi. Taką miałam przynajmniej nadzieję.
Chłopak był w pierwszym momencie w szoku, ale po krótkiej chwili odwzajemnił mój pocałunek, obejmując mnie w talii. Chyba zrozumiał moje zamiary, ponieważ mnie nie odpychał.
Po kilku sekundach usłyszałam, jak ktoś przebiega za nami. Słyszałam dwie pary butów mocno uderzających o asfalt, więc to musiała być ta dwójka. Kobiety nie stawiają zazwyczaj tak ciężkich kroków.
Odczekałam jeszcze chwile i odsunęłam się od chłopaka, który teraz patrzył na mnie skołowany. Biedak chyba nie wiedział, co powiedzieć. Tak właściwie to nie tylko jego zaskoczyło moje zachowanie, ale również mnie. W końcu właśnie pocałowałam nieznanego mi chłopaka. Zrobiłam to żeby mu pomóc, ale to niczego nie zmienia. Ja go praktycznie nie znam.
Zapanowała między nami niezręczna cisza, więc aby przerwać, odezwałam się, jako pierwsza, używając jego własnych słów.
-Na drugi raz nie panikuj- głos miałam lekko zachrypły, co na pewno przykuło jego uwagę.
Nie mogłam mu teraz spojrzeć w oczy, będąc zbytnio speszona całą sytuacją, więc przeniosłam wzrok na wyświetlacz komórki. Spanikowana stwierdziłam, że jestem już spóźniona. Najwidoczniej wizyta w bibliotece i całe to dziwaczne zajście zajęły mi więcej czasu, niż przypuszczałam.
Szybko odwróciłam się od nieznajomego i pognałam w kierunku szkoły. Chłopak coś jeszcze za mną krzyczał, ale ja już i tak za dużo czasu na niego straciłam i na więcej już nie mogłam sobie pozwolić. Wiem, że pewnie uznał mnie za wariatkę, ale moja szkoła była dla mnie naprawdę ważna. Nie obchodziło mnie zbytnio, co nieznajomy sobie o mnie pomyślał. Przecież i tak już go więcej nie spotkam.

Chakra

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1283 słów i 6920 znaków.

11 komentarze

 
  • Malolata1

    Gratulację, naprawdę dobry pomysł! Bad boy, haha. :D

    5 lip 2015

  • Nata208

    Superr kiedy kolejna część ?? :)

    3 lip 2015

  • Chakra

    @Nata208 chyba dzisiaj :)

    3 lip 2015

  • Bożena

    Czy dzisiaj można się spodziewać następnej części ? ;)

    3 lip 2015

  • Chakra

    @Bożena raczej tak, ale jeszcze chwile mi zajmie napisanie jej do konca.

    3 lip 2015

  • pustkaa

    wow wow wow  ja chce juz  mega opowiadanie *-*

    3 lip 2015

  • Sylwia97

    Wspaniałe opowiadanie! Czekam niecierpliwie na kolejną część :)

    3 lip 2015

  • Bożena

    Chcem następną =^.^=

    3 lip 2015

  • Jaga

    Już mi się podoba :)
    Gratuluję pomysłu ;)

    2 lip 2015

  • DziecieChaosu

    Zapowiada się mega ciekawie :D czekam na dalszy rozwój  :cool:

    2 lip 2015

  • kate

    Wspaniałe, czekam na kolejną część

    2 lip 2015

  • Tessa001

    Zapowiada się ciekawie. Sądząc po Twoim ostatnim dziele to będzie świetne. Czekam na ciąg dalszy.

    2 lip 2015

  • aaaa

    Super ;)

    2 lip 2015