Maleńka niespodzianka. cz. 17

Oczami Bartka.

Wiedziałem, że straciłem córkę, ale nie chciałem tego usłyszeć, cholernie się bałem... Złapałem za klamkę i poczułem, że cały korytarz wiruje... Usiadłem na ławce.
-Panie Bartoszu, wszystko w porządku? - zapytał lekarz Blanki.
-Tak.
-W taki razie zapraszam do Siebie.
Powolnym krokiem udałem się do gabinetu...
-Co z Blanką?
-Wszystko z nimi dobrze. - uśmiechnął się.
-Z nimi ? - wytrzeszczył oczy.
-Ma Pan bardzo silną córkę, udało się ją uratować, jej życiu nic nie zagraża.
Siedziałem patrząc na niego jak na człowieka, który podarował mi nowe lepsze życie, zwrócił mi mój największy dar od Boga.
-Jak mam Panu dziękować? - wrzasnął ze łzami w oczach.
-Proszę się opiekować tymi wyjątkowymi kobietami.
-Przysięgam, że będę.
-Chce Pan zobaczyć córkę?  
-Oczywiście.
Byłem bardzo podekscytowany, prawie biegłem korytarzem do sali z noworodkami.
-Leży w inkubatorze, proszę się nie przejmować to wcześniak.  
Kiedy podszedł do inkubatora zamarłem. To było dziecko które przed chwilą trzymało mnie za palec, była taka maleńka, leżała owinięta w kocyk... Miała usta Blanki, poczułem, że moje modlitwy zostały wysłuchane, to musiał być jakiś znak, przecież podszedłem akurat do niej, wiedziałem, że muszę podziękować temu który ocalił moją rodzinę jak najszybciej udałem się do kaplicy, tam znalazłem spokój... Musiałem jednak wrócić do córki, była taka bezbronna i potrzebowała mnie jak nikt inny na tym świecie. Dotknąłem jej maleńkiej dłoni, była taka delikatna i ciepła...
-Cześć córeczko. Tata jest przy Tobie. Bardzo Cię Kocham.
Musiałem iść do Blanki, założyłem fartuch i wszedłem do sali, jeszcze się nie obudziła. Była blada i widać było, że jest wycieńczona, ale wszystko jest już dobrze i będzie mogła odpocząć, a ja zajmę się Majką.
-Bartuś...
Obudziłem się i nie wiedziałem co się dzieje, zasnąłem siedząc przy mojej ukochanej...
-Umarła? - dziewczyna szlochała.
-Nie Skarbie, wszystko z nią dobrze.
-Nie okłamujesz mnie?
-Oczywiście, że nie. Jest piękna, ma Twoje usta. Dziękuję Ci za piękną córkę.
Oboje zaczęliśmy płakać... Bałem się o Blankę, nie miała nawet siły rozmawiać...
-Dobrze się czujesz Blanuś?
-Tak Kochanie, mogę ją zobaczyć?
-Jest w inkubatorze.
-Co?! - w pięknych oczach Blanki pojawiły się łzy.
-Kochanie, spokojnie jest wcześniakiem, jest zupełnie zdrowa.
-To dobrze.
Pokazałem jej zdjęcie Naszej córeczki, a ona zaczęła płakać.
-Blanka, co się dzieje?
-Ona jest taka piękna.
-I dlatego płaczesz?
-Tak.
-Uspokój się Skarbie.
Położyłem się obok niej, gładziłem jej włosy, nagle do sali wszedł lekarz i poprosił mnie o krew dla małej, bo dużo straciła przy operacji.
-Coś się stało?
-Nie.
-Dobrze zaraz stawię się na pobranie.
Poszedłem do punktu pobrań, pobrano mi trochę krwi, aby sprawdzić czy moja krew nadaje się dla Majki. Bałem się, że mogę mieć anemię albo coś w tym rodzaju, a bardzo chciałem pomóc mojemu dziecku. Kiedy wróciłem na salę Blanka spała, było już późno. Rodzice szczęśliwi pojechali do domu, ja też postanowiłem jechać wziąć prysznic i coś zjeść...
Kiedy wróciłem na oddział rano od razu poproszono mnie do pokoju lekarskiego.
-Panie Bartoszu, Pana krew nie odpowiada krwi dziecka.
-Jestem chory? - zapytał zdziwiony.
-Nie, Pan nie może być jej ojcem.
-Słucham?
-Przykro mi.
-Przecież brano moją krew aby ją uratować.
-Robiliśmy badanie 2 razy, to nie jest Pana córka.
Wybiegłem z gabinetu, to chyba jest jakiś sen, czyżby Blanka znowu mnie okłamała? Wszedłem do jej sali, siedziała na brzegu łóżka.
-Co to kurwa ma być? - chłopak rzucił Blance badania krwi.
-Bartek co się dzieje? - patrzyła przerażona.
-Ty dziwko, dług chciałaś mi wmawiać, że to moje dziecko?
-Co Ty w ogóle mówisz?
-Lekarz powiedział mi, że nie jestem jej ojcem...
-To jakaś pomyłka.
-Ty jesteś pomyłką Blanka!  
-Nie mów tak.
-Nie chce mieć z Wami nic wspólnego.
Właśnie miałem wychodzić, kiedy ktoś złapał mnie za plecy, to była Blanka, przecież miała szwy po cesarce.
-Nie dotykaj mnie.
-Skarbie proszę Cie, Majka jest Twoja.
-Kurwa zostaw mnie.
Popchnąłem ją, nie wiem jak to się stało... Upadła na ziemię, szwy chyba puściły, bo pod nią momentalnie pojawiła się plama krwi, a ja nic nie robiąc wybiegłem...
-To nie jest moja córka, Blanka to zwykła zdzira.
Wykrzyczałem jej rodzicom, którzy patrzyli na mnie jak na szaleńca.



