Nie będę przepraszać. Cz. IX

Kolejnego dnia, tak jak to ustaliliśmy Fin miał po mnie przyjść. Tak więc przetrwawszy natłok zajęć i prób zadzwoniłam do niego, gdy tylko skończyłam. Czekając na niego, poszłam do szatni się przebrać.
Kilka moich przyjaciółek kończyło właśnie zmieniać ubrania, gdy weszłam do szatni. One także miały brać udział w festiwalu. Wymieniłyśmy ze sobą kilka słów i dziewczyny poszły do domu.
Gdy zostałam sama, założyłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną listę piosenek. Po całym dniu ćwiczeń trzeba było się jakoś odprężyć, a muzyka była moją drugą pasją. Pierwszą pasją pozostawał nadal i nieodwołalnie tanie.
Kończyłam już składać rzeczy, gdy ktoś złapał mnie w pasie.
Odwróciłam głowę z zamiarem pocałowania Fina, gdy nagle uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak. Fin nigdy nie pachniał migdałami, a to właśnie ich zapach uderzył mnie w nos.
Odskoczyłam jak oparzona. Na mojej drodze jednak stała szafka więc na nią wpadłam. Oparłam się plecami o zimny metal, chcąc zachować jak największą odległość między mną, a nim.
-Co ty tu robisz?!
Chris wyszczerzył zęby w uśmiechu. I pomyśleć, że kiedyś uważałam ten uśmiech za uroczy. Teraz widziałam, co się za nim kryje i już wiem, że nie warto mu ufać.
-Chciałem pogadać- odparł i zrobił jeden krok w moją stronę.
-Nie mam o czym z tobą mówić.
Kolejny krok i ten działający mi na nerwy uśmiech. Chociaż sytuacja byłą dziwna to jakoś udawało mi się zachować zimną krew.
-Posłuchaj, wiem, że źle zrobiłem, ale przestańmy się już w końcu zwodzić. Umówiłaś się kilka razy z tym kryminalistą, rozumiem. Chciałaś wzbudzić we mnie zazdrość i ci się udało, ale teraz już koniec. Możemy znowu zacząć się umawiać.
Zaśmiałam się krótko, słysząc te głupoty. On naprawdę myślał, że umawiam się z Finem tylko po to, żeby wzbudzić w nim zazdrość. Chris zawsze był narcyzem, ale żeby aż tak? Starałam się w pamięci przywołać podobne sytuacje i ze zdziwieniem stwierdziłam, że trochę takich wspomnień mam, tylko nigdy nie były one aż tak rażące.
-Sam się ośmieszasz. Nie wiem, jak ja mogłam tak długo z tobą wytrzymać.
Kolejny krok. Kolejny centymetr mniej.
-Nie udawaj, że nic do mnie nie czujesz. Tamten chłopak to tylko chwilowy kaprys, ale wybaczę ci to. No dalej maleńka wróć do mnie.
Zrobił kolejny krok i czubki naszych butów już się niemal stykały. Chris zamknął moją szafkę i oparł się o szafkę tuż przy mojej głowie.
-Jesteś szalony- stwierdzając i szybko prześlizgując się pod jego ramieniem. Chwyciłam swoją torbę i ruszyłam żwawym krokiem ku wyjściu. Stawiałam szybkie kroki, ponieważ słyszałam, że on idzie za mną.
Ciekawe, gdzie ten Fin, gdy jest potrzebny. Powoli zaczynałam się bać tego szaleńca. Nic do niego nie docierało. Wymyślił sobie jakąś wersję i trzymał jej się ślepo. Zdawał się trochę nieobliczalny, co przyprawiało mnie o ciarki.
-Ten twój kochaś to też niezłe ziółko- stwierdził Chris złośliwie.- Nie dość, że zadaje się z największymi zbirami w mieście, to jeszcze dowiedziałem się, że jest uzależniony od narkotyków.
Tak jasne, a ja jestem wróżką z Nibylandii. Czy on naprawdę myśli, że mu uwierzę? Nawymyślał niestworzone historie tylko dlatego, iż myśli, że zerwę z Finem. Niby mój chłopak miał problemy z narkotykami? Przecież to śmiesznie i niedorzeczne. Serafin nigdy by nie brał prochów. Jest na to za mądry.
Nie miałam zamiaru z nim dyskutować. To by i tak nie miało sensu, znając Chrisa i tak by tego nie zrozumiał. Jego głowa była jak szklana kula. Wszystko, co się do niego mówiło, odbija się od niej i nie dochodzi do mózgu.
Wyszłam na korytarz, ale nie postawiłam więcej niż cztery kroki, a poczułam, jak Chris łapie mnie za rękę.
