Meteory. Przed świtem 10

Meteory. Przed świtem 10Rozdział 16
Zamek Ainay-le-Vieil. Październik 2014            
     Słońce dawno już wzeszło i oświetliło ciepłym złotym blaskiem dachy zamku. Nad otaczającymi je łagodnymi wzgórzami unosiły się cieniutkie pasma przezroczystej mgły. Roje drobnych ptaszków uwijały się z głośnym świergotem wśród gałęzi parkowych drzew i krzewów. Raz po raz podrywały się w górę, przepłaszane przez uprzątających liście i zwiędłe kwiaty ogrodników. Po chwili opadały jednak w dół wabione bogatymi kiśćmi owoców kolczastego berberysu, czarnego bzu i wiekowych cisów. Specjalnie dla tych małych złodziejaszków sadzono słoneczniki, wysokie trawy i proso, i pozostawiano je dopóki nie zostały oczyszczone z nasion. Zimą ich miejsce zajmowały karmniki i kule z tłuszczu i ziarna, porozwieszane na gałęziach drzew. Mistrz dbał, aby skrzydlaci goście zawsze mieli dostatnio zaopatrzoną spiżarnię. Zresztą park pełen był także innych zwierząt. Mieszkały w nim jeże, wiewiórki, kuny i dzikie króliki. Ten sielski krajobraz, w połączeniu z sennymi powolnymi ruchami pracujących wśród grządek ludzi, nastrajał  do odpoczynku i kontemplacji.  
     Oskar, na wpół leżąc na ciężkim skórzanym szezlongu wystawionym na balkon, z nogami założonymi na kamienną balustradę, obserwował to wszystko w milczeniu. Jemu jednak daleko było do spokoju. Miniona noc obfitowała w wydarzenia nieoczekiwane i ekscytujące. Szala zwycięstwa przechyliła się co prawda na jego stronę, ale Raul nadal był groźnym rywalem. To zaproszenie dla Majki... Na samo jej wspomnienie serce zabiło mu mocniej. Znów go zaskoczyła, wnosząc do jego ustabilizowanego życia radosny zamęt. Przymknął oczy i przechylił głowę, szukając miejsca na kołnierzyku koszuli, gdzie pozostawiła delikatną nutkę swoich perfum.    
- Marzysz? - z zamyslenia wyrwał go wesoły, trochę kpiący ton głosu Anastazji – Masz na twarzy uśmiech kota opitego śmietaną – zachichotała.
- Ładnie to, tak się skradać? - Oskar starał się wesołością pokryć zmieszanie – Już się nacieszyłaś mężem i przyszłaś  dręczyć mnie?
- Och, daj spokój, on uwielbia jak z nim wojuję! Wiesz, że sile zaimponujesz tylko siłą – mrugnęła do bratanka – Ale ty mnie zaskakujesz! Wola i Wiedza. Ładne zestawienie, że tak powiem.
- Nie podziękowałem ci za pomoc – usiadł, robiąc dla niej miejsce obok siebie – Majka jest świetna, ale bardzo impulsywna. Mogła nieźle narozrabiać.
- Majka? - zdziwiła się - Aha, Maryann... Jest bystra. Szybko się nauczy, jak sobie radzić wśród Obdarowanych. Dar jej pomoże – pogładziła szorstki policzek Oskara – Margaret mówiła, że się nią zajmie, jak tylko przyjedzie. Zaręczycie się?  
- Dopiero za miesiąc. Ogłoszenie wyników zbiega się z jej urodzinami. Wcześniej nie może. Obiecała to Helenie w zamian za zgodę – westchnął ciężko.
- No, to trochę ci współczuję – na jej usta zawitał kpiący uśmieszek – Będziecie musieli się pilnować. Ten Raul wie, co robi. Wytrącił cię z równowagi?  
- Jeszcze nie – odparł, siląc się na spokój – Na razie tylko Juan.  
- Zauważyłam – zmarszczyła zgrabny nosek, jakby poczuła nieprzyjemny zapach – Wytłumacz jej lepiej, że Juan odziedziczył część Daru Oczarowania po matce. Wiesz, że jego zaręczyny są aranżowane, a mężczyznom wybacza się więcej, zwłaszcza młodym...