Oczami Blanki.

Leżałam na szpitalnym łóżku i nie rozumiałam jak on mógł mnie popchnąć i zostawić samą na pastwę losu, cały czas zastanawiałam się co się dzieje z moim życiem. Miałam nadzieję, że to zły sen i za chwilę się obudzę, niestety nie... Ciągle zadawałam sobie to pytanie... Boże przecież Iza musiała maczać w tym palce i gdzie był Adam, który ani razu nie zjawił się w szpitalu? Wszystko zaczęło mi się układać w całość... Postanowiłam zadzwonić do Bartka, jednak ten nie odbierał, napisałam sms, ale też nie odpisał... Dziwne dla mnie było to, że Adam się do mnie nie odzywa... Zadzwoniłam do niego.
-Halo Adam?
-Cześć.
-Czemu nawet mnie nie odwiedziłeś? - powiedziała smutno.
-Musiałem wyjechać do rodziny, moja Mama jest chora.
-Tęsknie za Tobą.
-Postaram się Cię odwiedzić Blanuś. Muszę już kończyć.
Rozłączył się tak nagle... Było mi smutno, że zostałam sama, ale nic na to nie mogłam poradzić.  




Dni upływały mi bardzo powoli, nie mogłam wstawać to był dla mnie cios, nie widziałam jeszcze swojej córeczki. Bartek nie przychodził już do Nas, jego rodzice też nie chcieli mnie znać, pomagali mi tylko moi rodzice.  
-Pani Blanko, czas jechać do córeczki. - powiedziała młoda pielęgniarka.
-Naprawdę?  
-Tak, zaraz będę tu z wózkiem.
Byłam taka szczęśliwa, jak ją zobaczyłam to nie mogłam opanować łez była taka malutka i tak bardzo podobna do Bartka, te same ciemne włosy i jego dołeczki w policzkach. Spała jak Aniołek, kiedy dotknęłam jej dłoni to złapała mnie tak mocno za palec jakby bała się, że ucieknę.
-Nie bój się Skarbie, Mama tu jest, zawsze będę przy Tobie.
Kiedy wróciłam do sali dostałam sms od Adama.  
"Blanka, Bartek wrócił do Kamili."
Cały mój świat się zawalił, zostałam sama z malutkim dzieckiem, następnego dnia miałam dostać wypis, niestety Majka miała zostać jeszcze w szpitalu. Cały następny dzień przesiedziałam u Majki, dopiero wieczorem pojechałam do domu. W domu od razu położyłam się spać, gdyż z samego rana chciałam pojechać do Małej.
Kiedy przekroczyłam próg szpitala poczułam wewnętrzny niepokój, kiedy dotarłam do sali gdzie leżała moja córka zobaczyłam, że nigdzie jej nie ma. Szybko pobiegłam do pokoju pielęgniarek, ale one też nie miały pojęcia gdzie jest moje dziecko.
-Macie jej szukać mnie to nie obchodzi!!!!
Szybko zadzwoniły po policję, po chwili sprawdzali na monitoringu kto ostatni wchodził do sali, Boże to była Iza i Adam.
-Pani Blanko, ta para porwała Pani córkę, zna ich Pani ?
-Tak. - wyszeptała.


I jak się podoba ? :* Pisać dalej ?

malinowamamba20

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1344 słów i 7267 znaków.

11 komentarze

 
  • lula

    ale z tej Izy szmata...ale ze Adam ma z nia cos wspolnego....niemozliwe:(

    10 cze 2014

  • zaskoczona

    Ja już się pogubilam :-( raz ta krew pasuje i jest ojcem potem nie ? Sama nie wiem nie ogarniam

    10 cze 2014

  • natala

    No no to sie porobilo szybko pisz kolejna

    10 cze 2014

  • jaa

    Cudoooowne! ;) kiedy następna część.?_ ;)

    10 cze 2014

  • Mamamia

    Pisz jak najszybciej. Nie przejmuj się małą populacją. Oni nie wiedzą co tracą :D czekam z niecierpliwością. Kocham to opowiadanie. Masz talent. <3

    10 cze 2014

  • xyz

    czy Blanka nigdy nie będzie szczęśliwa z Bartkiem??
    czekam Kochana na cd.

    10 cze 2014

  • Cam

    Właśnie.. O boże Adam!!!! Ehh.. Bartek zaczyna mnie wkurzać... Jest taki "narwany"

    10 cze 2014

  • Ciafu

    Nadal robisz te dane błędy... W jednym momencie jest narrator pierwszoosobowy, a za chwilę trzecio-.

    10 cze 2014

  • agusia16248

    Wspaniałe ale po prostu zszokowała mnie postać Adama :(:( Cały czas uważałam go za ideał faceta a tu okazał się sukin....

    10 cze 2014

  • roxi ;)

    Mega ;* pisz dalej

    10 cze 2014

  • agusia16248

    O Boże!! Adam??

    10 cze 2014