The Crew 12

Dom's POV
Usiedliśmy na kanapie, na stoliku przed nią postawiono kilka szklanek i ze 3 butelki Jacka Danielsa. Ktoś doniósł jakieś kanapki, ktoś włączył muzyke. Zapowiadał sie fajny wieczór, jednak... coś zakłócało moje myśli.
JB powiedział że zostaje z nimi. Ale ja wcale tego nie chciałem.
Chciałem swojego dawnego życia gdzie nie latają kule i nikt nie chce cie zabić. Chciałem spacerować z Roscoe do szkoły i mieć wyjebane na wszystko. Mieszkać w swojej ruderze i cieszyć sie jebaną wolnością.
Właśnie, Roscoe... On chyba nawet zapomniał że do niego dzwoniłem. Nadal brzmiał jak pijany kiedy odebrał telefon. I pewnie teraz śpi.
To dziwne bo miałem tylko jego i uważałem że ten chłopak jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Tylko on przy mnie był i jemu mogłem wszystko powiedzieć. Nawet moją największa tajemnice znał tylko Travis Roscoe.
Jednak JB chyba miał racje. Koś kto ma cie w dupie kiedy jesteś w tarapatach nie może być nazywany twoim przyjacielem.
Szkoda bo właśnie teraz to do mnie dotarło.
- Yo, JB - szturchnąłem chłopaka, siedział obok mnie. Spojrzał na mnie zainteresowany - Chyba masz racje odnośnie mojego kumpla, Travisa...
- To już nie twój kumpel - Justin zmrużył oczy, odpalając fajke - Więcej go nie zobaczysz.
Powiedział to tak obojętnie. Ruszyły mnie te słowa.
- Jak "Więcej go nie zobacze"? - wyraziłem swoje zdumienie.
- Normalnie, nie wrócisz do Stratford - powiedział a obłoczek wypłynął z jego ust.
- Jaja se robisz? - prawie krzyknąłem zapominając że rozmawiam z zabójcą.
JB przygryzł wargę i gwałtownie złapał mnie za koszulke. Przyciągnął do siebie a na twarzy czułem jego oddech.,
- Skoro ja stamtąd uciekłem to ty możesz - powiedział stanowczo i dosłownie rzucił mnie z powrotem na miejsce.
Zastanawiałem sie czy bezpieczniej będzie sie zamknąć czy kontynuować tą rozmowe.
- A co jeśli nie chce z wami zostać? - powiedziałem cicho,
- To zabije cie tu i teraz - Justin powiedział to tak spokojnie i sięgnął po szklanke - Wybieraj.
On mówi o zabijaniu jakby mówił "Co tam?"... Jak może być taki spokojny a jednoczesnie wkurwiony?
Westchnąłem i też wziąłem do ręki szkło z whisky.
Justin w tym momencie wstał i wygłosił orędzie, o ile można to tak nazwać.
- Dobra, guys. Dzisiaj chlamy i pierdolimy wszystko. Ostatni taki dzień bo od jutra zaczynamy szukać tego drania Vincenta. Pijemy za powodzenie akcji... i za zemste.
- Za zemste! - krzyknęli wszyscy tylko ja siedziałem cicho.
Zamyśliłem sie na chwilę. Oni coś gadali a ja siedziałem z głową w chmurach. Do rzeczywistości przywrócił mnie dosyć głośny odgłos kłapnięcia drzwiami.
- Co to za hałasy, dziwki? - Do pokoju wszedł chłopak który ostatnio próbował mnie zabić. Od razu napięły sie wszystkie moje mięśnie.
- Cicho - powiedział bezgłośnie Justin dając innym znak żeby ignorować tego gościa.
- Sam jesteś dziwka - Justin odwrócił głowę i powiedział tak do niego.
- O sobie mówisz? - Chłopak przystanął między kuchnią a salonem - A TEN SKURWIEL CO TU ROBI?!
Krzyknął w moją strone a jego twarz poczerwieniała ze złości. Chyba to strach, to co poczułem w tamtej chwili.
- Dołączył do gangu. Jak masz problem to wypierdalaj - Justin odwrócił sie spowrotem do nas, zlewając kompletnie tamtego chłopaka.
- Chyba ciebie całkiem pojebało! - Tamten rzucił sie na Justina. Wszyscy odsunęliśmy sie, domyślając sie jak to sie skończy.
Harry już zdążył mi opowiedzieć o stosunkach JB-Malik.
