Opowieści z Caldarii cz21.

Spojrzałam na Draco.
- Naprawdę twierdzisz, że jestem wyjątkowa?
- Oczywiście, że tak. Jesteś najwspanialszą kobietą, jaką udało mi się spotkać. I nie próbuj tego negować! Wiem, co mówię. – przytulił mnie mocno, a ja poczułam w tym uścisku całą miłość do mnie.
- Kocham cię. – szepnęłam, po czym pocałowałam go.
  
- Wiecie, zaskoczyła mnie wasza decyzja o zachowaniu Everarda przy życiu. – powiedział Joachim, kiedy kilka godzin później siedzieliśmy w jego pięknie urządzonym gabinecie. – Przecież on was zdradził. Nie wiem, czy ja byłbym tak pobłażliwy, gdyby to mnie zdradzono.
- Wiem, ale chcę mu pokazać, że nas się nie oszukuje. Gorzko pożałuje tego, co zrobił. – powiedział Draco. Joachim skinął głową i zwrócił się do mnie.
- Mia. Jakie są wasze dalsze plany? Zechcesz tutaj urodzić?
- Tak. Tu jest bezpiecznie, dziecko urodzi się w szczęśliwej krainie, w otoczeniu kochających je osób. – odparłam.
  
Pół roku później.
- Ile to jeszcze może trwać? – warknął Draco, chodząc po korytarzu zły na cały świat, lecz jego złość spowodowana była głównie wielkim zmartwieniem.
Ja leżałam na łóżku w pokoju i kurde rodziłam! Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu, choć nie było to coś, czego bym w gruncie rzeczy nie potrafiła znieść. Zacisnęłam więc mocno zęby, a z moich ust od czasu do czasu dobiegał jęk. Słyszałam, jak mój ukochany piekli się za drzwiami nie mogąc wejść tu do mnie, a także próbującego uspokoić go Joachima, choć głównie dolatywały do mnie pojedyncze słowa. Wreszcie usłyszałam ten cudowny dźwięk – płacz dzieciątka. Jedna z elfich akuszerek podała mi go delikatnie. Chłopiec. Uśmiechnęła się do mnie i ruszyła w stronę drzwi. Gestem przywołała zdenerwowanego już niemal do granic możliwości mężczyznę. Wszedł niepewnie. Gdy tylko spojrzał na mnie trzymającą kwilące zawiniątko na rękach, uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie. Zauważyłam w jego oczach łzy.
- Jak się czujesz? – zapytał cicho, patrząc czule na dziecko. Pogłaskał je delikatnie po pokrytym brązowym meszkiem łebku.
- Zmęczona, ale szczęśliwa. Wreszcie staliśmy się prawdziwą, pełną rodziną. – szepnęłam.
- Jeszcze nie, niestety. – odparł.
- Dlaczego? – zapytałam zdumiona.
- Powinniśmy wziąć ślub, nie uważasz? – szepnął mi do ucha. – Kocham cię i nie zamierzam cię stracić, poza tym chcę, aby wszyscy wiedzieli, że należysz tylko do mnie.
- Kocham cię… Kiedy chcesz wziąć ze mną ślub?
- Odpoczywaj teraz, jesteś zmęczona. Pomyślimy o tym, gdy powrócisz do pełni sił, jednakże nie chciałbym odwlekać tego jakoś bardzo w czasie. Najpóźniej za dwa miesiące… Co ty na to?
- Pasuje.
  
- Denerwujesz się? – zapytał mnie Joachim, czekając w moim tymczasowym pokoju aż skończę się szykować. To on miał udzielić nam ślubu.
- I to jeszcze jak. – odparłam wychodząc wreszcie zza wysokiego parawanu, za którym przebierałam się w suknię ślubną. Uśmiechnęłam się do brata niepewnie.
- Wyglądasz zjawiskowo siostrzyczko. – powiedział poważnie, przytulając mnie czule.
Ubrana byłam w długą białą suknię, której dekolt i pas zdobiły srebrne ornamenty. Identyczne ciągnęły się wzdłuż długich, rozciętych po wewnętrznej stronie rąk rękawów. Suknia posiadała jeszcze jedną warstwę materiału, którą można było osobno ująć w dłoń, bez niepotrzebnego marszczenia całej powierzchni. Warstwa ta wykończona była czarnym kwiatowym ornamentem. Na ramiona zarzuconą miałam granatową pelerynę, po wewnętrznej stronie przyjmującą kolor lekko fioletowy. Jej rękawy porozcinane były w kilku miejscach i krótsze niż te od sukni*. Na głowie spoczywał mi niewielki misternie wykonany diamentowy diadem**. Wyszłam z bratem z pokoju do rozległego ogrodu, w którym miał odbyć się ślub. Pod pięknie plecionym baldachimem z zielonych pędów stał uśmiechnięty do mnie Draco. Przywdział najwspanialszą zbroję, jaką podarowały mu elfy. Wyglądał dostojnie i zarazem groźnie. Niemal królewsko. Kiedy Joachim doprowadził mnie do czekającego na nas mężczyzny, przytulił mnie mocno, a sam stanął przed nami na podeście. Uśmiechnęłam się lekko do ukochanego i spojrzałam w kierunku brata. Za nami półkolem ustawiły się co znamienitsze elfy, reszta trochę dalej. Widziałam w ich oczach radość. Byłam szczęśliwa. Jedna z akuszerek, która asystowała w porodzie, trzymała na rękach naszego uśpionego synka. Joachim uniósł ręce, a zgromadzeni natychmiast zamilkli. Ceremonia była wspaniała. Podniosła, radosna i pełna wzruszeń. Kiedy Draco pocałował mnie czule, czułam jak cały drży z emocji. Po jego policzku spłynęły łzy radości.
  
* Podaję link do ściągnięcia sobie tego obrazka, ponieważ pod głównym adresem strony, niestety go nie znajdziecie.
http://imageshack.com/f/475/midnightmagicbyelandriacm9.jpg
  
** https://www.etsy.com/listing/86477781/celtic-faery-leaves-wedding-circlet?ref=market

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 884 słów i 5118 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Taki... miły rozdział, odskocznia od problemów. Nadal jestem zdania, że Mia jest niedorozwinieta intelektualnie, tolerując gościa, który ją zgwałcił "bo tak", nadal jestem zdania, że Draco powinien skończyć, w najlepszym razie, na stosie, nadal uważam, że Joachim to dwulicowy drań... Nadal uważam, że będę czekał na kolejne rozdziały :D

    8 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri bardzo mi miło, że tak uważasz :-) znaczy z tym stosem i czekaniem :-P

    8 mar 2016

  • Kuri

    @elenawest Powiem Ci taką moją prywatną myśl, najbardziej szkoda mi Evereda xD Chciał się chłop ustawić, a mu nie wyszło xD

    8 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri :-D no nie wyszło i jeszcze bardziej nie wyjdzie :-P w kolejnych rozdziałach :-D

    8 mar 2016

  • Kuri

    @elenawest Oszczędź go D: Zrób to dla mnie!

    8 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri nieee :-P

    8 mar 2016

  • Kuri

    @elenawest Jesteś zła :P

    8 mar 2016