Nie będę przepraszać. Cz. IV

Wtorek rozpoczęłam od małego śledztwa. Tuż po pierwszej lekcji pytałam znajomych czy w ich klasie pojawił się Fin. Nie mogłam uwierzyć, że jakikolwiek chłopak mógłby się zapisać do szkoły, tylko dlatego, że chciał się umówić z dziewczyną. Takie historie przydarzają się jedynie w bajkach, a życie to nie bajka. Jak się okazało, miałam rację. W żadnej z klas nie pojawił się żaden nowy o imieniu Fin, a sprawdziłam naprawdę wszystkie. Ponoć w klasie muzyków pojawił się nowy pianista, ale nie był nim Fin.
Złościło mnie, że tak mnie okłamał. Ale dlaczego dyrektor również skłamał? Przecież jego stanowisko wymaga pewnego zachowania, a kłamstwo się w to zachowanie z pewnością nie wpisywało.
Po tym, co się dowiedziałam, chodziłam po całej szkole, jak jedna wielka chmura gradowa, snując się po korytarzach i gromiąc wzrokiem niema każdą spotkaną osobę. Nawet Sara nie próbowała mnie pocieszać, a jedynie towarzyszyła mi w ciszy.
Nie rozumiałam, dlaczego się tak bardzo na niego złoszczę, a jednak gdy tylko go zobaczyłam, idącego szkolnym korytarzem, musiałam się powstrzymać, żeby nie wykrzyczeć mu wszystkiego prosto w twarz.
Sara, która była razem ze mną chyba domyśliła się, kim jest ten błękitnooki chłopka, ponieważ rzucała mi ukradkowe spojrzenia.
Moja przyjaciółka niepotrzebnie się martwiła, ponieważ podeszłam do tego kłamcy z całkowitym spokojem.
-No proszę- zaczęłam chłodno- przyszedłeś na zajęcia? Jak tam pierwszy dzień?
Fin wyczuwając ironię w moim głosie, spojrzał na mnie i Sarę podejrzliwie.
-Dobrze. Było nawet ciekawie- uśmiechnął się entuzjastycznie.- Na tyle ciekawie, na ile może być w szkole.
-Nie udawaj- odparłam z oburzeniem.
-No dobra, może nie jest tak ciekawie, ale da się przeżyć- próbował się bronić.
Zdenerwowana złapałam go za rękę i zaprowadziłam do najbliższej pustej klasy. Sara podążała za nami jak cień. Chyba pilnowała mnie, żebym nie zrobiła żadnej głupoty.
-Nie zgrywaj wariata, wiesz, że nie o tym mówię!- upomniałam go ostro, gdy byliśmy już z dala od wścibskich oczu innych uczniów.- Wiem, że wcale się nie uczysz w tej szkole. Nikt nie zna cię Fin. Ani jeden uczeń
Chłopak w pierwszej chwili był zaskoczony. Zapanowała cisza, którą przerwał jego śmiech.
-Nic dziwnego, że nikt nie zna Fina- odparł w końcu.- Gdy się poznaliśmy, nie powiedziałem ci jak dokładnie mam na imię. Fin to tylko skrót, którego wole używać, bardziej niż pełnego imienia. Nie przepadam za swoim imieniem.
-To jak masz na imię?- spytała jak dotąd milcząca Sara.
-Serafin- mruknął niechętnie.
Serafin? Czy przypadkiem nie tak ma na imię ten nowy pianista? Czy to o nim mi mówiono?
Poczułam uczucie wstydu. Znowu założyłam coś zbyt pochopnie. Znowu zbyt szybko dałam się porwać emocją.
-Ok. To ja już was zostawię samych- powiedziała moja przyjaciółka i szybko wymknęła się z klasy.
Zostaliśmy sam na sam. Ja zażenowana moją głupotą a on rozbawiony.
I jak zwykle okazuje się, że znaleźć słowa potrzebne do przeprosin jest trudniej niż przy oskarżeniu. Następnym razem powinnam ugryźć się w język, nim palnę coś podobnego. Jeśli to zrobię, to przynajmniej nie wyjdę kolejny raz na wariatkę.
W końcu jednak trzeba było powiedzieć, że mi przykro. Im szybciej, tym lepiej.
-Wiesz, jeśli chodzi o to, co powiedziałam…
-Nie przejmuj się- przerwał mi, uśmiechając się lekko.- Nic się nie stało.
-Stało się i nie wiem, co mogłabym zrobić, żeby…
I tym razem Fin, a właściwie Serafin wtrącił się mi w słowo. Podszedł do mnie i uwięził, kładąc ręce po obu stronach mojego ciała na ławce. Był tak blisko, że widziałam dokładnie każdy oddzielny odcień błękitu w jego źrenicach, a na policzku czułam jego oddech.
-Możesz się ze mną umówić.
Po tych słowach wyprostował się i wyszedł z klasy.
Trzy uderzenia serca. Tyle czasu potrzebowałam, by podjąć decyzję. Zerwałam się z miejsca i podbiegłam do drzwi.
-Dzisiaj po lekcjach?!- krzyknęłam za odchodzącym już Serafinem.
Chłopak odwrócił się do mnie z uśmiechem na ustach.
-Tylko mnie nie wystaw całuśna dziewczyno.