Przelecieli przez kanape i wylądowali na szklanym stoliku. Ten rozbił sie i oni, jak i wszystko co tam stało zbiło sie i teraz Justin i Malik tarzali sie w kawałkach szkła.
- Ja pierdole, możecie w kocu przestać?! - Niall krzyknął ale żaden na to nie zareagował.
- Idziemy stąd! - Harry pociągnął mnie na dwór.
Wyszliśmy z domu, uważając że lepiej zostawić ich samych.
Liam poczęstował nas wszystkich fajkami. Jaraliśmy a Louis zaczął w końcu temat.
- Tak dalej nie może być - powiedział.
- Zaraz dom rozwalą - powiedział Harry bez kszty humoru.
- I gang przy okazji - dodał Niall.
- Ostatnio ciągle tak jest, to sie robi nudne - dodał Styles.
- Ale co możemy zrobić? - zapytał Liam.
- A o co oni wogóle konkurują? - włączyłem sie do rozmowy.
- O pozycje, kto ma wieksze jaja. Wiesz... - Harry sie uśmiechnął ale widziałem że żal śmieje sie z tej jebanej rywalizacji.
- Myślałem że to Justin jest dowódcą a Zayn tylko chce mu sie przeciwstawić - powiedziałem wsadzając koniec papierosa do ust.
- Masz racje. Tylko co z tego... - Harry parsknął.
- Może by z nimi pogadać? Wytłumaczyć jakie to zjebane i... - Zdanie przerwał mi wystrzał z pistoletu. Wszyscy spojrzeli na dom, nawet nie chcąc wiedzieć.
- A chcesz? To idź i im to powiedz! - Harry sie wkurzył i krzycząc KURWA kopnął jakąś puszke po piwie która walała sie na trawie.
- To sie naprawde robi zjebane - pomyślałem, marząc aby wrócić do siebie. Do Stratfrod i nie mieć do czynienia z tymi spapranymi typami.
- Oni tam zaraz coś narobią - powiedział Louis.
- Dobra, mam tego dosyć. Styles, ze mną! - Niall zaczął iść w kierunku drzwi a Harry do niego dołączył. Chyba chcieli przerwać tą maskarade.
Kiedy stali już na schodach, drzwi wyleciały z framugi. Przestraszeni chłopcy skoczyli na bok.
Zayn z zakrwawioną twarzą leżał na drzwiach. Justin okładał go pięściami, warcząc coś przy tym.
- Bieber, już ogarnij dupe! - Wszyscy podeszli donich i usiłowali odciągnąć Justina od Zayna.
- Zajebie cie, skurwielu! - Krzyczał Justin kiedy Niall i Louis trzymali go od tyłu.
Twarz JB była cała pokrwawiona.
Niespodziewanie, cała sytuacja jeszcze bardziej sie spieprzyła.
- Zapomniałam torebki - usłyszałem z tyłu głos dziewczyny którą posuwał Justin.
Wszyscy odwrócili głowy. Stała tam, taka niewinna. Zdziwiona. A myślałem że dobrze zna J'a.
- Co wy znowu odpierdalacie? - Dziewczyna podniosła głos.
- Zapytaj swojego chłopaka - wymamrotał Zayn. Jeszcze nie wstał choć próbował sie podnieść.
Kiedy już to zrobił,  wzkazał na mnie palcem drąc sie "ZASTĄPIŁ MNIE TĄ SZUJĄ!".
Dziewczyna stała, milcząc. Chyba gówno z tego rozumiała.
- Wiecie co... - Zayn ułożył usta w drwiący uśmieszek - Pierdolcie sie wszyscy.
Kulejąc i charcząc krwią, zniknął w ciemności.
Justin parsknął.
- I dobrze - wyrwał sie chłopakom i wszedł do domu.
Pewnie poszedł do łazienki sie ogarnąć.
- A miała być fajna noc - pomyślałem. Stałem z boku, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wszyscy milczeli patrząc na siebie.
- Aż tak sie jeszcze nie napierdalali - odezwał sie w końcu Harry.
- Myślicie że Zayn wróci? - dopytywał Liam, kiedy wchodziliśmy już do domu.
- Pewnie tak. Wróci zabić JB. - podsumował nas Niall.
Selena nie weszła z nami. Jakby płakała, kiedy ją widziałem przed domem.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1322 słów i 7043 znaków.

Dodaj komentarz