-Czy ty mnie słuchasz?!
Spojrzałam na niego przestraszona, gdy podniósł na mnie głos. Był to pierwszy raz, gdy chłopak wyglądał jak prawdziwy wariat. Zazwyczaj zgrywa miłego i porządnego chłopaka chociaż wiem, że to tylko pozory.
-Zostaw mnie- zażądałam, starając się jednocześnie wyrwać rękę.- Jesteś walnięty. Zostaw mnie w spokoju.
Chris otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zamiast tego jego głowa odskoczyła do tyłu. Pięść, która uderzyła Chrisa w nos, poruszała się tak szybko, że moje oczy ledwo zdążyły zarejestrować ten ruch.
Chris złapał się za nos, puszczając przy okazji moją rękę. Widziałam jak spomiędzy jego palców kapie czerwona krew. Chłopak zgięty w pół jęczał z bólu.
Gdy spojrzałam na Fina, ten szykował się, by uderzyć ponownie. Szybko złapałam za jego rękę, która była już niemal gotowa go zadania ponownego ciosu.
-Nie -krzyknęłam, stając przed Finem.-Proszę cię, zostaw go. Nie jest tego wart. Już dostał za swoje.
Fin nawet na mnie nie spojrzał. Świdrował wzrokiem swój cel. Jakby spojrzenie mogło zabijać, to mój były leżałby już martwy na szkolnym korytarzu.
-Proszę cię, Fin.
Położyłam mu dłoń na policzku, delikatnie go gładząc. Chwilę zajęło, nim spojrzał na mnie. Widziałam, że walczy ze sobą, żeby mnie nie odepchnąć i kontynuować to, co zaczął. A jednak jego oczy pojaśniały i złagodniały. Powoli opuścił zaciśniętą dłoń, kładąc ją na mojej tali. Wiedziałam już wtedy, że wrócił mój kochany, łagodny Fin.
Czułam już smak zwycięstwa, gdy nagle Chris splunął na podłogę i zaśmiał się szyderczo.
-Tylko na tyle cię stać. A niby taki groźny jesteś.
Niemal czułam, jak każdy mięsień w ciele Fina napina się przed kolejnym uderzeniem. Nie wiele myśląc, odwróciłam się i zanim którykolwiek z nich zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, zamachnęłam się i kopnęłam go pomiędzy nogi. Wiem, że jest to naprawdę paskudne zagranie, ale ten głupek w zupełności sobie na to zasłużył.
Jego oczy zrobiły się wielkie i szkliste. Z ust wyrwał mu się pisk, który swą wysokością przypominał żeński sopran. Nogi się pod nim ugięły i osunął się na kolana.
W tamtym momencie nie było mi go ani trochę szkoda. Złapałam, zdziwionego Fina za rękę i oboje wyszliśmy ze szkoły, zostawiając mojego byłego samego.
Dopiero na zewnątrz Fin zatrzymał mnie i odwrócił do siebie.
-Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową, chociaż tak całkiem to nie czułam, żeby było w porządku. Właśnie uderzyłam kogoś po raz pierwszy. A gdy tylko pomyślałam, o tym, co ten kretyn mi zrobił, czułam pewnego rodzaju zadowolenie.
-To dobrze. Odwiozę cię do domu.
Poruszona tym, co zrobiłam, mój mózg nie zarejestrował od razu tego, co powiedział Fin. Dopiero gdy stanęliśmy przy zaparkowanym na skraju ulicy motocyklu, a mój chłopak podał mi kask, doszło do mnie, że jedziemy motocyklem.
Fin usiadł na siedzisku i spojrzawszy na mnie, zaśmiał się, widząc moje zdziwienie.
-Jedziesz czy tak będziesz tu stała i mnie pożerała wzrokiem.
-Nie mówiłeś, że umiesz jeździć na motocyklu- powiedziałam, siadając za nim.
Sprawdził, czy mój kask jest dobrze zapięty, po czym odwrócił się i kazał mi się do siebie przysunąć i objąć w pasie.
W życiu nie jechałam jeszcze motocyklem, więc byłam naprawdę podekscytowana. Był to dobry pomysł na zapomnienie o pewnych rzeczach czy osobach. W szczególności tych zwijających się z bólu na szkolnym korytarzy.
-Tylko trzymaj się mocno- pouczył mnie Fin a ja na znak, że rozumiem, ścisnęłam go jeszcze mocniej, co wywołało u niego śmiech.- Nie aż tak. Nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda. Nie musisz się bać.
Wiedziałam, że nie mówi tylko o jeździe motocyklem.

