TWENTY - SEVEN
- Muszę się zbierać - powiedziałam, patrząc na Justina. Siedzieliśmy na przeciwko siebie na jego pryczy i po prostu rozmawialiśmy. Zauważyłam, że robi się już ciemno. Justin westchnął i wstał, a ja naprawdę nie chciałam zostawiać go w tym zimnym, małym i okropnym miejscu.
- Na ile cię tu zamknęli? - zapytałam.
- Doba - odpowiedział.
- Mogłabym załatwić, żebyś wrócił do celi.
- Nie - Justin się zaśmiał. - Dosyć już dla mnie zrobiłaś i dam radę.
- Na pewno? - zmrużyłam oczy. Justin objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Także oplotłam ręce wokół jego talii.
- Poradzę sobie gdy wiem, że już jest między nami okej - uśmiechął się. Czułam wyrzuty sumienia, ponieważ to jakby przeze mnie on tu jest i po prostu nie wyobrażam go sobie w takim miejscu. Na początku mnie także męczyło to, iż jest tutaj tak ciasno; w końcu mam klaustrofobię.
- Hej - złapał mój podbródek między palce i uniósł lekko głowę tak, abym spojrzała w jego czekoladowe oczy. - Będzie okej - musnął moje usta.
- Naprawdę nie chcę cię tu zostawiać.
- Naprawdę nie chcę abyś się martwiła. Nie pierwszy raz tu jestem i na pewno nie ostatni.
Zmrużyłam oczy na jego słowa, ale Justin nic nie powiedział.
- Idź już - ponaglił mnie. - Zaraz i tak zasnę, a gdy się obudzę będzie koniec kary.
- A gdy się obudzisz ja już będę - uśmiechnęłam się i po raz ostatni go przytuliłam. - Uważaj na siebie - szepnęłam, muskając go w policzek.
- Ty także - ostatni raz pocałowałam go w usta i wyszłam nawet na niego nie patrząc, ponieważ gdybym to zrobiła, nie mogłabym go tutaj zostawić. Ale przecież Justin nie chciał abym mu pomogła i aby on znowu był w swojej cieli, więc muszę to zaakceptować. Skinęłam głową do strażnika, który stał po lewej stronie aby zakluczył drzwi.
- Co się właściwie dzieje z tą sprawą Justina? - zagadnął mnie, a ja spojrzałam na niego. Zakluczył jego celę, a potem spojrzał na mnie.
- Są nowe dowody, a sprawa jest w toku. Tyle mogę powiedzieć - uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Mam nadzieję, że Justin stąd kiedyś wyjdzie - westchnął. - To dobry dzieciak.
- Tak, zgadzam się - skinęłam potakująco. - Przepraszam, muszę iść. Do widzenia.
Gdy tylko weszłam do środka wszystkie pary oczu skupiły się na mnie, a ja westchnęłam i zajęłam miejsce obok Bradleya.
- I jak z Bieberem? - spytał Felix, a ja wzruszyłam ramionami, bo co więcej mam im powiedzieć? ''No wiesz z nim naprawdę wszystko dobrze. Całowaliśmy się i było wspaniale''.
- Jest zły, że nadal jest w izolatce - mruknęłam, wywracając oczami. Felix prychnął mrucząc pod nosem ''oczywiście'', a ja się zaśmiałam. Jednak chwilę potem gdy zobaczyłam jego spojrzenie wiedziałam, że wie co tak naprawdę się tam stało, ale na szczęście siedzi cicho. Skrzyżowałam ramiona i przybrałam pozę ''I tak nic ci nie powiem''. Felix się uśmiechnął, ponieważ prawda jest taka, że ja i tak mu powiem. Cóż, mam także nadzieję, że powie mi co robił u Justina.
- Okej więc myślę, że możemy iść - Ernest wstał i chwycił teczkę.
- Tak, Olivia zbieramy się - Felix skinął na mnie, a ja wstałam. Najchętniej zostałabym tutaj przy Justinie, a nie wracała do domu.
- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się do Bradleya, który także odwzajemnił mój uśmiech. - Musimy jeszcze pojechać do mnie po rzeczy - powiedziałam, gdy już wyszliśmy.
Nie mogłam pojąć tego, że w tej części było tak spokojnie i cicho. Gdy się wejdzie na Oddziały zaczyna się zupełnie coś innego. Jest to zupełnie inny świat, w którym w ogóle nie ma sprawiedliwości. Smutne jest to, że są tutaj ludzie, być może niewinni.