     Oczy Oskara przybrały ciemniejszą barwę, a szczęki zacisnęły się odruchowo. Wbił w Anastazję ponure spojrzenie, ale po chwili odetchnął głębiej. Jej mógł zaufać.
- Należymy do siebie – szepnął tak cicho, że ledwie go dosłyszała – Skręcę kark każdemu, kto spróbuje ją skrzywdzić.  
- Nie mówię tylko o tym – potrząsnęła głową, rozglądając się dyskretnie na boki – Co prawda, on może spróbować zawrócić jej w głowie, a nie jesteście zaręczeni...  
- Niech spróbuje – warknął.
- No dobrze. Skoro jesteś jej pewien... Nie było tematu – położyła mu na piersi dłoń, próbując uspokoić - Pamiętaj tylko, że jak was nakryją, to będziesz się musiał oświadczyć, a ona powiedzieć „nie”. Jako przyszły Mistrz nie będziesz miał innego wyjścia.  
- Wiesz co? Ty masz rację, ale zaczynam też rozumieć, dlaczego Majka tak się wścieka na Kodeks i dlaczego nie rzuciła – burknął.
- Ale wróciła, tak? Więc postaraj się jej nie zawieść – szturchnęła go przyjacielsko łokciem – Nie martw się! Poradzicie sobie, bo się kochacie. Cuda się zdarzają. Jak nie wierzysz, to popatrz na nas. Przecież nikt mnie nie pytał, czy cokolwiek czuję do Timothy'ego. Ja za Margaret i koniec! - rozłożyła ręce.
     Kącik ust drgnął mu lekko w uśmiechu, na wspomnienie miny Majki, kiedy usłyszała ich rozmowę. Anastazja miała rację, cuda się zdarzały, a ich uczucie było jednym z nich!  
- Pięknie tu – westchnęła nagle – W Kornwalii też jest ładnie, ale brakuje mi tego miejsca... i Nicolasa – dodała szeptem.
     Oskar podniósł na nią zbolały wzrok, ale nie wypowiedział ani słowa. To był jeszcze jeden powód, dla którego chciał zostać Mistrzem.
---
Poznań. Październik 2014
     Pierwszy października bardziej przypominał pierwszy listopada i Majka zaczynała się w duchu cieszyć, że czeka ją nie tylko pobyt we Francji, ale też tydzień w słonecznej Hiszpanii. Oczywiście nie przyznała się Helenie, że będzie gościła w domu Gonzagów, przeczuwając awanturę z tego powodu. Spojrzała w kierunku, gdzie Helena spacerowała w tę i z powrotem, prowadząc ożywioną rozmowę przez telefon. Zadzwonił dokładnie w chwili, kiedy wysiadali z zaparkowanego przed budynkiem niewielkiego poznańskiego lotniska samochodu. Akos zajął się załatwieniem formalności, natomiast Greg nie odstępował Majki na krok.  
- Z kim tak deliberowałaś? - zaciekawiła się, kiedy Helena, skończywszy rozmawiać, szybkim krokiem zrównała się z nimi i razem ruszyli do wejścia.
- Nie uwierzysz, ale z samym Maksymilianem Lowrensem – odparła z konsternacją w głosie.
- Z Mistrzem? - Majka nawet nie starała się ukryć zdumienia.
- Owszem, we własnej osobie - Helena pokiwała głową – Wycofał się ze wszelkich oskarżeń pod naszym adresem. Wolno nam śnić – uniosła brwi – Niby się tego spodziewałam – przyznała - Ale on nawet zaproponował rozwiązanie kwestii wątpliwości Rady...
- Wątpliwości Rady? - Majka zatrzymała się gwałtownie – Jakich wątpliwości?
- Nie mówiłam ci, ale zakaz śnienia to był tylko wstęp... - przyznała niechętnie Helena – Nowy Mistrz i Rada mieli rozstrzygnąć, co z nami.
- Babciu! - Majka o mało nie usiadła z wrażenia – Jak mogłaś to przede mną zataić? Porozmawiałabym z nim.
- Już nie musisz. Przekaże Radzie, że nie podlegamy karze, bo działałyśmy tak, jakby na jego zlecenie... a w każdym razie, za jego wiedzą – wbiła wzrok w posadzkę.
- A jak ktoś zapyta?  