Nazajutrz postanowiliśmy z Finem spędzić cały dzień razem. Nic miało nam nie przeszkadzać. Żadnych spraw do załatwienia, żadnych prób, tylko my dwoje.
Sobota byłą bardzo ciepła, jak na obecną porę roku więc rodzice postanowili zabrać moich braci i pojechać do babci na wieś.
Już od samego rana w domu panowało zamieszanie i harmider. Rodzice starali się zapanować nad szalejącym bliźniakami, jednoczenie zbierając potrzebne im rzeczy. Moi bracia, wyjątkowo niechętnie ubierali się i jedli śniadania śmiejąc się przy tym głośno. Tak więc spanie do późna mogłam już usunąć z mojej listy rzeczy do zrobienia w sobotę. Gdy się obudziłam i stwierdziłam, że mama jeszcze trzy godziny do spotkania z chłopakiem postanowiłam wziąć długą, pachnącą kąpiel, która rozluźniała mnie przyjemnie. Rozczesywałam włosy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Julia!- krzyknął Fabian z dołu.- Twój chłopak.
Uśmiechnięta zbiegłam po schodach i pocałowałam Fina na przywitanie.
-Cześć przystojniaku.
-Cześć całuśna dziewczyno- odparł, przytulając mnie.
-Bleee. Zakochani- burknął mój brat i poszedł do kuchni.
Słyszałam, jak mama pokrzykuje na niego, żeby w końcu zaczął się szykować. Niestety w przypadku bliźniaków nie istniało słowo "już”. Oni wszystko robili w swoim czasie, nie spiesząc się nigdzie. To zazwyczaj przez nich się spóźniamy
-Twoja rodzina gdzieś jedzie?
-Tak. Rodzice zabierają braci na wioskę. Mają nadzieję, że jak spędzą cały dzień na świeżym powietrzu, to wieczorem szybciej zasną.
-Jeśli jesteś gotowa, to my też się zbieramy?
-Zbieramy -powtórzyłam zaciekawiona.
Nie miałam pojęcia, że gdzieś się wybieramy. Mieliśmy posiedzieć razem, pooglądać jakieś filmy, dlatego też zdziwiłam się, gdy powiedział, że gdzieś wychodzimy.
-Zabieram cię gdzieś- powiedział, tajemniczo się uśmiechając.
-Gdzie?
-To niespodzianka.
Podał mi kask, co oznaczało, że znowu przyjechał motocyklem. Jeszcze dwa razy próbowałam wypytać go, gdzie mnie zabiera, ale on milczał jak grób.
Przez pierwsze dziesięć minut jazdy starałam się domyślić, gdzie jedziemy, ale w końcu dałam sobie z tym spokój. Rozkoszowałam się najzwyczajniej jazdą. Oparłam głowę na plecach Fina, wtulając się w nie i zamknęłam oczy. Wiatr delikatnie smagał moje ramiona, rozwiewając włosy, wystające spod kasku. Było zimno, ale za to chłopak, do którego się przytulałam, był ciepły. Dzięki temu zimny wiatr nie był aż tak odczuwalny.
Po jakieś godzinie Fin zatrzymał się na parkingu, a jak niechętnie się od niego odsunęłam.
Parking znajdował się na klifie w podnóża, którego rozciągała się nieziemska plaża. Rozejrzałam się uważnie dookoła, ale byliśmy tu tylko my dwoje. Tak właściwie to miejsce to trochę wyglądało na opuszczone.
Fin zabrał torbę z jakimiś rzeczami i złapawszy mnie za rękę, zaprowadził mnie w dół schodami.
-Przejeżdżaliśmy tu z mamą, kiedy jeszcze żyła- powiedział, gdy schodziliśmy po nierównych schodach.- Zabierała nas tu z bratem niemal co niedziele. To chyba moje najlepsze wspomnienia, jakie o niej mama.
-Tu jest pięknie- westchnęłam.- Nie dziwię się, że was tu zabierała.
Gdy byliśmy już na dole, Fin znalazł najlepsze miejsce i wyciągnąwszy z torby koc, rozłożył go na piasku.
Ja w tym czasie podeszłam do linii brzegowej, zatrzymując się niemal w miejscu, do którego sięgały fale. Piasek był tu bardziej zbity i ciemniejszy niż w dalszej części plaży. Ciche szumienie wody uspokajało mnie. Zamknęłam oczy i wystawiłam twarz w kierunku słońca. Ciepłe promienie, ogrzewały przyjemnie moją skórę.
Fin stanął za mną i mnie objął. Staliśmy tak przez jakiś czas. Później usiedliśmy na kocu i zjedliśmy razem śniadanie. Gdy już oboje byliśmy najedzeni, zebraliśmy wszystkie rzeczy i postanowiliśmy się wybrać na spacer wzdłuż plaży.
Fin opowiadał mi o czasie, który spędził tu z bratem i mamą. Mówił o wszystkich śmiesznych sytuacjach, które miewał przez starszego brata i o tych bardziej niebezpiecznych zdarzeniach.
Gdy o tym mówił, wyobrażałam sobie go jako małego chłopca, który śmiejąc się w głos, ucieka przed goniącym go bratem. Oczyma wyobraźni widziałam, jak bracia wzajemnie się ochlapują wodą i razem budują zamki z piasku.
To smutne, że utracili oni tak dobry kontakt. Z tego, co wynikało z opowieści Fina, byli oni bardzo zżyci.
-A co z twoim ojcem- spytałam, zauważając, że ani razu o nim nie wspomniał.
-Ojciec z nami tu nie przyjeżdżał- odparł niechętnie- był zajęty czymś innym. Ale tak było lepiej.
-Mój tata też często pracuje. Niekiedy nawet go nie widzę przez kilka dni. Tęsknię nieraz za jego towarzystwem. Tobie też musiało brakować ojca.
-Nie.-powiedział beznamiętnie.- Mój ojciec nie był taki jak twój. To nie był typ człowieka, za którym się tęskni. Tak właściwie to były z nim same problemy. To przez niego ostatnio wpadłem w te tarapaty.
-Jak to?
Co oznaczało, że ostatnio wpadł przez ojca w kłopoty? Przecież jego ojciec nie żyje, więc jak mógłby wpakować Fina w kłopoty? To całkowicie bez sensu.
Fin westchnął i już miał mi wytłumaczyć co miał na myśli, gdy zadzwonił mój telefon.
Dzwoniła poddenerwowana mama. Powiedziała, że godzinę po tym, jak pojechali do babci, okazało się, że mój brat czegoś zapomniał i musieli się wrócić do domu. Powiedziała, że ja również powinnam wrócić i to jak najszybciej.
-Ale mamo, dlaczego- dopytywałam się, czując, że coś jest nie tak.
-Ktoś włamał się do nas do domu. Jest tu policja i wszystko sprawdza, ale musisz wrócić i zobaczyć, czy coś nie skradziono z twoich rzeczy.
--------------------------------------------------------------------------------