Na samą myśl o spotkaniu się z Finem czułam podekscytowanie. Nie wiedziałam, jak to wszystko się potoczy, ale byłam gotowa zaryzykować. Wszystko, co dotyczyło tego chłopaka, było niepewne, nie do przewidzenia. Zupełnie inne niż moje uporządkowane życie.
Lekcje skończyły się późno i gdy już wychodziłam ze szkoły, słońce powoli schodziło z nieboskłonu.
Fin stał przy bramie, kłócąc się z bratem. Tak właściwie to wyglądało to tak, jakby jego brat krzyczał, a Fin spokojnie wysłuchiwał, co brat ma do powiedzenia. Zwolniłam, nie chcąc wchodzić im w drogę. Sama często kłóciłam się z ojcem i wiedziałam, że to nic przyjemnego.
Gdy już zbliżyłam się dostatecznie blisko by cokolwiek usłyszeć, Fin mnie zauważył i zakończył sprzeczkę, poklepując brata beztrosko po ramieniu. Było widać, że Dyrektor ma coś jeszcze do powiedzenia, ale Fin już szedł w moją stronę, ignorując wszystko i wszystkich.
-Wszystko w porządku?
-Tak - odparł obojętnie- Nie dogaduję się z bratem. Idziemy?
Przytaknęłam chętnie. Wychodząc ze szkoły, mijaliśmy jego brata, który stał z założonymi rękoma i patrzył się na nas podejrzliwie.
Kilka razy pytałam Fina, gdzie idziemy, ale ten za każdym razem odpowiadał z błyskiem w oku, że to niespodzianka. Po którejś próbie wyciągnięcia od niego informacji w końcu dałam za wygraną. Pozwoliłam, by mnie poprowadził.
Weszliśmy na ulice, gdzie nigdy nie byłam. Rzędy domów ciągnące się po obu stronach owej ulicy zdawały się w większości opuszczone. Reszta domów była zamieszkanych. Świadczyły o tym bawiące się w ogrodach dzieci, zadbane rządki kwiatów, samochody stojące pod garażami czy też biegające po ogrodach psy. Takich domów było jednak niewiele. Można było policzyć je na palcach.
Fin zatrzymał się przed jednym z największych budynków na ulicy. Nie wyglądał on jak dom i z pewnością nikt tam długo nie zaglądał.
Kiedy ja się rozglądałam, starając się zorientować, na co tak właściwie patrzę, Fin przeskoczył przez niską siatkę i czekał, aż ja też to zrobię.
Nie byłam pewna czy możemy się tak zwyczajnie włamać. Przecież to nie zgodne z prawem. A co jeśli ktoś nas zauważy i wezwie właścicieli albo, co gorsze policję. Jeśli moi rodzice byliby zmuszeni zabrać mnie z posterunku policji za włamanie, dostałabym dożywotni szlaban albo wysłaliby mnie do szkoły do zakonnic.
-No dalej.- poganiał mnie Fin.- Chyba się nie boisz.
Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i szybko przeszłam przez siatkę. Chłopak poprowadził mnie na tył budynku. Okazało się, że przez całą tylną ścianę domu ciągną się duże okna zaczynające się przy suficie aż do podłogi. Gdy podeszliśmy, zobaczyłam, że za ścianą kryje się jedno wielkie pomieszczenie. Fin odsunął jedną ze szklanych płyt, wpuszczając mnie do środka.
Był to basen. Pomimo iż z zewnątrz budynek wyglądał na opuszczony, to w wewnątrz był on zadbany. Ciemnogranatowe kafelki, które pokrywały całą podłogę, były czyste tak samo, jak dwa plażowe leżaki i woda w basenie. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, uderzył mnie tak dobrze znany mi zapach chloru.