- Mistrza? - ton głosu Heleny uświadomił Majce, że jej pytanie było co najmniej nie na miejscu.  
- Rozumiem... - powiedziała powoli.
- Mam coś dla ciebie – Helena sięgnęła do eleganckiej torebki, którą cały czas przyciskała do boku – To wszystko, co zostawiła po sobie moja matka, a w każdym razie to, co zostało... Mam nadzieję, że ty coś z tego zrozumiesz.
- Czytałaś to? Myślałam...
- Mniejsza o to! – przerwała jej szybko Helena – Teraz to należy do ciebie – Wcisnęła jej do ręki teczkę z przepięknie wyprawionej skóry z misternym mosiężnym zapięciem.  
- Dziękuję – Majkę dławiło wzruszenie - Zajrzę do was najszybciej, jak się da.  
- Pamiętaj, że cię kocham, że wszyscy cię kochamy – Helena objęła wnuczkę i przytuliła mocno do serca – I zawsze ci pomożemy. Pamiętaj!
     Majka ucałowała ją w oba policzki i połykając łzy ruszyła za Akosem. Greg, dyskretnie rozglądając się na boki, podążył za nimi. W samolocie Majka drżącymi z emocji rękoma otworzyła skórzaną teczkę i zajrzała do środka. Było tam kilka luźnych kartek zapisanych dziwnym, przypominającym grekę pismem i cienki, pełen chaotycznych notatek kajet. Kartki były stare i sfatygowane, o czym świadczyły ich postrzępione brzegi i żółtawe zabarwienie. Oglądając notatnik, natychmiast zorientowała się, że brakuje kilku stron, które zostały w pośpiechu wydarte ze środka. Pozostał po nich tylko wąski margines papieru z pojedynczymi literami. Zaczęła systematycznie odczytywać poszczególne wersy. Były to notatki do wstępu. Wstępu do Kodeksu, który znalazła w kajucie Oskara! Obszerny fragment poświęcony był wolnej woli i temu, że nieprzypadkowo właśnie ta zasada została umieszczona w Kodeksie jako pierwsza. Dalej znalazły się luźne, pojedyncze przemyślenia, których czytanie postanowiła odłożyć na później. Tak dotarła do miejsca, gdzie brakowało trzech kartek i wreszcie napotkała coś, co jeszcze bardziej ją zainteresowało. Rosanna była pod ogromnym wrażeniem praw rządzących naturą i doborem naturalnym. Odwoływała się do poszczególnych akapitów, a nawet pojedynczych wersów Księgi, wymieniając stronę i numer linijki. Problem polegał na tym, że kiedy Majka porównała tekst ze swoją wersją Kodeksu, nie miało to najmniejszego sensu. Doszła do wniosku, że musiało chodzić o inne wydanie. Inne również od tego, które miał Oskar! Zerknęła na ostatnią stronę.
     „ Natura jest dobra, hojna i wyrozumiała, więc przyjmijmy od niej wszystko, co nam daje. Nie zabrania Obdarowanym myśleć i czuć. Wobec niej nie różnimy się od innych ludzi. Dar powinien nas wzbogacać, a nie ograniczać”
     Majka zaniemówiła. Przecież Oskar musiał to czytać! Prawdopodobnie wykorzystał w swoim przemówieniu fragmenty komentarza Rosanny, a w każdym razie jej przemyślenia. Sięgnęła po luźne kartki, ale niestety nie była w stanie niczego zrozumieć. Złożyła je ostrożnie i już miała schować do teczki, kiedy jej uwagę zwróciła jeszcze jedna mała pożółkła karteczka. Wyjęła ją ostrożnie.
- Och! - odruchowo zakryła dłonią usta.
     Na skrawku papieru naszkicowano owalny kształt z biegnącą przez całą długość rysą. Kamień! Jej kamień! Sięgnęła do torebki i wyciągnęła zawiniątko zrobione z jedwabnej chusteczki. Ostrożnie je rozwinęła i wyjąwszy ze środka kamień, ułożyła go obok szkicu. Nie było wątpliwości, Rosanna musiała go widzieć!    
     Lądowanie przebiegło sprawnie, a może po prostu Majka była tak zajęta czytaniem dokumentów podarowanych jej przez Helenę, że zanim się zorientowała, krążyli już po asfalcie paryskiego lotniska. Przed wyjściem z samolotu, otuliła szyję miękkim szalem, bo choć temperatura sięgała za dnia nawet dwudziestu stopni, wieczory były chłodne i wietrzne.  