Kolejna część w środę ;) miłego czytania.

Chakra

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2526 słów i 13749 znaków, zaktualizowała 13 lip 2015.

6 komentarzy

 
  • ...

    Jeszcze całe 15 min  :rolleyes:

    15 lip 2015

  • karolina12

    o ktorej dzis dodasz ta czesc???

    15 lip 2015

  • Chakra

    @karolina12 o 23 powinnam już dodać.

    15 lip 2015

  • mikuska&it<3

    Masz prawdziwy talent, pisz dalej nie marnuj go i oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejną część :bravo:

    14 lip 2015

  • pustkaa

    kurde ciekawi mnie sprawa  z ojcem   szczególnie ona  i  włamanie w sumie  też  no nic czekam :D

    14 lip 2015

  • szalona123

    No to pozostaje czekać do środy

    13 lip 2015

  • ...

    Nie to, że się czepiam szczegółów czy coś, ale jeżeli ci chodzi o jednoślad, to piszę się motocykl (ale prawdę mówiąc nie jest to jakiś wielki błąd, bo wiadomo o co chodzi :D). Co do reszty nie mam zastrzeżeń :D

    13 lip 2015

  • Chakra

    @... zmieniłam :) dziękuję za zwrócenie uwagi ;)

    13 lip 2015