-Gotowa popływać?
Fin wszedł za mną i zostawiwszy swoją torbę na leżaku, zaczął zdejmować ubrania.
Miał on doskonale wyrzeźbione ciało, bez ani jednej skazy. Szybko odwróciłam wzrok, żeby się na niego nie gapić.
-Nie mam stroju- odparłam szybko.
-To nic.
-Nie będę pływać nago.
Do moich uszu doleciał jego cichy, zmysłowy śmiech.
-Ja też nie będę pływał nago. Skąd ci to przyszło do głowy. Mamy przecież bieliznę na sobie. No, chyba że chodzisz bez. W takim wypadku nie będziesz miała większego wyboru.
Zaczerwieniłam się na jego odpowiedź. Przez chwilę biłam się sama ze sobą, nie będąc pewna czy zdjąć ubrania i wskoczyć do wody, czy zwiewać stąd jak najszybciej. Nie chodziło o to, że wstydziłam się pokazać bez ubrania, ponieważ byłam dość szczupła i zaokrąglona gdzie trzeba, ale raczej o to, że… No właśnie, o co tak właściwie chodzi?
Zrobiłam dzisiaj już tyle szalonych rzeczy, że jedna więcej już chyba nie zaszkodzi.
Podjąwszy decyzję, zdjęłam bluzkę i spodnie, z ulgą stwierdzając, że mam na sobie zwykły biały komplet bielizny z delikatnymi koronkowymi ozdobami, który nie odkrywał za dużo.
Fin już wskoczył do wody, czekając aż i ja to zrobię. On nie miał nic przeciwko gapieniu się na moje ciało, tak jak ja miałam w jego przypadku. Czułam się skrępowana, więc szybko podbiegłam do krawędzi basenu i wskoczyłam, od razu nurkując. Woda w basenie była lekko ciepła, ale i tak musiała minąć chwila, aż moje ciało przyzwyczai się do tej temperatury.
Gdy wypłynęłam, Fin był już przy mnie, uśmiechając się zawadiacko.
-Podoba ci się?
-Tak -odparłam - ale zastanawia mnie, dlaczego pomieszczenie i basen są tak zadbane, chociaż z zewnątrz budynek wygląda tak, jakby nikt tu nie zaglądał od dłuższego czasu.
-Znalazłem to miejsce dwa lata temu. Nikt o nim nie wie, a właściwie nie wiedział, ponieważ teraz ty już wiesz- sprostował. - W wielkim skrócie jakoś udało mi się doprowadzić to miejsce do porządku. Nikt tu nie przychodzi, więc mogę się tu zawsze zaszyć, gdy nie chcę przebywać z innymi lub gdy potrzebuję kryjówki.
-Więc dlaczego mi powiedziałeś?
Zamiast odpowiedzieć, Fin zanurkował, odpływając ode mnie.
Nie miałam zamiaru tak tego zostawić, więc podpłynęłam do niego, zadając kolejne pytania.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś? Dlaczego tak zależało ci na umówieniu się ze mną? I dlaczego zapisałeś się do szkoły?
Fin widząc, że nie dam za wygraną, westchnął i podpłynął jeszcze bliżej.
-Na pierwsze dwa pytania nie znam odpowiedzi. Coś mnie chyba do ciebie ciągnie. A jeśli chodzi o szkołę, to chyba chciałem ci udowodnić, że nie jestem takim zerem, jak myślisz.
-Nigdy nie powiedziałam, że jesteś zerem. I nigdy też tak nie pomyślałam.