- Oskar! - krzyknęła na widok znajomej postaci opartej o balustradę przy wyjściu z terminala.
     Podbiegła kilka kroków i nagle znalazła się w silnych ramionach, które zamknęły ją w bezpiecznej i przytulnej przestrzeni pełnej cudownego zapachu i ciepła.
- Tak się stęskniłem, że nie chciałem czekać ani minuty dłużej – szepnął jej do ucha, zanim wypuścił ją z objęć.
     Przywitał towarzyszących jej Akosa i Grega serdecznym uściskiem dłoni i już razem wyszli na zewnątrz.  
- Och, Oskar, tyle mam ci do powiedzenia... - umilkła nagle - Tym pojedziemy? - otworzyła szeroko oczy.
Ledwie podeszli do krawężnika, gdy tuż przed nimi zatrzymała się długa elegancka limuzyna z przyciemnionymi szybami.
- Chłopaki z przodu, a my z tyłu – Oskar otworzył przed nią drzwi, nie czekając, aż kierowca to zrobi – Będziemy mieli dla siebie prawie dwie godziny.
- Chcesz powiedzieć, że...? - urwała, zapadając się w miękkie skórzane siedzenie, przypominające elegancką kanapę.
- Dokładnie to chcę powiedzieć – roześmiał się do niej Oskar, opadając na siedzenie tuż obok.  
     Fakt, że pozostali znaleźli się w samochodzie, mogli stwierdzić tylko na podstawie dźwięku silnika i łagodnych drgań, świadczących o ruchu. Między przednimi siedzeniami, a „kanapowym” tyłem tkwiła czarna dźwiękoszczelna szyba.  
- Jesteś niesamowity! - pogładziła opuszkami palców wyłożone lśniącym drewnem drzwi i miękką skórę siedzenia. Wnętrze samochodu przywodziło na myśl stare filmy z Jamesem Bondem.  
- Dla pani wszystko – powiedział aksamitnie ciepłym głosem – Szampana?
- Jasne, że tak! - nie potrafiła opanować emocji, zapominając na chwilę o swoich odkryciach.
     Oskar nacisnął jeden z guzików na niewielkim panelu zamontowanym w słupku między drzwiami i nagle część kanapy naprzeciw nich uniosła się i otworzyła, ukazując im zmyślny stoliczek z kieliszkami w uchwytach, butelką Cristala w oszronionym kubełku, półmiskiem maleńkich kolorowych kanapeczek i kryształową miską pełną pokrojonych owoców. Majka aż klasnęła w dłonie.  
- Widzę, że jesteś głodna – roześmiał się na widok jej zachwytu.
- Nakarm mnie – rozsiadła się wygodnie, przymknęła oczy i rozchyliła zmysłowo usta.  
     Oskar poczuł przyjemny skurcz gdzieś pod jądrami i ciepło fali krwi spływającej w te okolice. Poprawił się ostrożnie na siedzeniu i sięgnął po szampana. Po chwili syczący płyn wypełnił długie kieliszki.  
- Najpierw pijemy – przyłożył brzeg kieliszka do jej ust i delikatnie go uniósł.  
     Wypiła dwa łyki, nim cienka stróżka popłynęła z kącika jej ust w dół, aż na szyję. Oskar szybko odsunął kieliszek i pochyliwszy się, zlizał płyn koniuszkiem języka.  
- Mmmm, nadal smakujesz wspaniale – zamruczał – Teraz jemy – sięgnął po jedną z kanapeczek i przyłożył szorstki brzeg bułki do wilgotnych warg Majki.
     Rozchyliła je szerzej i uniosła głowę, by pochwycić kęs. Odsunął kanapkę.
- Ej! Miałam dostać jedzenie – oburzyła się, próbując dosięgnąć umykającego smakołyka.
- Mógłbym godzinami gapić się na twoje usta – wyszeptał chrapliwie, z trudem pohamowując się od pocałunku – Otwórz szerzej – polecił i wepchnął jej do ust całą kanapeczkę.