- Muszę jechać do kancelarii, bo mam spotkanie, ale postaram się też dzisiaj złożyć wniosek do sądu o ponowne rozpatrzenie sprawy Justina.
- Dziękuje, że się tym zajmujesz - zwróciłam się do Ernesta, który słysząc moje słowa, odwrócił się w moją stronę z uśmiechem.
- Nie masz za co dziękować - oznajmił. - Przypadek Justina być może jest beznadziejny ale mamy przede wszystkim dowody, które wkrótce będą mogły być jeszcze bardziej wiarygodne.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem, a gdy on pożegnał się z nami i odjechał spojrzałam na Felixa.
- Nie myśl sobie, że nie porozmawiamy w ogóle - ostrzegłam go, a on się tylko roześmiał.
- Jasne, jasne wiem, że czeka nas rozmowa - objął mnie ramieniem, a ja odwróciłam się w stronę więzienia. Już na sam widok przechodziły mnie dreszcze tym bardziej, że wysokie ogrodzenia pod napięciem wyglądały jak z jakiegoś horroru.
- Justin jest tam - Felix wskazał palcem na okno, które znajdowało się po prawej stronie. Nie świeciło się w nim żadne światło, a mi ścisnęło się serce.
- Jedźmy już - mruknęłam i odwróciłam się, idąc w stronę samochodu. Zaczekałam aż otworzy mi drzwi, a potem wsiadłam.
- Molly będzie? - spytał, gdy już odjechaliśmy.
- Mam nadzieję, że tak, ponieważ chcę z nią porozmawiać.
- O czym?
- O umowie. Nie mogę jej przecież wyrzucić, bo umowę ma na dwa lata, a ten czas jeszcze nie minął.
- I co chcesz zrobić?
- Myślę, że może w jakiś sposób uda nam się dojść do porozumienia i nie będziemy się już sobie rzucać do gardeł.
Felix skinął, a ja oparłam się o szybę.
- Wiesz, że moja matka wie o Justinie? - zapytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- CO? - zapytał z niedowierzaniem.
- Jak przyszła powiedziała mi, że ktoś taki jak Justin powinien zgnić w więzieniu, więc nie wiem, mówiłeś jej coś?
- Nie mam ochoty prowadzić z tą kobietą jakichkolwiek rozmów - prychnął. - To może twój ojciec jej to powiedział?
- Nah, nie sądze. On się z nią takimi rzeczami nie dzieli, a w ogóle to on niewiele wie.
- Myślałem, że twoja matka nie interesuje się tym wszystkim.
- Cóż, ja też tak myślałam do czasu, aż mi tego nie wygarnęła.
- Czyli mamy kolejny problem - oznajmił Felix, zatrzymując się pod moim mieszkaniem. Odpięłam pasy i spojrzałam na niego.
- Idziesz?
- Jak mógłbym nie iść - zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.
Droga na górę nie zajęła nam długo, tylko dłużej szukałam kluczy, których nigdzie nie miałam. Ostatecznie znalazłam je w kieszeni i otwarłam drzwi od razu uderzając o coś nogą. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół, zauważając rozrzucone buty.
- Molly jesteś tutaj?! - zawołałam, idąc głębiej. Felix cały czas szedł za mną, a ja miałam dziwne wrażenie, że tutaj się coś stało. Spojrzałam na drzwi od mojego pokoju i przełknęłam ślinę.
- Ja pójdę - mruknął cicho Felix.
- Daj spokój - wywróciłam oczami. - Molly na pewno się śpieszyła i zostawiła bałagan.
Nacisnęłam klamkę, a drzwi po chwili ustąpiły, dzięki czemu mogłam zobaczyć kompletnie zdemolowany pokój. Błądziłam wzrokiem po rozrzuconych ubraniach, meblach. Na oknie czymś czerwonym było napisane LEPIEJ ZACZNIJ UWAŻAĆ, a na łóżku leżało martwe zwierze Molly.
Ktoś włamał mi się do mieszkania i najwyraźniej czegoś szukał.
xxx
co tu się wyrabia, cri
1 komentarz
Lovcia
Super. Pisz trochę dłuższe jak możesz. Love
livney
@Lovcia rozdziały są różnej długości, ale postaram się o dłuższe (:
niezgodna
@livney no i barzdo dobrze
niezgodna
@livney *bardzo