-Nie, to prawda. Ale powiedziałaś, że twoi rodzice nigdy nie zaakceptowaliby takiego chłopaka jak ja.- Wyjaśnił powoli, a w jego oczach widziałam coś na kształt smutku.- To, co powiedziałaś, sprawiło, że chyba poczułem potrzebę, żeby zmienić się w kogoś wartościowego. W kogoś, kogo będzie można przedstawić rodzicom bez wstydu. W kogoś, z kim się będziesz chciała umawiać i kto będzie do ciebie pasował.
Jakim cudem chłopak, który wygląda jak gangster, potrafi mówić takie rzeczy? Sam fakt, że przyznał się do tego, sprawił, że chciałam go pocałować.
Podpłynęłam do niego, zanim domyślił się, co mam zamiar zrobić, pocałowałam go.
-Za co to- zaśmiał się cicho.
-Za nic i za wszystko.
Później pływaliśmy, chlapaliśmy nawzajem i spędzaliśmy miło czas.
Po jakiejś godzinie spędzonej w wodzie wyszliśmy i położyliśmy się na leżakach, żeby trochę wyschnąć.
-Nie dogadujesz się ze swoim bratem?
To było raczej stwierdzenie niż pytanie, ale chłopak i tak odpowiedział.
- Po śmierci rodziców jakoś nie wychodzi nam utrzymanie dobrych stosunków. Mieszkam z nim, ale zazwyczaj się tylko mijamy albo przychodzę późno, gdy on już śpi. Zdaje mi się, że jest mną rozczarowany. Kiedyś powiedział, że to ja się zmieniłem, gdy rodzice odeszli, ale prawda jest taka, że oboje się zmieniliśmy i to chyba jest problemem.
Nie miałam pojęcia o jego rodzicach. Nigdy jednak nie spodziewałabym się, że nie żyją.
-Przykro mi- szepnęłam, łapiąc go delikatnie za dłoń.- Jak zginęli?
-Mama w wypadku samochodowym.
-A ojciec?
Fin milczał i gdy już myślałam, że nic więcej nie powie, on stwierdził, że nie chce o tym mówić, ale ten człowiek jest dla niego już martwy. Nie wypytywałam się już więcej o niego. Gdy wspomniałam o ojcu, widziałam, jak staje się wściekły. Zacisnął szczękę, a jego oczy pociemniały. Czułam, że nie był on zły na mnie, ale na swojego ojca, dlatego już nie drążyłam tego tematu.
-Już nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłam czas, nie robiąc nic a nic- westchnęłam, starając się zmienić temat.
-Masz aż tak dużo zajęć? Dlaczego?
-Rodzice - odparłam krótko.
Fin pokiwał głową, jakby rozumiejąc, co mam na myśli.
-Matka, która stara się przelać na córkę swoje niespełnione ambicje?
-Raczej ojciec, który chce, żeby jego dziecko było najlepsze ze wszystkich innych dzieci. Jest surowy i strasznie wymagający. Niekiedy za bardzo.
-Teraz, za każdym razem, gdy będziesz potrzebować chwili dla siebie, możesz tu przychodzić.
Spojrzałam mu w oczy, czując ogarniającą moje serce wdzięczność.
-Nie będę ci przeszkadzać? A co jeśli ty będziesz chciał posiedzieć tu w samotności, a ja tu przyjdę?
-Wiesz co- przysunął się do mnie i musnął delikatnie moje usta w pocałunku.- W twoim towarzystwie coraz częściej myślę, że samotność jest przereklamowana.

Chakra

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2453 słów i 13314 znaków, zaktualizowała 7 lip 2015.

3 komentarze

 
  • mysza

    No jaki romantyk :D Podoba mi się i czekam na kolejną część :*

    7 lip 2015

  • pustkaa

    czekam na dalsze
    Szy ciąg wydarzeń ! <3

    7 lip 2015

  • ggg

    Super :D

    6 lip 2015