     Patrzył z zachwytem jak przeżuwa powoli, oblizując się koniuszkiem języka. Nigdy dotąd nie przyszło mu do głowy, że widok jedzącej kobiety może być tak podniecający. Bez słowa przyłożył jej do ust kieliszek i pozwolił pociągnąć kilka łyków szampana. Znów sięgnął po kanapkę i znów się droczył, żeby móc obserwować mięsiste wargi chwytające powietrze. Z każdą chwilą jego wyraźny już wzwód twardniał i napierał na materiał spodni, domagając się zaspokojenia. Majka, choć miała przymknięte powieki, zadawała się w pełni świadoma sytuacji, bo na jej twarzy pojawił się lubieżny uśmiech.
- Dobrze się pani bawi? - spytał, wpychając jej do ust trzecią kanapkę.
- Mhm – wymruczała, przechylając głowę i odginając się w tył tak, by mógł podziwiać jej pełne piersi z wyraźnie zarysowującymi się sutkami – Deser poproszę.
- Z przyjemnością – odłożył na miejsce prawie pusty kieliszek i usiadł tyłem do kierunku jazdy, mając teraz Majkę przed sobą.  
- Miałam na myśli owoce – marudziła, kiedy sięgnął do zamka jej spodni, ale nie powstrzymywała go.
- W międzyczasie – warknął, pociągając niecierpliwie za nogawki.  
     Majka powoli odpinała guziczki miękkiego sweterka. Oskar śledził ruchy jej palców, odpinając jednocześnie swoje spodnie, po czym nacisnął coś i oparcie jej siedzenia powoli odchyliło się do tyłu.
- Jestem tak napalony, że nie ręczę za siebie – wydyszał, rozsuwając jej uda i opadając na kolana.
     Zachichotała radośnie i rozłożyła szeroko ręce w geście oddania.
- O nie, najpierw ty! - wsunął dłoń pod koronkę jej majtek i odszukał wrażliwy punkt – Nie dopuszczę do tego, żebyś na mnie czekała.
     Majka jęknęła przeciągle i wygięła się mocniej. Już wiedział, że obrał właściwą drogę. Wolną ręką sięgnął do miski z owocami i wybrał kawałek soczystego ananasa. Ujął go w zęby i pochylił się, dotykając nim drżących z emocji ust dziewczyny. Przyjęła najpierw owoc, a po chwili język, zbierający resztki soku z jej podniebienia. Oddychała coraz szybciej i płycej, czując coraz bardziej natarczywe ruchy Oskara. Raz po raz zalewały ją fale gorąca, sprawiając, że traciła kontrolę nad swoim ciałem. Nagle Oskar cofnął się i przysiadł na piętach. Spojrzała na niego przymglonym rozkoszą wzrokiem. On powoli zsunął jej bieliznę i wpatrując się w obrzmiałe, zaróżowione wargi sromowe, pochylił głowę. Koniuszkiem języka dotknął miejsca, które skojarzyło mu się z tej chwili z małą wisienką. Majka stęknęła głucho i wypchnęła biodra na jego spotkanie. Nie przerywając pieszczoty, rozchylił wilgotne płatki i wsunął pomiędzy nie dwa palce. Ciałem Majki wstrząsnął dreszcz. Zaczął nimi poruszać rytmicznie. Chciał ujrzeć jej ekstazę, chciał nasycić się jej wilgocią i poczuć, jak zaciska się wokół jego palców. Smagnął językiem twardą łechtaczkę, a potem objął ją ustami i zassał.  
- Oooo! Oskar...  
     Majka szczytowała gwałtownie, spinając mięśnie i zaciskając dłonie na brzegu siedzenia. Jej szeroko rozłożone uda drżały konwulsyjnie, a wnętrze pulsowało, ściskając ociekające wilgocią palce. Oskar uniósł głowę i chciwie łowił jej nierówny chrapliwy oddech, wpatrując się w twarz, wyrażającą bezgraniczne szczęście i błogość. Dla czegoś takiego warto żyć, pomyślał. Siedząc w bibliotece dziadka, odtworzył sobie w myślach każdą chwilę, którą spędzili razem, każdy szczegół jej twarzy, każdy gest i słowo... Mógłby teraz zamknąć oczy, a i tak miałby pod powiekami jej obraz.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3160 słów i 17913 znaków.

Dodaj komentarz